Dyplomatycznie dzieje się dużo i choć nie jest to trzęsienie
ziemi, to plot twist bez wątpienia. Sułtan, czyli prezydent Turcji Recip
Erdogan, który jeszcze wczoraj zapowiadał, że doprowadzi na terenie swojego
kraju do spotkania Putin-Zełeński oświadczył, że zgodnie z prawem
międzynarodowym Krym będzie musiał wrócić do Ukrainy.
I teraz pytanie, czy jest to zmiana frontu przez Sułtana, który dotąd co prawda
wspierał Ukrainę, ale również utrzymywał dobre relacje z Rosją, czy też Erdogan
przesyła w ten sposób komunikat od Putina, że tamten zgadza się na wstępne
warunki Ukrainy? Co ciekawe, Rosja pieniądze przeznaczone na rozwój Krymu
przekierowała do Dagestanu. Czyli liczą się z utratą półwyspu.
Osobiście optuję za mniej optymistyczną wersją pierwszą. Po prostu Sułtan
uzyskał już wszystko, co mógł z relacji z Rosją, a dalsze brnięcie w nie
oznaczałoby straty w relacjach z Izraelem (od czasu szykan rosyjskiego aparatu
władzy przeciw żydowskiej agencji organizującej powroty coraz bardziej
antyrosyjskim) oraz USA. Nie bez znaczenia są też na pewno kwestie Syrii, w
której Rosjanie coraz bardziej Turcji przeszkadzają.
Stąd jednoznaczna deklaracja w czasie rozmów z Zełeńskim we Lwowie, że Turcja
jest po stronie Ukrainy, stąd lokalizacja fabryki bayraktarów na Ukrainie i
odmowa ich przekazania Rosji.
I tak miesiąc po trójszczycie w Teheranie koalicja
Iran-Rosja-Turcja przestała istnieć. A w zasadzie nigdy jej nie było.
W podobnym duchu wypowiedział się też Prezydent RP Andrzej
Duda, jako jedyna głowa państwa spoza Ukrainy uczestniczący osobiście (a nie
on-line) w II Szczycie Platformy Krymskiej – powstałej rok temu z inicjatywy
Ukrainy międzynarodowej organizacji mającej na celu rozwiązanie problemu Krymu.
Duda zaproponował też zawarcie nowego układy polsko-ukraińskiego o dobrym
sąsiedztwie, który ma jeszcze bardziej zbliżyć nasze państwa.
Staram się być realistą i hamować marzenia, ale jeśli w wyniku „operacji
specjalnej” dojdzie do restytucji w nowej i nowoczesnej formule Rzeczypospolitej,
to będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. A szanse na to są duże,
szczególnie, że Ukraina oficjalnie zmienia szkolne programy tak, by I
Rzeczpospolitą przedstawiać jako element ukraińskiej tradycji politycznej i państwowej.
Nie jako polską okupację, jak to było dotąd pod rosyjskie dyktando, ale jako
wspólne państwo Polaków, Litwinów i Rusinów.
Vivat Rei Publicae!
Wracając do rzeczywistości.
W podobnym duchu, co nasz Prezydent wypowiadali się też inny
uczestnicy szczytu (łącznie 60 państw plus NATO, ONZ i inne organizacje międzynarodowe.
Przy okazji Michał Podolak postawił jednoznacznie sprawę, że drugi raz Ukraina
z broni atomowej nie zrezygnuje.
Tragikomedia z zamachem na Daszę Duginą nabiera kolorów. Dziś
odbył się jej pogrzeb, który oficjalny Kreml olał. Ale przy okazji wybrzmiało
wezwanie do zemsty na Ukrainie oraz klasyczne „Ein Volk, ein Reich, ein Führer!”,
tym razem w wersji rosyjskiej. Dugina w trumnie wyglądała rzeczywiście pięknie,
z nienaruszoną twarzą, co dało asumpt do podejrzeń, że nie zginęła w wybuchu
samochodu, ale potem analiza zdjęć z monitoringu pokazała, że siła eksplozji
wyrzuciła kobietę z samochodu. Góra ciała ocalała. Dół został zmasakrowany.
Coraz ciekawiej wygląda też domniemana zamachowczyni. Otóż,
rzeczywiście pochodzić ma z Mariupola, ale jej (były?) mąż Andrzej był…
działaczem prorosyjskim i w 2014 roku organizował „referendum” za przyłączeniem
miasta do Rosji.
No OK. Zdarza się, że w takich sytuacjach członkowie rodzin dokonują różnych
wyborów, co nawet prowadzi do rozpadu rodzin. Z trzech braci Szeptyckich dwóch
było ukraińskimi działaczami narodowymi, a jeden polskim generałem. Wszyscy
trzej zaś wnukami polskiego pisarza Aleksandra Fredry. Po prostu pogranicze.
Niemniej kandydatura Natalii Wowk jako realizatorki zamachu na Duginów zaczyna
wyglądać coraz mniej wiarygodnie.
Przy okazji, Natalia Wowk pod panieńskim nazwiskiem Szaban miałaby być
członkinią „Azowa” już po zawarciu małżeństwa z Andrzejem Wowkiem. Ich córka ma
13 lat, więc w 2014 roku, kiedy powstał „Azow” byli co najmniej pięć lat
małżeństwem. Znowu się nie klei.
Pewnie dlatego Komitet Śledczy FR, będący rosyjskim
odpowiednikiem FBI, już drugiego dnia stwierdził, że w zamachu nie ma śladu
ukraińskiego i próbował iść w stronę służb brytyjskich. Natychmiast śledztwo
zostało mu odebrane i przekazane FSB, która pociągnęła wątek ukraiński.
Całą sprawę Rosja chce wykorzystać podczas cyrku z „sądem”
nad azowcami. Prezydent Zełeński powiedział, że jeśli proces się odbędzie,
zamknie możliwość negocjacji. Lider Donbabwe , które formalnie przygotowuje ten
teatrzyk, Puszylin powiedział, że on się nie boi, a materiału ma na 80 odcinków
serialu.
Jak jesteśmy przy cyrku, to dziś rano do biura przywódcy
Donbabwe Puszylina wleciały pociski artyleryjskie (jak to mówił ś.p. Bohdan
Smoleń „jak pieprznę, to się mogę tylko o jedno biurko pomylić”). Puszylina
jednak jak raz nie było w biurze, więc poza hukiem oraz potłuczonym szkłem i
tynkiem nie ma żadnych strat.
Za to rosyjscy propagandyści (bo nazwanie ich dziennikarzami hańbi ten kiedyś
szlachetny zawód) pojawili się na miejscu natychmiast. Ot, przechodzili obok. Z
tragarzami.
 |
Zniszczenia po precyzyjnym strzale w biurko Denisa Puszylina (czy jak piszą Ukraińcy Penisa Duszylina). |
W obwodzie białogrodzkim w Rosji ponownie wybuchł skład
amunicji. Oficjalnie od upałów. Ponoć zadziałał "efekt spczewki". Ministerstwo Obrony Ukrainy skomentowało to, że
w Rosji jest pięć przyczyn pożarów: zima, wiosna, lato, jesień i palenie.
Prowokacje rosyjskie w Energodarze wzniosły się na nowy
poziom absurdu i ostrzeliwują popielniki, w których przechowywany jest
radioaktywny popiół powstały podczas pracy elektrowni. Wszystko po to, żeby
wytworzyć podwyższony poziom promieniowania i oskarżyć o spowodowanie tego
Ukrainę.
Tylko popiół napromieniowany jest słabo i efekt mizerny.
W Nowym Jorku trwa posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ w
sprawie elektrowni, zwołane z inicjatywy Rosji. Przedstawiciel Erefii oczywiście
o wszystko oskarża Ukrainę, ale USA i Wlk. Brytania jednoznacznie jako
winowajcę wskazały Rosję, stwierdzając, że problem się skończy, kiedy Rosja
odejdzie z Energodaru.
Reszta członków RB ONZ taktownie milczy.
Na froncie toczą się walki na tych samych odcinkach. Pod
Bachmutem daje się zauważyć, że Rosjanie zaczynają liczyć się z amunicją. Pod
Chersoniem ostatecznie zniknął rosyjski 108 Pułk Powietrzno-Desantowy, a na
Czarnobajewce (po raz nie wiem który) zniszczone zostały centra dowodzenia
kolejnych dwóch jednostek. Most Antonowski i most w Nowej Kachowce nie nadają
się (znów) do użytku.
Jednocześnie pojawiły się informacje o skierowaniu do walki w linii jako
piechoty żołnierzy obsługujących wyrzutnie MLRS. Czyżby problem braku amunicji?
Stany jutro mają ogłosić nowy gigantyczny pakiet pomocy, obejmujący również
amunicję rakietową. Za trzy tygodnie zaś ruszają dostawy w ramach Lend-Lease.
Ale może to po prostu konsekwencje zbyt długiego języka? Przeniesiony żołnierz współpracował
z jednym z nieoficjalnych kanałów informacyjnych, pokazujących wojnę z ukraińskiej
optyki, a operator takiej broni powinien jednak być dyskretny.
Prezent od teściowej dla ukraińskiego żołnierza i jego oddziału.
Ukraińskie służby prawie codziennie wyłapują rosyjskich
agentów, naprowadzających artylerię lub tropiących systemu HIMARS i MLRS (jak
dotąd żaden z tych systemów nie został zniszczony).
Okazało się też, że tuż przed agresją rosyjska FSB zrobiła dużą akcję
werbunkową, przyjmując agentów jak leci, bez sprawdzania. Taką informację podał
„Washington Post”. Większość zwerbowanych nie uaktywniła się. Prawdopodobnie
część od początku była wstawiona przez służby ukraińskie lub została
przewerbowana później. Przy werbunku na taką skalę nie da się zachować
tajności, a każdy kontrwywiad na świecie nie odpuści takiej okazji.
To może tłumaczyć klęski Rosjan w pierwszych dniach, jak na Hostomelu (nie
mówię, że konkretnie tam). Po prostu ludzie, mający „otworzyć drzwi” pracowali
dla Ukrainy. Oczywiście nie wszędzie, stąd łatwe zajęcie Czernobyla, czy
szybkie dojście do Chersonia. Niemniej, mogło być gorzej i potencjał był do
tego, żeby było gorzej.
A jak jesteśmy przy zdrajcach i Chersoniu, to były
gubernator Chersonia Wołodymyr Saldo ma zator płucny i nadal jest w śpiączce.
Podejrzewam, że to śpiączka wiekuista.
W Ługanbe do wojska łąpią nastolatków, którzy ukończyli 14
lat. Donbabwe ogłasza znowu powszechną mobilizację. Choć już nie mają kogo
brać. Wyciągają nawet starców, kobiety i chorych ze szpitali.
Ludobójstwo.
Rosjanie oficjalnie opublikowali ogłoszenie zachęcające do „adopcji”
ukraińskich dzieci wywiezionych z Mariupola. W zamian obiecywane są pieniądze.
I to dobra wiadomość, bo po liście płac będzie można odnaleźć dzieciaki. Mowa o
łącznie 1300 dzieciach, z czego 300 władze rosyjskie chcą jeszcze
przehandlować. 1000 już sprzedano.
Jutro, a w sumie już dziś, bo przeczytacie to rano, Ukraina
obchodzi swój Dzień Niepodległości. Powstała jako wolne państwo 24 sierpnia
1991 roku, trzydzieści jeden lat temu. Ma za sobą trudną historię.
Ale przez ostatnie sześć miesięcy udowodniła, że nie jest państwem „sztucznym”,
„sezonowym”, ale jest państwem prawdziwym, domem prawdziwego, a nie wymyślonego
narodu.
 |
Boris Johnson przed wejściem do siedziby brytyjskich premierów na Downing Street, udekorowanym z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. |
Dobrego Dnia Niepodległości Ukraino i za rok spotkajmy się
na Krymie.
Komentarze
Prześlij komentarz