Dziennik wojny - dzień sto sześćdziesiąty dziewiąty

Nawet nie zauważyliśmy, że wczoraj minął dwudziesty czwarty tydzień… no właśnie, nie wojny, bo ona trwa od lata 2014 roku. A więc czego? Otwartej inwazji Rosji na Ukrainę? Chyba tak. Bo przecież nie „operacji specjalnej”.
Tak nam ta wojna spowszedniała, że nawet przestaliśmy odliczać kolejne tygodnie i miesiące. Pięć miesięcy, dwa tygodnie i pięć dni. Tyle to już trwa i na razie nie zapowiada się na szybki koniec. W każdym razie, jeśli ktoś ze strony ukraińskiej oczekuje epickiej ofensywy w stylu filmów Siergieja Bondarczuka, to się zawiedzie. Ze strony rosyjskiej takie bezmyślne natarcia rzeczywiście są. Ale Ukraińcy się do nich nie palą. Każdy atak na umocnione pozycje to straty, straty i jeszcze raz straty. Na które Ukrainy nie stać. Tę wojnę na wyniszczenie ona musi wygrać. Nie ma wyboru, bo to kwestia przetrwania Ukrainy jako samodzielnego państwa i Ukraińców jako narodu.
Dlatego jedyna strategia, jaka ma sens, to ta przyjęta przez dowództwo SZU: pozbawić przeciwnika środków i materiałów do prowadzenia wojny. Doprowadzić do stanu, w którym bojcy sami będą porzucać stanowiska i szukać dróg powrotu lub…

Zamknąć znaczne siły przeciwnika na kontrolowanym terenie i  spokojnie zająć się tym, co pozostało. 

Ten kontrolowany teren to oczywiście prawy brzeg Dniepru koło Chersonia. Ukraińcy poważnie uszkodzili lub zniszczyli już wszystkie mosty łączące Prawobrzeże ze wschodnią częścią Ukrainy. Zgromadzone tu rosyjskie oddziały są zamknięte w pułapce. Jeśli teraz Ukraina uderzy na którymkolwiek z pozostałych odcinków, Rosjanie nie będą w stanie przerzucić sił spod Chersonia w zagrożony rejon. I tak przy minimalnych stratach własnych Ukraińcy wyeliminowali kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich bojców. 

Oczywiście, oddziały te mogą atakować na Mikołajów, czy Krzywy Róg. No i co dalej? Załóżmy nawet, że Ukraińcy ich puszczą. I co dalej? Bez uzupełnień i logistyki takie ataki na umocnione miasta-twierdze to samobójstwo. Paliwo i amunicja się skończą. I co dalej? 

Przedwczoraj zaczęła się, a raczej rozwinęła druga faza operacji. W pierwszej kolejności w poprzednich dniach pociskami HARM ogłuszone zostały rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej. Przedwczoraj epicki atak nie-wiadomo-jakich-rakiet zniszczył trzon rosyjskich sił powietrznych na Krymie (chyba nie przesadzę, jeśli porównam to uderzenie do zniszczenia lotnictwa trzech japońskich lotniskowców pod Midway). Atak ten nie tylko zmusił rosyjskie lotnictwo na froncie południowym do ograniczenia aktywności (podobno dwukrotnie rzadziej latają), ale też wymusza trzymanie samolotów poza zasięgiem ukraińskich rakiet (ale przecież jakich rakiet, SZU nie ma z tym nic wspólnego!), a to z kolei oznacza dłuższy czas dolotu do celu i więcej zużytego paliwa, czyli krótszy czas operacyjny w rejonie działania.
Same problemy. 

W internecie pojawiła się lista „łatwopalnych” miejsc na Krymie, a na samym półwyspie partyzanci umieścili przy obiektach strategicznych ostrzegawcze tabliczki. Razem z geolokalizacją GPS.
A SBU chwali się, że dostało listę siedmiuset (700) takich wrażliwych celów.

Jakby tego było mało, wczoraj wieczorem ktoś nie zgasił papierosa na rosyjskim lotnisku w białoruskiej Ziabrówce, w wyniku czego doszło do serii ośmiu wybuchów, przez co zniszczeniu uległ rosyjski radar. Taki, który pozwalał koordynować obronę powietrzną na części frontu od północnej granicy Ukrainy. Czyli ukraińskie rakiety i samoloty mogą teraz swobodnie penetrować terytorium Białorusi i południowych obwodów Rosji i OPL nic nie zrobi, bo oślepła.
Dowództwo SZU oficjalnie podziękowało za tę akcję białoruskim partyzantom, zaś władze Białorusi oświadczyły, że to tylko zapalił się jeden z elementów wyposażenia…. I tak osiem razy. 

Ale i to nie koniec, bo również wczoraj wieczorem nagle i niespodziewanie potężny pożar wybuchł na terenie 4 Dywizji Obrony Powietrznej pod…. Moskwą. Co było w baraku, nie wiem, ale palił się równie epicko, jak wybuchała baza na Krymie.
A na dokładkę pociski sięgnęły znów magazynów w rosyjskiej bazie lotniczej w Melitopolu. 

W ten sposób rosyjskie lotnictwo, które przewagę w powietrzu miało przez dwa dni w lutym, a potem szybko ją straciło, teraz traci także jaką taką równowagę. Ukraińskie samoloty coraz bardziej latają, jak chcą, a Rosjanie niewiele mogą z tym zrobić. Z drugiej strony przeciwlotnicze systemy ukraińskie radzą sobie coraz skuteczniej. Według najnowszych danych Rosjanie stracili na Ukrainie już dwie eskadry najnowszych samolotów wielozadaniowych Su-35 (czyli co czwarty z floty tego modelu) i sięgają po starsze modele. 

Poza tym, poszły kolejne uderzenia w rosyjskie punkty dowodzenia (pod Chersoniem trzy), składy amunicji i mosty.
Cel: doprowadzić do paraliżu logistycznego. 

Generalnie sytuacja strategiczna od wczoraj nie uległa poważnym zmianom. Ataki rosyjskie nie dały wyników (w kilku miejscach walki wciąż trwają), Ukraińcy pod Chersoniem przeszli do obrony (zgodnie z przewidywaniami po trzech dniach i dziesięciu szturmach komiczny atak Moskali na Błahodatne w poprzek frontu się nie udał – zostali zmasakrowani… z flanki) i czekają aż zgromadzone tu siły Rosjan zaczną same gnić, za to cisną na Zaporożu i pod Izjumem. Pod tym drugim coś się dobrego kroi, ale na razie wtajemniczeni robią karpia i perskie oko.
Generalnie widać, że Rosjanie tracą nawet ten anemiczny impet natarcia, jaki mieli.

Nie mogąc zdobyć Piesków sfrustrowani równają miasto z ziemią pociskami termobarycznymi. Pod Charkowem przeciw ukraińskim pozycjom użyli termitu. 

Nie mogąc zdobyć Piesków Rosjanie zamieniają miasteczko w ruinę.

Rosjanie w Chersoniu szykują się do obrony i postawili "jeże" przeciwpancerne. Z drewna. Konkretnie z sosny. 

Po zapowiedzi szefa Energoatomu, że jak Rosjanie przepną elektrownię jądrową w Energodarze do sieci krymskiej, to Ukraińcy przerwą połączenia, sieć energetyczna na Krym posłusznie padła. I to dosłownie, bo przewróciły się wieże wysokiego napięcia. Tak, te wysokie metalowe. Tu nie wystarczy połączyć dwa kabelki. Trzeba stawiać całe konstrukcje. Nie jedną.
Rosjanie w furii zemsty czterokrotnie ostrzelali dziś elektrownię. Ukraina domaga się interwencji międzynarodowej, wskazując, że Rosjanie naruszyli wszystkie kryteria bezpieczeństwa instalacji jądrowych. Amerykanie poparli ukraiński wniosek o objęcie EJ strefą ochronną (podkreślając, że za sytuację odpowiada Rosja), a do utworzenia takiej wezwał Sekretarz Generalny NATO. Rosja, oczywiście, oskarża Ukrainę, że to ona strzela. Właśnie trwa posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Czy trzeba było czekać pół roku, skoro już w lutym i marcu Rosjanie odwalali imby i w Czernobylu, i w Energodarze? 

Rosja coraz bardziej odczuwa brak sprzętu i ściąga ze świata to, co wcześniej sprzedała do Afryki, Azji, czy Ameryki Południowej.
A na Filipinach rosyjskich śmigłowców nie chcą. Zerwali kontrakt i sprawdzają, czy nie kupić Black Hawke’ów w Polsce.

Rosja pochwaliła się zniszczeniem jednej z francuskich haubic Cesar. Nawet pokazali film z drona, jak to robią. Tylko na filmie pali się krzak, a nie haubica.

To znaczy, do ataku rzeczywiście doszło, ale haubice dały radę uciec. Jedna prawdopodobnie jest uszkodzona. 

Wracając do Białorusi, Ukraińcy podali, że po stronie rosyjskiej do walki na Ukrainie zgłosiło się 13 tysięcy Białorusinów, głównie z resortów siłowych i głównie dla pieniędzy.I to jest dobra wiadomość. Czemu dobra? Bo z tych 13 tysięcy siłowików, wspierających dotąd tron Baćki Traktorzysty iluś użyźni czarnoziem, iluś trafi do niewoli, a iluś zrozumie, że wojna to nie jest zabawa i pałowanie bezbronnych kobiet na ulicach Mińska. A iluś skorzysta z okazji i nawieje. 

W rosyjskich bazach na Białorusi są już ściągnięci z całego świata ochotnicy, skłonni wzbogacić ukraińską ziemię w imię pychy Putina.
Cóż, każdy jest głupi na własny rachunek.

Na łamy i wizje wraca Marina Owsiannikowa, rosyjska dziennikarka, która przez lata w moskiewskiej telewizji wspierała reżim Putina, a zaraz na początku wojny odstawiła cyrk z wypisanym ręcznie kartonowym banerem „Niet wojnie”, za co została wywalona z pracy, skazana na grzywnę, którą zapłacił jej ojciec. Potem wyjechała na Zachód (i nikt jej nie zatrzymywał), odmówiła przyjęcia statusu uchodźcy politycznego i wróciła do Rosji, gdzie ją oskarżyli o rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji i siłach zbrojnych. Sąd umieścił ją w areszcie. Domowym.
Ja tego nie kupuję.

W rosyjskiej Dumie będą rozważać przepis nadający obywatelstwo rosyjskie mieszkańcom państw bałtyckich. Minister spraw zagranicznych Estonii odpowiedział, że w takim razie oni przestaną honorować rosyjskie paszporty mieszkańców zajętych przez Rosję ziem Ukrainy (w sumie to powinno być z automatu). W dodatku coraz więcej krajów przychyla się do wprowadzenia zakazu wjazdu Rosjan do Unii Europejskiej.
Najśmieszniejszy z byłych awatarów prezydenta Rosji (i w sumie jedyny, bo nikt inny takiego błazna z siebie nie zrobił) Dymitr Miedwiediew zapowiedział, że jeśli zostanie wprowadzony szlaban na wizy dla Rosjan, to Rosja może… przeprowadzić prewencyjne uderzenie jądrowe.
Jak w rysunku Andrzeja Mleczki: Przestań mówić, że cię leję, to skończę bicie.

Łotwa za to oficjalnie uznała Rosję za kraj wspierający terroryzm. Choć lepiej byłoby za kraj terrorystyczny. 

Po wyłączeniu przez Ukrainę rurociągu „Przyjaźń” z powodu niewypłacalności rosyjskiego dostawcy, Węgry zadeklarowały, że zapłacą, byle tylko ropa znów popłynęła. Węgry są na końcu nitki i obrywają najbardziej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)