Dziennik wojny - dzień dwieście sześćdziesiąty piąty i dwieście sześćdziesiąty szósty

 


Na początek sprawa w kontekście wojny poboczna, ale nas interesująca najbardziej, bo nas dotycząca. 

Walnęło. Walnęło na teren Polski. Wczoraj w miejscowości Przewodów oddalonej o 6 kilometrów od granicy polsko-ukraińskiej pocisk, który nadleciał ze wschodu uderzył w miejscowy magazyn zbożowy, niszcząc traktor z przyczepą i zabijając dwóch ludzi. 
Co wiemy? Wiemy, że wybuchło. Wiemy, że jest ślad po jednym pocisku (lej i zniszczenia). Wiemy, że lej jest MAŁY! Wiemy, że to była wyprodukowana w latach siedemdziesiątych rakieta S-300 i że rakiet takich używają obie strony. Ale wiemy też, że ta konkretna nie została wyprodukowana na Ukrainie, tylko w Rosji.

Porównanie elementów napędowych ukraińskiej wersji S-300 z tym, co znaleziono w Przewodowie.

Wiemy też, że wczoraj Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak rakietowy na Ukraiński system energetyczny. Wystrzelone zostało około stu rakiet - najwięcej od początku agresji, z czego siedemdziesiąt pięć zostało zestrzelonych. 



Nie wiemy, kto wystrzelił rakietę. Nie wiemy, co się stało z drugim pociskiem i czy w ogóle istniał Nie wiemy, czy było to działanie celowe, błąd człowieka, czy techniki.

Miejsce upadku rakiety. Gdyby doszło do wybuchu głowicy,
ten traktor z przyczepą nie istniałby

Możliwe scenariusze? 
Po pierwsze, błąd techniki. W pobliżu Przewodowa przebiega jedna z dwóch nitek linii energetycznych łączących Unię Europejską z Ukrainą. Celem była linia, a konkretnie podstacja w Dobrotwórsku. Zniszczenie jej, a w ślad za nią drugiej nitki odcięłoby Ukrainę od europejskiej sieci energetycznej, co najpierw uniemożliwiłoby (czasowo) wspieranie energetyczne Ukrainy, a potem pozbawiłoby Ukrainę (na chwilę) możliwości sprzedaży swojego prądu do Europy (przy okazji, wobec wywołanego przez Rosję kryzysu z dostawami gazu i węgla oraz wyłączenia z inicjatywy inspirowanych przez nią ruchów ekologicznych części elektrowni atomowych w Europie, to właśnie Ukraina przez czas jakiś wspierała europejski system energetyczny, przy okazji ratując swoje finanse - atak na ukraińską energetykę to także atak na Unię Europejską i NATO). 



Wystrzelona na Dobrotwórsk rakieta "urwała się", "wybrała wolność" i zamiast spaść na cel poleciała na koniec swojego maksymalnego zasięgu, gdzie spadła. Głowica nie wybuchła, bo wskutek awarii nie została uzbrojona (głowica uzbraja się tuż przed celem, w zasadzie już w fazie spadania, a w razie chybienia celu system sam ją odstrzeliwuje i moduł napędowy spada osobno). Wybuchły resztki paliwa. Zresztą, uderzenie w ziemię dwóch ton rakiety z prędkością półtora kilometra na sekundę (tak, sekundę) daje efekt podobny do eksplozji, więc świadkowie mogli go pomylić z wybuchem. 

[Przy okazji pytanie, dlaczego dwadzieścia razy cięższy i co prawda wolniejszy, ale przy minimalnej prędkości uderzający w ziemię z pięćdziesiąt razy większą energią Tu-154M nie zrobił pod Smoleńskiem ŻADNEGO LEJA? Bełkotu o podmokłym miękkim gruncie nie kupuję. Nie przy tej energii!]

Po drugie, błąd człowieka. Koordynaty GPS Kijowa i Lwowa są częściowo podobne do koordynatów Przewodowa. Wieś leży na tej samej wysokości geograficznej, co Lwów i tej samej szerokości, co Kijów. Na liście celów obie miejscowości, których nazwy zaczynają się na kolejne litery alfabetu (także w cyrylicy) mogły sąsiadować. Stąd możliwy błąd osoby programującej. 
Czemu zatem nie wybuchła głowica?  W dodatku dokładne koordynaty w Kijowie i Lwowie to mało istotne przedmieścia.

Ci ludzie programują rosyjskie rakiety.
Parafrazując M. Scholza: Bez względu na to, kto wystrzelił rakietę, 
oni ponoszą odpowiedzialność za tragedię w Przewodowie. 
Bo gdyby nie oni, nie strzelałaby ukraińska OPL. 

Po trzecie, błąd ukraińskiej OPL. Rakieta była wycelowana w rakietę rosyjską, ale chybiła i poleciała dalej. 
Możliwe, ale czemu strzelała w stronę przeciwną, niż ta, z której nadlatywały pociski wroga? 

Po trzecie, celowy ostrzał rosyjski. Liczenie na to, że trafi się rakietą w drut, rezygnując ze zniszczenia znacznie wcześniej znajdującej się podstacji (w dodatku drut jest na terenie NATO, a podstacja w państwie, z którym i tak toczy się wojnę) jest za głupie nawet jak na rosyjskie standardy.
Testowanie NATO? Nie mając w zanadrzu gotowej odpowiedzi na uruchomienie Artykułu Piątego? Pierwsza nasuwająca się odpowiedź NATO to odwetowe naloty na stanowiska rosyjskich wyrzutni rakietowych. I co dalej? Wiadomo, że rosyjska OPL nie doskakuje do sprzętu lotniczego NATO. Czyli prowokować po to, żeby za chwilę nie mieć nic? 
Zbyt głupie nawet jak na rosyjskie standardy.

Po czwarte, prowokacja ukraińska. I co? Ryzykowanie, że w razie wtopy utraci się najważniejszych sojuszników w tej wojnie? Kijów jak dotąd pokazał, że działa rozsądnie i nic nie wskazuje, że byłby zdolny do takiej głupoty. 
A że propagandowo to wykorzystuje? No Ukraińcy byliby głupi, gdyby nie skorzystali z takiej okazji.

 

Zatem po odrzuceniu tego, co niemożliwe, to, co zostaje jest prawdą, choćby było mało prawdopodobne (a jest wysoce prawdopodobne). Zwycięzcą konkursu jest możliwość pierwsza: błąd techniki w trakcie ataku na podstację w Dobrotwórsku i samozniszczenie rakiety, która pechowo spadła, gdzie spadła. 
Współczuję rodzinom poległych.

Władze Polski, USA i państw NATO reagują wstrzemięźliwie, ale stanowczo. Polska klasa polityczna stanęła na wysokości zadania, wykazując się niespotykaną jednością. 
A Rosjanie? Rosjanie biją brawo i żądają jeszcze. Bo to przecież "wojna Putina"?





Wracamy na front. I w jego okolice. 
Prezydent Zełeński odwiedził Chersoń. I wybuchła afera. Okazało się bowiem, że dowództwo południowej Grupy Operacyjnej SZU powiedziało dziennikarzom, że mają siedzieć na tyłkach i czekać na zezwolenie na wjazd do Chersonia. Ukrainie nie są potrzebni martwi dziennikarze, zabici przez rosyjskich snajperów, a w momencie wkraczania do miasta nie było wiadomo, jak się sytuacja rozwinie. 


Medialne dzbany w pogoni za tematem pojechały jednak zaraz za wojskiem i zrobiły reportaże z powitania ZSU w Chersoniu. 
No super, ale albo się przestrzega reguł gospodarza, albo wypad. I Dowództwo Grupy Operacyjnej "Południe" powiedziało: "Wypad".
Pismaki się oczywiście oburzyły, bo oni przecież w interesie społeczeństwa i wogle... 
Nie w interesie społeczeństwa, tylko w pogoni za tematem i honorarium. 

Tak wygląda most kolejowy pod Chersoniem

Moskale uciekali z Chersonia w takiej panice, że porzucili pełne dossier swoich agentów w mieście. W efekcie musieli pozostawić swoich przebranych w cywilne ubrania bojców z zadaniem wykonywania zadań szpiegowskich. Oczywiście bojcy nie są szpiegami i wpadają.

Przejęte przez Ukraińców archiwum chersońskiego FSB. 

I złapany przez Ukraińców moskiewski "szpieg".

Trudno powiedzieć dokładnie, co się dzieje na lewym brzegu Dniepru. SZU jak zwykle milczy. Wiadomo, że Ukraińcy zajęli Mierzeję Kirnburnską i że ich artyleria młóci lewy brzeg, więc Moskale wycofują się trzydzieści kilometrów od brzegu. W tej sytuacji możliwe jest zajęcie pobrzeżnych miejscowości przez jednostki specjalne i desantowej SZU, ale raczej traktowałbym je jako pozostające w szarej strefie. 

Mobiki z 359 pułku pozostawione do ochrony lewego brzegu Dniepru
nagrały wideo, w którym wyjaśniają, dlaczego porzucili swoje stanowiska. 
No cóż, bez ciężkiej broni nie miało to żadnego sensu.

Rosyjskie mobiki na froncie i ich wyposażenie. 
Zwróćcie uwagę na mosina na początku filmu.


Tak wyzwolenie Chersonia uczczono na ukraińskiej stacji na Antarktydzie

Pod Swatowem trwają walki na północ od miasta o kontrolę na drogą Troickie-Swatowe. Na pozostałych odcinkach tego frontu Ukraińcy posuwają się powoli do przodu. 
Sztab Generalny oficjalnie potwierdził zdobycie Makijówki, co oznacza, że miejscowość ta jest w pełni zabezpieczona przed siłami rosyjskimi. 

Wojsko ukraińskie wkraczające do Makijówki.

Wyrzutnie HIMARS ostrzelały Starobielsk na tyłach wojsk moskiewskich broniących Swatowego.

Z kolei pod Krzemienną Rosjanie panicznie ostrzeliwują las na zachód od tego miasteczka. Przypomina się podobna sytuacja spod Izjum, gdzie tygodniami i miesiącami Moskale ostrzałem artyleryjskim próbowali wygonić oddziały ukraińskie z sąsiadującego z miastem lasu. 


Działania ukraińskich specjalsów pod Krzemienną. 
Likwidacja rosyjskiego patrolu. 

Na odcinku lysyczańskim Rosjanie są powoli spychani do miasta, a jednocześnie Ukraińcy starają się zrobić obejście od południa. Pamiętacie "Linię Wagnera" i piramidki, które miały zatrzymać ukraińskie czołgi? To tak ukraińskie czołgi sobie z nimi radzą.


Trwają walki pod Awdijówką i Pawłówką. Koło tej pierwszej Rosjanom udało się uzyskać niewiele terenu, pod drugą ugrzęźli na amen. 
Oba kierunki, podobnie, jak Bachmut, nie mają znaczenia strategicznego. Dla Rosjan, bo dla Ukraińców są pierwszorzędne. Spod Węglodaru można wyprowadzić cios na Mariupol i Donieck, a z Awdijówki i Bachmutu na Donieck. 
Marnowanie sił na kolejne ataki jest kolejnym błędem Rosjan.


Na Bali odbył się szczyt grupy G20. Putin nie wziął w nim udziału, za to posłał Ławrowa, czyli swojego Goebelsa i Ribbentropa w jednym. Ławrow standardowo bredził i chciał, żeby szczyt potępił Ukrainę. Nikt jednak nie chciał mu nawet podać ręki. W efekcie delegacja rosyjska wyjechała po zaledwie półdniowym pobycie, a Ławrow trafił do szpitala. 
Z kolei on-line wystąpił prezydent Zełeński, który nie tylko zaprezentował rozbudowany plan pokojowy (wycofanie się Rosjan z Ukrainy to dopiero początek), ale i zaproponował powołanie grupy przywódców państw do zwalczania głodu. Zełeński realizuje w ten sposób koncepcję Arestowicza, który uważa, że Ukraina powinna być lepszą wersją Rusi i w tym znaczeniu na arenie międzynarodowej zastąpić Rosję jako nowoczesny i demokratyczny kraj. 
Oczywiście Ukraina nie ma potencjału do takiej pozycji, ale już sojusz państw Międzymorza, w składzie którego byłaby jednym z dwóch kluczowych graczy, owszem. 

Za to ONZ podjął rezolucję o przygotowaniu mechanizmu, pozwalającego pokryć koszty odbudowy Ukrainy z rosyjskich aktywów w zachodnich bankach. 

Za to w Rosji można dziecku kupić waciak bojca NKWD i SMIERSZA z II wojny światowej. To tak, jakby w Niemczech sprzedawali dziecięce wersje mundurów SS. 



Prigożyn z kolei zamierza podobno powołać nową partię. Będzie ona żerowała na niechęci do rosyjskich elit i chęci rewanżu na przegraną wojnę. Jak dołożą antysemityzm, to mamy komplet. 


Oleg Zubkow, "biznesmen" z Krymu, dla którego ukradziono szopa i zwierzęta z chersońskiego ZOO zadeklarował, że zwróci zwierzęta jak tylko władze w Chersoniu tego zażądają. 

Na deser reportaż z AHS "KRAB"



Komentarze

  1. Ktoś zna piosenkę końcową z filmu przedstawiającego "Działania ukraińskich specjalsów pod Krzemienną. Likwidacja rosyjskiego patrolu." ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)