Dziennik wojny - dzień dwieście czwarty

Nikt oprócz nas - to dewiza spadochroniarzy ze Lwowa.

W kontekście ofensywy pod Charkowem ujawniono wczoraj, że część działań zrealizowana była w formie klasycznego desantu spadochronowego i/lub śmigłowcowego. Wykonali je spadochroniarze z lwowskiej 80. Brygady Desantowo-Szturmowej. Jednej z najlepszych i najlepiej wyposażonych jednostek SZU, która już 2015 roku dysponowała sprzętem amerykańskim. Jej III Batalion to słynne donieckie "cyborgi". Jednostka ta wielokrotnie ćwiczyła i działała wspólnie z Polakami, między innymi w Iraku, czy w Kosowie w ramach PolUkrBat. 

Film z ćwiczeń 80. Brygady jeszcze przed inwazją.

80. Brygada operowała na całej szerokości frontu ukraińskiej ofensywy, ostatecznie zajmując Izjum, gdzie jeden z jej żołnierzy w obecności prezydenta Zełeńskiego podniósł ukraińską flagę. 
Z informacji z frontu wynika, że lwowscy spadochroniarze nadal realizują działania desantowe, co oznacza, że rosyjska obrona przeciwlotnicza na kierunku ługańskim nie istnieje. 

Wiadomość dnia to "wypadek" prezydenta Zełeńskiego. Wracająca z Izjumu kolumna prezydencka została staranowana przez inny samochód. Poważnie ranny został prezydencki kierowca, zaś prezydent odniósł lekkie obrażenia. 
Wszelkie zbieżności z "wypadkiem" naszej premier Beaty Szydło są oczywiście przypadkowe, bo "takie rzeczy się nie zdarzają". 

Wczorajszy ostrzał tam (nie jednej) na Inhulcu w rejonie Krzywego Rogu został wykonany ośmioma rakietami manewrującymi X-101 wystrzelonymi z bombowca strategicznego. Jedna z rakiet zmieniła zdanie i spadła w Kraju Stawropolskim w Rosji. 
Przybór wody wyniósł 1-2 metrów na różnych odcinkach rzeki, ale większość wody zalała tereny Krzywego Rogu. W wyniku działań służb ukraińskich woda opada. 
Rosjanie znów użyli kosztujących wiele milionów pocisków do zrobienia czegoś, czego skutki Ukraińcy ogarnęli po kilkunastu godzinach. 



Dziś ostrzał został powtórzony, ale nie może on zmienić sytuacji strategicznej. Nawet jeśli Ukraińcy zostaną wyhamowani od strony rzeki (chwilowo), to wobec braków w zaopatrzeniu po stronie rosyjskiej (jedna racja dzienna na trzy dni) za chwilę nie będzie komu i czym walczyć. Albo Rosjanom skończy się amunicja, albo wymrą z głodu.
Na Chersońszczyźnie Ukraińcy stosują klasyczną taktykę oblężniczą i po prostu wezmą Rosjan głodem. 

Dzisiejsze trafienie w rosyjski magazyn w Nowej Kachowce.


SZU jeśli nie może iść do przodu z powodu oporu Rosjan, wysyła oddziały specjalne i rozpoznawcze, które atakują przeciwnika od tyłu, wymuszając odwrót (w staropolskiej sztuce wojennej - przecież powstałej właśnie na stepach Ukrainy - nazywało się to wojna szarpana). 

W Nowej Kachowce partyzanci przeprowadzili "referendum". Wywiesili plakaty "Nowa Kachowka wspiera SZU. Zostaw swój podpis". Wynik do przewidzenia.



Ukraińcy odpuścili zdobytą wczoraj Białogórówkę i idą na wschód na Lysyczańsk od strony Spirnego. Generalnie cały czas grają w taki sam sposób: jeśli trafiają na opór, przechodzą do obrony lub odpuszczają pozycje nie do utrzymania w razie kontrataku i obchodzą je tak, żeby znaleźć się za plecami Rosjan. 
Moskale skupiają się na obronie okrążonego Limana i rejonu Białogorówka-Krzemienna. To powoduje, że nie są w stanie trzymać kierunku Kupjańsk-Swatowe, gdzie Ukraińcy mają największe sukcesy. A już zupełnie zaskoczeni zostali sforsowaniem Oskoła tuż przy granicy z Rosją i marszem SZU na Troickie. Zajęcie tego miasta daje kontrolę nad kolejnym węzłem logistycznym i odcina od zaopatrzenia praktycznie całą Ługańszszczyznę.
Ni widu, ni słychu o rzekomym rosyjskim sforsowaniu Oskoła, o którym pisałem wczoraj. Wygląda na to, że była to kolejna bajka moskiewskiej propagandy. 

Na Zaporożu SZU pomimo wzmocnienia pozycji rosyjskich posuwa się powoli i z dość niedużymi stratami do przodu.
Próba przejęcia przez SZU inicjatywy koło Piasków skończyła się porażką. 

Generalnie wróciliśmy do fazy mniej dynamicznej, ale wciąż przewagę mają Ukraińcy i to oni posiadają inicjatywę.

W Izjum odkryto masowy grób ukraińskich żołnierzu i około 500 cywilów.


W cerkwi we wsi Mała Komyszuwacha Moskale urządzili "szpital".



Tymczasem w Rosji wciąż nie mogą dojść do siebie po szoku, jakim była ukraińska ofensywa. Przeważa opinia o tym, że zaplanowali ją Amerykanie, bo przecież Ukraińcy sami nie mogli. Wtóruje w tym "głos rosyjskiej agentury w USA", czy "New York Times", wieszczący, że za ofensywą stali Amerykanie. 
Nie, dzbany, Amerykanie dostarczyli danych i udostępnili AI, za pomocą której przeprowadzono planowanie, wyposażyli i wyszkolili (wspólnie z sojusznikami) ukraińskich żołnierzy. Konsultowali też koncepcje ukraińskiego dowództwa. Ale plan i wykonanie były ukraińskie. 
To podobna kwestia, jaką u nas mają do dziś u nas niektóre środowiska z Bitwą Warszawską, nie mogąc przyjąć do wiadomości, że plan i wykonanie naszej kontrofensywy powstały w Warszawie na podstawie koncepcji Józefa Piłsudskiego. 
Moskale nie mogą pojąć, że dostali łomot od Ukraińców, a patologiczni antypiłsudczycy nie potrafią zaakceptować, że gość, którego nie lubią mógł cokolwiek zrobić dobrze i gdzieś mieć rację. 
Ta sama nienawiść podszyta strachem i pogardą. 

Kanał "Zapiski weterana" na Telegramie zapytuje, jak to się stało, że Ukraińcy nie tylko dostali te tony porzuconej przez Rosjan amunicji, ale wręcz robią sobie na ich tle fotki. 
- Skoro tak się złożyło, że trzeba było ją zostawić, czemu jej nie zniszczono, a znając położenie magazynów, czemu nie podano koordynatów artylerii, żeby je ostrzelała? - pyta autor kanału. 



Ten sam kanał domaga się opancerzenia taksówek w Białogrodzie. 
Ale nie ma powodów do paniki. 

Tik-tok Generał Kadyrow twierdzi wręcz, że Rosja znikąd się nie wycofała, a informacje o odwrocie to propaganda wrogów. Niedawno domagał się zmiany strategii stosowanej w "operacji specjalnej". Widocznie jednak mu wyjaśniono, że za wcześnie, żeby dzielić skórę na żywym Carze. 
Kadyrow domaga się od przywódców rosyjskich regionów "samomobilizacji" (cokolwiek to znaczy) i przeszkolenia 10 tysięcy "ochotników".
Po tym, jak pod Kupjańskiem zostały zmielone trzy bataliony baszkirskie posłane w bój prosto z pociągów, może być z tym jednak problem. Rosyjskie miasta jedno po drugim odwołują swoje festyny z okazji "Dnia Miasta" z powodu zbyt dużej liczby pogrzebów poległych na Ukrainie bojców. Nie da się już ukrywać skali katastrofy.
Nawet dotąd trzymający fason lider Ługandy przyznał na wizji, że SZU zbliżyły się do granic jego bantustanu. 

Na granicy Rosji okazuje się, że rosyjski paszport wydany mieszkańcom Donbabwe i Ługandy nie uprawnia do wjazdu do Rosji. To kolejni po zdrajcach i rosyjskich nauczycielach z terenów podbitych po 24 lutego ludzie porzuceni przez Rosję. Najazd rozpoczęto pod hasłem "Nie zostawiamy swoich". Bardzo szybko okazało się, że nie tylko zostawiają, ale i cofają uznanie za "swoich". Rosyjski paszport nie daje już niczego. 
Oczywiście, ta postawa ma swoje racjonalne uzasadnienie. FSB twierdzi, że w ramach masowej ewakuacji z Charkowszczyzny na terytorium Rosji przedostało się co najmniej stu członków ukraińskich grup dywersyjnych. Część z nich miała się posługiwać rosyjskimi paszportami. Znając narastającą niechęć mieszkańców Donbabwe i Ługandy do okupantów (bez przesady, jeszcze nie na tyle, by rozpocząć zbrojny opór), Rosjanie boją się przenikania na własny teren dobrze zalegendowanych ukraińskich agentów.
Szczególnie, że wysyłanie agentury pod pozorem emigracji Rosja stosowała od XIX wieku. 

Bunt mieszkanek (i mieszkańców) Ługańska przeciw powrotowi mężczyzn na front zakończył się wywróceniem samochodów, które miały wieźć bojców, więc na razie osiągnął sukces. Pytanie, jak sprawa potoczy się dalej, bo ługandyjskie służby bezpieczeństwa nie mogą tego tak zostawić. Jeśli nic nie zrobią, zacznie się fala dezercji, której nie opanują. Z drugiej strony, co zrobić z doświadczonymi już wojskowo ludźmi, którzy nie chcą walczyć i być może chwycą za broń, żeby wywalczyć sobie prawo do niewalczenia (taki paradoks)?

"Werbunek" do "armii" Ługandy.

W ostatnich dniach Ukraińcy zestrzelili kilka rosyjskich bombowców Su-24. Jest to o tyle ciekawe, że samolotów tych nie produkuje się od początku lat 90-tych i są one generalnie eksponatami muzealnymi. Oczywiście, ma je także Ukraina. Jednak to Rosja prezentowała się jako technologicznie lepsza i faktycznie dysponująca nowszymi konstrukcjami. Jak widać, tych nowszych zaczyna w hangarach brakować. 

Koncern Rheinmetal przygotował do wysyłki paczkę (niedużą) czołgów dla Ukrainy. Transfer został zablokowany przez kanclerza Olafa Scholza. Wysłania pomocy nad Dniepr domaga się minister obrony RFN. Coraz większy jest w tej kwestii nacisk biznesu i polityków, czujących i widzących, że faktyczna nieobecność Niemiec w Kijowie właśnie teraz, kiedy Ukraina jest o krok od zwycięstwa, jest strategicznym błędem nie do odrobienia. Niemcy tracą gospodarczo i politycznie. 
Kanclerz jest jednak uparty. W dodatku rozbawił wszystkich twierdząc, że sukces ukraińskiej ofensywy był możliwy dzięki niemieckiej broni. Tymczasem portal Euromajdan opublikował artykuł o tym, że niemiecki przemysł omija sankcje nałożone na Rosję i wciąż dostarcza jej urządzeń koniecznych do budowy broni. 
Może kanclerzowi Scholzowi chodziło o to, że ten sprzęt jest wadliwy, jak irańskie drony i dlatego Rosja przegrywa? 

Stany Zjednoczone mają opublikować nową politykę względem Tajwanu (nie uznawanego obecnie jako suwerenne państwo), w której wyspa zostanie uznana za sojusznika USA, co zagwarantuje jej amerykańskie wsparcie w razie zagrożenia ze strony Chin.
Trwający 50 lat romans Waszyngtonu z Pekinem dobiega końca. 

Sułtan, czyli Erdogan ogłosił protektorat Turcji nad Azerbejdżanem. Tym samym, po wcześniejszej analogicznej deklaracji Chin względem Kazachstanu, zaczął się rozbiór Imperium Rosyjskiego i podział terytorialnych łupów. 
W Samarkandzie w ramach międzynarodowego szczytu państw azjatyckich (Szanghajskiej Organizacji Współpracy) Putin spotkał się z Cesarzem, a raczej prezydentem Chin. Został przez niego potraktowany jak wasal przez władcę. Prezydent Xi zasygnalizował tylko Stanom Zjednoczonym, żeby nie naruszały interesów chińskich i nawijał Putinowi makaron na uszy. Sam Car został obcesowo (spóźnienie) potraktowany przez dawnego wasala, prezydenta Kirgistanu. 
Rosja wypadła z gry w Azji, oddając pole Chinom i Turcji. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)