Dziennik wojny - dzień dwieście trzydziesty siódmy
Nowe miejsce do palenia w wyzwolonym Kupjańsku. |
Najbardziej pompatyczny cosplay generała Załużnego, czyli rosyjski generał Surowikin (określenie nie moje, ale mi się podoba) wystąpił przed kamerami i zapowiedział "możliwe trudne decyzje w kwestii Chersonia", które zależeć będą od rozwoju sytuacji. W przestrzeni internetowej pojawił się też rzekomy cytat generała, którego źródła nie sposób ustalić, o wycofaniu się na lewy, czyli wschodni brzeg Dniepru.
W ślad za generałem larum podnieśli liderzy cywilnej administracji okupacyjnej, czyli "zmartwychwstały" Władymir Saldo i usilnie starający się o tytuł pierwszego błazna okupacji jego zastępca Stremousow-Spermousow. Ostrzegając przed wielką ukraińską ofensywą i groźbą, że Ukraińcy mogą wysadzić tamę na Dnieprze, wezwali mieszkańców Chersonia i okolic do ewakuacji.
Wystąpienie Saldo
I histeryczny spicz Spermousowa.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w ciągu kilku godzin pojawiły się autobusy ewakuacyjne i kolejki gotowych do wyjazdów cywili, którzy jednak nie ujawniali za bardzo swoich twarzy.
Kto pamięta organizację ewakuacji mieszkańców ze strony Ukrainy, gdzie ludziom spadały pociski na głowy, ten wie, że to tak nie działa. Nie tak szybko hop-siup.
Co zatem jest grane?
Tak, wbrew majaczeniom niektórych ukraińska ofensywa nie zatrzymała się, tylko spowolniła na drugiej linii rosyjskiej Bruskińskie-Borozeńskie-Mylowe. Kilka dni temu linia ta została przerwana na wysokości Suchanowego i mimo prób likwidacji wyłomu nic nie wskazuje na to, żeby się to udało. Co oznacza, że Ukraińcy wychodzą na tyły rosyjskich wojsk pod Mylowem. Jednocześnie kanał wagnerowców GreyZone wskazuje, że silnie atakowane są pozycje moskiewskie pod Bruskinskiem. Jeśli opór zostanie tu przełamany (a istnieje zagrożenie, że siły idące spod Suchanowego wyjdą na tyły bojców walczących pod Bruskinskiem), cały front aż do Berysławia się zawali. Według GreyZone w takiej sytuacji znaczenie operacyjne utraci także pozycja w Śniegórówce, która będzie musiała zostać wycofana.
Dodajmy do tego pojawiające się sygnały o wznowieniu ataków ukraińskich wzdłuż drogi Mikołajów-Chersoń i mamy pełny obraz sytuacji.
Wreszcie głośno mówi się o "wznowieniu" intensywnych działań ze strony ukraińskiej na odcinku północnym pod Chersoniem. Skoro głośno mówi się dziś, to to trwa od jakiegoś czasu.
Mapka działań w rejonie Chersonia od Michała Nowaka. |
W tej sytuacji Rosjanie faktycznie zaczynają rozważać wszelkie opcje, szczególnie, że siły, jakie wciąż są pod Chersoniem to jednak nie zmobilizowany i zdemotywowany tłum, a doświadczone jednostki kontraktowe i zawodowe, z których najsłabszy element już odpadł, więc to, co zostało ma dość sporą wartość bojową. Zmarnowanie ich w bitwie, która nie ma szans być wygraną, byłoby samobójstwem, a tego Surowikin nie chce. Zatem zaczynają stopniowe wycofywanie wartościowego żołnierza na tyły, żeby po uzupełnieniach skierować go w ważniejsze rejony, a na miejsce wycofywanych dosyłani się czmobiki (CZęściowo zMOBIlizowani). Dowódcy jednostek spod Chersonia sygnalizują, że już dostali rozkazy, które można intepretować jako rotację lub wycofanie.
Białorusini z pułku imienia Konstantego Kalinowskiego
forsują prawdopodobnie Inhulec.
No dobra, a co z ludnością cywilną? Raz, że piar. Rosja pokazuje, że "dba o swoich obywateli" (wiadomo, że nie, ale w telewizji ładnie to wygląda). Dwa, że na to hasło pójdą lojalni poddani cara. Reszta zatem to buntownicy, partyzanci, naziści, banderowcy, do likwidacji. Nie dość, że Rosjanie nie będą się nimi przejmować, to jeszcze będą mogli swobodnie każdego traktować jako partyzanta i przedstawiciela wrogich sił.
Chytre.
A co ze zniszczeniem tamy i zalaniem terenu? No tu już nie tak prosto. Oczywiście, Rosjanie mogą to zrobić, ale wbrew ich retoryce zagrożone będzie zarówno Prawobrzeże, jak i Lewobrzeże, bo tam zasadniczo wszędzie jest płasko. Nie jestem hydrologiem, żeby wyrokować, jak obszerne byłoby rozlewisko, ale znajomość podstaw fizyki pozwala ocenić że na terenach o poziomie 0-50 m npm, a takie są na wschodnim brzegu, byłoby ono naprawdę szerokie i sprawiłoby gigantyczne problemy samym Rosjanom.
I pomyśleć, że jeszcze przedwczoraj Spermousow opublikował film, w którym recytuje wierszyk, jak to wszędzie, gdzie wjedzie czołgiem jest Rosja, a wszyscy Rosjan kochają. Jednego dnia pompatyczny wierszyk, a drugiego histeryczne "ubieżajtje!"
Naprawdę, gość ma szansę pokonać Miedwiediewa w konkursie na największego błazna.
Cierpienie w samotności jest niezdrowe, więc cierpcie wraz ze mną.
Żeby nie było, że nie zrozumiałem poezji, to on tu mówi
otwartym tekstem i prozą to samo.
A tak sparodiowano wystąpienia Spermousowa.
Wracając do Surowikina, to mimo niezbyt dobrego emploi i zaszarganej opinii, facet próbuje cokolwiek w tej wojnie ogarnąć, a że nie ma szans, to inna rzecz. Ważne, że gość jest bezwzględny (ma na sumieniu osobiste zabicie cywila), lojalny (w puczach stawał zawsze po wygranej stronie), ma wysoko postawionych popleczników (dlatego jak go skazano za handel bronią, to na niski wyrok, który zaraz odkręcono). I co najważniejsze, dowodził zarówno wojskami lądowymi, jak i lotnictwem, więc kojarzy oba rodzaje wojsk.
Facet dostrzegł, że podstawowym problemem Rosji na Ukrainie jest brak dominacji w powietrzu (ukraińskie samoloty obecnie atakują 2-3 razy częściej, niż rosyjskie), co jest skutkiem silnej ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Przeprowadzone na początku jego dowodzenia próby ataków powietrznych spowodowały między innymi zestrzelenie czterech rosyjskich śmigłowców szturmowych w osiemnaście minut, co chyba jest rekordem tej wojny.
Zmasowane ataki dronami i rakietami na ukraińskie cele cywilne mają zatem nie tylko uderzyć w morale i podstawy egzystencjalne Ukraińców, ale też rozproszyć ich obronę przeciwlotniczą, zmusić OPL do skupienia się na ochronie infrastruktury krytycznej, a nie na dawaniu osłony atakującym, czy broniącym się wojskom.
Plan w założeniu dobry. Szczególnie, że Rosja nie ma obecnie systemów pozwalających oślepić ukraińską OPL.
Podejście Ukraińców do ostrzału: pijaczek wywalił butelki
z plastikowego kontenera i sam się w nim schował
Gdzie jest jego słaby punkt? Jak zwykle tam, gdzie jest jego atut. Plan opiera się na użyciu w skali masowej dronów kamikadze, które są środkiem bojowym jednorazowego użytku. Wystrzelony-stracony. Z punktu widzenia kosztów nie ma znaczenia, czy trafił w cel, czy nie, bo i tak spisywany jest na straty. Nazwa Szahid, czyli "męczenik" idealnie oddaje tę cechę tej broni.
Ładunek wybuchowy nie jest silny, więc też ewentualne zniszczenia, jakich może dokonać są porównywalne z efektem pocisku z haubicy 152 mm. Tyle, że dalej lata i można go nastawić na konkretny cel, a pocisku nie (przy okazji, szahidy nie mają sterowania w czasie rzeczywistym, a parametry celu ustawia się, jak w niemieckiej V-1 przed starem - tyle, że tam mechanicznie, a tu elektronicznie).
Użycie tych dronów z zamiarem rozproszenia OPL przeciwnika daje układ win-win. Czy doleci i uderzy w cel, czy zostanie zestrzelony wartą znacznie więcej rakietą przeciwlotniczą, czy wybuchnie w celu, czy po zestrzeleniu w jakimś zabudowanym rejonie, nie ma to znaczenia. Zawsze osiągany jest jeden z założonych celów działania: infrastruktura, sianie terroru, rozproszenie OPL. Lub wszystkie na raz.
Wyrzutnia dronów Szahin na pozycji. Warto zauważyć, że jest ona zamaskowana jako zwykły ciągnik siodłowy z naczepą. |
Drony mają swoje słabe punkty. Jednym z nich jest to, że "motorowery" można zestrzelić ze zwykłej broni maszynowej, byle była odpowiednia gęstość ostrzału. Inny słaby punkt jest taki, że mimo braku precyzyjnego kierowania on line, dron utrzymuje łączność radiową z operatorem wyrzutni choćby po to, żeby utrzymać właściwy kurs (innymi słowy "mózg" drona pozostaje na wyrzutni i wymieniając sygnały z aparatem pilnuje, żeby trafił on w cel), a zakłócając ją można go przechwycić lub zniszczyć. Nie są do tego konieczne drogie rakiety.
I w tę stronę idą koncepcje Ukraińców i sojuszników. Wielka Brytania i Stany zamierzają dostarczyć Ukrainie specjalne systemy antydronowe, oparte właśnie na zagłuszaniu sygnału radiowego, a sami Ukraińcy chcą wykorzystać już istniejące przecież u nich systemy mobilnych karabinów maszynowych na podwoziach pick-upów - takie współczesne wersje taczanki. Jeśli patrol policji zestrzelił drona, to zespół trzech-czterech taczanek będzie to robił zawodowo.
Wykres skuteczności w zwalczaniu dronów przez Ukraińców. Czerwona linia i punkty - drony wystrzelone. Niebieska linia i punkty - drony zestrzelone. |
I tak chytry plan generała Surowikina zaraz rozpadnie w kawałeczki. W efekcie zacznie działać chytry plan starych gabinetowych wyjadaczy Szojgu i Gierasimowa. Jaki?
Pamiętacie rzeźnię, jaką w mediach zrobili wagnerowcy, Kadyrow, Prigożyn i cała ta radykalna czereda po upadku Limana? Na kozła ofiarnego wzięto generała Łapina i krytykując jego dowodzenie (niesprawiedliwie) atakowano Szojgu i Gierasimowa.
W odpowiedzi Car obu schował w cień (z którego jeszcze nie wyszli). Coś działo się w Moskwie, ale to tylko informacje niepotwierdzone od ukraińskiego wywiadu wojskowego GUR. Powołano drugiego (pierwszym na wiosnę został na krótko Dwornikow) głównodowodzącego na Ukrainie i dano to zadanie Surowikinowi (podobno radykałowie chcieli go na szefa sztabu lub ministra). Następnie zmobilizowano Girkina-Striełkowa i zamknięto twarze większości radykalnych kanałów w mediach społecznościowych.
I teraz radykałowie zostali z Surowikinem jak Himmilsbach z angielskim. Surowikin niewiele może zmienić na froncie, bo sytuacja jest zasadniczo beznadziejna i nawet lokalne pojedyncze sukcesy nie odwrócą już kolei "operacji specjalnej". Próbując zaistnieć rozpoczął ofensywę powietrzną, której efektem będzie zwiększenie zachodnich dostaw na Ukrainę, a sami Ukraińcy z ostrzeliwanych miast mówią "jest ciężko, ale było gorzej, a nasi na froncie i ludzie w Mariupolu mają jeszcze ciężej, wytrzymamy".
Surowikin wie, bo nie jest idiotą, że Chersonia nie da się utrzymać. Dlatego, jak wspomniałem, wymienia doświadczone jednostki na czmobików, żeby zredukować straty. Tak, dwadzieścia tysięcy nieprzeszkolonych bojców z łapanki to mniejsza strata, niż pięć tysięcy doświadczonych weteranów.
Ale jeśli padnie Chersoń, to pozycja Surowikina i jego popleczników zacznie się chwiać, podobnie, jak wtedy, gdy się okaże, że zmasowana ofensywa powietrzna nie dała w istocie żadnych liczących się wyników.
I wtedy wyjdą Szojgu z Gierasimowem cali na biało.
Myślicie, że car rzuciłby na żer swojego osobistego szamana, z którym na Uralu składał ofiary mrocznym siłom? No bądźmy poważni.
Pozostałe odcinki frontu bez zmian. Jest jeden punkt na mapie, w którym Rosjanie mogą lokalnie coś zmienić, jeśli tam skierują większość swoich sił, ale nie napiszę, gdzie, bo nie chcę podpowiadać. SZU na pewno o tym wie. Moskale jednak z uporem atakują tam, gdzie od miesięcy nie posuwają się wcale lub w tempie kilometr na trzy miesiące.
Lend-Lease: oczekiwania (na górze) i rzeczywistość (na dole) |
Komentarze
Prześlij komentarz