Za dwa dni będzie pełne pół roku otwartego najazdu Rosji na
Ukrainę. Na półrocze Rosjanie dostali powietrzną bitwę o Krym.
Jeśli ktoś wyobraża sobie tę bitwę jak filmy o bitwie o
Anglię, to będzie w błędzie. Jak znaczna część tej wojny bitwa ta jest w
istocie tragikomedią.
Nad Krym noc w noc i dzień w dzień nadlatują drony. Ale nie drogie i cenne
bayraktary, a tanie, dostępne na Aliexpress zabawki, podrasowane i wypakowane
materiałami wybuchowymi. Takich mniej szkoda, kiedy się je straci. Szczególnie,
że to drony kamikaze, czyli i tak mają zadanie nie wrócić.
Ta flota zabawkowych dronów pokazała już, że nie wolno jej lekceważyć, atakując między innymi siedzibę sztabu Floty Czarnomorskiej. Rosyjska obrona
przeciwlotnicza nie może ich zignorować, więc otwiera ogień, a drony rejestrują
obraz stanowisk ogniowych przeciwnika i przekazuje dane do ukraińskiego
dowództwa. I oczywiście, stanowisko obrony przeciwlotniczej można zmienić, ale
kiedy znamy pierwotne położenie baterii, łatwo ją wyśledzić nawet, gdy się
przesunie. Szczególnie, że konkretne baterie mają bronić konkretnych obiektów,
więc pole manewru mają dość ograniczone.
I tak Ukraińcy twórczo rozwinęli kolejne taktyki. Rosjanie
nagminnie stosują rozpoznanie walką, czyli atakują na pałę, żeby zlokalizować,
a potem zniszczyć stanowiska ogniowe przeciwnika. Ukraińska akcja z dronami to
nic innego, tylko właśnie to, ale w zmodyfikowanej formie, bez ryzykowania życia
własnych żołnierzy. Metoda rosyjska pociąga za sobą gigantyczne straty ludzkie
po własnej stronie. Metoda ukraińska pociąga za sobą koszty finansowe i nic
więcej. W dodatku, jeśli dronowi uda się przebić przez OPL, to dosięga
wyznaczonego sobie celu, powodując dodatkowe koszty i straty po stronie przeciwnika.
Zatem bez względu na wynik SZU mają sukces: niszczą cel lub ujawniają
stanowiska OPL Rosjan, albo oba na raz. Rosjanie zaś zawsze są przegrani.
Dodatkowego smaczku dodaje całej sprawie fakt, że Rosjanie też posługują się
sprzętem z Aliexpress. Ale oni wykorzystują go tylko do propagandy, prezentując
„drona bojowego” z zabawkowego psa przywiązanego do granatnika
przeciwpancernego. Ukraińcy z tych zabawek robią użytek bojowy.
Ale nie tylko drony pomagają niszczyć rosyjską obronę przeciwlotniczą.
Siły Zbrojne Ukrainy dzielnie wspierają też… rosyjscy turyści, robiący sobie
fotki na tle systemów S-300 i S-400. Kilka dni na geolokalizację i bum!
 |
Pozdrowienia z Krymu. |
Moskale pracowicie naprawili, a raczej załatali Most
Antonowski i postanowili przeprawić nim transport amunicji. I jak raz, kiedy transport
wjechał na most, spadły nań pociski ukraińskie. Transport wraz z mostem udał
się w rejon stacjonowania krążownika „Moskwa”, a wybuch widać było z daleka.
I Czarnobajewka po raz nie wiem który.
 |
Moment wybuchu transportu amunicji na Moście Antonowskim. |
Na froncie ciężkie walki, w których stroną atakującą z
reguły są Rosjanie. Bez żadnych wyników. Smutne jest to, że ludzie giną masowo
za bezdurno.
Tragedia Daszy Duginy zamienia się w komedię. Federalna
Służba Bezpieczeństwa ogłosiła (po dwóch dniach – rekordziści) wyniki swojego
śledztwa. Zamachu miała dokonać 43-letnia Natalia Wowk, która wraz z córką
przyjechała do Rosji, wynajęła mieszkanie w pobliżu Darii Duginy i przez
miesiąc ją obserwowała. W tym czasie, kiedy propagandyści Putina już chodzili z
obstawą, nie zwróciła uwagi rosyjskich służb. Oczywiście do Rosji przyjechała z
legitymacją, potwierdzającą jej związki z Pułkiem „Azow”. Bo jak wiadomo,
zamachowcy mają specjalną licencję na zabijanie, którą, jak James Bond, wyjmują
w razie potrzeby, żeby było wiadomo, że działają w imieniu Jej Królewskiej… dla
chwały Ukrainy.
 |
Rzekoma legitymacja Natalii Wowk (pod panieńskim nazwiskiem) jako żołnierza Pułku "Azow".
|
 |
I wrzucone przez wiceministra SW Ukrainy Antona Geraszczenko analogiczne "dokumenty" czołowych propagandystek Putina. |
Natalia Wowk wraz z córką po zamachu wyjechały przez nikogo nie niepokojone do
Estonii. FSB na dowód pokazała filmy z monitoringu, pokazujące przygody Natalii
Wowk od przyjazdu do Rosji do jej wyjazdu.
Poważnie? Wszystko o niej wiedzieli i mimo to pozwolili jej dokonać zamachu?
W latach 30-tych w Warszawie nasza „dwójka” rzeczywiście
przeprowadziła taką operację, że rękami sfrustrowanego, zdesperowanego weterana
walki o niepodległość pozbyła się niemieckiego szpiega z dyplomatycznym
immunitetem (polecam książkę Romualda Karasia „Ostatni odruch”). Ale nasi
rozegrali to tak, że gdyby nie dokumenty „defensywy”, nikt do dziś by nie wiedział,
że zabójstwo Koestlera w restauracji „Mazowiecka” było jej operacją. Nie
wiedział tego nawet… zabójca. On po prostu zadziałał odruchowo, motywowany
poczuciem krzywdy.
Być może Natalia Wowk rzeczywiście postanowiła zabić Dugina (Pułk „Azow”
zaprzeczył, jakoby miała z nimi jakiekolwiek związek, ale to o niczym nie
świadczy) i być może rzeczywiście to ona wraz z córką wykonała całą operację.
Motywem mogła być chęć zemsty za kolegów z Azowstalu, czy za Helenówkę.
Ale nie jest możliwe, żeby zrobiła to bez dyskretnego wsparcia z Łubianki.
Choć moim zdaniem kobieta i jej córka nie mają z tym nic
wspólnego, a FSB wskazuje na nie, żeby odwrócić uwagę od siebie. Wytypowano
kobiety, które już opuściły Rosję, żeby nie trzeba było ich zatrzymywać i robić
procesu, który nie wiadomo, jak by się potoczył. Gdyby obrony Natalii Wowk
podjął się Marek Fejgin, mogłoby się zbyt wiele ujawnić. A tak mamy winną, ale
jest poza zasięgiem.
Tak zwana dyplomacja Erefii już domaga się od Estonii wydania domniemanych
zamachowczyń, co oczywiście nie może się skończyć pozytywnie. Na odmowę Rosja
zareagowała jak zawsze pogróżkami bez pokrycia.
Ławrow szczeka, karawana jedzie dalej.
W okupowanym Melitopolu prorosyjski rektor uczelni
pedagogicznej (mianowany przez przedstawiciela rosyjskiej bezpieki) założył w
akademiku „salon masażu i solarium” Studentki dostają ofertę opłacenia studiów
przez zatrudnienie się tym „przedsiębiorstwie”.
Warto pamiętać, że Rosja (podobnie, jak Czechy i Węgry) to zagłębie wyuzdanego
seksu, ale węgierska i czeska pornografia w zestawieniu z rosyjską to zabawy
przedszkolaków. Od defloracji po powieszenie na krzyżu lub szubienicy, a po
drodze wszelkie formy zadawania bólu. To dlatego odcięcie Rosji od Pornuhba na
początku wojny tak bardzo zabolało. Wiele „studentek” i ich „sponsorów” utraciło
zarobki.
Dużo dzieje się w białoruskim segmencie ukraińskiej armii.
Po opisywanym przeze mnie kryzysie w pułku imienia Kalinowskiego trzeci
batalion o kryptonimie „Terror” został rozformowany oficjalnie z powodu
odejścia na własną prośbę większości jego żołnierzy, a dowódca został zwolniony
ze służby w SZU. Batalion jednak działa nadal, ale poza strukturami armii
ukraińskiej. Czy też poza strukturami białoruskiej opozycji, tego nie wiadomo.
W każdym razie obecnie nikt nie ponosi odpowiedzialności za wykonywane przez niego
działania. To znaczy, że może podejmować akcje kontrowersyjne i cokolwiek
dwuznaczne i wszyscy mogą oficjalnie się od niego odciąć. To sytuacja trudna
dla białoruskiej opozycji (bo legalizowany, czy nie, może im narobić siary),
ale skrajnie niebezpieczna dla struktur łukaszenkowskich.
Mimo kryzysu Pułk im. Kalinowskiego wrócił do struktury
trzybatalionowej, gdyż zgłosiło się do niego dużo nowych ochotników.
I pewnie nie ma to związku z gromadzeniem białoruskich wojsk przy granicy z
Ukrainą.
Drugi pułk białoruski „Pogoń”, będący pułkiem specjalnym,
powiększył się o batalion operatorów dronów i specjalistów rozpoznania
powietrznego.
Coraz więcej krajów europejskich jest za zakazem wydawania
Rosjanom wiz turystycznych. W zasadzie tylko Niemcy i partie niemieckie są
przeciw. Argumentacja jest na poziomie małego Kazia: „bo bez możliwości
odwiedzania Europy Rosjanie nie będą wiedzieli, jak działa prawdziwa demokracja”.
Paradne. Od lat Rosjanie cynicznie wykorzystują słabości prawdziwej demokracji,
żeby wzmacniać swój imperialny potencjał. Oni doskonale wiedzą, jak ona działa.
Komentarze
Prześlij komentarz