Dziennik wojny - dzień dwieście dwudziesty ósmy
"Cuda się zdarzają. Dziękujemy, Władymir."
Półtorej doby zajęło Putlinowi podjęcie decyzji, jak zareagować na uderzenie w Most Krymski. Ostatecznie zdecydował, że najmniejsze wizerunkowe szkody sprawi przyznanie, że jest to wynik operacji ukraińskich sił specjalnych.
W wieczornym niedzielnym wystąpieniu Putlina mosty, po których codziennie kursują wojskowe transporty, stały się "cywilną infrastrukturą krytyczną". "Karzeł z bunkra" nazwał ten atak "aktem terroryzmu" i zapowiedział odwet na tym samym poziomie.
Jakby ktoś nie pamiętał, to ukraińska infrastruktura krytyczna i to naprawdę cywilna, jak wodociągi i linie energetyczne, jest atakowana codziennie od prawie dwustu trzydziestu dni.
Ale Moskale nie mają o tym pojęcia. W ich bańce informacyjnej działania bojców są humanitarne, wojsko rosyjskie otacza opieką cywilów, a tylko "naziści" i "banderowcy" atakują obiekty cywilne. Świat na opak.
Bez względu na to, kto uderzył w Most Krymski, zadał skuteczny cios Putinowi.
To jest człowiek załamany, bliski płaczu.
"Przecieki" ze śledztwa jako żywo przypominają to, co działo się u nas po 10 kwietnia 2010 roku. W ciągu dwóch weekendowych dni ustalono kierowcę i właściciela ciężarówki, dotarto do tego drugiego, ustalono szczegółową trasę i kolejne ładunki pojazdu. No mistrzowie. Jeszcze trochę, a podadzą rozmiar pieluchy, jaką nosił kierowca ciężarówki w dzieciństwie. "Zabójczynię" Duginówny ustalano dłużej, mimo istnienia nagrań monitoringu, a tu... prędkość kosmiczna. Całkowite oderwanie od ziemi.
Jednocześnie jednak Rosja nie pali się do zapowiadanego wcześniej odwetu nuklearnego. Powodem do niego miało być uderzenie w Krym. I nie było. Miało być uderzenie na terytorium Rosji i mimo wielokrotnego ostrzelania okolic Białogrodu - nie było. Miał też być nim atak na Most Krymski...
- To pytanie jest źle postawione - wymigał się od odpowiedzi rzecznik Kremla Pieskow, kiedy wprost został zapytany, czy teraz zostanie użyta taktyczna broń atomowa.
Czemu?
Odpowiedź jest prosta. Bo jej użycie oznacza całkowitą klęskę Rosji.
Nie dość, że USA i Wielka Brytania posiadają środki konwencjonalne (czyli nie muszą używać broni masowego rażenia), pozwalające w ciągu godziny zmienić Rosję w stertę popiołów. Co gorsza, taki ruch powoduje, że nikt, kto chce uchodzić za przyzwoitego, nie będzie mógł na forum publicznym po czymś takim Rosji poprzeć. Słowem, Kreml w jednej chwili straci tysiące swoich agentów wpływu na świecie. Jedni odwrócą się z przyczyn moralnych, nie mogąc poprzeć takiej zbrodni, a drudzy z powodów wizerunkowych, nie chcąc być kumplami zbrodniarzy.
A najgorsze, że Chiny i Indie, ostatnie obok Iranu i Turcji kraje chcące jakkolwiek z Rosją współpracować, wyraźnie powiedziały, że taka akcja nie wchodzi w grę, gdyż "zakłóciłoby to światowe szlaki handlowe". Czyli: "Wowka, baw się, ale tak, żeby nie przeszkadzać nam w interesach".
Jeśli dodamy do tego, że i Baćka Traktorzysta jest do pomysłu zdystansowany, to jasne jest, że atom nie jest argumentem, który może leżeć na stole.
I faktycznie, administracja USA, choć ostrzega o możliwości hipotetycznej użycia broni jądrowej, jednocześnie sygnalizuje, że nie dostrzega objawów przygotowań do jej użycia.
Zatem po raz kolejny padło sprawdzam i po raz kolejny Moskwa miała w ręku blotki, a nie karty.
Z Moskwy zero pewnych wiadomości. Szojgu i Gierasimow mieli się podać do dymisji, ale oficjalnie nikt nic nie powiedział. RoSSgwardia miała otoczyć koszary specnazu GRU, ale znów oficjalnie żadnych informacji. Do RoSSgwardii mieli się przyłączyć zmobilizowani, przebywający w rejonie Moskwy, ale znów żadnych dodatkowych infomacji, ani zdjęć, czy filmów. Nic.
Plotki, ploteczki, plotunie.
Jedyny pewnik to pożar nieużywanej i demontowanej wieży radiowo-telewizyjnej na peryferiach Moskwy, a i tu nic więcej nie wiadomo poza tym, że się pali.
Tymczasem na Białoruś przeniesiono już sześć tysięcy rosyjskich bojców, nie licząc wagnerowców, szkolących swoje białoruskie odpowiedniki. Podobno ma ich dotrzeć jeszcze trzy razy tyle. Czyli, że razem będzie to nawet dwadzieścia pięć tysięcy ludzi.
Baćka Traktorzysta trzyma na granicy z Ukrainą sześć batalionów (około trzech-czterech tysięcy bojców), co jest zbyt małą ilością, by mówić o ataku na Ukrainę.
Jednocześnie w mediach trwa nagonka na Ukraińców. Jeden z białoruskich generałów skarżył się dziś, że Ukraińcy zbudowali po swojej stronie umocnienia i wszystko zaminowali trzema liniami min przeciwpancernych. W dodatku strzelają nad głowami Białorusinów. I to ma świadczyć o przygotowaniach do ataku.
No nie, umocnienia buduje i ustawia pola minowe ten, kto się zamierza bronić.
Jeśli Białoruś zdecyduje się na atak, pierwszymi, których spotka, będą funkcjonariusze Państwowej Służby Granicznej Ukrainy. |
Białoruski MSZ wezwał jednak ambasadora Ukrainy na dywanik, gdzie wręczono mu notę protestującą przeciw... ukraińskim przygotowaniom do napaści na Białoruś.
Rzeczywiście wygląda to na przygotowania do ataku, szukanie pretekstu. Ale Baćka Traktorzysta wie, że czynny udział w napaści to jego koniec. Więc lawiruje. Wysyła Rosji amunicję i broń, co pozwoli mu w chwili krytycznej powiedzieć: "Ależ Wołodia, nie mam czym walczyć, bo wszystko, co miałem, oddałem tobie".
Transport białoruskich czołgów do Rosji przejeżdża przez stację w Orszy.
Tymczasem na froncie rzeczywistość zaczyna się rozjeżdżać. Porównanie map, jakie robi promoskiewski Rybar z pozostałymi analizami pokazuje, jak bardzo rosyjska propaganda jest odjechana. Dane ze strony ukraińskiej potwierdzone są przez zdjęcia i filmy z wyzwolonych miejscowości.
I tak Rybar pokazuje, że pod Kupjańskiem jest jakiś rosyjski kontratak (czerwona strzałka).
Tylko, że taki atak z tej rubieży nie miał prawa być wyprowadzony, bo linia frontu jest przesunięta znacznie bardziej na wschód. Stelmachówka (tu na terenie brązowym) jest w rękach ukraińskich (podano to wczoraj), a sąsiednie Berestowe jest w strefie walk.
Bliższa rzeczywistości - i mocno weryfikowana, więc do potwierdzenia nie oznaczająca jako zajętych miejscowości, co do których już wiadomo, że są wyzwolone jest mapka robiona przez portal deepstate.
Chociaż mapka Rybara ma coś z prawdy, bo na kierunku, gdzie dał czerwoną strzałkę rzeczywiście dziś trwały walki pod Piszczanem (tym na północy, bo są dwa całkiem niedaleko od siebie), ale stroną atakującą byli Ukraińcy, nie Rosjanie.
Podobnie ma się sytuacja z odcinkiem chersońskim.
Rybar pisze o odparciu ukraińskiego ataku i rozbiciu ukraińskiej jednostki oraz o czyszczeniu lasu na południe od Dawidów Brodu (gdzie żadnego lasu nie ma). Nie wspomina jednak o tym, że bojcy po utracie dwóch wiosek koło Mylowego nad samym Dnieprem, wycofali się na południe od Mylowego i że wysadzili dziś most wiodący do tej miejscowości przez starorzecze.
Przemilcza też, że wczoraj SZU Poinformowały o zajęciu Nowej Kamianki (co miało miejsce jakieś dwa dni temu) na północ od Suchanowa. A to potwierdza, że Ukraińcy będą starali się obejść Mylowe przez Suchanowe-Czerwony Jar-Zamożne. Tak, jak pisałem kilka dni temu.
O, i tyle są warte rosyjskie źródła. Ale zawsze warto weryfikować informacje.
Pod Bachmutem sytuacja ciężka, Rosjanie cisną na miasteczko, zajmując kolejne wioski. Jednak tempo postępów jest tak wolne, a znaczenie operacyjne tak żadne, że dobrze, że skupiają swój wysiłek na tej ślepej uliczce.
Żadnych wyników nie dały za to szturmy na odcinku Awdijówka-Marinka zostały odparte.
Ślepa uliczka to kontrakt z "wagnerowcami". Na filmie Prigożyn podczas spotkania
z niepełnosprawnymi najemnikami mówi, że z "Ligi" wyjście jest albo na emeryturę,
albo w cynkowej trumnie. Jak z mafii.
Na Zaporożu bez zmian, należy oczekiwać, że w najbliższych dniach będzie tu sporo wybuchać, bo w wyniku uszkodzenia Mostu Krymskiego główne trasy logistyczne defilują teraz przed nosem SZU, a wszystkie muszą dotrzeć do Melitopola. A w Melitopolu działają partyzanci. Dziś posłali na koncert Kobzona dwustu Moskali transportujących właśnie sprzęt do Berdjańska.
Powitanie żołnierzy "Krakena" w Kupjańsku.
Tymczasem Moskale mają już nową narrację co do przebiegu wojny. Otóż według niektórych nie ma żadnego odwrotu. Wojna na Ukrainie, przepraszam, specjalna operacja wojskowa, to "ćwiczenia przed wojną z NATO". Odwroty są po prostu realizacją planu ćwiczeń.
Z kolei szefowa Russia Today i główna propagandystka Putina Margarita Simonian mówi, że kiedy armia rosyjska się cofa, to idzie do przodu. Jej konto jest niesamowitym źródłem lolkontentu. Nawet Jerzy Urban nie miał takiego daru do kłamania.
Z Rosją już mało kto chce mieć coś wspólnego. W Paryżu Azerbejdżan i Armenia przy mediacji USA doszli do porozumienia, że wzajemnie szanują swoją integralność terytorialną i będą na nowo w rozmowach pokojowych wyznaczać granicę. Konflikt, który tlił się i wybuchał od trzydziestu lat ma szansę się zakończyć, gdy tylko przestała się w to mieszać Rosja.
Kazachstan, Armenia i Kirgistan odmówiły udziału w najbliższych wspólnych ćwiczeniach OUBZ "Niezłomne braterstwo". Najciekawsze, ze Kirgistan miał być ich gospodarzem i organizatorem.
Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego właśnie się rozpada, a braterstwo okazało się "złomne".
Kongres USA będzie rozpatrywał projekty ustaw o uznaniu Rosji za państwo sponsorujące terroryzm i o uznaniu działalności Rosji na Ukrainie za ludobójstwo.
Tymczasem Sułtan przekazuje, że Car ma dla świata propozycję nowego układu. Problem w tym, że poza pożytecznymi idiotami nikt z nim nie zamierza rozmawiać.
Komentarze
Prześlij komentarz