Dziennik wojny - doba sto dziewięćdziesiąta szósta

 

Zapiski weterana (prorosyjski kanał na Telegramie): Dobrych wieści dziś nie oczekujcie. 

Pisałem wielokrotnie, że w tej wojnie nie będzie wielkich epickich ofensyw, jakie znamy z II wojny światowej i kina sowieckiego i miałem rację, ale też myliłem się. Miałem rację, bo wielkiej ofensywy na całej długości frontu nie ma i nie będzie, ale to, co dzieje się na północ od Izjumu, jest bez wątpienia epickie. 
Ukraińcy zajęli wczoraj Werbówkę i zaczęli walkę o Balakliję, w której otoczone zostały minimum dwie brygady specnazu rosyjskiego MSW. Jedyna droga, łącząca otoczonych z siłami własnymi wiedzie przez Sawińce (położone niecałe 2 km od dotychczasowej linii frontu), które też są atakowane. Droga zaś jest pod ciągłym ostrzałem ukraińskim. Około południa łączność z okrążonymi oddziałami rosyjskimi została zerwana. Resztę robi ukraińska artyleria. 

Nowa Husarówka na południe od Balaklii. 
Ukaraińscy żołnierze zdejmują z masztu flagę rosyjskiej jednostki, 
którą bojcy uciekając w panice zapomnieli zabrać.


I prezentacja trofeum. 


Na tym nie koniec. 
Część sił ukraińskich skręciła z Werbówki na północ, zajmując dziś Jakowenkowe oraz Jar Wołochów i dotarła koło południa do Semenówki. Stąd mają otwartą drogę na Szewczenkowe (podobno dotarli do tej miejscowości ok. 16.00). Zajmując je odcinają możliwość odwrotu rosyjskim siłom znajdującym się w okolicy wsi Czkałowskie (według rosyjskich źródeł zajęte od wczoraj kontrolowane przez SZU) i mogą atakować prosto na Kupjańsk. Nie muszą jednak wcale atakować, bo miasto to już znalazło się w zasięgu ukraińskiej artylerii i i rosyjskie obiekty w nim zostały dziś mocno ostrzelane (wcześniej podziemie ostrzegło mieszkańców, jak się zachować).
Walki o Szewczenkowe trwaja, a do Kupjańska ściągane są siły spod Izjum, Soledaru, z Białogrodu i Białorusi. 

Jak już pisałem, Kupjańsk to wąskie gardło rosyjskiej logistyki w tym rejonie i jego zajęcie przez Ukraińców pozbawia zaopatrzenia i uzupełnień rosyjskie siły pod Izjum i Limanem oraz pod Kreminą i Sewerodonieckiem. 
To drugie zgrupowanie może być zaopatrywane też z Ługańska lub na około ze Starobielska przez Swatowe, ale główna linia logistyczna biegnie z Białogrodu przez Kupjańsk. Jej odcięcie dusi siły pod Izjum i osłabia te, które znajdują się pod Sewerodonieckiem. 
Szczególnie, że w ramach zaczętej wczoraj operacji SZU zaatakowały też Kreminę na północ od Sewerodoniecka, co w razie powodzenia może całkowicie odciąć północny kierunek zaopatrzenia. 
W ciągu doby ukraińskie wojsko pokonało 30 kilometrów, co jak na tę wojnę jest szybkością imponującą, a i w porównaniu z innymi starciami stanowi dobry wynik (w pierwszej "Pustynnej Burzy" Amerykanie szli w tempie 60 km na dobę i uznawano to za rekord szybkości natarcia). 
Według informacji spływających ze wszystkich odcinków coraz częściej zdarza się, że bojcy nie podejmują walki, tylko na sam odgłos strzałów i widok mundurów SZU zaczynają panicznie uciekać. 
Faktem jest jednak, potwierdzonym przez wiele filmów i zdjęć, że Ukraińcy biorą jeńców setkami i przejmują tony sprzętu i amunicji porzucone przez Rosjan. 
Poszła plotka, że jeden z rosyjskich generałów podczas wideokonferencji z Putinem posłał Cara nach...

Na skrzynce jest napisane "Prezent dla chochłów" (pogardliwe określenie Ukraińców). 
I faktycznie, dostali granaty w prezencie. 

Oczywiście, pytanie, czy Ukraińcy są w stanie utrzymać zdobyte tereny? Wydaje się, że tak, bo wszystkie doniesienia mówią o znacznej przewadze SZU nad Rosjanami tak liczebnie, jak i technicznie i pod względem poziomu armii. Rosjanie w tym rejonie zostawili typowe siły okupacyjne. Otoczone brygady specnazu to elitarne jednostki wojsk wewnętrznych, służących do utrzymywania społeczeństwa w ryzach, a nie do obrony linii frontu. W dodatku to jednostki specjalne, anty terrorystyczne. Gdyby je wysłano do zajęcia jakiegoś obiektu, pewnie by sobie poradziły, ale tego typu wojska nie szkolą się w działaniach obronnych. 
Dodatkowo rosyjski kanał na Telegramie "Zapiski Weterana" oskarżył rosyjskich dowódców o ukrywanie prawdziwego stanu jednostek. Oddziały mające na papierze 100% ukompletowania miały 50%, a nawet w niektórych przypadkach 20% stanu faktycznego i tym samym realnie nie istniały jako pełnoprawna siła zbrojna. 
Ja bym jednak nie miał do dowódców niższego i średniego szczebla pretensji. Jeśli wyższe szarże oczekiwały wyników, a nie zgłaszania problemów, to po prostu nie chciały słuchać, że nie ma kim ukompletować jednostek. Jeśli dowódcy niższego szczebla byli karani za wykazywanie niezdolności oddziału do walki (choćby odwołaniem ze stanowiska), to nie wykazywano. Jeśli za zgłoszenie dezercji groziła kara, to jej nie zgłaszano. W efekcie zaszło klasycznie rosyjskie zjawisko "martwych dusz" i "wiosek potiomkinowskich", a raczej oddziałów. W języku rosyjskim ma to nawet nazwę: "pokazucha".

Osobną sprawą jest zastosowana przez Ukraińców taktyka. I znów wracamy do staropolskiej sztuki wojennej. 
Największym problemem podczas ataku jest przejście przez rosyjski ogień artyleryjski. Ukraińcy sięgnęli do podstaw historii wojskowości i wyciągnęli z lamusa klasyczną szarżę, tylko na pojazdach opancerzonych. 
Na czym polega bowiem jeden z sensów szarży? Szarżujący oddział porusza się tak szybko, że niejako ucieka spod ostrzału (nie ma znaczenia, czy ostrzału z łuków, czy z dział, zasada jest ta sama). Tyle, że ucieka nie do tyłu, zwiększając dystans do przeciwnika, a do przodu, zbliżając się szybko do niego. 
W pewnym momencie odległość jest tak mała, a prędkość szarży tak duża, że strzelec może jedynie uciekać. Na tym opierała się m.in. taktyka szarży husarskiej (jak i każdej innej).
Dodatkowo (co zostało wykorzystane podczas historycznych szarż pod Samosierrą, Bałakławą, Ber-Szebą, czy Rokitną) artyleria strzela na pewien dystans i jeśli szarżujący zbliży się bardziej, niż linia minimalnego zasięgu dział, w zasadzie nic go nie zatrzyma. 
I dokładnie to zastosowali Ukraińcy, jeśli opierać się na relacjach rosyjskich, bo ukraińskich wciąż nie ma: ich pojazdy strefę ognia artyleryjskiego przechodzą na pełnym gazie i w pozycje rosyjskie wjeżdżają, jak husaria w maksymalnym pędzie. W dodatku (co znowu jest zaczerpnięte z taktyki husarskiej) skupienie sił do uderzenia następuje płynnie, w ruchu, więc przeciwnik nie ma czasu na zauważenie, że szykuje się atak, bo... on się nie szykuje! Jest skutkiem już istniejącego ruchu (więcej o szczegółach taktycznych jutro, bo to naprawdę warte szerszej analizy). 

Wszystko to razem: słabość sił rosyjskich i agresywna taktyka ukraińska poparta dobrym rozpoznaniem i wymierzeniem ciosów w najsłabsze punkty rosyjskiej obrony, dało efekt w postaci załamania się moskiewskich szyków. Jeśli w ciągu kilkudziesięciu godzin Rosjanie nie ogarną się, pozostanie im tylko odwrót "na z góry upatrzone pozycje". Według zasad sztuki wojennej o powodzeniu operacji decydują pierwsze 72 godziny, czyli pojutrze nad ranem wyjaśni się, jaki będzie los ukraińskiej akcji pod Kupjańskiem. 
Ale już teraz na jednym z rosyjskich kanałów Telegrama pojawił się post udający sondę, czy "w geście dobrej woli" należy wycofać się całkowicie spod Charkowa. Odpowiedzi były tylko dwie: "tak" lub "tak", ale jedną lub drugą kliknęło blisko 2,5 tysiąca osób. Nie jest to wiele, ale temat pojawił się w przestrzeni medialnej. 
Rosyjscy propagandyści jak na rozkaz powielają dziś tekst pochwalny na cześć okrążonych oddziałów. Tekst utrzymany w stylu stalinowskiej klasyki o ludziach ze stali, wgryzaniu się w ziemię i tym podobne brednie. Widać jednak z formy retorycznej, że odsieczy nie będzie. Dwie brygady zostały złożone na ołtarzu imperialnego szaleństwa. 
Ale przecież "my nie zostawiamy swoich", jak na początku wojny głosiła rosyjska propaganda. 

Skrin pożegnalnego bełkotu na cześć okrążonych rosyjskich brygad.

A swoją drogą, wspomniany tekst o "wgryzaniu się w ziemię" to słowa księżnej Jarosławny, żony Igora Światosławowicza, ruskiego księcia nowogrodzko-siewierskiego i czernihowskiego, który panował na Putywlu (wszystko, poza Nowogrodem, w granicach dzisiejszej Ukrainy), który bronił Rusi przed stepowymi koczownikami Kipczakami/Połowcami. W czasie jednej z wypraw dostał się do niewoli Połowców, z której zbiegł. W tym czasie jednak Kipczacy spustoszyli Ruś i wycofali się dopiero na wieść o zbliżaniu się reszty ruskich wojsk pod wodzą księcia Mścisława. 
Powyższe zdanie pochodzi ze staroruskiego poematu "Słowo o pułku Igora" i jest częścią "Lamentu Jarosławny", opłakującej tragedię napadniętej zdradziecko i spustoszonej Rusi. 
Tak, że pasują bardziej do sytuacji Ukraińców, niż Rosjan. Niestety, Rosjanie dokonali klasycznego "cultural apropration" i przywłaszczyli sobie całość ruskiej tradycji, z tą historią włącznie. 

"Słowo o pułku Igora" przez wieki było narodowym mitem Rusinów,
opierających się inwazji ludów z azjatyckich stepów. 

Przy okazji, potwierdziło się, że film ze Starego Karawanu jest świeżej daty, ale nadal nie wiemy, czy to początek większej akcji, czy działania rozpoznawczo-dywersyjne, mające na celu zdezorientować Rosjan. 

Tymczasem w Chersoniu i okolicach też trwa ukraińskie natarcie. Moskale masowo rekwirują łodzie i pontony cywilne, żeby zapewnić sobie drogę ucieczki w razie załamania się frontu. Trzymają się Dniepru i starają się nie wchodzić w głąb terenu, bo wszytkie drogi są pod ukraińskim ostrzałem. 
Rosjanom udało się odbić Stary Stawek, a o Ternowe Pody trwają walki, jednak nie na wiele się to zda, bo z powodu rozbicia rosyjskiej logistyki bojcom kończy się paliwo i amunicja, więc za chwilę sami oddadzą te tereny. 
Próba rosyjskiej kontrofensywy na przyczółek nad Inhulcem zakończyła się... poszerzeniem przyczółka przez SZU o kilka kilometrów. 

Rosjanie próbują budować nowe przeprawy (obecnie na wprost centrum Chersonia), ale wiadomo, że to jak robienie zastrzyków w drewnianą protezę. Przy artyleryjskim i strzeleckim ogniu ze strony ukraińskiej nawet istniejące przeprawy są w zasadzie nie do wykorzystania. 

Film zrobiony przez rosyjskiego bojca w czasie próby forsowania Dniepru
prawdopodobnie koło Lwowego. 


Koło Gołej Przystani na południe od Chersonia Rosjanie usiłowali przeprawić się przez Dniepr na pokładzie skradzionej dość sporej barki. Na to czekali ukraińscy artylerzyści, którzy ostrzelali i zatopili barkę wraz z zawartością. 

Moment trafienia barki na Dnieprze koło Gołej Przystani.

I ta sama barka już spoczywająca na dnie Dniepru. 


Najbardziej poszukiwanym lokum są schrony przeciwlotnicze (do których ludność miejscowa nie jest wpuszczana), a że jest w nich mniej miejsc, niż rosyjskich "wyzwolicieli", dochodzi pomiędzy bojcami do bójek, kto nocuje bezpiecznie, a kto ma "chersońską ruletkę". 
Logistyka na prawym brzegu upadła tak, że w jednej z odbitych miejscowości wzięto do niewoli sołdatów, którzy - według ich słów - od czterech dni nie pili wody. Czyli w zasadzie SZU uratowały im życie. 
Rosjanie uprowadzają lekarzy, których zmuszają do pracy w rosyjskich szpitalach polowych. Jednocześnie bezpieka gania, jak wściekła za partyzantami. Obecnie sprawdzają, kto kupił żółtą farbę, żeby znaleźć ludzi malujących na murach ukraińskie symbole. 
Ruch oporu ostrzega mieszkańców, żeby nie zbliżali się do zakładów pracy i innych obiektów, które Rosjanie wykorzystują na swoje bazy. 

Na pozostałych odcinkach ataki Rosjan zostały odparte. Tylko Kodema na południe od Bachmutu została znowu zajęta przez wagnerowców, ale - jak zauważył Striełkow-Girkin - niczego to operacyjnie nie zmienia.
Koło Soledaru zaczyna się zauważać oznaki "zapadania się" rosyjskiego frontu. Kilkaset metrów do przodu posunęli się Ukraińcy w wyniku rosyjskich prób kontrataków na Zaporożu. 
Ukraińcy wznowili też działania zaczepne w rejonie przy granicy z Rosją koło Wowczańska. W Aleksandrówce pomiędzy Wowczańskiem a Kupjańskiem poważne straty ponieśli wagnerowcy. 

Ostrzeliwane są Melitopol, Berdiańsk i Mariupol, ale też cały czas rejon Chersonia. I oczywiście Czarnobajewka, bo Rosjanie przestaną wykorzystywać to, co zostało z tego lotniska dopiero wtedy, kiedy się z niego wycofają. 
Bez względu na wynik ukraińskiego natarcia, a wiele wskazuje na to, że to nie koniec, ofensywa rosyjska, planowana od lipca, jest obecnie niewykonalna. A to już będzie ukraiński sukces. 

W Melitopolu partyzanci wysadzili w powietrze siedzibę NSDAP... KPZR... partii "Jedna Rosja", gdzie przygotowywano łże-referendum. Karty do głosowania spłonęły. 

Pięć dni temu publikowałem rozpowszechniany przez Rosjan film z rzekomego miejsca lądowania ukraińskiego oddziału pod Energodarem, pokazujący kiepsko upozowane rzekome zwłoki poległych żołnierzy SZU. Nie wiem, w jaki sposób, ale w sieci pojawił się materiał źródłowy tego filmu, przed obróbką. Jest na nim fragment obcięty we wcześniej rozpowszechnianej wersji, na którym "trupy"... wstają. 
I tyle z nieudolnej prowokacji. 



Tymczasem w samym Energodarze narasta rosyjski terror. Do miasta przybył specjalny oddział Waffen SS... RoSSgwardii, który przy pomocy miejscowych kolaborantów sporządził listy proskrypcyjne i według nich wyłapał "element politycznie niepewny". Zatrzymani mieszkańcy, często niepełnosprawni, jak choćby niektórzy weterani ATO, przetrzymywani są w piwnicach sądu miejskiego i przedstawicielstwa rosyjskiego MSW, gdzie są torturowani. 
Dzieci ranne w wyniku rosyjskiego ostrzału są przetrzymywane w szpitalu położniczym, gdzie wykorzystuje się je do produkcji antyukraińskich propagandówek. 
Ludność miasta mimo zakazu usiłuje uciec na stronę ukraińską, czy to za pomocą łodzi przez Zbiornik Kachowski, czy przez punkty kontrolne dzięki łapówkom.  Wolność kosztuje 5-7 tysięcy dolarów od osoby...
Władze ukraińskie otwarcie wezwały mieszkańców miasta do ewakuacji i zażądały dla nich "zielonego korytarza".

Ukraińskie porty opuściło już 80 statków, które wywiozły ponad 1,5 miliona ton ukraińskiego zboża i produktów rolnych. Putin zauważył, że większość  z nich (w rzeczywistości 30, czyli mniej, niż połowa, najwięcej - 32 - skierowało się do Turcji) popłynęła do portów europejskich, a nie krajów, którym grozi głód. Wyciągnął z tego wniosek, że trzeba ograniczyć możliwość eksportu ukraińskiego zboża drogą morską. 
Chyba dawno nic mu nie zatonęło. 

Podczas Wschodniego Forum Ekonomicznego Car powtórzył swoją gadkę, że zaczął agresję na Ukrainę, żeby chronić "prześladowaną ludność Donbasu" oraz "wzmocnić rosyjską suwerenność" i przekonywał, że Rosja w wyniku wojny nic nie straciła i nie straci. 
Tymczasem na rynkach światowych cena rosyjskiej ropy spadła poniżej 90 dolarów za baryłkę, czyli pod poziom, który Amerykanie chcą uzgodnić jako maksymalny pułap jej ceny. 




"Dziadek z bunkra" - kolejne określenie Putina, używane przez Ukraińców, bajał też, że Zachód słabnie, a zaufanie do dolara, funta i euro zostało zachwiane. 
On znowu czyta nie te raporty, co trzeba. 

W Kałudze, niegdyś słynącej z produkcji sowieckich samochodów, powstaje nowoczesny kompleks... więzienny. Będzie w nim wszystko: od domu dziecka do kolonii karnej o zaostrzonym reżimie (ciekawe, że sierociniec traktują, jak więzienie). W zasadzie można spędzić tu życie od narodzin do śmierci nie wychodząc za bramę (szpital też będzie), bo projekt przewiduje też sklepy i obiekty kulturalne, jak kino. 
W zasadzie taka miniaturka Rosji. I w dodatku na planie pięcioramiennej gwiazdy. 



Dziś swoje święto obchodzi ukraiński wywiad wojskowy GUR, w tym jego jednostki specjalne, jak "Kraken" - gdyby nie oni, rosyjska inwazja miała szansę się powieść. To oni w istocie pokrzyżowali plany najeźdźcy. Także teraz. 
Pomyślnych łowów! Siła i Honor!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)