Dziennik wojny - dzień dwieście siedemdziesiąty czwarty i dwieście siedemdziesiąty piąty
Car zwołał swoich wasali do Erywania, o czym poprzednio pisałem. Szczyt państw Organizacji Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego miał dać Rosji wsparcie państw członkowskich. Przynajmniej polityczne, ale lepiej militarne.
Ale krótko przed jego inauguracją Armenia i Kazachstan zapowiedziały zawieszenie swojego członkostwa w tej parodii NATO i Układu Warszawskiego razem. Armenia, bo w jej konflikcie z Azerbejdżanem (też obecnym w OUBZ) organizacja okazała się do niczego nieprzydatna, a Kazachstan choćby po to, żeby właśnie pozbawić Putina możliwości naciskania w sprawie pomocy Rosji w rozpaczliwych próbach uniknięcia łomoty na Ukrainie.
Putin musiał więc zacząć nie od żądania pomocy dla rzekomo zaatakowanej Rosji, ale od błagań, żeby Armenia i Kazachstan nie występowały z OUBZ do końca przyszłego roku.
Prezydent Kazachstanu Tokajew powiedział, że się zastanowi, co w języku dyplomacji oznacza "goń się, leszczu", a prezydent Armenii Paszynian nic nie powiedział, bo po prostu olał temat.
Łukaszenka - najbardziej niedoceniany mistrz trollingu - powiedział: "Nie martw się Wołodia. Ja z OUBZ odejdę ostatni". A potem dodał "Lub pierwszy".
Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego jest w istocie ciałem bardzo martwym, równie martwym, jak Katarzyna II zwana Wielką (Ladacznicą), więc formalne istnienie tego politycznego zombiaka nie ma żadnego znaczenia.
Ale to nie koniec cyrku w Erewaniu. Szczyt zajął się kwestią konfliktu azersko-armeńskiego i uzgodnił w tej kwestii stanowisko popierające Armenię. Dokument ostatecznie nie przeszedł, bo podpisania go odmówił... Prezydent Armenii Paszynian!
I cała putinowska mediacja na nic.
Po tym wszystkim Rosjanie już zaczęli swoją retorykę. Jakiś propagandowy geniusz wymyślił, że Armenia wystąpiła z ZSRR nielegalnie i należy rozwiązać sprawę zgodnie z prawem.
I co? Poślą na Ormian czołgi? Tak myślę, że o ile znaleźliby jakieś zdolne do walki siły, to Armenia i Azerbejdżan zakopią topór wojenny i wspólnie ruszą lać kacapów.
Równocześnie w Warszawie odbył się szczyt Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, na który nie wpuszczono delegacji Rosji i Białorusi. Elementem spotkania były obrady w całkowitej ciemności na znak poparcia dla Ukrainy.
Wracając do Katarzyny Wielkiej Lafiryndy, to jej pomnik w Odessie, o który od miesięcy toczy się imba, bo ludzie go nie chcą, a mer (ponoć z obywatelstwem rosyjskim) jej broni. Rada miasta Odessy podjęła decyzję o wywaleniu monumentu na śmietnik historii.
Pomnik Kaśki Niewyżytej Niemry jeszcze przed obudowaniem go płytami OSB. |
Ciekawie robi się na froncie. Zauważono, że bombardowani z dronów bojcy nie reagują na dźwięk drona (a bzyczy to głośno i charakterystycznie) i grzecznie czekają na upadek granatu. Zero reakcji. Nic. Null.
Zdaniem części lekarzy może to być objaw końcowej fazy hipotermii, kiedy następuje rezygnacja i odrętwienie. Bojcy nie mają odpowiednich ubrań na zimę, a często nawet rękawiczek, a temperatura na wschodzie Ukrainy wynosiła dotąd około 6 stopni, a na dniach ma zjechać poniżej zera. Hipotermia zbierze śmiertelne żniwo. Z obu stron zresztą, ale Ukraińcy są do zimy znacznie bardziej przygotowani.
Obraz Wasyla Wereszczagina "Na Szypce spokój" z 1877 roku. Sto pięćdziesiąt lat później ta rzeczywistość dla Rosjan powtórzy się na Ukrainie. |
Pod Bachmutem ostatnie masowe i zacietrzewione szturmy doprowadziły do przetrącenia kręgosłupa tutejszej grupie wagnerowców. Oddziały były redukowane do zera (w walce, a konkretnie pod ogniem artylerii ukraińskiej). Resztki bandytów Prigożyna przerzucane są do Marinki i pod Węglodar, jako kierunki bardziej obiecujące. Na kierunku bachmuckim zostają czmobiki. To w praktyce oznacza uznanie, że Rosjanie bitwę o Bachmut przegrali. Oczywiście, próbować będą nadal, ale sam fakt, że najlepsze oddziały zabierają, a zostawiają mięso armatnie, o czymś świadczy.
Tak wygląda Bachmut po dziewięciu miesiącach walk.
Pod Marinką po dziewięciu miesiącach szturmów Moskalom udało się zająć prawie całą tę miejscowość. Czyli opanowali pierwszą, wysuniętą linię obrony ukraińskiej. Przed nimi druga. Budowana od 2014 roku. A nawet jeśli ją przełamią i trzecią też, co da im wyjście na Kurachowe, to bez opanowania Węglodaru nic im to nie daje. Ale skoro chcą się bawić...
Wciąż sprzeczne informacje docierają z lewego brzegu Dniepru. Dziś pojawiła się informacja ze strony ukraińskiej, że na Półwyspie Kirnburnskim do wyzwolenia zostały trzy-cztery miejscowości.
Putin i jego środowisko uważają, że do pokonania Sił Zbrojnych Ukrainy potrzeba im zmobilizować... PIĘĆ MILIONÓW BOJCÓW! SZU liczą niecałe pół miliona. Czyli do pokonania jednego Ukraińca Rosja potrzebuje dziesięciu bojców. No potęga.
Przypomnę tylko, że we wrześniu 1939 roku były strażnice Korpusu Ochrony Pogranicza, w których skuteczny opór całym dywizjom Moskali stawiło piętnastu polskich żołnierzy. Te dziesięć na jednego nadal może być za mało.
Tymczasem Putin spotkał się z matkami poległych bojców, którym cynicznie zakomunikował, że "wszyscy umrzemy". Matki okazały się działaczkami KPZR... NSDAP... partii "Jedna Rosja" lub innych pokrewnych lub państwowych instytucji. Jedna z nich opowiedziała bajkę w ulubionym sowieckim stylu " Szczelajcie we mnie, to zginą i oni!' Za rodinu! Za Stalinu! Za Putinu! Za bezdurno!".
Putin słuchał naprawdę dobrego aktorstwa (choć może rzeczywiście straciła syna i mówiła szczerze?) z kamiennym wyrazem twarzy popijając herbatkę. Równie dobrze kobieta mogłaby mówić o hodowli trufli.
Tymczasem prawdziwe matki i żony mobików założyły swój kanał na Telegramie i apelują do Putina, żeby pozwolił ich mężczyznom wrócić do domów. Nie to, że żałują Ukraińców. Niech Chochły giną, ale niech ich zabija ktoś inny. Oni wolą oglądać wojnę w telewizji.
"Panie prezydencie, zawsze na pana głosowaliśmy..."
Zaczyna kobieta swoje żale.
Ale nie wszystkie są takie. Ta na przykład mówi, że starszy mężczyzna w jej rodzinie zginął, ale młodszy jest z niego dumny.
Tymczasem SZU opublikowały szczegółową instrukcję dla rosyjskich bojców, jak się poddać i uniknąć kłopotów, z powołaniem się na przepisy Konwencji Genewskiej. Między innymi zwracają uwagę, że jeśli w grupie poddających się jeden zacznie strzelać, to cała grupa traktowana jest jak dywersanci i może zostać zlikwidowana.
To efekt opublikowania nagrania z Makijówki koło Swatowa, gdzie podczas kapitulacji bojców jeden zaczął strzelać, w efekcie czego zginęło wszystkich jedenastu.
A w praktyce kapitulacja Moskali wygląda tak, jak tego wagnerowca pod Bachmutem.
Komentarze
Prześlij komentarz