Dziennik wojny - dwieście dwudziesty piąty dzień

Luty: - Idziemy na Kijów!
Kwiecień: - Idziemy na Charków...
Październik: - Idziemy na farsz.


Trudno jest pisać o aktualnej sytuacji na froncie, bo wszyscy nabrali wody w usta. Rosjanie udają, że udaje im się powstrzymywać wojska ukraińskie i panują nad sytuacją. Ukraińcy pokazują zdjęcia i filmy sprzed 24-48 godzin. Wiadomo tylko tyle, że rosyjskie próby kontrataków spełzły na niczym i że natarcie zarówno pod Chersoniem, Krzemienną i Swatowem rozwija się pomyślnie. Wkrótce mamy poznać nazwy kolejnych wyzwolonych miejscowości. 

Co się dzieje można jednak wywnioskować z sytuacji na zapleczu.
Moskale szykują się do obrony przyczółka mostowego pod Nową Kachowką. Umocnienia zaczynają się przed północnymi rogatkami Berysławia i ciągną... No właśnie nie ciągną. Pozycje rosyjskie to izolowane, choć wspierające się ogniem punkty oporu, składające się z... izolowanych, choć wspierających się ogniem punktów oporu. 
[Wszystkie obrazki umocnień rosyjskich pod Nową Kachowką od War Monitor]




Znowu rozwiązanie z wojen kolonialnych, a nie z nowoczesnej wojny. Podczas ostrzału lub bombardowania taki system umocnień nie daje możliwości skutecznej ucieczki lub schronienia się. Jest zwykłym grobem dla siedzących w nim bojców. W razie zniszczenia obsady takiego umocnionego punktu nie istnieje możliwość dosłania posiłków, gdyż bojcy będą musieli przebiec przez otwarty teren pod ostrzałem przeciwnika. Takie umocnienia mają sens kiedy armia atakuje i chwilowo musi przejść do obrony, żeby np. poczekać na uzupełnienia. Czas takiej obrony jest na tyle krótki, że dosyłanie wsparcia nie jest konieczne. Oddział się utrzyma i podejmie dalsze natarcie lub zostanie zniszczona, a kontratak zatrzymają dalsze oddziały. 



W obronie, planowanej na więcej, niż kilka godzin, konieczne są długie, ciągłe transzeje, zapewniające swobodną komunikację w całym pasie obrony. 
I właśnie takich ciągłych okopów Moskale nie robią. 
Co lepsze, postanowili się okopać nawet na tamie w Nowej Kachowce. W miejscu, które wystarczy ostrzelać, żeby całość rosyjskich sił zlikwidować. Nikt przecież nie będzie atakował frontalnie wału tamy, jeśli po idącym przy niej moście nie da się przejechać!



Przykład moskiewskiego absurdu: punkt obrony okrężnej na drodze Mylowe-Beryław
na podejściu do Berysławia od północy. W miejscu, którego nikt atakować nie będzie,
bo wystarczy je obejść i ostrzelać z artylerii. Lub odwrotnie.


Podobna sytuacja ma mieć miejsce także pod Chersoniem. Wygląda na to, że Rosjanie do końca będą bronili tamy w Nowej Kachowce, która obok innych funkcji zapewnia także wodę pitną dla Krymu oraz samego Chersonia. 
A to oznacza, że liczą się z dalszym odwrotem, a obecne działania mają na celu tylko opóźnianie natarcia. 

Ukraińcy też szykują się do ataku, bombardując rosyjskie pozycje pod Nową Kachowką i w Chersoniu. Wczoraj zniszczono sześć rosyjskich baz i miejsc zakwaterowania, a przedwczoraj hotel z usługami erotycznymi w Chersoniu, z którego okupanci chętnie korzystali. 



Dymy nad Mostem Antonowskim

Rosyjskie Ministerstwo Napadania na Sąsiadów ogłosiło dziś zajęcie wioski Zajcewo pod Bachmutem. Po trzech miesiącach walk. Zajęli. Jedną wioskę.
Co z tego wynika? Zasadniczo nic. W każdym razie na froncie ukraińskim, gdyż w rozgrywkach wewnętrznych wobec skali klęski na innych odcinkach można się pochwalić jakimś, jakimkolwiek sukcesem. 
O ile sukces jest, bo w przeciwieństwie do Ukraińców, którzy zajęcie miejscowości ogłaszają, gdy są pewni, że ją kontrolują, Rosjanie trąbią o tym, jak tylko uda im się nawet na chwilę do niej wejść, a czasem i bez tego. Tymczasem rzekome zajęcie Zajcewa nie jest potwierdzone żadnym zdjęciem, ani filmem. 

Rzekome zajęcie Zajcewa nijak nie przekłada się na ogólną sytuację na froncie.

Sami wagnerowcy zaczęli werbunek w krajach Ameryki Południowej oraz w... Europie. To pokazuje, że w Rosji też mają już problemy z naborem. 
Europejskie służby mogłyby to rozegrać, jak swego czasu MI-5 rozegrało ISIS. Kiedy islamistyczni terroryści zaczęli werbunek do swojego "państwa" w Wlk. Brytanii, służby brytyjskie przejęły punkty werbunkowe i grzecznie każdego, kto chciał rejestrowały i wysyłały do Syrii i Iraku. Potem wszystkim zakazali ponownego wjazdu do UK, a za zwerbowanymi pojechała SAS wyposażona w listę celów. 
W ten sposób służby Jej Królewskiej Mości pozbyły się najbardziej radykalnego i podatnego na werbunek elementu. 
Teraz analogicznie służby europejskie powinny przejąć punkty werbunkowe wagnerowców i wysłać Ukraińcom do ostrzału wszystkich prorosyjskich frajerów, jacy jeszcze chodzą po Europie. 

Przeżyjmy to jeszcze raz. Tak Moskale uciekali z Limana.

Rybar, znany nam już rosyjski bloger z Telegrama, popierający inwazję, alarmuje, że Ukraińcy zgromadzili poważne siły na kierunku Połohów na Zaporożu. I rzeczywiście dziś rosyjskie profile piszą o zwiększonej aktywności SZU na tym kierunku. Rybar uważa, że to przygotowanie do ofensywy, która wkrótce ma się zacząć i rozciąć rosyjskie siły na dwa. 
Czy tak się stanie? 
Rosjanie na Zaporożu zgromadzili naprawdę duże siły, kosztem Ługandy i Chersonia. Uderzenie ukraińskie na tym kierunku to ogromne ryzyko niepowodzenia. Z drugiej strony działania zaczepne pod Połohami zatrzymają na Zaporożu jednostki rosyjskie, które nie będą mogły pójść na pomoc pod Swatowe i Sewerodonieck, czy nad Dniepr. 
Na co zdecyduje się Załużny? 
Na pewno nie na to, czego spodziewają się Rosjanie. 

Tak Rybar wyobraża sobie ukraiński atak na Zaporoże.


"New York Times", który co chwila wyskakuje z antyukraińskimi tekstami, wyrzucił dziś z siebie tekst, nawiązujący do zabójstwa Darii Duginówny. Dziennik cytuje "niektórych" przedstawicieli wywiadu USA, jakoby była to nieuzgodniona z Amerykanami akcja ukraińska, autoryzowana rzekomo przez nieustaloną osobę z władz Ukrainy. Rozmówcy skarżą się też dziennikarzom, że służby ukraińskie nie dzielą się z nimi wszystkimi informacjami i nie konsultują wszystkich swoich działań. 
Przeczytałem oryginalny artykuł, żebyście wy nie musieli. Poziom plotek z magla. Na zasadzie tekstu Cezarego Pazury z "Chłopaki nie płaczą":
- Byłeś w Ameryce?
- Nie.
- No widzisz, a ja znam kogoś, kto był. 



Wczorajszy awans Tik-tok don Generała don Kadyrowa (jak piszą Ukraińcy: Ramzanka Dyrow) nie był tylko prezentem urodzinowym. 
Generał SWR, czyli "głos FSB w twoim domu" (pojawiła się teoria, że to profil wywiadu ukraińskiego, ale to bez sensu, bo GUR nie ma interesu w wybielaniu rosyjskiej generalicji i szefów służb kosztem Putina, a "Generał SWR" to robi) pisze, że w elicie kierowniczej Rosji zorientowano się, że Kadyrow i Prigożyn zawarli sojusz i poparli frakcję radykalną. Dobrze też odczytano przyczyny zmiany frontu przez Kadyrowa. W końcu już się szykował na szefa Waffen SS... RoSSgwardii, a nawet na ministra agresji... obrony. A tu nic. Więc zaczął podgryzać. Teraz dostał kość, czyli awans na generała pułkownika, czyli równoważnie do naszego generała broni. Jest to drugi co do ważności stopień wojskowy w Rosji, więc otwiera świetlane drzwi kariery. W końcu z wizji zniknął szef Sztabu Generalnego Gierasimow, a mówi się też znów o odwołaniu Szojgu.
Chyba, że to jednak ochłap na zasadzie "Masz i zamknij się, don".
Najlepsze, że Ramzanka Dyrow nie ma zawodowo nic wspólnego z wojskiem. Stopień dostał "na zachętę".



Szefostwo służb znacznie bardziej martwi się Prigożynem. I słusznie. Prywatna armia, której szef werbuje ludzi w więzieniach z pominięciem systemu penitencjarnego, jest zagrożeniem w każdym państwie. A "Liga", jak oficjalnie nazywa się to przedsiębiorstwo, działa ignorując całkowicie rosyjskie prawo. 
I oczywiście, każde państwo ma takie struktury, dzięki którym może realizować swoje cele rżnąc głupa, że nie ma z tym nic wspólnego. Robotę dla USA wykonuje  między innymi firma "Blackwater". W Polsce jest kilka takich "przedsiębiorstw". Wszędzie też daje się co bardzie wartościowym przestępcom "drugą szansę" poprzez służbę dla kraju. W czasie wojny nasza AK oficjalnie korzystała z usług kieszonkowców, którzy komórce legalizacyjnej KG AK dostarczali wzory niemieckich dokumentów.
Jednak nigdzie prywatna armia nie liczy tysięcy wyszkolonych i zaprawionych w bojach ludzi i rzadko kiedy dysponuje lotnictwem bojowym. Nigdzie też ludzie stojący za tymi firmami nie stanowią części ścisłej elity władzy (choćby i nieoficjalnie), nigdzie nie jeżdżą po więzieniach oferując skazanym wolność w zamian za podjęcie pracy w firmie, z pominięciem struktur państwowych. 
Prigożyn ze swoją armią najemników posłusznych tylko jemu stał się zagrożeniem dla systemu bezpieczeństwa państwa. Póki był lojalny, tolerowano go. Teraz, kiedy wystąpił przeciw swojemu protektorowi, szefowie legalnych struktur siłowych wyczuli krew i rzucili się na rywala. 
Jaki będzie wynik tego starcia? 

Koncert motywacyjny dla zmobilizowanych przed wysłaniem na front.

Trudno powiedzieć. Armia jest w stanie rozkładu i sfrustrowana, może poprzeć radykałów, wskazujących winnych jej upokrzenia. RoSSgwardia w porównaniu z wagnerowcami to zupełna amatorszczyzna, a dodatkowo jej szef Denaturow... Zołotow sympatyzuje raczej z Prigożynem. Kadyrowcy już korzystają z okazji, żeby wyżywać się na Rosjanach, których nienawidzą, pod pozorem motywowania ich do walki. Morderstwa i gwałty kadyrowców na rosyjskich bojcach nie są niczym rzadkim. W Donbabwe nawet wpłynęła do władz oficjalna skarga rodzin poszkodowanych. 
Próba ogarnięcia narastającego w państwie moskiewskim chaosu może skończyć się jeszcze większym chaosem. 

Wczoraj moskiewska policja zatrzymała Aleksieja Słobodeniuka, pracownika należącego do Prigożyna grupy medialnej "Patriot". Odpowiadał on za kanały na Telegramie, krytykujące Szojgu. 



Organizacyjna klęska mogilizacji zaczyna się przekładać na obraz rosyjskiego państwa w oczach samych Rosjan, gdyż ujawniła nie tylko bałagan i bezhołowie, do czego Rosjanie przywykli, ale też całkowite nieprzygotowanie struktur państwowych do takiej akcji. Zmogilizowani mieli najpierw sami sobie kupić wyposażenie, a teraz zaczęto im mówić, że jest to zakazane i mają mieć to, co im dostarczyła armia. Armia zaś dostarcza wielkie nic. Słyszą wręcz tradycyjne: broń zdobędziecie na wrogu. 

Drewniana atrapa karabinu Kałasznikowa, znaleziona w rozbitym rosyjskim pojeździe. 

Frustracja przekłada się więc na postawy buntownicze. Nikt przecież nie spieszy się umierać. Jeśli państwo wysyła na wojnę, niech odpowiednio wyposaży. 
Efektem jest na razie bierny bunt jednego z oddziałów transportowanych na front. na filmie nagranym koło Białogrodu bojcy do kamery mówią, że są chorzy, źle wyposażeni i głodni. 
Pojawiają się głosy, że taki sposób mogilizacji jest celowy, że władza chce wytłuc społeczeństwo, żeby nie doszło do rewolucji. Oczywiście, to bzdura, bo na wojnę idą raczej ci posłuszni, a nie zbuntowani, ale w istniejącej sytuacji jest to wygodne i proste wyjaśnienie, czemu rzekomo świetny system nie działa. 
Oczywiście, ukraiński wywiad wojskowy GUR już temat podchwycił i go grzeje. 


Co ciekawe, uważni obserwatorzy odkryli na filmie kręcących się wśród rezerwistów ludzi z zasłoniętymi twarzami i odznakami wagnerowców na rękawach. zidentyfikowano również niektórych wypowiadających się i wiele wskazuje na to, że film jest prowokacją, wymierzoną w Szojgu. Jednym z nich jest Sergiej Surkow, autor już kilku filmów, w których jako zmobilizowany rezerwista i uczestnik walk krytykuje ministra obrony i armię. 


W tym kontekście logiczne staje się też uporczywe szturmowanie przez wagnerowców Bachmutu. Jeśli wobec katastrofy innych oddziałów wagnerowcy uzyskają sukces, akcje ich szefa pójdą w górę.
Prigożyn przeszedł do ataku. W walce buldogów pod dywanem zbliża się czas trupów.

Na pochyłe drzewo każda koza skacze. 
"Wice-gubernator" Spermousow zaproponował Szojgu, żeby się zastrzelił. 

Stąd coraz bardziej nerwowe wołanie przyjaciół Putina (dziś z pomocą "przyjaciołom Moskalom" pospieszył były prezydent RP Bronisław Komorowski), żeby Ukraina się z nim porozumiała. 

Z propozycją rozmów pokojowych wyszła dziś też Walentyna Matwijenko, przewodnicząca rosyjskiej Rady Federacji. Na spotkaniu przewodniczących parlamentów państw G20 zaapelowała:
- Usiądźmy dziś do stołu negocjacyjnego, na forum dwudziestki parlamentarnej, rosyjskiego parlamentu i parlamentu ukraińskiego. Spróbujmy się zrozumieć, znajdźmy porozumienia.
To nie pierwszy jej taki apel. Ona apeluje zawsze wtedy, gdy Moskwa dostaje lanie. Apelowała 30 marca, kiedy bojcy uciekali spod Kijowa i Mikołajowa, a ukraińskie rakiety spadły na Białogród.  Apelowała 1 czerwca, gdy ruszyło pierwsze ukraińskie kontrnatarcie pod Chersoniem, a Stany ogłosiły dostarczenie Ukrainie systemów HIMARS. Apeluje teraz.
Wiedząc, że Putin jest przez Ukrainę wyłączony z negocjacji, proponuje rozmowy parlamentów. I może chętnych by znalazła, ale po ukraińskich decyzjach delegalizujących działalność partii prorosyjskich i całkowitej kompromitacji ich posłów w społeczeństwie, nie ma fizycznie z kim rozmawiać.


Urodzona na Ukrainie Matwijenko z jednej strony proponuje Ukrainie porozumienie,
a jednocześnie przewodniczy parlamentowi, który do Konstytucji Rosji
wpisał ukradzione Ukrainie terytoria. 

Jeśli do władzy dorwie się opcja radykalna z Prigożynem, to nastąpi eskalacja w wojnie, którą Rosja już przegrała. A konsekwencją będzie całkowity upadek Rosji. Jedyną szansą jest wyjście z wojny, zawarcie rozejmu i zajęcie się własnym podwórkiem.
Jednak Putin nie może przyjąć warunków Kijowa, bo musiałby przyznać się do klęski, a to go zniszczy. Dlatego wysuwa swoje propozycje, które dla Kijowa są nie do przyjęcia, a każdy polityk ukraiński, który je zaakceptuje, wyjedzie ekspresowo na taczkach.
Różnica w sytuacji obu walczących stron jest jednak taka, że per saldo dla Kijowa wygranie frakcji radykalnej w Moskwie jest na rękę. Dla Ukrainy wygrana oznacza nie tylko pozytywne zakończenie tej fazy konfliktu, ale też zabezpieczenie się przed powtórką za kilka lat w przyszłości. Eskalacja wyłączy na jakiś czas pojawiające się na Zachodzie wątpliwości co do dalszego wspierania Ukrainy i przyspieszy modernizację SZU oraz pogłębi upadek armii rosyjskiej i Moskwy. Gospodarczo Ukraina zaczyna zaś sobie w tych warunkach całkiem nieźle radzić. 

Dwie trzecie obywateli Unii Europejskiej popiera przystąpienie Ukrainy do UE.


Tymczasem Putin miał zagrozić śmiercią Batce Traktorzyście, jeśli nie włączy się czynnie do inwazji na Ukrainę. Tymczasem po stronie ukraińskiej walczą dwa białoruskie pułki i jeden batalion, a w Polsce szkolą się przyszli żołnierze białoruskiej armii wyzwoleńczej. Baćka doskonale wie, czemu nie pali się do najazdu. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)