Dziennik wojny - dzień dwieście siedemdziesiąty siódmy

 


Na froncie wciąż bez zmian (co nie znaczy, że nic się nie dzieje, ale musiałbym napisać to samo, co poprzednio). Można zatem skupić się na kwestiach pobocznych.


Dla porządku wspomnę tylko, że rosyjski propagandysta, fantasta i bajkopisarz, wspomniany przeze mnie już kilka razy Geroman raczył zajawić, że w ciągu czterdziestu ośmiu godzin zacznie się rosyjska "ofensywa zimowa" na całym "odcinku oskolskim". Pisze o rzece Oskoł, żeby ukryć, że walki toczą się nad Krasną, płynącą równolegle do Oskoła, tylko że czterdzieści kilometrów na wschód.
W obecnych warunkach klimatycznych może być mowa tylko o "ofensywie błotnej". Cały wpis, ozdobiony poniższą mapką można uznać za senne majaki Geromana. 


Ukraińcy robią sobie z Rosjan jaja. Dziś przez cały dzień intensywnie ostrzeliwali pozycje Moskali pod Połohami na Zaporożu. W okolicy po ukraińskiej stronie oddziały SZU wykonywały ruchy przypominające koncentrację. A wieczorem artyleria umilkła, oddziały zniknęły i zapadła cisza. 
Ludzie Załużnego doprowadzą bojców do nerwicy, a i tak zaatakują tam, gdzie nikt się nie spodziewa. 




Jak wyglądać będzie upadek Rosji? Czy dojdzie do rewolucji, jak w 1917? Wielu komentatorów wskazuje, że sytuacja na froncie coraz bardziej przypomina tę, która poprzedziła Rewolucję Lutową, a potem przewrót bolszewicki. Sytuacja wewnętrzna też. 

Istnieją jednak dość istotne różnice między rokiem 1916-17, a latami 2022-23. 
Przede wszystkim erozja armii rosyjskiej, choć widoczna, nie ma jeszcze takiej skali, jak w czasie I wojny światowej, a co więcej, sama armia w niczym nie przypomina wojska rosyjskiego z czasów Mikołaja II. 
Wtedy była to zacofana, przestarzała i źle dowodzona, ale jednak jednolita struktura, która co prawda rozpadała się, ale poprzez masowe dezercje, a nie poprzez bunty dowódców. Oficerowie do końca pozostali lojalni i zdyscyplinowani. Sam przewrót zwany Rewolucją Lutową był ukrywanym za masowymi demonstracjami i strajkami pałacowym zamachem stanu, który nie udał się, bo typowany na następcę carski brat nie przyjął korony, co zapoczątkowało chaos w państwie. Usunięcie cara miało na celu odsunięcie go od dowodzenia i uratowanie armii. Aż do listopada 1917 roku kadra dowódcza armii była lojalna i stała na straży państwa i porządku prawnego. Rzekomy "bunt" Kołczaka był niesubordynacją admirała, ale mającą na celu ratowanie zagrożonego (według jego słusznej oceny) legalnego porządku prawnego. 

Tymczasem sytuacja obecna jest zupełnie inna. Przede wszystkim nie ma jednej armii rosyjskiej, a na Ukrainie działają osobno, choć niby pod jednym dowództwem aż cztery (a nawet pięć) siły pod rosyjską flagą: 
- regularna armia rosyjska, 
- kadyrowcy,
- wagrnerowcy,
- RoSSgwardia, 
- jednostki formalnie zlikwidowanych, ale de facto nadal istniejących Ługandy i Donbabwe,
- Kozacy Dońscy (to jest szczególnie kuriozum).

Między nimi nie tylko nie ma współpracy, ale wręcz trwa rywalizacja, podkładanie sobie świń, a często wręcz otwarte starcia zbrojne. 
Co więcej, liderzy tych sił (poza dowódcami regularnej armii) nie czują się w niczym zobowiązani wobec ministra obrony i głównodowodzącego. W czasach Mikołaja II sytuacja, w której Kadyrow i Prigożyn publicznie krytykują mianowanego przez cara dowódcę byłaby nie do pomyślenia. 
Każdy z poszczególnych liderów ma swoje interesy, które załatwia na Ukrainie, a jego "armia" służy nie tyle walce w interesie Rosji, co załatwianiu interesów swojego sponsora. 
RoSSgwardia, choć formalnie państwowa, w rzeczywistości też służy budowie pozycji Zołotowa. Bojcy z Ługandy i Donbabwe o ile są gotowi walczyć o "swoje" obwody na Ukrainie, to kompletnie nie maja interesu bić się o inne regiony. 
Wszystko to przypomina bardziej średniowieczne armie feudalne, niż armię rosyjską z początku XX wieku (nie mówiąc o wieku XXI). 

W 1917 roku jedynym rywalem armii rosyjskiej w rozgrywkach wewnętrznych była Gwardia Czerwona, a od 1918 Armia Czerwona. Wojsko rosyjskie rozpadło się na podległe poszczególnym generałom frakcje dopiero po przewrocie bolszewickim. Dziś taką alternatywą są wagnerowcy, którzy nie są żadną alternatywą. 

Armia carska od początku do końca wywodziła się z poboru i mobilizacji. Formacji kontraktowych i zawodowych w niej nie było, choć powiedzmy, że w jakimś stopniu taką rolę pełnić mogli ówcześni Kozacy Dońscy.
Armia putinowska to w większości formacje ochotnicze, zawodowe i półzawodowe, z niewielkim, dopiero od września rosnącym udziałem mobików. 

I ostatnia różnica jest taka, że w 1917 roku trzon armii rosyjskiej istniał. Zmobilizowanych szkolono i dopiero po szkoleniu, wyposażonych i uzbrojonych posyłano na front. Szyk załamał się dopiero pod wpływem bolszewickich agitatorów po upadku cara. 
Armia Putina - ten jej zawodowy, kontraktowy trzon - nie istnieje. Są oczywiście odtwarzane rozbite jednostki, ale obecnie mało która składa się z ludzi, którzy weszli w jej składzie do wojny. Om wyposażeniu i wyszkoleniu czmobików napisano już tyle, że nie ma co się powtarzać. 

Na dokładkę, w 1916 i 1917 roku istniał w Rosji potencjał buntu. Sama skala strajków i demonstracji w lutym 1917 roku była na tyle duża, że car uznał się za pokonanego i abdykował (pod presją generałów, ale zawsze). W 2022 roku nie istnieje potencjał buntu w Rosji. Po prostu go nie ma. Zagrożeni wzięciem w trepy wolą uciec, niż walczyć o swoją przyszłość. 

Zatem nie, nie będzie żadnej rewolucji, obalenia władzy i walki wyzwoleńczej. Będzie postfeudalna bijatyka gwardii przybocznych warlordów wyszarpujących dla siebie co smakowitsze kąski tortu, być może formalnie wciąż pod zwierzchnictwem prezydenta Rosji. 

W Chinach opozycja przeciw Xi Jingpinga i jego złamaniu ustalonego porządku politycznego, zgodnie z którym powinien przejść na emeryturę, postanowiła pójść na ostre. Być może boją się, że obrany przez Chana kurs na militaryzację kraju wciągnie Chiny w podobną awanturę, w jakiej jest Rosja, co się może dla Chin równie tragicznie skończyć. Chiny oberwały też poważnie amerykańskimi sankcjami, z których najlżejsza to wywalenie z roboty w amerykańskich korporacjach fachowców z chińskimi paszportami, z reguły dzieci i krewnych partyjnej i państwowej elity. Władze amerykańskie uznały ich hurtem za szpiegów technologicznych. Zostać mogli tylko ci, którzy wybrali obywatelstwo amerykańskie (którego uzyskanie to też nie takie hop-siup). 
W każdym razie pod hasłem zakończenia lockdownów i zmiany sposobu walki z epidemią ludzie wyszli na ulice we wszystkich głównych miastach Chin. Podobno skala protestów jest największa od czasów utworzenia Chińskiej Republiki Ludowej. W kilku miastach, w tym w Pekinie, miało dojść do walk ulicznych z siłami porządkowymi. 

Bunt w zamkniętym kowidowo budynku w Xinjiang

"W Wuhan się zaczęło, w Wuhan się skończy!"

Protesty w Pekinie

Ten bunt od protestów na Placu Niebiańskiego Pokoju w Pekinie w 1989 roku odróżnia nie tylko skala (wtedy byli to przede wszystkim studenci uczelni pekińskich), ale też ogólnokrajowy zasięg. Wtedy żołnierzowi z głuchej prowincji dało się wmówić, ze broni kraju przed imperialistami. Teraz będzie to znacznie trudniejsze. 
No i wtedy byli pokojowi spokojni studenci, a teraz wkur...zeni ludzie ze wszystkich grup społecznych.


Oczywiście, żadnej zmiany ustroju nie będzie. Co najwyżej wyprowadzą Xi w kajdankach i postawią przed sądem za odejście od prawdziwie komunistycznych zasad.

Tymczasem Ukraińcy analizują, ile potrwa blackout, zależnie od tego, jak duża część systemu energetycznego i gdzie zostanie wyłączona.

Tylko w przypadku wyłączenia całego kraju przywrócenie zasilania zajmie więcej, 
niż dwanaście godzin (do tygodnia). 








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)