Dziennik wojny - doba dwieście dwudziesta
W Nowym Jorku w trybie pilnym zwołano Radę Bezpieczeństwa ONZ, na której poruszono sprawę uszkodzenia Nord Stream i aneksji części Ukrainy przez Rosję. Oczywiście, do żadnego potępienia Moskwy nie doszło, bo to bandyckie państwo ma zgodnie Kartą Narodów Zjednoczonych prawo veta.
Ukraina i część polityków zachodnich podnosi, że właśnie nie jest to zgodne z Kartą, bo dokument ten mówi o Związku Sowieckim, a o Rosji nie ma w nim ani słowa.
Oczywiście, Rosja jest prawnym spadkobiercą ZSRR. Ale w tej doktrynie kryje się poważna zasadzka, bo może to być interpretowane jako prawo do terytoriów, które w skład ZSRR wchodziły. I z tego korzysta Rosja chociażby atakując Ukrainę i próbując wmawiać wszystkim, że wyzwala tylko "swoje" ziemie. Oczywiście, historycznie takie twierdzenie ma pewne podstawy. Ale już etnicznie niekoniecznie. Referendum niepodległościowe, przeprowadzone 1 grudnia 1991 roku przy 82% frekwencji dało 90% głosów za niepodległością, co oznacza, że poparli ją także mieszkańcy regionów rosyjskojęzycznych.
Tak, czy inaczej, Rosja uznając jako trzecia na świecie (Polska była pierwsza) już 2 grudnia 1991 niepodległość Ukrainy w istniejących wówczas i uznanych do tej pory międzynarodowo granicach, zrezygnowała na rzecz nowego państwa z swoich "historycznych" terytoriów. Tym samym wszelkie rewizje granic z jej strony są obecnie zwyczajnie nielegalne z punktu widzenia prawa samej Rosji.
Na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ doszło do jeszcze jednego incydentu. Przedstawiciel Rosji publicznie podziękował naszemu Radkowi Sikorskiemu za wskazanie winnego zerwania gazociągu Nord Stream. Sikorski na tweeterze skomentował zdjęcie piany gazu na Bałtyku tekstem "Thank you, USA". Amerykanie skomentowali między innymi ten tweet naszego byłego ministra obrony narodowej i równie byłego ministra spraw zagranicznych, że to promowanie rosyjskiej propagandy.
A rosyjska propaganda wykorzystuje to jedno zdanie do bólu.
Piłeś? Nie pisz.
Tymczasem z pękniętej rury uwolniło się tyle metanu, że sytuacja jest naprawdę niepokojąca. Nie wiem, czy realna jest groźba zapłonu, ale stężenie gazu, który nie pomaga w oddychaniu, jest groźne.
Lyman wyzwolony. Stało się to zaskakująco szybko i jeszcze rano nic nie wskazywało na taki rozwój sytuacji. Owszem, miasto było otoczone, a wyjście z niego było tylko jedną drogą, przez Zarzeczne i Torskie. Tyle, że most w Zarzecznem został zerwany przez samych Rosjan, co uniemożliwiało przeprawienie się przez Żerebec pojazdami (pieszo było to możliwe). Oddziały Ukraińskie zablokowały drogę z Torskiego na Swatowe, a droga Krzemienna-Torskie na długim odcinku była pod ukraińskim ostrzałem, co wykluczało w zasadzie możliwość dosłania tędy posiłków. Co nie znaczy, że prób nie było, ale skończyły się one tragicznie dla próbujących. Zresztą, zerwany most i tak czynił te próby bezowocnymi.
Rano Ukraińcy wywiesili flagę na wjeździe do Limana od zachodu i dość szybko zajęli jedną piątą miasta.
Rosjanie próbując ratować sytuację, ściągali oddziały z innych odcinków frontu, w tym wagnerowców spod Soledaru, których zastąpili "ługandoni", jak nazywa się tu bojców z Ługandy.
Wydawało się, że w zmniejszonej skali powtórzy się sytuacja spod Stalingradu, tylko że teraz to Moskale będą w kotle.
Ukraińska flaga na zachodnich przedmieściach Limana
Most na Żerebcu koło Zarzecznego.
- Witamy w Limaniu, pieprzone sk...syny.
Po południu SZU zaczęły koncentryczny z czterech kierunków atak na Liman. I nagle...
Wszystko się posypało. Rozdęty balon kotła nagle się zapadł, jakby uszło z niego powietrze. Nie wiemy, co się stało. Czy bojcy uciekli, czy poddali się. Na pewno przestali stawiać opór.
Ukraińscy żołnierze zrzucają rosyjską tablicę ze ściany posterunku policji w Limanie.
Co prawda od rana na rosyjskich kanałach krążyła informacja, że dowodzący Rosjanami generał Aleksander Łapin ("zdobywca" Lysyczańska) porozumiał się z dowództwem ukraińskim na zasadzie "życie za sprzęt". Dlatego rzekomo pozwolono Rosjanom wycofać się za Żerebec, ale bez pojazdów, artylerii i amunicji. Tylko z bronią osobistą.
Rosyjskie ministerstwo bandytyzmu, dla niepoznaki nazywane ministerstwem obrony, potwierdziło oddanie Limana uzasadniając ten ruch wycofaniem się na pozycje lepsze do obrony.
Czy Ukraińcy dali Rosjanom wyjść z kotła? Raczej nie. Okazuje się, że formowana już wczoraj kolumna rosyjskiego sprzętu, która ewakuowała się z Limana, została po drodze całkowicie zniszczona. Części oczywiście udało się wyrwać, bo nigdy nie jest tak, żeby "noga nie uszła".
Te niedobitki szykują się teraz do obrony Krzemiennej. Ich relacje brzmią, jak streszczenie filmu o ataku zombie, gdzie tymi zombiakami miałyby być wojska ukraińskie. Podobno były ich nieprzebrane tłumy!
Faktycznie SZU mają na tym kierunku 3-4-krotną przewagę nad Moskalami, ale w z opowieści wynika, że jest ona znacznie, znacznie większa.
Jakoś przecież trzeba usprawiedliwić ucieczkę.
Początek odwrotu
Koniec odwrotu
Okazało się też, że wczoraj pod Stawkami Ukraińcy całkowicie zniszczyli rosyjskie oddziały specnazu, zajmujące się koordynowaniem ostrzału artyleryjskiego. Oznacza to, że moskiewska artyleria na tym odcinku jest pozbawiona obecnie oczu.
Kadyrow dostał piany i domaga się ukarania generała Łapina. Żąda też wprowadzenia stanu wojennego i użycia taktycznej broni jądrowej.
A Moskwa milczy.
Do Kadyrowa przyłącza się Prigożyn.
A Moskwa milczy.
Dowodzenie pod Limanem krytykuje były generał, a obecnie zastępca przewodniczącego Dumy Gurulew (kiedyś dowódca 58 Armii, która podbijała Czeczenię i Gruzję), oskarżając wszystkich "od dołu do góry" o kłamstwa.
A Moskwa milczy.
Dzień po ogłoszeniu, że Obwód Doniecki jest częścią Rosji Ukraińcy zajmują jedno z kluczowych miast tego obwodu, czyli formalnie część Rosji.
A Moskwa milczy.
Kijów symbolicznie napluł tym samym Moskwie w twarz.
A Moskwa milczy.
Nie ma lepszego dowodu na słabość Moskwy, niż to, że nie tylko milczy, ale retoryką swojego komunikatu wręcz bagatelizuje kataklizm. Jak w tym dowcipie:
- Z twoją żoną śpi całe miasto.
- Jakie to miasto? Tysiąc mieszkańców?
Tymczasem trwa polowanie na winnych i zarzuty skupiają się na Łapinie. Niedawno dostał on Gwiazdę Bohatera Rosji za zdobycie Lysyczańska, choć go tam nie było. Prawdopodobnie dzięki temu "osiągnął" sukces. Młodzi dowódcy, nieskażeni jeszcze trepostwem potrafili rozegrać atak na Lysyczańsk zgodnie z zasadami sztuki wojennej.
Teraz Łapinowi powierzono pod dowództwo zarówno siły Centralnego Okręgu Wojskowego, jak i Zachodniego Okręgu Wojskowego (mniej więcej na północ od Dworycznego). I to nie było wcale błędem. Dobrze, że cały rejon miał jednego dowódcę. Łapin przeniósł stanowisko dowodzenia do Swatowego, w centrum powierzonego mu odcinka. I to też było słuszne.
Wreszcie sam został w Ługańsku, zostawiając dowodzenie w rękach mądrzejszych. Znowu dobry ruch, który wcześniej mu się sprawdzał.
Czego zabrakło? Przede wszystkim sił i środków. Łapin bardzo szczupłymi siłami, bo przecież większość poszła na południe Ukrainy, musiał bronić frontu długości około 200 kilometrów, atakowanego nie w jednym, a w wielu miejscach. Dobrze rozpoznał zagrożenie na kierunku Limana i skierował tam większość swoich sił. Te siły były jednak za małe, żeby utrzymać obronę na dwóch, a potem trzech i wreszcie czterech kierunkach. Kazano mu twardo bronić pozycji, która nie miała szans się utrzymać od momentu sforsowania przez Ukraińców Oskoła.
Tymczasem rosyjscy komentatorzy stawiają Łapinowi zarzuty właśnie z tego, co zrobił dobrze.
I nie chodzi tu o faktyczne ustalenie przyczyn porażki, a o walkę o władzę w Moskwie. Łapina zaatakowała frakcja... hm... no nie tyle "jastrzębi", bo w elicie władzy rosyjskiej wszyscy nimi są, ale może "wygłodniałych jastrzębi", dążących za wszelką cenę do eskalacji wojny i ostatecznego zwycięstwa.
Widać z tego także, że Kadyrow otwarcie już porzucił swojego "przyjaciela" Putina i zawarł sojusz z radykałami.
A ciekawostką największą jest, że i Kadyrow, i Prigożyn mają swoje prywatne armie, często reprezentujące wyższy poziom, niż armia rosyjska (wagnerowcy Prigożyna na pewno). Jeśli dodać do tego Gurulewa, który w imieniu Dumy może wezwać armię do konkretnych działań, to może się okazać, że Putin i jego kamaryla mają za sobą tyko Waffen SS, czyli RoSSgwardię i może część jednostek liniowych.
Sytuacja coraz bardziej zatem przypomina rok 1917.
Dla Ukraińców wzięcie Limana ma wymiar operacyjny i symboliczny. I to podwójnie symboliczny.
Operacyjnie zwycięstwo to otwiera drogę na Swatowe i Starobielsk. Żerebec jest już przekroczony i trzeba sforsować tylko Krasną, na której w Krasnorzeczeńsku Rosjanie próbują formować główny punkt obrony (który Ukraińcy zapewne obejdą, za nic mając rosyjskie zasady prowadzenia wojen).
Dodatkowo zlikwidowaniu do końca uległ ów nawis, który jednak nadal od północy zagrażał wojskom ukraińskim pod Lysyczańskiem. Teraz można spokojnie dążyć do okrążenia obu miast - Lysyczańska i Sewerodoniecka - bez obaw, że Moskale wyjdą SZU na tyły.
Do tego Liman stanowi ważny węzeł komunikacyjny, pozwalający zasilać oddziały walczące na całym froncie od Swatowego do Bachmutu.
- Przyjechaliśmy na spotkanie z Puszylinem. Zajebiście
Puszylin to "wódz" Donbabwe.
Symbolicznie, bo jak już napisałem, zajęcie fragmentu "Rosji" dzień po jego aneksji, to siarczysty policzek w nabotoksowany ryj Cara.
Do tego to odebranie trzeciego już ważnego miasta na okupowanych terenach. O ile obrona Wowczańska, czy Izjumu nie miały takiej legendy, jak walki o Liman, to tym razem powrót błękitno-żółtej po zaledwie trzech miesiącach jest potwierdzeniem hasła "Wszystko będzie Ukrainą".
Jeszcze ważniejszy wymiar symboliczny będzie miało odzyskanie Sewerodoniecka i Popasnej, ale też dlatego Rosjanie chyba nie oddadzą tych miast zbyt szybko.
SZU nie zatrzymują się i już bombardują pozycje rosyjskie pod Rubiżnem, Krzemienną, Lysyczańskiem i Sewerodonieckiem. Ułatwia im to fakt, że dzięki wzięciu Limana mają przewagę wysokości terenu nad przeciwnikiem.
Według niepotwierdzonych informacji czołówki SZU weszły wieczorem do Krzemiennej.
Od kilku dni trwa też regularne bombardowanie moskiewskich obiektów w Swatowem. Głównie magazyny i bazy oraz sztab 144 Gwardyjskiej Dywizji Zmechanizowanej, stanowiącej trzon 20 Armii. Łącznie sześć celów w dwa dni. Wszystko w wykonaniu HIMARSów.
Pod Bachmutem Rosjanie znów atakowali. Jakby to miało cokolwiek zmienić.
Tajemnica tego idiotycznego działania tkwi w tym, że na początku inwazji Ukraina została podzielona między rosyjskie okręgi wojskowe i każdy z dowódców okręgów operuje niezależnie od pozostałych, jedynie koordynując czasem swoje działania. W efekcie nie wie lewica, co czyni prawica. Oczywiście, następują przesunięcia sił, jak w lecie ze wschodu na południe, czy w ostatnich dniach spod Bachmutu do Limana. ale to nie to, co skoordynowane działania poszczególnych okręgów.
W efekcie, gdy jeden okręg zbiera baty pod Limanem, jednostki drugiego po sąsiedzku starają się uzyskać jakiś sukcesik.
Moskale uaktywnili się też na innych odcinkach Donbasu.
Obrońcy Bachmutu |
Na Zaporożu jedynie ostrzał artyleryjski i "poprawianie sytuacji taktycznej". Bez zmiany linii frontu.
Według źródeł rosyjskich pod Chersoniem na kierunku krzyworoskim w trakcie obiadu zaczęła się akcja zaczepna Ukraińców. Raporty mówią o dużej liczbie czołgów i pojazdów opancerzonych i o ciężkich walkach. SZU uaktywniły się też na innych kierunkach.
Jednostki ukraińskie koło Chersonia zostały niedawno zrotowane, więc świeże i prawdopodobnie już szkolone według systemów NATO oddziały od razu rzucono do ataku na zmęczonych Rosjan.
Na razie jednak nie ma potwierdzenia ze strony ukraińskiej, a wręcz uwagi, żeby nie wierzyć w rosyjskie bajki.
Też koło Chersonia Tik-tok Army postanowiła sobie nakręcić kolejny film, jak bohatersko atakują krzaki. Ale tym razem krzaki odpowiedziały ogniem. Okazało się, że kadyrowcy wpadli w ukraińską zasadzkę. I nagle ich film nabrał realizmu. Choć nie tego oczekiwali.
Na lotnisku w Belbek (głównej rosyjskiej bazie lotniczej na Morzu Czarnym) koło Sewastopola doszło dziś do gigantycznego wybuchu, w wyniku którego doszło do dużego pożaru i serii wybuchów, w tym amunicji. Nie wiadomo, co się tam stało. Padały hipotezy o "friendly fire" w wykonaniu irańskiego drona.
Na jednym z udostępnionych fillmów widać jednak ewidentnie kraksę samolotu, który prawdopodobnie uszkodzony usiłował lądować i zabrakło mu pasa.
Co ciekawe, dziś rano pojawiły się informacje o walce powietrznej nad Mariupolem, z której rosyjski samolot wycofał się uszkodzony, ciągnąc za sobą ogon dymu.
Czy więc katastrofę spowodował nieudany powrót uczestnika tego starcia? Czy zniszczeniu uległa cała baza, czy tylko magazyny?
Czy więc katastrofę spowodował nieudany powrót uczestnika tego starcia? Czy zniszczeniu uległa cała baza, czy tylko magazyny?
Tego na razie nie wiemy.
Rosjanie potwierdzają informację o wypadku samolotu, ale bagatelizują ją. Tyle, że pojedynczy samolot nie dałby takiego wybuchu i takiego pożaru.
Pod Chersoniem ukraiński dron zwiadowczy wykrył, że Moskale zakopują w ziemi dziwne pojemniki. Zdaniem niektórych analityków, jest to forma minowania terenu bronią chemiczną. Według niego na filmie widać pojemniki z chemikaliami, ładunki wybuchowe i lonty.
Inna interpretacja, że to miny kotwiczne z lat czterdziestych.
Tak, czy tak, widać, że szykują się do obrony.
SZU kontynuuje ostrzeliwanie kluczowych punktów zarówno wojsk rosyjskich, jak i administracji okupacyjnej. Dziś rakiety zniszczyły posterunek Gesta... policji okupacyjnej w Berysławiu.
Tymczasem w Mariupolu mieszkańcy wciąż koczują w zrujnowanych domach i gotują na ogniskach.
RuSSkij Mir.
Mogilizacja jeszcze się nie rozpędziła, choć już ujawnia niezdolność Rosji do tak dużego wysiłku organizacyjnego, a Putin podpisał dekret o regularnym poborze do zasadniczej służby wojskowej, który ma objąć 120 tysięcy młodych ludzi. Nikt nie wie, jak on to sobie wyobraża.
W tym samym czasie Zełeński też podpisał dekret. O wstrzymaniu jesiennego poboru i zawieszeniu zwolnień z wojska do demobilizacji.
Jeden z nich myśli i ma mądrych doradców.
Dziś zaczął działać Lend-Lease. Prezydent USA ma prawo podejmować samodzielne decyzje co wysyła na Ukrainę. W ustawie nie ma żadnych ograniczeń, co do rodzajów broni i zasięgu amunicji.
Tymczasem Rosja produkuje kolejny film propagandowy o tajnych biolaboratoriach, neonazistach i agentach CIA w bunkrze.
Komentarze
Prześlij komentarz