Dziennik wojny - dzień pięćdziesiąty siódmy
Dzieje się tak dużo, że nie wiadomo, od czego zacząć.
Ewakuacja kobiet, dzieci i starców z Mariupola skończyła się tak, jak było do przewidzenia. Z kilkudziesięciu autobusów udało się wyjechać kilku z jakimiś siedemdziesięcioma osobami. Akcja została przerwana z powodu ostrzału.
W rosyjskiej telewizji minister Szojgu (który jednak się odnalazł) złożył Putinowi raport o zajęciu całego Mariupola z wyjątkiem zakładów Azowstal. Proporcjonalnie to tak, jakby ktoś powiedział, że zajął całą Warszawę z wyjątkiem Ursynowa. Azowstal to mniej więcej 1/8 miasta.
Car wysłuchał i raczył rzec, żeby nie szturmować zakładu, bo szkoda życia żołnierzy. Konsekwentnie, po południu przeprowadzono kolejny szturm. Azowcy spalili rosyjski czołg. Z oznaczeń wynika, że należał do oddziału sprowadzonego spod Kijowa.
Ale wracając do wstrzymania szturmów. Mają one być zastąpione całkowitą blokadą Mariupola. Szojgu zapowiedział, że oblężenie potrwa 3-4 dni. Nie znam przypadku tak krótkiego oblężenia twierdzy. Generalnie oblężenie i blokada działają na rzecz tego, kto ma na to czas. Bo to trwa. W dodatku do skutecznego oblężenia potrzeba więcej sił, niż do szturmu. Uszczelnienie wymaga postawienia w zasadzie nieprzerwanej linii posterunków. Zakładając po 10 żołnierzy co 20 metrów (bo mniejsza liczba nie daje szans na zatrzymanie ewentualnej próby przebicia się), mamy około 500 żołnierzy na kilometr. Czyli jedną batalionową grupę taktyczną. A obwód Azowstalu to około 10 kilometrów. Czyli już mamy 5000 żołnierzy. Żeby to było skuteczne, powinny być przynajmniej trzy linie posterunków plus patrole mobilne. To już jest 15 tysięcy. A w Mariupolu jest około 10 tysięcy rosyjskich żołnierzy.
Słowem: Rosja nie ma sił do skutecznego oblężenia. Jedyne, co na tym zyskuje, to mniejsze straty. Nie jest jednak w stanie zapewnić, że obrońcy nie będą się przebijać przez pierścień na przykład w celu zdobycia zapasów. Opowieści o szczelności, "że mysz się nie prześlizgnie" można włożyć między bajki.
Pod Mariupolem zidentyfikowano masowy grób o długości 300 metrów. Ten w Buczy ze zwłokami 70 ludzi miał 14 metrów. Czyli lekko licząc trzeba obawiać się co najmniej 1400 zabitych.
Podobnie na odcinku zaporoskim, gdzie atak na Dnipro (kompletnie pozbawiony operacyjnego sensu) załamał się u podstawy wyjściowej oraz koło Chersonia, gdzie sowieci utracili zdobytą z trudem wieś Aleksandrowkę. Dziś pojawiła się niepotwierdzona informacja, że jednostki rosyjskie z rejonu Chersonia są wycofywane. Za to największa elektrownia w Europie w Energodarze została przekształcona w sowiecką bazę wojskową. Bandyci liczą, że Ukraińcy nie będą ostrzeliwać reaktora atomowego.
W rejonie Chersonia i Melitopolu trwa rosyjska akcja w kierunku utworzenia republiki ludowej, ale jest ona skutecznie blokowana przez ukraińskie podziemie. Kolaboranci trafiają w objęcia Matki-Ziemi, podobnie jak żołnierze okupanta. W Melitopolu w ciągu kilku dni zginęło kolejnych 70 bojców. Zastrzelonych, zadźganych, zarżniętych. Nie wiadomo, czy to akcje partyzantów, czy spontaniczne działanie mieszkańców, korzystających z okazji, gdy wróg jest pijany.
Rejon Melitopola Amerykanie i Brytyjczycy traktują jako strefę działań partyzanckich, nad którym Rosjanie nie mają kontroli.
Ukraińcy zestrzelili sowietom co najmniej trzy samoloty i dwa śmigłowce. To najlepszy wynik od tygodni.
Obie strony aresztują nawzajem swoich dywersantów. I likwidują tajne magazyny broni i amunicji.
Broń i amunicja znalezione w tajnym magazynie koło Krzywego Rogu. Prawdopodobnie wyposażenie rosyjskich dywersantów. |
USA zaakceptowały kolejną transzę pomocy dla Ukrainy, w tym setki haubic i tysiące sztuk amunicji do niej. To dobrze, bo w wojsku ukraińskim pojawił się problem z amunicją do haubic sowieckich (natowskie różnią się od nich kalibrem). Na Ukrainę idą systemy obrony przeciwlotniczej, przeciwpancernej i przeciwokrętowej. Do Polski płynie największy hiszpański transportowiec z taką ilością broni i sprzętu, że można tym wygrać kilka wojen.
Zdaniem Amerykanów Ukraina ma teraz więcej czołgów, niż Rosja na tym teatrze działań. Było to możliwe dzięki przekazaniu sprzętu przez byłe kraje bloku wschodniego.
Tymczasem w Rosji gorąco. I to dosłownie. Palą się lasy od Kaliningradu do Kamczatki. Podobno przez wypalanie traw. Dziś wybuchły za to pożary w siedzibie moskiewskich władz miejskich, w Instytucie Kosmicznym, pracującym nad sowiecką bronią lotniczą i rakietową oraz w zakładach chemicznych. Na dokładkę wybuchł wulkan. I tylko wybuch wulkanu jest poza podejrzeniem.
Komentarze
Prześlij komentarz