Dziennik wojny - dzień dwieście osiemdziesiąty trzeci i dwieście osiemdziesiąty czwarty
Święta się zbliżają SZU nadchodzą. |
Myślałem, że coś się już wyjaśni, ale jednak wiadomo niewiele.
Dwie rosyjskie batalionowe grupy taktyczne, które atakowały Pawłówkę, przesunęły się na inny kierunek częściowo zajętą wioskę oddając mobikom. Na efekt nie trzeba było czekać, Ukraińcy zaczynają odzyskiwać teren. Atak z innej strony na Węglodar nie powiódł się.
Okolice Węglodaru. Rosyjska próba wyjścia do ataku pojazdami
pancernymi zakończona na minie. Drugi pojazd z wrażenia zgasł
i odmówił dalszej jazdy.
Pod Bachmutem natarcie rosyjskie całkowicie utknęło. Co nie znaczy, że nie ma walk. Wagnerowcy okrążyli oddział gruziński. Sześciu żołnierzy SZU poległo, kilku, w tym dowódca, jest rannych.
Rejon, gdzie w okrążeniu znalazł się gruziński oddział. |
Z kolei pod Krzemienną kadyrowcom udało się wziąć do niewoli grupę ukraińskich żołnierzy (około dziesięciu-dwudziestu).
I to tyle z wielkiej rosyjskiej ofensywy zimowej. Oczywiście, na rosyjskich kanałach propagandowych można przeczytać, że to punkt zwrotny, że Ukraina nigdy nie była tak słaba, a Rosja tak mocna, ale chyba mało kto w te brednie wierzy. W każdym razie nie wierzą w to mobiki, które coraz częściej dezerterują.
Z poligonu Obuz-Lesnowski na Białorusi (niedaleko Baranowicz) ze strzelnicy spierniczyła jakaś grupa mobików z bronią. Trudno określić liczbę, bo oficjalne komunikaty mówią o "nieskolko", czyli "trochę", "niewielu", ale miejscowi relacjonują o sporym tłumie.
Trudno też powiedzieć, czy to Rosjanie skierowani tam na szkolenie, czy Białorusini zmobilizowani po cichu. Ci drudzy mogą liczyć na pomoc swoich, ci pierwsi niezbyt.
W przypadku drugim za chwilę możemy mieć na Białorusi pełnoprawną partyzantkę.
Przy okazji, hodowca reniferów i główny szaman Putina Szojgu odwiedził swojego białoruskiego odpowiednika i wspólnie podpisali tajny protokół do układu tworzącego ZBiRa, czyli Związek Białorusi i Rosji. Prawdopodobnie armia białoruska, która od dawna traktowana jest przez NATO jako część rosyjskich sił zbrojnych, została całkowicie zintegrowana z bandami orków.
Jaki będzie tego skutek i czy opisana wyżej dezercja ma z tym związek?
W każdym razie wszystko wskazuje na to, że białoruskie jednostki w szeregach SZU to jedyne obecnie legalne białoruskie siły zbrojne. I w tę stronę powinna iść ekipa pani Ciechanowskiej: uzyskać od świata uznania białoruskich pułków za legalne siły zbrojne Republiki Białorusi.
Tymczasem w mediach pojawiają się doniesienia o kolejnych mordach popełnionych przez wagnerowców na "dezerterach". Łącznie zamordowanych w bestialski sposób, przeważnie uderzeniem młota kowalskiego w głowę, ma być już stu czterdziestu ludzi.
Sprawę ujawnił portal Gułagu.net, przy okazji ujawniając, że kontrakty ze zwerbowanymi więźniami podpisuje nie Prigożyn, czy też firma, pod którą ukrywają się wagnerowcy, a rosyjskie Ministerstwo Mordowania Cywilów (zwane dla niepoznaki Ministerstwem Obrony) oraz zarząd zakładów karnych Rosji.
Wracając na front ukraiński.
Pod Chersoniem jednostka specjalna SZU "Carlson" w biały dzień zrobiła rajd na drugi brzeg Dniepru i zawiesiła ukraińską flagę na dźwigach portowych.
Strategicznie, ani taktycznie nie zmieniło to niczego, ale...
Powodzenie akcji oznacza, że Dniepr nie jest pilnowany i że przy dobrym zaplanowaniu można przeprowadzić operację forsowania rzeki. Co więcej, na drugim brzegu na przeciw Chersonia nie ma sił rosyjskich zdolnych do powstrzymania takiej akcji.
Jeśli Rosjanie nic z tym nie zrobią, proszą się o ukraiński desant. Jeśli ściągną na brzeg swoje jednostki, wejdą w zasięg ukraińskiej artylerii.
Mimo dęcia w trąby zwycięstwa, Moskale wyraźnie się boją, a ten strach prowadzi ich do całkiem durnych decyzji. W Obwodzie Ługańskim, żeby zastraszyć miejscowych w kilku miejscach kacapy publicznie powiesili Ukraińców oskarżanych o wspieranie własnego kraju i jego sił zbrojnych. Do tej pory więziono takich ludzi, czasem mordowano, ale z reguły skrycie. Jedynie wiosną w Skadowsku publicznie powieszona została kobieta otwarcie kontestująca okupację. Też celem było zastraszenie pozostałych.
Terror jest bronią słabych.
W Jebanarium Lotne Brygady Opozycji... Stowarzyszenie "Oddziały Putina" (czyli moskiewski odpowiednik naszych LBO) zwróciły się z apelem do szefa firmy BMW, żeby w obliczu "kryzysu" w Europie otworzył fabrykę w Rosji.
To trzeba obejrzeć, nie da się opisać.
Tymczasem w Orskostanie zaczęto drukować kartki na żywność. Ale sankcje niczego nie dają, prawda?
Powszechną konsternację w naszej części świata wzbudził prezidą Frąse, Emmanuel Makron, czyli Wnuczek Swojej Żony, który z rozczulającą naiwnością człowieka niedojrzałego oświadczył, że po zakończeniu wojny trzeba dać Rosji gwarancje bezpieczeństwa.
Gwarancje czego?
Prawa wpieprzania się w suwerenne decyzje sąsiednich państw i napadania na tych, którzy odrzucają moskiewski dyktat?
Już w czasie pierwszej krucjaty Normanowie kpili z Franków, że ci bardziej patrzą wygód i dobrego jedzenia, niż powinności rycerskich.
Normanowie do boju,Frankowie do stołu...
śpiewano. I nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jakieś przebłyski bohaterstwa to w historii Francji epizody w oceanie postaw mało chwalebnych. No chyba, że chodzi o mordowanie bezbronnych chłopów, jak w Wandei.
Dlatego Paryż tak dobrze rozumie Moskwę i dlatego główną siłą w wojskach obu państw są najemnicy.
Ukraina odpowiedziała ustami swojego byłego negocjatora Dawida Arachamiji, że owszem, mogą dać gwarancje Rosji. Jak Rosja wycofa się z zagarniętych terytoriów, wypłaci reparacje, ukarze zbrodniarzy i dobrowolnie zrzeknie się broni atomowej.
Za to prace nad wspominanym tu już ukraińskim projektem "Bawełna w Moskwie" dobiegają końca. Ukraińcy przeprowadzili testy nowego drona przenoszącego ładunek siedemdziesiąt pięć kilogramów o zasięgu do tysiąca kilometrów.
To znaczy, że Moskwę można zbombardować z Kijowa...
Tyle wersja oficjalna. A nieoficjalnie informacja ta pozwala Ukrainie uderzać cele położone w Rosji rakietami do systemów HIMARS o zasięgu powyżej stu pięćdziesięciu kilometrów.
Komentarze
Prześlij komentarz