Dziennik wojny - dzień dwieście siedemnasty

 

Jakich tamponów użyć do tamowania krwotoków przy postrzale z różnych kalibrów broni strzeleckiej.
Nawiązanie do słynnej już wypowiedzi sierżantki pod adresem zmobilizowanych. 

Mogilizacja idzie "zgodnie z planem", czyli w klasycznym rosyjskim chaosie. Nie ma się co nad tym skupiać. Bojcy sami muszą kupować sobie wszystko i brać na to kredyty. Wezwania dostają pracownicy kluczowych zakładów, w tym firm zbrojeniowych. Rosyjscy ekonomiści głośno ostrzegają przed zawaleniem się gospodarki. Kreml wzywa do usuwania "nadużyć" w procedurze mobilizacji, a lokalne władze jak za cara patrzą tylko na to, żeby w raportach wyszło, że się wywiązali i nic więcej ich nie interesuje.
Chaos i bezhołowie. 
Ważne jest, że jedyną na razie republiką Federacji, która nie tylko się otwarcie buntuje, ale wręcz stosuje sabotaż i obstrukcję, jest Dagestan. Miejscowi urzędnicy rozesłali ledwie sto wezwań zamiast tysiąca i ostrzegają wyższe władze przed uzbrajaniem mieszkańców republiki, że to się może źle skończyć. 

Na granicy z Kazachstanem Rosjanie koczują w takich teepee
(na Syberii ten typ namiotów też jest znany).




Czołowa putinowska propagandystka i szefowa kanału "Russia Today" na Telegramie punktuje indywidualne patologiczne decyzje wojenkomatów, ale nie należy przesadzać z ocenami jej wrażliwości. W komunie "Trybuna Ludu" piętnowała "błędy i wypaczenia" ignorując fakt, że są one nieodłączną częścią i skutkiem systemu. 
Jeśli każe się w krótkim czasie dostarczyć tony mięsa armatniego, to nie można oczekiwać sprawdzania każdego grama. 

Buriat zmobilizowany 18 września, jeszcze przed ogłoszeniem mobilizacji.
Na Ukrainie od 22 września. Wzięty do niewoli 27 września.


W internecie dowódca rosyjskiego batalionu "Wostok" ("Wschód") Aleksandr Chodakowski, w sąsiedztwo którego trafili zmobilizowani bojcy, płacze, że dostał totalnych nieogarów (używa określenia "zwierzęta wypuszczone na wolność, urodzone i wychowane w ZOO", nie mających pojęcia, jak zachować się na froncie. Zasadniczo działają zgodnie z tym, czego ich kiedyś tam uczono w wojsku (równo, sztywno i z bukietem w ręku). Tylko, że to umiejętności całkowicie na froncie nieprzydatne. 
Innym zdarzyło się wjechać całą kolumną ciężarówek w pozycje ukraińskie - ocalało spod ognia tylko kilku. 
Oficer skarży się, że przełożeni nie pozwalają doświadczonym weteranom wprowadzać nowych w realia frontowe, ale też mobiki patrzą na frontowców z góry i z przekonaniem, że wiedzą lepiej. 

W internecie krąży rzekoma wypowiedzią szefowej AmneZty International Agnes Callamard jakoby ostrzegała ona Ukrainę, że strzelanie do nieprzygotowanych żołnierzy przeciwnika jest niemoralne i narusza prawa człowieka. 
Wypowiedź rzekoma, bo ciężko znaleźć oryginał w internecie, nie licząc rosyjskich rezonatorów, a jej źródłem jest prześmiewczy profil "Sputnik Not".
Niemniej podzielam opinię, że uczciwie jest walczyć z przeciwnikiem równie przygotowanym. Nie można jednak od żołnierza oczekiwać, że rozpozna, czy strzelający do niego zza węgła przeciwnik jest wyszkolony, czy nie. Zbrodnię popełnia nie ten, który bronić się przed nieprzeszkolonym bojcem, tylko ten, kto nieprzeszkolonego posłał na wojnę. 

Według źródeł zachodnich celem Rosji jest ponowienie ofensywy, odzyskanie inicjatywy i zdobycie Charkowa oraz Odessy. Jak to zamierzają zrobić w sytuacji, gdy jedne ich wojska przeganiane są na Ługańszczyznę, a drugie ugrzęzły pod Chersoniem z zerwanymi liniami zaopatrzeniowymi? 
O ile jeszcze kierunek charkowski ze względu na bliskość granicy rosyjskiej może mieć jakiś sens (pod pewnymi bardzo istotnymi warunkami), o tyle Odessa jest marzeniem ściętej głowy. Jakieś szanse na jej zajęcie były w marcu, kiedy Rosja kontrolowała Morze Czarne i Wężową Wyspę, a jej oddziały podchodziły pod Mikołajów. Teraz jednak jedynym kierunkiem, z którego Rosjanie mogą realnie zagrozić Odessie, jest Naddniestrze. Z jednej strony kontrolowane przez Mołdawię, a z drugiej przez Ukrainę. Rosyjskie samoloty operujące na lotnisku w Tyraspolu SZU mogą zestrzeliwać nie wstając z kanapy. 
Wszelkie pomysły na desanty morskie, wobec nasycenia ukraińskiego wybrzeża systemami rakietowymi ziemia-woda, można włożyć między bajki. 
To nie ma szans się udać i mogło powstać tylko w zapijaczonych widach moskiewskich władców. 

Jak to ujął ukraiński głównodowodzący generał Walery Załużny, Ukraińcy wykończyli rosyjską armię zawodową, teraz wykończą amatorską. 

Chociaż w zasadzie to armię rosyjską wykończyli jej właśni dowódcy, rosyjscy politycy, alkoholizm, korupcja i złodziejstwo. Ukraińcy ją tylko wystrzelali. 

Rosjanie gromadzą siły między Melitopolem a Mariupolem. Czyli na terenie nasyconym ukraińską partyzantką. Oczywiście celem jest utrzymanie na wszelką cenę "pomostu na Krym". Szanse na realizację tego zadania wobec ukraińskiej coraz wyraźniejszej przewagi w powietrzu, zasięgu ukraińskiej artylerii i aktywności jednostek specjalnych i artylerii są mniejsze, niż żadne. Teren jest generalnie płaski, brak przeszkód terenowych (jak kanały irygacyjne koło Chersonia), rzeki płyną z północy na południe, brak dużych miast - nie ma na czym oprzeć obrony, co boleśnie odczuli Ukraińcy w marcu. I trzeba pamiętać, że SZU tradycyjnie atakuje nie tam, gdzie się ich spodziewa. 

Na froncie północno-wschodnim siły ukraińskie po dojściu do rzeki Żerebec rozdzieliły się i wzdłuż niej poszły na północ i południe, zamykając w zasadzie rosyjskie zgrupowanie pod Limanem w kotle. Poza izolowanymi punktami oporu w Limanie i Jampolu oraz Zarzecznem, cały rejon na wschód od Żerebca jest już w rękach ukraińskich. 

Ukraińskie wojska w Kupjańsku Węzłowym



Według Rosjan dziś ukraińscy zwiadowcy pojawili się w Torskie na wschód od Zarzecznego, po drugiej stronie rzeki. Wygląda zatem na to, że SZU nie pozwolą Moskalom umocnić się na kolejnej rzece. 
Nieoficjalnie rosyjskie źródła pisały rano, że nocą Rosjanie porzucili Liman i Jampol i przez Zarzeczne uciekli na drugą stronę Żerebca, skąd miały zostać skierowane w stronę Swatowego.

Na północ od Kupjańska SZU poszerza przyczółek koło Dworycznego. Na południe od tej miejscowości przyczółek został połączony już z obszarem wyzwolonym koło Kupjańska, na północ - zbliża się do granicy państwowej. 



Równocześnie ukraińskie oddziały wyzwoliły (czyli także zabezpieczyły, nie tylko weszły do miejscowości) Kiwszarówkę na południe od Kupjańska na lewym brzegu Oskołu i w zasadzie dochodzą od północy do Borowego oraz Nowosielówkę koło Drobyszewa.

Wojsko ukraińskie w Nowosielówce.

Moskiewski bloger Rybar alarmuje, że Ukraińcy gromadzą siły pod Pierwomajskim na południe od Charkowa, skąd część eszelonów kierowana jest na Łozowe, a część na Kupjańsk. Według niego to może oznaczać przygotowania do ataku na Swatowe. 

Idąc na południe, ukraińskie czołówki podchodzą pod Lysyczańsk i atakują z Białogórówki na Szypliszkę, a w konsekwencji na Prywilię. Jeśli osiągną sukces, kontrolują ogniowo drogę Krzemienna Sewerodonieck i flankują od północy Lysyczańsk. Ukraińska artyleria zrobiła dziś tu prawdziwą rzeźnię, niszcząc m.in. transport rosyjskich samolotów bojowych i dowóztwo 7. Brygady z Ługandy. 

Pod Bachmutem Moskale próbują znowu atakować na południe od Bachmutu przez Toreck w kierunku na Kramatorsk. Jeszcze trzy miesiące temu taki atak miałby jakiś sens, o ile zostałby wsparty koncentrycznym uderzeniem z Limana i Izjumu na Słowiańsk i Kramatorsk. Tylko, jak wiemy, takiego uderzenia nawet nie ma już skąd wyprowadzić.  Nie ma co liczyć nawet na plan minimum, czyli oskrzydlenie Bachmutu, bo po drodze teren dość mocno zurbanizowany, gdzie walki będą o każdy dom i każdą ulicę. A nawet, gdyby się udało, co mało prawdopodobne, to wobec sypania się frontu na północy, taki sukces nie miałby nawet znaczenia operacyjnego. 

Na mapce od twitterowicza Vitaly widać wyraźnie, co jest nie tak z atakiem pod Bachmutem, 
Uderzenia są rozproszone w różne nieskoordynowane strony, każdy sobie. 
Zupełnie nie ma wykorzystania występów koło Piwnicznego i Kurdjumówki, z których można by wyprowadzić uderzenia na Dyjówkę, omijając Toreck i wychodząc na tyły wojsk ukraińskich. 


Według źródeł rosyjskich bojcom nie udało się utrzymać uzyskanych niedawno pozycji pod Marinką i Węglodarem i musieli się wycofać. 
Udało im się natomiast odzyskać Liubimówkę na kierunku krzyworoskim (na północ od Chersonia), co jest o tyle bez sensu, że sami w ten sposób weszli w kieszeń pomiędzy oddziałami ukraińskimi. 

Nie radząc sobie na froncie Rosjanie mszczą się na ludności cywilnej. Ostrzeliwane (fakt, że coraz rzadziej i mniej intensywnie, ale nadal) miasta w głębi Ukrainy, a także te, które bojcy musieli opuścić. Odessa jest gnębiona regularnie (ostatnio irańskimi dronami kamikadze), ale nie tylko ona. W tej łomotaninie raz na milion salw zdarzy się Moskalom trafienie w coś wartościowego, jak w ukraiński magazyn amunicji parę dni temu. Ale to są wybitnie rzadkie sytuacje. 

Skutki wczorajszego ostrzału Hulajpola na Zaporożu.

W wyniku moskiewskiego ostrzału uszkodzony został system
dostarczający wodę pitną do Mikołajowa.

Sytuację Rosjan miały zmienić irańskie drony. Rosja kupiła ich kilkaset. Pomijam tu, że w pierwszej partii do Rosji trafiły maszyny uszkodzone. Większość trafiła na front. Z reguły na Zaporoże i pod Charków.
W pierwszym momencie ukraińskie wojsko zostało nimi skutecznie uderzone. Drony kamikadze Szaded latają nisko i szybko, a do tego są małe, zatem trudne do trafienia. Ale robią duży hałas. To pozwoliło na wczesne ich wykrywanie i pierwsze zestrzelenia. 
Dzięki pozyskaniu pierwszych zestrzelonych egzemplarzy Ukraińcy i eksperci zachodni rozebrali drony na części. I się okazało. 
Okazało się, że drony napędzane są silnikami od motorowerów Jawa. Ukraińcy już nie mówią o nich inaczej, niż "motorowery". Okazało się też, że nie jest to jakaś wysoka technologia, produkowana w specjalistycznym zakładzie, tylko są montowane chałupniczo gdzieś w garażach tak, jak u nas skręca się długopisy. 
Na dokładkę muszą one być koordynowane z drona zwiadowczego. 



I te informacje wystarczyły, żeby szadedy zaczęły hurtowo spadać. Jeśli nad pozycjami ukraińskimi pojawia się dron zwiadowczy, wiadomo, że może nastąpić atak. Głośny silnik daje informację, skąd nadleci zagrożenie. 
Reszta to kwestia refleksu wprawy, a pułap szadedów nie wymusza użycia wobec nich jakiejś wysublimowanej broni.
Do tego wszystkiego ustalono, że deklarowany przez Iran zasięg 1800 kilometrów jest "bazarową reklamą", bo nie ma możliwości, żeby na tym silniku i zbiorniku paliwa przekroczył on 180 kilometrów. To z kolei ułatwiło namierzanie baz irańskich dronów, bo kiedy wiadomo, gdzie szukać, łatwiej znaleźć. 
I tak w Skadowsku na południe od Chersonia na pokład krążownika "Moskwa" udała się cała baza szkoleniowa razem z dronami, kursantami i irańskimi instruktorami. 
Chociaż jest wersja, że to kursanci załatwili sami swoją bazę, tracąc kontrolę nad jednym z dronów. Tak przynajmniej twierdzi portal Gławred.

Jak jesteśmy przy efektach pracy wyrzutni HIMARS (niedługo Ukraina będzie miała 45 takich systemów, nie licząc MLRS), to w Oleszkach po wschodniej stronie Dniepru, na przeciw Antonowa, w hotelu "Kolos" rozlokowało się trzystu bojców z uzupełnień dla Chersońszczyzny. I w ten hotel uderzyły ukraińskie rakiety. 300 przekształciło się w 200. Znaczy "Gruz-200". Czyli zasadniczo zwłoki. 
Może nie wszyscy, ale wielu. 




Noc na okupowanych terytoriach nie będzie spokojna.

Tymczasem Moskwa szykuje się do aneksji podbitych terytoriów. Według proukraińskich władz Obwodów Chersońskiego, Zaporoskiego, Ługańskiego i Donieckiego faktyczna frekwencja nie osiągnęła jednego procenta. Nieoficjalne dane rosyjskie mówią o 10-17%, ale pomijają one ludność tych części obwodów, których Rosja nie kontroluje. Trzeba pamiętać, że frekwencja wyborcza w samej Rosji ledwie przekracza 30%, zatem nie są to wartości jakoś radykalnie nie pasujące. 


Duma Państwowa ma "podjąć" decyzję na posiedzeniu 3-4 października. Ale już przygotowywane są dekoracje na uroczystości ogłoszenia aneksji.
I tak szumnie głoszone cele obrony ludności Donbasu i walki z faszyzmem okazały się tylko listkiem figowym do ordynarnego rabunku cudzych ziem. 

"Donieck, Ługańsk, Zaporoże, Chersoń
ROSJA"
Rosyjscy "gubernatorzy" okupowanych ukraińskich terytoriów
przybyli na uroczystości do Moskwy. Pytanie, ilu z nich wróci?

Według "Generała SWR" trzy rury Nord Stream 1 i 2 zniszczone zostały na rozkaz Putina. W ten sposób kombinacje Scholza na nic się nie zdały. Niemcy i tak będą marznąć. Rur raczej nie da się już naprawić.

Tymczasem Armenia alarmuje, że Azerbejdżan szykuje pełnoskalową inwazję na ten kraj. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)