Dziennik wojny - dzień sto osiemdziesiąty

Za dwa dni będzie pełne pół roku otwartego najazdu Rosji na Ukrainę. Na półrocze Rosjanie dostali powietrzną bitwę o Krym.

Jeśli ktoś wyobraża sobie tę bitwę jak filmy o bitwie o Anglię, to będzie w błędzie. Jak znaczna część tej wojny bitwa ta jest w istocie tragikomedią.
Nad Krym noc w noc i dzień w dzień nadlatują drony. Ale nie drogie i cenne bayraktary, a tanie, dostępne na Aliexpress zabawki, podrasowane i wypakowane materiałami wybuchowymi. Takich mniej szkoda, kiedy się je straci. Szczególnie, że to drony kamikaze, czyli i tak mają zadanie nie wrócić.
Ta flota zabawkowych dronów pokazała już, że nie wolno jej lekceważyć, atakując między innymi siedzibę sztabu Floty Czarnomorskiej. Rosyjska obrona przeciwlotnicza nie może ich zignorować, więc otwiera ogień, a drony rejestrują obraz stanowisk ogniowych przeciwnika i przekazuje dane do ukraińskiego dowództwa. I oczywiście, stanowisko obrony przeciwlotniczej można zmienić, ale kiedy znamy pierwotne położenie baterii, łatwo ją wyśledzić nawet, gdy się przesunie. Szczególnie, że konkretne baterie mają bronić konkretnych obiektów, więc pole manewru mają dość ograniczone.



I tak Ukraińcy twórczo rozwinęli kolejne taktyki. Rosjanie nagminnie stosują rozpoznanie walką, czyli atakują na pałę, żeby zlokalizować, a potem zniszczyć stanowiska ogniowe przeciwnika. Ukraińska akcja z dronami to nic innego, tylko właśnie to, ale w zmodyfikowanej formie, bez ryzykowania życia własnych żołnierzy. Metoda rosyjska pociąga za sobą gigantyczne straty ludzkie po własnej stronie. Metoda ukraińska pociąga za sobą koszty finansowe i nic więcej. W dodatku, jeśli dronowi uda się przebić przez OPL, to dosięga wyznaczonego sobie celu, powodując dodatkowe koszty i straty po stronie przeciwnika. Zatem bez względu na wynik SZU mają sukces: niszczą cel lub ujawniają stanowiska OPL Rosjan, albo oba na raz. Rosjanie zaś zawsze są przegrani.
Dodatkowego smaczku dodaje całej sprawie fakt, że Rosjanie też posługują się sprzętem z Aliexpress. Ale oni wykorzystują go tylko do propagandy, prezentując „drona bojowego” z zabawkowego psa przywiązanego do granatnika przeciwpancernego. Ukraińcy z tych zabawek robią użytek bojowy.

Ale nie tylko drony pomagają niszczyć rosyjską obronę przeciwlotniczą. Siły Zbrojne Ukrainy dzielnie wspierają też… rosyjscy turyści, robiący sobie fotki na tle systemów S-300 i S-400. Kilka dni na geolokalizację i bum!

Pozdrowienia z Krymu. 


Moskale pracowicie naprawili, a raczej załatali Most Antonowski i postanowili przeprawić nim transport amunicji. I jak raz, kiedy transport wjechał na most, spadły nań pociski ukraińskie. Transport wraz z mostem udał się w rejon stacjonowania krążownika „Moskwa”, a wybuch widać było z daleka.
I Czarnobajewka po raz nie wiem który.

Moment wybuchu transportu amunicji na Moście Antonowskim.

Na froncie ciężkie walki, w których stroną atakującą z reguły są Rosjanie. Bez żadnych wyników. Smutne jest to, że ludzie giną masowo za bezdurno.

Tragedia Daszy Duginy zamienia się w komedię. Federalna Służba Bezpieczeństwa ogłosiła (po dwóch dniach – rekordziści) wyniki swojego śledztwa. Zamachu miała dokonać 43-letnia Natalia Wowk, która wraz z córką przyjechała do Rosji, wynajęła mieszkanie w pobliżu Darii Duginy i przez miesiąc ją obserwowała. W tym czasie, kiedy propagandyści Putina już chodzili z obstawą, nie zwróciła uwagi rosyjskich służb. Oczywiście do Rosji przyjechała z legitymacją, potwierdzającą jej związki z Pułkiem „Azow”. Bo jak wiadomo, zamachowcy mają specjalną licencję na zabijanie, którą, jak James Bond, wyjmują w razie potrzeby, żeby było wiadomo, że działają w imieniu Jej Królewskiej… dla chwały Ukrainy.
Rzekoma legitymacja Natalii Wowk (pod panieńskim nazwiskiem)
jako żołnierza Pułku "Azow".


I wrzucone przez wiceministra SW Ukrainy Antona Geraszczenko
analogiczne "dokumenty" czołowych propagandystek Putina.

Natalia Wowk wraz z córką po zamachu wyjechały przez nikogo nie niepokojone do Estonii. FSB na dowód pokazała filmy z monitoringu, pokazujące przygody Natalii Wowk od przyjazdu do Rosji do jej wyjazdu.

Poważnie? Wszystko o niej wiedzieli i mimo to pozwolili jej dokonać zamachu?

W latach 30-tych w Warszawie nasza „dwójka” rzeczywiście przeprowadziła taką operację, że rękami sfrustrowanego, zdesperowanego weterana walki o niepodległość pozbyła się niemieckiego szpiega z dyplomatycznym immunitetem (polecam książkę Romualda Karasia „Ostatni odruch”). Ale nasi rozegrali to tak, że gdyby nie dokumenty „defensywy”, nikt do dziś by nie wiedział, że zabójstwo Koestlera w restauracji „Mazowiecka” było jej operacją. Nie wiedział tego nawet… zabójca. On po prostu zadziałał odruchowo, motywowany poczuciem krzywdy.
Być może Natalia Wowk rzeczywiście postanowiła zabić Dugina (Pułk „Azow” zaprzeczył, jakoby miała z nimi jakiekolwiek związek, ale to o niczym nie świadczy) i być może rzeczywiście to ona wraz z córką wykonała całą operację. Motywem mogła być chęć zemsty za kolegów z Azowstalu, czy za Helenówkę.
Ale nie jest możliwe, żeby zrobiła to bez dyskretnego wsparcia z Łubianki.

Choć moim zdaniem kobieta i jej córka nie mają z tym nic wspólnego, a FSB wskazuje na nie, żeby odwrócić uwagę od siebie. Wytypowano kobiety, które już opuściły Rosję, żeby nie trzeba było ich zatrzymywać i robić procesu, który nie wiadomo, jak by się potoczył. Gdyby obrony Natalii Wowk podjął się Marek Fejgin, mogłoby się zbyt wiele ujawnić. A tak mamy winną, ale jest poza zasięgiem.
Tak zwana dyplomacja Erefii już domaga się od Estonii wydania domniemanych zamachowczyń, co oczywiście nie może się skończyć pozytywnie. Na odmowę Rosja zareagowała jak zawsze pogróżkami bez pokrycia.
Ławrow szczeka, karawana jedzie dalej.

W okupowanym Melitopolu prorosyjski rektor uczelni pedagogicznej (mianowany przez przedstawiciela rosyjskiej bezpieki) założył w akademiku „salon masażu i solarium” Studentki dostają ofertę opłacenia studiów przez zatrudnienie się tym „przedsiębiorstwie”.
Warto pamiętać, że Rosja (podobnie, jak Czechy i Węgry) to zagłębie wyuzdanego seksu, ale węgierska i czeska pornografia w zestawieniu z rosyjską to zabawy przedszkolaków. Od defloracji po powieszenie na krzyżu lub szubienicy, a po drodze wszelkie formy zadawania bólu. To dlatego odcięcie Rosji od Pornuhba na początku wojny tak bardzo zabolało. Wiele „studentek” i ich „sponsorów” utraciło zarobki.

Dużo dzieje się w białoruskim segmencie ukraińskiej armii. Po opisywanym przeze mnie kryzysie w pułku imienia Kalinowskiego trzeci batalion o kryptonimie „Terror” został rozformowany oficjalnie z powodu odejścia na własną prośbę większości jego żołnierzy, a dowódca został zwolniony ze służby w SZU. Batalion jednak działa nadal, ale poza strukturami armii ukraińskiej. Czy też poza strukturami białoruskiej opozycji, tego nie wiadomo. W każdym razie obecnie nikt nie ponosi odpowiedzialności za wykonywane przez niego działania. To znaczy, że może podejmować akcje kontrowersyjne i cokolwiek dwuznaczne i wszyscy mogą oficjalnie się od niego odciąć. To sytuacja trudna dla białoruskiej opozycji (bo legalizowany, czy nie, może im narobić siary), ale skrajnie niebezpieczna dla struktur łukaszenkowskich.

Mimo kryzysu Pułk im. Kalinowskiego wrócił do struktury trzybatalionowej, gdyż zgłosiło się do niego dużo nowych ochotników.
I pewnie nie ma to związku z gromadzeniem białoruskich wojsk przy granicy z Ukrainą.

Drugi pułk białoruski „Pogoń”, będący pułkiem specjalnym, powiększył się o batalion operatorów dronów i specjalistów rozpoznania powietrznego.

Coraz więcej krajów europejskich jest za zakazem wydawania Rosjanom wiz turystycznych. W zasadzie tylko Niemcy i partie niemieckie są przeciw. Argumentacja jest na poziomie małego Kazia: „bo bez możliwości odwiedzania Europy Rosjanie nie będą wiedzieli, jak działa prawdziwa demokracja”.
Paradne. Od lat Rosjanie cynicznie wykorzystują słabości prawdziwej demokracji, żeby wzmacniać swój imperialny potencjał. Oni doskonale wiedzą, jak ona działa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)