Dziennik wojny - doba trzysta ósma


 Wczoraj minęła nam kolejna radosna rocznica likwidacji potwora zwanego Związkiem Socjalistycznych Republik Sowieckich, czyli w istocie przemalowanego przez carską Ochranę rękami bolszewików Imperium Rosyjskiego 2.0 (pamiętajcie, że nikt nie wykonał tylu zamachów na cara, co agenci Ochrany).

W skrócie.
Po porażce nacjonalistycznej koncepcji budowy jedności Imperium za Aleksandra III oraz kolejnej kompromitacji armii rosyjskiej w wojnie na Bałkanach paru niegłupich ludzi w strukturze powołanej do ochrony władcy połapało się, że Rosja w warunkach samodzierżawia i feudalnej struktury społecznej i gospodarczej nie ma najmniejszych szans w rywalizacji globalnej. 
Szczególnie, że utworzenie Cesarstwa Niemiec, wypędzeniu Turków z większości Bałkanów oraz wyjście USA z izolacjonizmu oznaczały zbliżanie się nowego rozdania w polityce globalnej, co w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku wiedział już każdy patrzący dalej, niż do końca swojego nosa. 
Piękny fin de siecle był tylko politurą, pod którą trwał już wyścig zbrojeń.

Zauważono też, że wielonarodowe Imperium nie może opierać się na ideologii nacjonalistycznej. Przeciwnie, nacjonalizmy są dla niej zagrożeniem. Panslawizm nie wypalił, szczególnie, że znacząca część ludów Imperium ze Słowianami nie miała nic wspólnego. 

Narzędziem realizacji planu skokowej modernizacji Rosji i przekształcenia jej w zmilitaryzowane imperium byli... bolszewicy. Pierwotnie rozbijacka frakcja Socjal-Demokratycznej Partii Robotników Rosji, a od 1903 roku całkowicie samodzielna siła polityczna, wbrew własnej nazwie reprezentująca margines całego ruchu rewolucyjnego. Dziwnym trafem większość, jak nie wszyscy późniejsi liderzy bolszewików byli agentami Ochrany (ze Stalinem i Berią włącznie) i chyba tylko Lenin był przez chwilę agentem niemieckim (Dzierżyński jakoś dziwnie często podejmował działania wspierające służby polskie). 
Bolszewicy pierwotnie zajmowali się paraliżowaniem działań socjaldemokratów piernicząc o pracy propagandowej i organizacyjnej, żeby przygotować się do właściwej rewolucji. W ramach tych przygotowań rabowali banki. Równolegle agenci Ochrany w strukturach konkurencyjnej partii socjalistów-rewolucjonistów przeprowadzali kolejne zamachy na cara i jego urzędników. Ochrana obsadziła swoimi ludźmi różne, często pozornie zwalczające się organizacje, a rękami "swoich" terrorystów usuwała niewygodnych ludzi nawet z własnych szeregów (więcej o tym u Foxa).
Coś te metody przypominają? 

Bolszewików wypromowała sprowokowana przez Ochranę Rewolucja 1905 roku (w krwawą niedzielę 22 stycznia organizatorem pokojowej procesji wdzięczności ludu dla cara był agent Ochrany pop Gapin, a rozkaz strzelania do modlącego się tłumu wydał ówczesny minister spraw wewnętrznych Światopełk-Mirski, polski arystokrata - bo bajzel w Rosji był Polakom na rękę). Efektem było, jak to ujął Uljanow-Lenin "rozstrzelanie wiary ludu w dobroć cara", a bolszewicy dostali doskonałe narzędzie do propagowania w społeczeństwie idei zmiany systemu. 
Cały czas jednak występowali przeciw radykalnym działaniom pozostałych partii robotniczych, w istocie je paraliżując. W Polsce taką rolę rozbijacką względem PPS i PPS-FR pełniła SDKPiL, która w 1918 roku stanie się partią komunistyczną i otwartą agenturą Kremla.
W początkach I wojny światowej bolszewicy stali się już wprost narzędziem rosyjskiego imperializmu, występując przeciw wojnie i montując na Zachodzie (ale głównie w Niemczech) struktury pacyfistyczne i dywersyjne w postaci partii komunistycznych. 
Owszem, po Rewolucji Lutowej rozwinęli antywojenną agitację także w szeregach armii rosyjskiej, ale tylko po to, żeby za chwilę tych samych ludzi rzucić ponownie na front zachodni.
Wszyscy wiedzą o wysłaniu przez Niemców Lenina w zaplombowanym wagonie do Petersburga, ale mało kto zastanawia się, jakim cudem przejechał on przez front i czemu poszukiwany w Rosji zbieg nie został natychmiast aresztowany. 
No cóż, Ochrana miała w tym momencie ten sam cel, co Niemcy: wyjście Rosji z wojny (a potem przegrupowanie i wznowienie działań, kiedy przeciwnik będzie sparaliżowany).

Zarówno Rewolucja Lutowa, jak i później Październikowa mało mają wspólnego z faktycznym wystąpieniem ludowym (z rewolucjami francuskimi, czy nawet niemiecką w 1918 nie ma porównania).
Dość szybko po objęciu władzy w Rosji i jej wyjściu z wojny, sterowani z Moskwy komuniści w Niemczech rozpoczynają rewolucję, która paraliżuje i w zasadzie rozbija Niemcy, a z początkiem 1919 roku pobita rok wcześniej Rosja rozpoczyna ponowny marsz na Zachód, ale tym razem nie mając przeciw sobie niemieckiej machiny wojennej, tylko słabe, świeżo zorganizowane, biedne, źle uzbrojone i fatalnie wyposażone Wojsko Polskie. Niemiecka amia w większości jest rozbita, zdemoralizowana i niezdolna do skutecznego oporu. Lenin doskonale wie, co mówi, twierdząc, że zniszczenie Polski otwiera drogę do podboju Zachodu. 
Wznawiająca marsz na Zachód Rosja jest już przeorganizowana. Nie odwołuje się do religii, patriotyzmu i rosyjskiego nacjonalizmu, a do humanistycznych wzniosłych haseł rewolucyjnych. Idea "Ojczyzny Proletariatu" nie tylko pacyfikuje skutecznie ruchy odśrodkowe, ale też jest znakomitym narzędziem do werbunku agentury i pozyskiwania sojuszników poza granicami. W ten sposób w szeregach rosyjskiej armii znów walczą narody, które palcem nie kiwnęłyby dla Imperium carów: Polacy, Łotysze, Litwini, Ukraińcy, Białorusini. I to walczą z pełnym zapałem i zaangażowaniem, jakiego armii carskiej nigdy nie udało się uzyskać. W ten sposób niemiecki, czy francuski doker, który nic nie zrobiłby dla Rosji, wspiera swoim strajkiem "walczący proletariat" przeciw "pańskiej Polsce", a anglosaski inteligent przekazuje chętnie tajne informacje dotyczące bezpieczeństwa swojego kraju. 

Nacjonalistyczny rosyjski charakter "nowego" państwa jest bardzo długo skrzętnie ukrywany. Dopiero po latach zdumione narody ZSRR zorientują się (lub, jak znaczna część Białorusinów, do dziś nie), że uległy daleko idącej rusyfikacji. I dopiero wobec kolejnej wojny z Niemcami Moskwa otwarcie przywróci elementy carskiej symboliki w wojsku, a treści wielkoruskie pojawią się nawet w hymnie ZSRS.
W 1920 roku postawa pozornie bezbronnej Polski, wspartej przez Ukraińską Republikę Ludową, Węgry i Francję zatrzymała ówczesną inwazję Moskwy na Europę. 

Następne lata to skokowa modernizacja Rosji przy wsparciu niemieckich i amerykańskich kapitałów. Powiązania te ukrywane były za antyniemiecką i antyamerykańską retoryką. Oczywiście, konsekwencją było coraz silniejsze wiązanie obu krajów gospodarczo, ale też politycznie z Moskwą. Michał Heller i Aleksander Niekricz w "Historii ZSRS" (choć twardo stali na stanowisku, że bolszewizm to przerwanie ciągłości rozwoju Rosji) opisują między innymi jak sowiecka agentura zwalczając niemieckich socjaldemokratów utorowała drogę do władzy Hitlerowi. Agenci Moskwy w aparacie państwowym III Rzeszy siedzieli na samych szczytach. Podobnie nasycone agentami sowieckimi było najbliższe otoczenie prezydenta Roosevelta. 
Dodatkowo rosyjska emigracja, która powinna teoretycznie być antysowiecka, w znacznym stopniu stanowiła bazę werbunkową dla sowieckiej agentury. Jakoś wygnanie i pozbawienie majątków nie przeszkadzało im współpracować z "nową" władzą. A może jednak werbownicy przekonywali ich, że to żadna nowa władza i cały krwawy cyrk był po to, żeby uwiarygodnić hurtowy eksport agentury? 

Rozpisuję się o tym, żeby pokazać ciągłość działań Rosji od czasów carskich do dziś. Rosja Sowiecka i ZSRS nie były żadną nową strukturą, tylko ciągłością i kontynuacją. Przyspieszoną modernizacją państwa, przekształceniem jego struktur, gospodarki, służb i społeczeństwa w nowoczesne państwo w rozumieniu nowoczesności z początku XX wieku. 

I tak, jak kluczem do odbudowy Imperium po I wojnie światowej  była Ukraina, a zlekceważenie tego kierunku w 1920 roku dało w efekcie klęskę armii rosyjskiej pod Warszawą, tak i teraz podbój Ukrainy jest warunkiem budowy imperialnej Rosji, reaktywacji ZSRS w nowej, nacjonalistyczno-bolszewickiej formule, w której czarnosieciniec idzie ręka w rękę z komunistą. 

Różnica jest jednak taka, że z jednej strony narody podbite kiedyś przez Rosję już te wszystkie sztuczki znają i nie dają się na nie nabrać (choć są wyjątki). Jednocześnie Putin i stojące za nim siły kompletnie nie rozumieją, na czym polegał skok modernizacyjny, przeprowadzony przez Ochranę w początku XX wieku i świadomie wrócili do retoryki i metod z czasów carskich. 
To nie miało prawa zadziałać. 

W rocznicę rozwiązania ZSRS przeprowadzono badania sondażowe. Według nich osiemdziesiąt trzy procent Ukraińców jest przeciwnych reaktywacji Związku Sowieckiego. Na wschodzie jest ich nieco mniej (siedemdziesiąt sześć procent), ale nadal to przytłaczająca większość. Za prawdopodobnie są głównie starsi, mający sentyment do kraju swojej młodości. 

Nocne działania ukraińskich komandosów gdzieś przy wodnym akwenie.
Nad Dnierem?


Na froncie tymczasem jest wielce ciekawie.
Pod Bachmutem po informacjach o zajęciu Jakowlówki przez Rosjan i o ich atakach na Rozdolówkę, dziś Sztab Generalny SZU podał informację o odparciu rosyjskiego ataku na Jakowlówkę właśnie. To znaczy, że Ukraińcy wieś odbili. 
Podobnie pod Opytnem, SZU kontroluje z powrotem ponad połowę wioski. 

Ukraińskie czołgi w Bachmucie

Wysypisko śmieci pod Bachmutem jest jednym z bastionów SZU.


Sytuacja na odcinku bachmuckim jest na tyle opanowana, że dziś żołnierzy odwiedził szef ukraińskiego wywiadu generał Cyryl Budanow. To kolejny po prezydencie Zełeńskim wysoko postawiony przedstawiciel ukraińskich władz, który pojawia się na tym froncie. Dysonans z ukrywającymi się czynownikami moskiewskimi jest oczywisty i gołym okiem widoczny. 





Co do Krzemiennej władze ukraińskie generalnie robią karpia, ale przyznały dziś, że "sukces ukraiński spowodował ewakuowanie rosyjskiego dowództwa do Rubiżnego" (o czym wspominałem). Czyli półgębkiem przyznały, że prowadzą tam działania ofensywne i że są one skuteczne. Warto to odnotować, bo w odróżnieniu od Rosjan Ukraińcy przyznają się do sukcesów, kiedy są ich pewni. 

Zdobyte rosyjskie pozycje pod Krzemienną.

Rosjanie nadal szturmują Czerwonopopówkę, a Ukraińcy dążą do zajęcia Hołykowego na północ od tej wsi. 
Trwa też ukraiński atak na Kuzemówkę. 

Profil Kartina Masłom zauważył, że Ukraińcy wcale nie muszą zajmować Krzemiennej,
żeby pociągnąć na Sewerodonieck. Wystarczy, że obejdą Krzemienną od wschodu przez tamtejsze lasy.

Formalnie nie ma znaczących zmian w przebiegu frontu, ale widać wzrastający nacisk na pozycje rosyjskie w dwóch miejscach, oraz usztywnienie obrony w trzecim. Pod Bachmutem poza Pułkiem "Azow" zauważono 128 Górską Brygadę Szturmową, przerzuconą spod Chersonia. 


Elitarne jednostki rosyjskie już nie istnieją. Spadochroniarze z wojsk powietrznodesantowych wyglądają, jak dno rozpaczy...


Zaś specnaz wywiadu wojskowego GRU wpada do niewoli, jak nowicjusze.



Po stronie rosyjskiej zauważono obecność prywatnej firmy wojskowej "Patriota", należącej do... hodowcy reniferów Szojgu. 
Tak, w kraju karzącym za najemnictwo minister obrony ma swoich najemników.
A przy okazji, na pyskowania Prigożyna były dowódca 58 Armii, a obecnie deputowany do Dumy generał Sobolew powiedział, że wagnerowcy nie odgrywają kluczowej roli w operacji i nie mogą niczego dyktować, a w ogóle to najemnictwo jest karalne. 
Wczoraj bez wagnerowców nic się nie działo, a dziś nie odgrywają roli. 
To pokazuje skalę prestiżowej klęski w Bachmucie, ale także skalę redukcji potencjału bojowego wagnerowców. Nie mają już niczego do zaoferowania. 

Pożar koszar rosyjskiej 150 Dywizji Strzelców 
w Nowoczerkasku koło Rostowa.

Tymczasem prawy brzeg Dniepru obsadziła Państwowa Służba Graniczna Ukrainy. 



Natomiast pod Kurskiem zauważono kolumny rosyjskich czołgów.



28 grudnia cywilizowany świat obchodzi pamiątkę dzieci pomordowanych według biblijnego przekazu przez Heroda (wbrew retoryce ateistów wiele tych dzieci tam nie było, bo mowa o takiej trochę większej wiosce). 
Z tej okazji mały bilans.
Przez ponad trzysta dni otwartej inwazji w wyniku walk, nalotów, w izbach tortur i wskutek egzekucji zginęło ponad czterysta pięćdziesiąt dzieci, więcej, niż tysiąc trzysta zostało rannych, a trzynaście tysięcy przymusowo Moskale wywieźli do Rosji. 
Ile opuściło swój kraj i żyje tęskniąc na obczyźnie, nie da się dokładnie policzyć. 


I każde to małe życie obciąża sumienia Putina i jego zbrodniczej kliki. I oni zdobywają ode mnie tytuł Herodów roku 2022.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)