Dziennik wojny - dzień dwieście sześćdziesiąty ósmy
"Chciałam napisać >Z pierwszym śniegiem<, ale ręka jakoś tak inaczej poszła". |
Na początek dwie kwestie kończące męczenie nieszczęsnej rakiety, która tragicznie spadła na Przewodów.
Czy polska OPL poprawnie zareagowała? Nawet nie miała na to czasu.
Rakieta S-300 - według ustaleń ta o większej prędkości lotu, masie i zasięgu - leciała 2400 m/s, czyli prawie 2,5 km/s. To jest prawie czterokrotność prędkości dźwięku (340 m/s w tych warunkach atmosferycznych), bo rakiety plot muszą dogonić samoloty latające z prędkością naddźwiękową.
Przewodów znajduje się w odległości sześciu kilometrów od granicy. To oznacza, że od granicy do miejsca upadku rakieta leciała przez nieco ponad dwie sekundy.
Do tego naszym siłom NIE WOLNO strzelać w taki sposób, który mógłby spowodować ostrzał terytorium kraju sąsiedniego. Dlaczego? No właśnie, żeby nie było takich sytuacji, jak ta w Przewodowie. Wiecie, jaką imbę zrobiłaby wtedy rosyjska propaganda, że Polska zaczyna inwazję na Ukrainę?
System na pewno widział rakietę, ale na reakcję miał około piętnastu sekund - zakładając, że sytuacja wynikła w czasie obrony podstacji w Dobrotworze na Ukrainie (44 kilometry od Przewodowa w linii prostej). Strzelać mógł (i być może strzelił, o czym wiedzieć nie będziemy), ale i tak zniszczenie nadlatującej rakiety musiałoby nastąpić dalej, niż w odległości 2 sekund lotu od granicy. Choćby po to, żeby w razie chybienia nasza rakieta nie poleciała na Ukrainę.
I nie, Patrioty w Powidzu nie zareagowały, bo nie mogły. Rakiety systemu Patriot mają zasięg maksymalny do 160 kilometrów, a minimalny czas lotu rakiety wynosi... dziewięć sekund.
Musimy przywyknąć do tego, że w razie W rejony przygraniczne będą narażone na ataki tak samo, jak wojsko nie będzie broniło każdej wioski, ale uszykuje się tak, żeby nie wpuścić napastnika w głąb kraju.
I druga kwestia, podejście do tematu prezydenta Zełeńskiego. Wielu się oburza, że nie przyznał się od razu i nie przeprosił. Pytanie, ilu z tych mających pretensję przyznaje się bez dyskusji i nie drze ryja, że są obywatelami i nie przyjmują mandatu za brak maseczki, czy biletu w autobusie?
Prezydent przekazał to, co powiedzieli mu jego generałowie zapewniający, że to nie ich rakieta (i nadal uważam, że nie ich). Kontekst polityczny, o którym wczoraj pisałem na początku nie musiał być przez niego uświadamiany. Po prostu, padają oskarżenia, wspierające rosyjską narrację, więc się broni.
A w cywilizacji zachodniej, którą przez przypadki odmieniają krytycy prezydenta Zełeńskiego, to skarżący dostarcza dowodów winy, a nie oskarżony niewinności. Odwrotne podejście to właśnie mentalność kacapska i turańska.
Cała sprawa zostawia niesmak i po miodowym półroczu mamy pierwszą sprzeczkę, ale pytanie, czy będziemy na tyle głupi, żeby z powodu tragicznego, ale w kontekście całej wojny i jej stawki błahego, marnować historyczną szansę, czy okażemy się mądrzy i rozsądni łamiąc wszelkie stereotypy.
A moskiewskie trolle już na tragedii żerują.
I jeszcze jedno. Niektórzy masturbują się mentalnie, że Ukraińcy "wykazali się małą wrażliwością na polską tragedię". Słuchajcie, dzbany, dwa dni temu we Lwowie lekarze (w tym może lwowscy Polacy) przeprowadzili operację pacjenta (być może lwowskiego Polaka) przy latarkach, bo ten sam ROSYJSKI ostrzał, który doprowadził do tragedii w Polsce, wyłączył światło w mieście, czyli także w szpitalu.
Wasze narzekanie to jęczenie gościa ze skaleczeniem palca, który stoi obok wykrwawiającego się człowieka i jęczy, że nikt z ratowników nie przejmuje się jego skaleczeniem.
I nie, nie bagatelizuję tragedii w Przewodowie, ale porównywanie śmierci (tragicznej) dwóch ludzi z sytuacją kraju, gdzie dziennie giną dziesiątki i setki, jest niepoważne.
Buty rannych ukraińskich żołnierzy przed wejściem do jednego ze szpitali. Kiedy chłopaka, czy dziewczynę wnoszą do szpitala, buty zostają przed drzwiami. Wiecie, co oznacza but bez pary? |
Ukraina szykuje się do zimy. Już w lecie zaczęto z krajów znanych z niskich temperatur (Skandynawia, Kanada) sprowadzać zimowe mundury i wyposażenie. Teraz zaś szykowane są pomieszczenia dla żołnierzy na froncie. Tak, żeby nie marzli w okopach.
Zdaniem analityków Ukraina jest lepiej przygotowana do zimy, niż Rosja, przynajmniej w zakresie militarnym. Z cywilnym gorzej, nad czym usilnie pracują moskiewscy bandyci. Władze proszą mieszkańców miast, aby na zimę przeprowadzili się na wieś. Nie będzie z tym kłopotu, bo jak w Polsce, większość Ukraińców ma przynajmniej babcię na wsi.
Tymczasem w rosyjskim obozie mobików pod Woroneżem.
Przy okazji, gdy jesteśmy przy kwestiach pochodzenia. Ktoś zrobił risercz i okazało się, że elita dowódcza ukraińskiej armii z Załużnym włącznie pochodzi z czterech obwodów, wchodzących w skład dawnego Polesia. Komentatorzy zwracają uwagę na to, że w tych obwodach (między innymi Żytomierskim, gdzie Polacy stanowią 4% ludności), które były częścią dawnej Rzeczypospolitej, mieszka wielu potomków szlachty i kultywowane są tradycje wojskowe.
A z ciekawostek, jeden z głównych rosyjskich dowódców na południu urodził się na Wołyniu. podobnie, jak Załużny. Tylko w sąsiedniej miejscowości.
I na marginesie, mieszkańcy rodzinnego miasta Załużnego, Nowogrodu Wołyńskiego właśnie wrócili do tradycyjnej, historycznej nazwy Zwiahel. Nazwę Nowogród Wołyński nadali mu po II rozbiorze Rosjanie chcący zatrzeć polsko-rusiński rodowód miasta.
Ruszyło martwe cielę ogonem i ONZ wydała z siebie raport odpowiedniej komisji na temat zbrodni wojennych na Ukrainie. Działania Rosjan opisują poprawnie. Po czym postanowili być "obiektywni" i dopisali "ale Ukraina też", bo "są wiarygodne relacje" o rozstrzeliwaniu jeńców, a do tego jeńcy mieli być wożeni ciężarówkami, czasem - o zgrozo - NAGO! w samych gaciach.
No tak, kastrowanie jeńców i ostrzeliwanie ich pociskami termobarycznymi, strzelanie do cywili dla zabawy, bombardowanie szpitali, piwnice tortur i masowe groby mordowanej ludności cywilnej to to samo, co przewiezienie w gaciach na pace Kamaza.
Wiarygodne relacje? Czym uwiarygodnione? Że goście jak jeden mówili to samo? W Rosji, gdzie nawet myślą to samo?
Tymczasem Ukraińcy opublikowali wideo o tym, jak to z jeńcami bywa. Rosyjski oddział postanowił się poddać. Kiedy wychodzili z rękami w górze i kładli się na ziemię, jeden wyszedł z bronią i otworzył ogień do... swoich kolegów - przyjrzyjcie sią na kadry pod filmem, w którą stronę bojec patrzy i jak ma skierowaną lufę.
Niestety, wszystkich jedenastu Rosjan w wybuchłej strzelaninie zginęło. Niewykluczone, że strzelał dowódca, bo w rosyjskiej armii nadal obowiązuje zasada, szczególnie w jednostkach specjalnych, obowiązuje zasada, że w razie wpadki oddział należy samodzielnie zlikwidować. Odesłany "na urlop" generał Łapin miał osobiście przystawić swój pistolet do głowy bojcowi, który chciał się poddać.
Czy Ukraińcy są święci i przestrzegają cywilizowanych reguł prowadzenia wojny? O, jestem pewien, że nie. Zresztą, nie sposób wymagać od człowieka, który widział skutki "RuSSkiego Miru" w Buczy, Irpieniu, Izjum, czy teraz w Chersoniu, żeby miał jakiekolwiek ludzkie uczucia do sprawców. Robią to jednak znacznie bardziej finezyjnie. Po prostu nie biorą jeńców.
Ukraińcy zresztą otwarcie mówią, że artylerzystów i tych, którzy uczestniczyli w zbrodniach nie biorą do niewoli. W pierwszym okresie rozwalali także na miejscu złapanych rosyjskich pilotów ("spadochron mu się nie otworzył"), ale to szybko zostało ucięte, kiedy okazało się, że często za sterami samolotów siadają wysocy rangą moskiewscy oficerowie, więc przydadzą się do "funduszu wymiany".
I to jest główny czynnik hamujący chęć krwawej zemsty na Rosjanach. Każdy wzięty do niewoli Moskal to szansa na powrót przyjaciela z niewoli.
Ale w bezpośredniej walce nie ma sentymentów i jest zabijanie.
A tak wyglądało "przekonywanie" bojca z Białorusi
(potwierdza się, że Białorusini są w składzie armii rosyjskiej),
że ma walczyć za RuSSki Mir.
Nagranie z rosyjskiego telefonu, znalezionego pod Chersoniem.
"Spisane będą czyny i rozmowy".
Na froncie chwilowa stabilizacja. Obie strony przegrupowują się do dalszych działań. Tak, jak pisałem, Rosjanie swoich wycofanych z lewego brzegu przerzucają pod Węglodar i Bachmut oraz Awdijówkę, gdzie przez osiem miesięcy posunęli się do przodu o trzy (TRZY!) kilometry, zostało im jeszcze sześć). Ukraińcy... hm... gdzieś.
Chociaż pod Bachmutem dziś Moskale próbowali szczęścia, ale mieli pecha. W największym ataku w ciągu kilku ostatnich dni poległo ich tylu, że przed jednym ze stanowisk ukraińskich żołnierze SZU naliczyli czterdzieści trupów.
Witalij Kim, szef administracji Mikołajowa powiedział dziś w wywiadzie, że SZU nie ma już na Mierzei Kirnburnskiej, ale to nie jest źródło wojskowe. Oczywiście, możliwe, że odskoczyli, jeśli uznano, że kontynuowanie natarcia na tym kierunku nie ma sensu, a oddziały przydadzą się gdzie indziej. Zniszczenie rosyjskich umocnień na mierzei też jest wartością dodaną.
Moskale liczą się z utratą Melitopola i południa Ukrainy i budują umocnienia na wejściu do Krymu. Mają strach w oczach, bo Ukraińcy pokazali, że są zdolni do operacji desantowych, mogą więc zaatakować Krym nie tylko z lądu.
Rosyjski gubernator Aksjonow powiedział, że póki żyje, Krym nie będzie ukraiński. Ukraińcy przypominają, ze krótko przed likwidacją to samo o Chersoniu powiedział Spermousow. I na drugi dzień po jego śmierci Chersoń został wyzwolony.
Rosyjskie umocnienia koło Heniczeska u wrót Krymu.
Rosyjski bojec funkcjonujący na Telegramie jako "Trzynasty" mówi w nagraniu, że powszechna mobilizacja w Rosji jest pewna i żeby na zapas kupować sobie sprzęt zanim ceny podskoczą.
Producenci szpeju lubią to. Po taki oświadczeniu podskoczą, jak w banku.
Za plecami "Trzynastego" godło specnazu rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.
Tymczasem Ukraińska artyleria pracuje nad rosyjskimi liniami kolejowymi. W nocy ostrzelana została i na jakiś czas wyłączona z użycia stacja w Iłowajsku, będąca jednym z kluczowych węzłów komunikacyjnych w regionie.
Noc na lotnisku w Czaplince, czyli Czarnobajewka 3.0
Nad ranem ukraińskie drony morskie zaatakowały port w Noworosyjsku, uderzając w rejonie nabrzeża, należącego do rosyjskiego armatora tankowców "Transnieft". Firma zaprzecza, by doszło do wybuchu, więc nie wiemy, co zostało trafione. Niemniej ważne jest, że nawet bardzo daleko od wybrzeży ukraińskich rosyjska flota nie może się czuć bezpiecznie.
Tymczasem w Rosji...
Coś się dzieje. Powiązany z Putinem pułkownik Wadim Bojko, zastępca komendanta szkoły morskiej Floty Pacyfiku, do którego należało także szkolenie mobików, został znaleziony martwy w pięcioma ranami postrzałowymi klatki piersiowej. Na podłodze znaleziono pięć łusek wystrzelonych z czterech różnych pistoletów systemu Makarow oraz wszystkie cztery pistolety.
Oficjalna wykładnia władz? Samobójstwo.
Polska odmówiła przyznania wiz rosyjskiej delegacji na konferencję Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.
Zdaniem polskiego ministra spraw zagranicznych miejsce Rosji w G20 powinien zająć właśnie nasz kraj.
Komentarze
Prześlij komentarz