Dziennik wojny - dzień dwieście pięćdziesiąty czwarty

 


Rosyjska "ofensywa lotnicza" na chwilę obecną okazała się porażką. Do celu dolatuje średnio co dziesiąty dron lub rakieta. Większość dronów zbijana jest już bronią maszynową lub dostarczonymi z Zachodu systemami plot wykorzystującymi zwykłe naboje scalone, a nie rakiety. Straty ukraińskie są dotkliwe, ale nie krytyczne i dość szybko zostają naprawione. Władze ukraińskich miast ogarniają alternatywne schronienia na wypadek poważniejszych awarii zimą. 

Ukraiński materiał szkoleniowy, poświęcony dronom Szahid.

Mimo istnienia takiej możliwości, rosyjski ostrzał nie został praktycznie wcale skierowany na cele wojskowe, a głównie na obiekty cywilne i infrastruktury krytycznej. Nie odegrały zatem żadnej roli militarnej i nie zmieniły sytuacji na froncie, za to wpieniły Ukraińców i dały impuls do nowych dostaw dla Ukrainy z Zachodu. 
Wywalono miliardy po nic.

Za to druga strona działa skuteczniej, choć finezyjniej. Jakiś czas temu grupa hakerów o kryptonimie "999" włamała się do systemu energetycznego Petersburga i wyłączyła całą dzielnicę. Teraz poinformowali, że jeśli Rosja odważy się użyć na Ukrainie broni jądrowej, oni wyłączą elektrownię atomową w Sosnowym Borze koło Petersburga. Takie wyłączenie oznacza katastrofę nuklearną. 
Oczywiście, można zakładać, że jednak będący ludźmi Ukraińcy nie uderzą w ludność cywilną, ale jednak takiej groźby lekceważyć nie wolno. 
Tymczasem podczas odprawy on-line Putina z szefami ministerstw i urzędów ktoś wyłączył prąd w trzech wieżowcach moskiewskiego "city". Akurat w tych, których znajdują się ministerstwa rozwoju (he he) gospodarczego oraz przemysłu i handlu. I tak ministrowie od gospodarki gadali z Carem po ciemku.



Na froncie pod Swatowem-Krzemienną znowu zmiana sytuacji. Zgodnie z tym, co przewidywałem (i co było oczywiste) Ukraińcy zaatakowali na rosyjskie wybrzuszenie pod Makojówką i Nowowodjanem ze skrzydeł i po niecałej dobie walk odzyskali Płoszczankę i doszli znów do drogi Kupjańsk-Krzemienna.
Czyli zupełnie, jak pod Verdun: Rosjanie atakowali przez trzy dni, żeby w ciągu doby oddać, co zdobyli. Takie małe Verdun. Werdunio.

Mapka sytuacji pod Makijówką od Michała Nowaka. 

 Ukraińskie natarcie na Czerwonopopówkę wzmaga się i wszystko wskazuje na to, że upadek tej rosyjskiej reduty jest kwestią czasu. Kiedy to nastąpi, Ukraińcy mają otwarte drogi na rosyjskie tyły. 
Uderzenie ukraińskie idzie także od północnego zachodu, z Wierchnej Duwanki w kierunku na Swatowe. 

Pod Bachmutem zauważono, że przestali atakować wagnerowcy, których zastępują czmobiki. 

Pozycje ukraińskie pod Awdijówką.

"Ofensywa" pod Awdijówką i Węglodarem skończyła się porażką sił rosyjskich. Przy okazji mapka od twitterowicza Vitaly, która pokazuje, czemu ataki na Awdijówkę są skazane na porażkę. Z tego samego powodu, co pod Pawłówką, żeby zaatakować i oskrzydlić Rosjanie muszą przejść przez dolinę rzeki, co wystawia ich na ostrzał i wybitnie utrudnia ataki.


Na mapkach rosyjskich blogerów pojawiła się nowa kategoria działań: ataki wsteczne.






Pod Chersoniem Rosjanie wysadzają maszty telefonii komórkowej GPS. Odcinają w ten sposób pozostałą na prawym brzegu ludność ukraińską od łączności internetowej. Czy to coś da, jeśli chodzi o działania partyzanckie? Wątpię. Raz, że to tylko kwestia siły sygnału, a eliminacja nadajników, które mogli kontrolować Rosjanie powoduje, że stacje ukraińskie nie będą zagłuszane. Dwa, że ten, kto ma mieć łączność na pewno korzysta ze starlinka. 

Zwalony maszt GSM pod

Wysadzona została też kładka piesza na Inhulcu pod Śniegórówką. Świadczy to o zbliżaniu się sił ukraińskich od wschodu ( i podobno też od południa). 




Poza tym, siły ukraińskie szykują się do zimy. Z całego świata sprowadzane są zimowe mundury i wyposażenie, a pozycje SZU urządzane są tak, żeby w miarę komfortowo przetrwać zimę. 





W okopach działać ma też sauna.

Kuchnia polowa i tłuczek do schabowych ze skorupy granatu zaczepnego.

Tymczasem czmobiki...
Tymczasem czmobiki przywiezione do jednostki piechoty morskiej na Krymie zostały dowiezione pod koszary, gdzie okazało się, że nie ma dla nich miejsca. Ich dowódca powiedział, że mają sobie radzić i... poszedł w siną dal. A oni spędzili noc na świeżym powietrzu. Zdrowo tak. 

Za to w innej jednostce ludzie się zlitowali i zrobili zrzutkę na czmobików. Na termokamery. TERMO! Żeby im zimno nie było. Jak widać, bojcy zachwyceni.


Tymczasem cywile mają naprawdę przerąbane. O ile w takiej Awdijówce ludzie mają gdzie się ukryć przed mrozami, choć centralne nie działa, to w Mariupolu grozi katastrofa humanitarna.


Tymczasem Generał SWR snuje swoją opowieść o złym carze i dobrych bojarach, zatroskanych wzrostem potęgi Prigożyna i jego wagnerowskiej bandy (co akurat mnie nie dziwi). Patruszew miał prosić cara, by pohamował ambicje protegowanego, ale Putin był niewzruszony. 
Brytyjski "The Times" trochę psuje tę narrację, bo zwraca uwagę, że to właśnie Patruszew miał być wspólnie z szefem FSB Bortnikowem inicjatorem inwazji na Ukrainę (pisałem o grze ukraińskiego GUR z FSB, mającej na celu przekonanie szefostwa, że właśnie teraz jest najlepszy czas na atak). Putin dość szybko miał się dać przekonać (w końcu Bortnikow dysponował znakomitymi informacjami), a jedynie Szojgu zachowywał do sprawy dystans, choć nie oponował. No cóż, on najlepiej wiedział, w jakim naprawdę stanie jest armia, ale jak powiedzieć szefowi, że przez te wszystkie lata okłamywało się go. 
I tylko szef wywiadu zagranicznego SWR, co pamiętamy z lutowej szopki, miał wątpliwości, bo dysponował danymi z krajów zachodnich, które mówiły co innego, niż informacje Bortnikowa. 

Szojgu odznaczył członkinię Hitlerjugend... Junarmii, która wykablowała władzom swego ojca, urywającego się przed mogilizacją. Dziewczę dumnie wkroczyło na drogę Pawlika Morozowa. I nazwisko też ma odpowiednie - Morozowa właśnie. 
Teraz będzie miała po tatusiu medal i białą Ładę. 

Pawlik Morozow wydał nkwdzistom swojego ojca, który uczestniczył 
w organizacji pomagającej uciekinierom z łagrów (fałszował im dokumenty)

Panna Morozowa wykablowała swojego ojca, który nie zamierzał ginąć za RuSSki Mir.

Ukraińcy zaczęli samodzielną produkcję amunicji do natowskich haubic 155 mm, a w Polsce powstała wspólna fabryka, produkująca ukraińskie drony bojowe. Polska stanowi nie tylko hub logistyczny, dzięki głównie lotnisku w Rzeszowie, ale także zaplecze produkcyjne dla ukraińskiej zbrojeniówki. 

Tymczasem w Moskwie odbyły się targi branży funeralnej, a w jej ramach wyścigi w ubieraniu zwłok. 
Rosja to stan umysłu.








Komentarze

  1. Właśnie odkryłem tego bloga i mam do powiedzenia tylko jedno: Chłopaku, nie przestawaj go pisać! To jest czyste złoto!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)