Dziennik wojny - dzień sto osiemdziesiąty pierwszy

 Dyplomatycznie dzieje się dużo i choć nie jest to trzęsienie ziemi, to plot twist bez wątpienia. Sułtan, czyli prezydent Turcji Recip Erdogan, który jeszcze wczoraj zapowiadał, że doprowadzi na terenie swojego kraju do spotkania Putin-Zełeński oświadczył, że zgodnie z prawem międzynarodowym Krym będzie musiał wrócić do Ukrainy.
I teraz pytanie, czy jest to zmiana frontu przez Sułtana, który dotąd co prawda wspierał Ukrainę, ale również utrzymywał dobre relacje z Rosją, czy też Erdogan przesyła w ten sposób komunikat od Putina, że tamten zgadza się na wstępne warunki Ukrainy? Co ciekawe, Rosja pieniądze przeznaczone na rozwój Krymu przekierowała do Dagestanu. Czyli liczą się z utratą półwyspu.

Osobiście optuję za mniej optymistyczną wersją pierwszą. Po prostu Sułtan uzyskał już wszystko, co mógł z relacji z Rosją, a dalsze brnięcie w nie oznaczałoby straty w relacjach z Izraelem (od czasu szykan rosyjskiego aparatu władzy przeciw żydowskiej agencji organizującej powroty coraz bardziej antyrosyjskim) oraz USA. Nie bez znaczenia są też na pewno kwestie Syrii, w której Rosjanie coraz bardziej Turcji przeszkadzają.
Stąd jednoznaczna deklaracja w czasie rozmów z Zełeńskim we Lwowie, że Turcja jest po stronie Ukrainy, stąd lokalizacja fabryki bayraktarów na Ukrainie i odmowa ich przekazania Rosji.

I tak miesiąc po trójszczycie w Teheranie koalicja Iran-Rosja-Turcja przestała istnieć. A w zasadzie nigdy jej nie było.

W podobnym duchu wypowiedział się też Prezydent RP Andrzej Duda, jako jedyna głowa państwa spoza Ukrainy uczestniczący osobiście (a nie on-line) w II Szczycie Platformy Krymskiej – powstałej rok temu z inicjatywy Ukrainy międzynarodowej organizacji mającej na celu rozwiązanie problemu Krymu. Duda zaproponował też zawarcie nowego układy polsko-ukraińskiego o dobrym sąsiedztwie, który ma jeszcze bardziej zbliżyć nasze państwa.



Staram się być realistą i hamować marzenia, ale jeśli w wyniku „operacji specjalnej” dojdzie do restytucji w nowej i nowoczesnej formule Rzeczypospolitej, to będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. A szanse na to są duże, szczególnie, że Ukraina oficjalnie zmienia szkolne programy tak, by I Rzeczpospolitą przedstawiać jako element ukraińskiej tradycji politycznej i państwowej. Nie jako polską okupację, jak to było dotąd pod rosyjskie dyktando, ale jako wspólne państwo Polaków, Litwinów i Rusinów.
Vivat Rei Publicae!

Wracając do rzeczywistości.

W podobnym duchu, co nasz Prezydent wypowiadali się też inny uczestnicy szczytu (łącznie 60 państw plus NATO, ONZ i inne organizacje międzynarodowe. Przy okazji Michał Podolak postawił jednoznacznie sprawę, że drugi raz Ukraina z broni atomowej nie zrezygnuje.

Tragikomedia z zamachem na Daszę Duginą nabiera kolorów. Dziś odbył się jej pogrzeb, który oficjalny Kreml olał. Ale przy okazji wybrzmiało wezwanie do zemsty na Ukrainie oraz klasyczne „Ein Volk, ein Reich, ein Führer!”, tym razem w wersji rosyjskiej. Dugina w trumnie wyglądała rzeczywiście pięknie, z nienaruszoną twarzą, co dało asumpt do podejrzeń, że nie zginęła w wybuchu samochodu, ale potem analiza zdjęć z monitoringu pokazała, że siła eksplozji wyrzuciła kobietę z samochodu. Góra ciała ocalała. Dół został zmasakrowany.

Coraz ciekawiej wygląda też domniemana zamachowczyni. Otóż, rzeczywiście pochodzić ma z Mariupola, ale jej (były?) mąż Andrzej był… działaczem prorosyjskim i w 2014 roku organizował „referendum” za przyłączeniem miasta do Rosji.
No OK. Zdarza się, że w takich sytuacjach członkowie rodzin dokonują różnych wyborów, co nawet prowadzi do rozpadu rodzin. Z trzech braci Szeptyckich dwóch było ukraińskimi działaczami narodowymi, a jeden polskim generałem. Wszyscy trzej zaś wnukami polskiego pisarza Aleksandra Fredry. Po prostu pogranicze.
Niemniej kandydatura Natalii Wowk jako realizatorki zamachu na Duginów zaczyna wyglądać coraz mniej wiarygodnie.
Przy okazji, Natalia Wowk pod panieńskim nazwiskiem Szaban miałaby być członkinią „Azowa” już po zawarciu małżeństwa z Andrzejem Wowkiem. Ich córka ma 13 lat, więc w 2014 roku, kiedy powstał „Azow” byli co najmniej pięć lat małżeństwem. Znowu się nie klei.

Pewnie dlatego Komitet Śledczy FR, będący rosyjskim odpowiednikiem FBI, już drugiego dnia stwierdził, że w zamachu nie ma śladu ukraińskiego i próbował iść w stronę służb brytyjskich. Natychmiast śledztwo zostało mu odebrane i przekazane FSB, która pociągnęła wątek ukraiński.

Całą sprawę Rosja chce wykorzystać podczas cyrku z „sądem” nad azowcami. Prezydent Zełeński powiedział, że jeśli proces się odbędzie, zamknie możliwość negocjacji. Lider Donbabwe , które formalnie przygotowuje ten teatrzyk, Puszylin powiedział, że on się nie boi, a materiału ma na 80 odcinków serialu.

Jak jesteśmy przy cyrku, to dziś rano do biura przywódcy Donbabwe Puszylina wleciały pociski artyleryjskie (jak to mówił ś.p. Bohdan Smoleń „jak pieprznę, to się mogę tylko o jedno biurko pomylić”). Puszylina jednak jak raz nie było w biurze, więc poza hukiem oraz potłuczonym szkłem i tynkiem nie ma żadnych strat.
Za to rosyjscy propagandyści (bo nazwanie ich dziennikarzami hańbi ten kiedyś szlachetny zawód) pojawili się na miejscu natychmiast. Ot, przechodzili obok. Z tragarzami.

Zniszczenia po precyzyjnym strzale w biurko Denisa Puszylina
(czy jak piszą Ukraińcy Penisa Duszylina).

W obwodzie białogrodzkim w Rosji ponownie wybuchł skład amunicji. Oficjalnie od upałów. Ponoć zadziałał "efekt spczewki". Ministerstwo Obrony Ukrainy skomentowało to, że w Rosji jest pięć przyczyn pożarów: zima, wiosna, lato, jesień i palenie.

Prowokacje rosyjskie w Energodarze wzniosły się na nowy poziom absurdu i ostrzeliwują popielniki, w których przechowywany jest radioaktywny popiół powstały podczas pracy elektrowni. Wszystko po to, żeby wytworzyć podwyższony poziom promieniowania i oskarżyć o spowodowanie tego Ukrainę.
Tylko popiół napromieniowany jest słabo i efekt mizerny.

W Nowym Jorku trwa posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie elektrowni, zwołane z inicjatywy Rosji. Przedstawiciel Erefii oczywiście o wszystko oskarża Ukrainę, ale USA i Wlk. Brytania jednoznacznie jako winowajcę wskazały Rosję, stwierdzając, że problem się skończy, kiedy Rosja odejdzie z Energodaru.
Reszta członków RB ONZ taktownie milczy.

Na froncie toczą się walki na tych samych odcinkach. Pod Bachmutem daje się zauważyć, że Rosjanie zaczynają liczyć się z amunicją. Pod Chersoniem ostatecznie zniknął rosyjski 108 Pułk Powietrzno-Desantowy, a na Czarnobajewce (po raz nie wiem który) zniszczone zostały centra dowodzenia kolejnych dwóch jednostek. Most Antonowski i most w Nowej Kachowce nie nadają się (znów) do użytku.
Jednocześnie pojawiły się informacje o skierowaniu do walki w linii jako piechoty żołnierzy obsługujących wyrzutnie MLRS. Czyżby problem braku amunicji?
Stany jutro mają ogłosić nowy gigantyczny pakiet pomocy, obejmujący również amunicję rakietową. Za trzy tygodnie zaś ruszają dostawy w ramach Lend-Lease.
Ale może to po prostu konsekwencje zbyt długiego języka? Przeniesiony żołnierz współpracował z jednym z nieoficjalnych kanałów informacyjnych, pokazujących wojnę z ukraińskiej optyki, a operator takiej broni powinien jednak być dyskretny.

Prezent od teściowej dla ukraińskiego żołnierza i jego oddziału.

Ukraińskie służby prawie codziennie wyłapują rosyjskich agentów, naprowadzających artylerię lub tropiących systemu HIMARS i MLRS (jak dotąd żaden z tych systemów nie został zniszczony).

Okazało się też, że tuż przed agresją rosyjska FSB zrobiła dużą akcję werbunkową, przyjmując agentów jak leci, bez sprawdzania. Taką informację podał „Washington Post”. Większość zwerbowanych nie uaktywniła się. Prawdopodobnie część od początku była wstawiona przez służby ukraińskie lub została przewerbowana później. Przy werbunku na taką skalę nie da się zachować tajności, a każdy kontrwywiad na świecie nie odpuści takiej okazji.
To może tłumaczyć klęski Rosjan w pierwszych dniach, jak na Hostomelu (nie mówię, że konkretnie tam). Po prostu ludzie, mający „otworzyć drzwi” pracowali dla Ukrainy. Oczywiście nie wszędzie, stąd łatwe zajęcie Czernobyla, czy szybkie dojście do Chersonia. Niemniej, mogło być gorzej i potencjał był do tego, żeby było gorzej.

A jak jesteśmy przy zdrajcach i Chersoniu, to były gubernator Chersonia Wołodymyr Saldo ma zator płucny i nadal jest w śpiączce. Podejrzewam, że to śpiączka wiekuista.

W Ługanbe do wojska łąpią nastolatków, którzy ukończyli 14 lat. Donbabwe ogłasza znowu powszechną mobilizację. Choć już nie mają kogo brać. Wyciągają nawet starców, kobiety i chorych ze szpitali. 
Ludobójstwo.

Rosjanie oficjalnie opublikowali ogłoszenie zachęcające do „adopcji” ukraińskich dzieci wywiezionych z Mariupola. W zamian obiecywane są pieniądze. I to dobra wiadomość, bo po liście płac będzie można odnaleźć dzieciaki. Mowa o łącznie 1300 dzieciach, z czego 300 władze rosyjskie chcą jeszcze przehandlować. 1000 już sprzedano.

Jutro, a w sumie już dziś, bo przeczytacie to rano, Ukraina obchodzi swój Dzień Niepodległości. Powstała jako wolne państwo 24 sierpnia 1991 roku, trzydzieści jeden lat temu. Ma za sobą trudną historię.
Ale przez ostatnie sześć miesięcy udowodniła, że nie jest państwem „sztucznym”, „sezonowym”, ale jest państwem prawdziwym, domem prawdziwego, a nie wymyślonego narodu.

Boris Johnson przed wejściem do siedziby brytyjskich premierów
na Downing Street, udekorowanym z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy.


Dobrego Dnia Niepodległości Ukraino i za rok spotkajmy się na Krymie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)