Dziennik wojny - dzień dwieście sześćdziesiąty siódmy

Polegli w obronie Ukrainy żołnierze Legionu Międzynarodowego

Afera rakietowa przycicha. Istotną rolę odegrała tu postawa Stanów Zjednoczonych, a personalnie prezydenta Bidena, który wyraźnie dał prezydentowi Zełeńskiemu do zrozumienia, żeby odpuścił. Oficjalnie na polską wioskę spadła ukraińska rakieta przeciwlotnicza, która nie trafiła w cel, czyli rakietę rosyjską. 

Osobiście nie kupuję tej wersji i wczoraj pisałem, dlaczego. 
Ale popieram takie postawienie sprawy. 
Czemu?

Bo obok aspektu militarnego i technicznego ma ona aspekt polityczny. I tu zaczynają się schody. Jeśli bowiem uznać oficjalnie, że uderzyły rakiety rosyjskie, to co teraz? Możemy się zwrócić do partnerów z NATO o uruchomienie Artykułu Piątego lub przynajmniej Czwartego. Ale co, jeśli wśród nich część (a choćby i jeden) uzna, że to nie ten moment i taką inicjatywę storpeduje? Rozbicie spoistości NATO to coś, czego teraz najmniej potrzebujemy, a nie łudźmy się. Z jednością i solidarnością pozawerbalną wcale nie jest najlepiej. Część państw stanie na głowie, żeby nie umierać za Kijów i Warszawę. 
W tej sytuacji najlepiej więc przyjąć narrację wyciszającą i jednocześnie podjąć działania, które wzmocnią obronę przeciwlotniczą Ukrainy, a pośrednio także sąsiadujących z nią krajów NATO. 

Jedną z takich inicjatyw, która już wczoraj pojawiła się w ukraińskim internecie, jest udostępnienie zachodnim sąsiadom Ukrainy nieba do ochrony. Inaczej mówiąc, Polska, Mołdawia z Rumunią i Słowacja będą mogły strzelać do lecących w ich stronę rosyjskich rakiet już nad terytorium ukraińskim. W normalnych warunkach taka opcja jest niemożliwa. Nie wolno ostrzelać terytorium sąsiada. Ukraina jednak wydaje się w tej szczególnej sytuacji zgadzać na takie rozwiązanie. W praktyce zdejmie to z ukraińskiej OPL część odpowiedzialności za ochronę ukraińskiego nieba i będzie częściową realizacją postulatu zamknięcia nieba nad Ukrainą. 

Co naprawdę się stało, dowiemy się (lub nie) po wojnie. Czasem tak trzeba. Pierwszą ofiarą wojny jest prawda i musimy się z tym pogodzić. 

Tymczasem na początku tygodnia w Turcji pojawił się szef CIA William Burns, który spotkał się z szefem rosyjskiej FSB Naryszkinem. O czym rozmawiali szefowie wywiadów? O tym samym, o czym w 1944 i 1945 w Genewie rozmawiał szef amerykańskiej OSS Allen Dulles z przedstawicielami Himmlera. O warunkach zakończenia wojny. Czemu oni, a nie dyplomaci? Bo dyplomaci to kanał oficjalny i wszystko, co powiedzą może zostać użyte przeciw nim. Szefowie wywiadów to kanał nieoficjalny, którzy mogą pozwolić sobie na więcej. Żaden dyplomata nie powie na przykład "Jeśli podkręcicie eskalację, zapomnijcie o Krymie". A szef CIA Burns może to powiedzieć i Naryszkin doskonale wie, że to nie jest dyplomatyczne owijanie w bawełnę. 

Efekt tych rozmów widzieliśmy przedwczoraj. Rosjanie od dłuższego czasu mało strzelali rakietami i oczywiste było, że gromadzą siły do potężnego uderzenia. Oczywiste też było, że nastąpi ono w ramach zemsty za utratę Chersonia i nikt na Ukrainie nie miał co do tego wątpliwości. 
Uderzenie było potężne. Najpotężniejsze od lutego, od początku inwazji. Sto jedenaście rakiet i jakaś liczba dronów Szahid. Z tego Ukraińcy zestrzelili siedemdziesiąt  trzy rakiety. Trafionych zostało piętnaście obiektów infrastruktury energetycznej. Według władz Lwowa pełne usunięcie skutków wtorkowego ostrzału zajmie rok. 
Ale już dziś ostrzał był znacznie słabszy. Łącznie w ciągu sześciu dni Moskale wystrzelili sto pięćdziesiąt rakiet, z czego sto jedenaście jednego dnia. 

Dzisiejszy ostrzał Dnipro

Po prostu Putin w ten sposób zakomunikował Amerykanom, że odrzuca ich warunki. W odpowiedzi Amerykanie ogłosili nowy pakiet pomocy dla Ukrainy. I Rosja może zapomnieć o Krymie. 
Tak wygląda wojna na szczeblu polityczno-dyplomatycznym. 
Przy okazji, sto dwie rakiety wystrzelone między jedenastym a siedemnastym listopada zostały zestrzelone, przy czym systemy NASAMS wykazały się stuprocentową skutecznością.

Front tymczasowo ustabilizował się. Ukraińcy wycofali się z lewego brzegu Dniepru, okazało się, że to były jednostki rozpoznawcze, które po sporadycznych starciach z Rosjanami odskoczyły (niekoniecznie na prawy brzeg). Jedynie Mierzeja Kirnburnska rzeczywiście jest opanowana, ale tu Ukraińcy mają wsparcie własnej artylerii. 

Scena z panicznej ucieczki Moskali pod Chersoniem. 
Prawdopodobnie Inhulec. Przeprawiająca się grupa zostaje 
ostrzelana przez spanikowanych swoich.

Rosjanie wycofują się w głąb lądu, na 10-30 kilometrów od brzegu Dniepru i budują umocnienia w rejonie Melitopola. 

Rosyjskie umocnienia pod Czkałowe. W połowie drogi między
Melitopolem a lewym brzegiem Dniepru.

Ale jak już było wiele razy widać, kolejny cios spadnie nie tam, gdzie się go spodziewają. Ukraińcy rewelacyjnie grają dezinformacją, wprowadzając raz po raz Moskali w błąd.

Rosyjskie "schrony toaletowe" i piramidki Prigożyna
pod Melitopolem.


Wycofane spod Chersonia rosyjskie jednostki rzucane są pod Węglodar, Swatowe, Lysyczańsk, Bachmut (ku niezadowoleniu wagnerowców, traktujących ten odcinek jako swoje podwórko). 
Niewiele to zmienia, bo ta liczba, która była znacząca na prawym brzegu, na całym froncie jest jak masło rozciągnięte na zbyt wielu kromkach. 

Rosjanie atakują pod Pawłówką, choć to nic nie daje, rozpaczliwie próbują wypchnąć ukraińską artylerię jak najdalej od linii kolejowej z Doniecka. Znowu bez sensu, bo w obecnej sytuacji i tak jest ona na prawie całej długości pod ostrzałem. W zasadzie na południu Ukrainy nie ma drogi, która byłaby bezpieczna. 

Zasięgi poszczególnych rodzajów artylerii ukraińskiej na południu. 
Widać, że żadna linia komunikacyjna nie jest bezpieczna.

Po kolei lecą znowu rosyjskie składy i magazyny: Czaplinka, Melitopol, a nawet Dżankoj na Krymie. Dziś zaś po raz kolejny Donieck. 
Próbowali też atakować pod Połohami, ale szybko zostali rozbici mimo medialnego wrzasku w rosyjskich kanałach, że robią ofensywę. Usiłowali także zdesantować oddział rozpoznawczo-dywersyjny pod Zaporożem, ale SZU uprzedzone przez partyzantów z Energodaru czekały na nich. Bojców wybito (naliczono czterdzieści dwa trupy, nie uwzględniając potopionych) i przejęto środki przeprawowe. Czyli mówiąc po ludzku łodzie. 

Miejsce nieudanego desantu Rosjan


Pod Lysyczańskiem trwa spokojny, ale stanowczy nacisk SZU w kierunku na Wróbiwkę i Górskie. Celem jest prawdopodobnie wyjście od południa na Lysyczańsk i od północy na Popasną. Jeśli to się uda, wagnerowcy pod Bachmutem, gdzie i tak już walczą niejako na pokaz, znajdą się w bardzo trudnym położeniu i będą musieli się wycofać.
Droga między Swatowem a Krzemienną jest areną starć ukraińsko-rosyjskich. Moskale próbują zepchnąć z niech Ukraińców, ale bez skutku, a wycofując się zatrzymują się nieraz na drugiej linii własnej obrony. 

Można powiedzieć, że utrata Chersonia przetrąciła Rosjanom kręgosłup. Zarówno pod względem operacyjnym, jak i przede wszystkim moralnym. Tymczasem według Centrum Lewady, niezależnego od władz ośrodka badań społecznych, Rosjanie nawet nie zauważyli, że formalnie do Rosji zostały przyłączone nowe terytoria. We wrześniu jako "wydarzenie niezapomniane" ten fakt określiło dziewięć procent respondentów, a w październiku już tylko sześć procent. Zatem po miesiącu jedna trzecia zapomniała niezapomniane wydarzenie. Dla porównania, wysadzenie Mostu Krymskiego zauważyło jedenaście procent Rosjan. 
Ale czterdzieści procent uważa, że rosyjska telewizja państwowa jest wiarygodna. 

"Nie mamy prądu, wody, ciepła, sieci komórkowej, internetu. 
Ale nie ma też Rosjan. Jesteśmy wolni i szczęśliwi".

Tymczasem w Chersoniu i wyzwolonych miastach życie wraca do normy. Saperzy musieli wysadzić siedzibę chersońskiej policji, bo Moskale napakowali w nią tyle materiałów wybuchowych, że rozbrajanie było groźniejsze od detonacji. Dzięki mistrzostwu pirotechników sąsiednie budynki nie zostały uszkodzone i nikomu nic się nie stało. 
Moskale wszystkie posterunki policji zamienili w megabomby. 

Tyle zostało z posterunku policji w Chersoniu

SBU zatrzymuje kolejnych kolaborantów i zbiera dowody rosyjskich zbrodni. Jak w każdym miejscu, gdzie stanie stopa moskiewskiego bojca, znaleziono izby tortur, gdzie rosyjscy oprawcy znęcali się nie tylko nad członkami Ruchu Żółtej Wstążki, czy weteranami ATO i SZU, ale też nad każdym, kto im się nie podobał. 
Do odpowiedzialności karnej zostaną pociągnięci nauczyciele, którzy podjęli pracę na rzecz okupanta. Warto jednak pamiętać, że część z nich pozorowała współpracę, nadal ucząc dzieci po ukraińsku.

Chersońska izba tortur. Już znaleziono sześćdziesiąt trzy ciała
zamordowanych przez Rosjan mieszkańców miasta.

Ktoś przyjrzał się wrakowi samochodu, w którym zginął Spermousow - rzekomo w zderzeniu z ciężarówką, ale kierowca ocalał. Okazało się, że kierowca ciężarówki usiłował niedopuścić do zderzenia i otworzył ogień do pojazdu Stremousowa. 
A serio, na karoserii i szybach są ślady po pociskach. 



Współpracownicy "gubernatora" Chersonia Władymira Saldo generalnie mają pecha. Gdzieś zniknęła druga jego zastępczyni Jekaterina Gubajewa. Ostatni raz widziano ją przed budynkiem okupacyjnej administracji w Heniczesku. 

Ogłoszenie wyroku w Hadze

Sąd w Hadze skazał na dożywocie Striełkowa-Girkina i dwóch innych oskarżonych o zestrzelenie w 2015 roku malezyjskiego samolotu. Czwarty oskarżony został uniewinniony z braku dowodów. 

Jak jesteśmy przy Hadze, to w Hiszpanii o azyl poprosił były bojec niesławnej 64 Brygady Zmechanizowanej, odpowiedzialnej za rzeź w Buczy. Twierdzi, że zdezerterował, bo był szykanowany za sprzeciw wobec wojny. Zgadza się zeznawać przed trybunałem haskim. 
Ukraina natomiast wystawiła list gończy za Tik-tok Generałem. Ramzanka Dyrow szydzi na filmie, że on się nie boi i może się z nimi spotkać, ale...
Jak pokazała już historia, jeśli jest wyrok lub choćby list gończy, jednostki specjalne potrafią zgarnąć nawet najlepiej strzeżonych zbrodniarzy. 

Tymczasem Prigożyn tworzy osobne jednostki dla... cweli. W rosyjskiej gwarze więziennej ta najniższa kategoria osadzonych nazywa się "koguty". Zwerbowani przez niego skazani zachowują w jednostkach subkulturę więzienną. I tu pojawia się problem, bo z cwelem, czy "kogutem" nie wolno rozmawiać, on nie ma prawa niczego podać, jest poza nawiasem. I jak takiemu wydać rozkaz? Co jeśli ginie amunicyjny przy WKMie, a jedynym, który może go zastąpić jest cwel-"kogut"?
Rosja to kraj bohatersko rozwiązujący problemy, które sam stwarza. 

Ukraińska frontowa myśl techniczna. 
Samobieżny pojazd rozminowujący.

Na deser Banksy na Ukrainie.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)