Dziennik wojny - dni dwieście dziewięćdziesiąty szósty, dwieście dziewięćdziesiąty siódmy, dwieście dziewięćdziesiąty ósmy i dwieście dziewięćdziesiąty dziewiąty

 


Front zasadniczo stoi. Rosjanie nie mają rezerw, a Ukraińcy nie chcą ruszać swoich nawet, jeśli oznacza to nieznaczne straty terytorialne.
Bez wątpienia obie strony szykują działania ofensywne. Różnica jest taka, że nie sposób powiedzieć, gdzie zaatakują Ukraińcy, zaś plany Rosjan są widoczne na dłoni.

Na tę chwilę kontynuowane są przepychanki pod Krzemienną, która znów jest ostro ostrzeliwana przez Ukraińców, a szczególnie w rejonie Czerwonopopówki, gdzie SZU próbują poszerzyć zajęty obszar i zbudować przyczółek na wschodnim brzegu rzeki Krasna. Rosjanie starają się to zablokować kolejnymi atakami, do czego ściągają siły z innych rejonów odcinka. 
Z tego odcinka uciec miała w ostatnich dniach cała jedna brygada liniowa i batalion RoSSgwardii. 

Ukraińcy kontynuują powolne oskrzydlanie Swatowego. Powolne nie tylko z powodu warunków atmosferycznych i terenowych, ale także ze względu na nasycenie rosyjskich linii mobikami. Nie są oni jakoś szczególnie groźni, choć z frontu dochodzą meldunki o coraz lepiej wyszkolonych mobikach, zatem dojeżdżają już ci, których jednak nauczono, z której strony karabin ma lufę, jednak do każdego z nich choć raz trzeba strzelić. 
Szybciej ścina się dziesięć drzew, niż sto. Nawet cienkich. 

Pod Bachmutem nagły kontratak ukraiński wyrzucił Rosjan z dzielnicy mieszkaniowej na południowym wschodzie miasta. Moskale w ciągu doby utracili to, co zdobywali trzy miesiące. Jednak już wczoraj zaczęli znów mozolnie walkę o te same zabudowania. 

Ukraiński kontratak w okolicach Bachmutu.

Gorzej jest w części przemysłowej, na północ od mieszkaniówki, i tam Moskale posunęli się nieco do przodu. Ostatecznie jednak dziś zostali z miasteczka całkowicie wyrzuceni.
Ciężkie walki trwają pod Opytnem, ale i tu w prawosławne mikołajki SZU sprezentowało swoim odzyskanie pięćiuset metrów terenu. 

Mikołajki w Bachmucie


Również w Marince sytuacja Ukraińców się pogorszyła, a walki trwają już w centrum miasteczka. Jednak rosyjskie natarcie, podobnie jak na pozostałych odcinkach, gdzie Moskale czegoś próbowali, zostało zatrzymane. 

Na pozostałych odcinkach spokój, o ile tak można nazwać stały ostrzał z obydwu stron. 
Z Energodaru i Kachowki docierają informacje, że oddziały okupacyjne są wycofywane. Kachowskie ZOO zostało wywiezione na Krym, a fortyfikacje zaczęły być budowane pod Melitopolem. Można więc odnieść wrażenie, że Rosjanie znów się szykują do odwrotu. Ale to wrażenie może być mylne. Równie dobrze możemy mieć do czynienia z rotacją. Powoływanie się na to, że w Chersoniu też zaczęli ucieczkę od zrabowania zwierząt z ZOO jest jedynie samooszukiwaniem siebie. 

Moment rabowania zwierząt z kachowskiego ZOO.
Podobno kozy brano na osobiste zlecenie Kadyrowa.

Z drugiej strony ukraińskiej artylerii znów udaje się coraz częściej uderzać w bardzo newralgiczne punkty przeciwnika. Między innymi dzięki skutecznemu rozpoznaniu zbombardowano budynek, w którym imprezowała kadra dowódcza jednej z rosyjskich dywizji, skutecznie wysyłając wszystkich na krążownik "Moskwa".

W weekend ponownie Moskale zbombardowali rakietami, a następnie szahidami ukraińską infrastrukturę energetyczną. Na siedemdziesiąt wystrzelonych rakiet zbitych miało zostać sześćdziesiąt. Także większość dronów nie doleciała do celu. Ale trochę jednak doleciało, powodując uszkodzenia, których skutkiem było zmniejszenie możliwości systemu energetycznego o połowę. 



O tym, że sytuacja Rosjan jest gorsza, niż sami chcieliby przedstawić świadczyć może między innymi rozpaczliwy post, jaki na Telegramie zamieścił(a) Ramzanka Dyrow. Tik-tok Don Kaukazki Don Książę PO CHIŃSKU wezwał Chana do wsparcia walki Moskali przeciw "zgniłemu Zachodowi", który, jak wiadomo, napadł "miłującą pokój Rosję" i toczy z nią "wojnę hybrydową". 

Apel Kadyrowa do władz chińskich.

Żeby było weselej, Kadyrow w tym samym wpisie wezwał do walki przeciw Zachodowi wszystkich muzułmanów. Nie wyjaśnił, czy gnojonych i eksterminowanych przez Chiny Ujgurów też. 

Ukraińcy zhakowali telewizję w Buriacji i pokazali Buriatom,
jak naprawdę wygląda wojna ich ludzi na Ukrainie.


W sieci pojawiła się też informacja podana przez "New York Times", jakoby bezzwrotne straty osobowe Rosji na Ukrainie (w tym zabici, ranni, okaleczeni, zaginieni, wzięci do niewoli) przekroczyły już trzysta tysięcy ludzi. To oznacza dwukrotność tego, co przed niecałym rokiem zaatakowało Ukrainę. 
I niewątpliwie, w liczbach Rosja jest w stanie to wielokrotnie odtworzyć, ale w jakości już nie. Ludzi, którzy latami szkolili się w rzemiośle wojskowym nie da się po prostu wymienić na mobików i nigdy taki zamiennik nie istniał. Właśnie dlatego Persowie, czy Rzymianie, czy też średniowieczna Europa, robili wszystko, żeby tych doświadczonych chronić. Trzecią linię rzymską stanowili właśnie weterani.
Oczywiście, teraz Rosjanie stosują dokładnie tę samą metodę: na pierwszy ogień idą mobiki i kryminaliści od wagnerowców, a doświadczeni na końcu, żeby domknąć temat. 
Tyle, że teraz to już tych doświadczonych jest trochę mało. 

Tymczasem Prigożyn domaga się, żeby jego bandytów uznać za weteranów
równoprawnych z bojcami regularnej armii.





Otwarta pozostaje kwestia ponownej próby zdobycia przez Rosjan Kijowa. W niedawnym wywiadzie Załużny otwarcie powiedział, że spodziewa się takiego ataku w najgorszym razie w styczniu, a w najlepszym w maju. Były dowódca wojsk NATO Ben Hogdes mityguje, że nie jest to pewne i że takie informacje mogą zniechęcić państwa do wspierania Kijowa, ale tu bym raczej uznawał, że to Załużny ma rację. Raz, że taka akcja, choć skrajnie głupia, bo Rosja nie ma potencjału do wykonania takiego uderzenia skutecznie, jak najbardziej mieści się w tym, co można z pewną dozą tolerancji nazwać logiką rosyjskiego dowództwa. Dwa, że znacznie gorsze wrażenie na zachodnich partnerach Ukrainy wywarłaby taka akcja Rosjan przeprowadzona bez uprzedzenia. Wtedy naprawdę mogliby uznać, że wszystko stracone i wstrzymać pomoc. A tak: OK, wiedzieliśmy, spodziewaliśmy się tego, następna paczka za tydzień.

Wzięty do niewoli Moskal w telefonie ma zdjęcia ciał wrzuconych do dołu.
Według niego to Białorusini, którzy w lutym sprzeciwili się napaści na Ukrainę.
Potwierdza to doniesienia, że w pierwszych dniach najazdu po stronie rosyjskiej byli
białoruscy bojcy. 

Niewykluczone, że przygotowaniom do tego właśnie ataku ma służyć dzisiejsza wizyta Cara na Białorusi. Baćka Traktorzysta usiłował się wymigać ze spotkania i zawiadomił Moskwę, że ma grypę, ale FSB powiadomiło Putina, że Karaluch łże i jest zdrowy. Zatem zapakował się w samolot i poleciał do Mińska. 
Bulbenfuehrer oczywiście nie pali się do pełnego zaangażowania w wojnę, a tym bardziej do reaktywacji Związku Sowieckiego, czego pragnie Putin (Łukaszenka też, ale tylko ze sobą w roli Genseka). 
Dwóch starców chorych na władzę, rywalizujących o ten sam tron, ale skazanych na współpracę, bo nikt inny nie chce się z nimi bawić. 
No może poza Chinami, ale te też na swoich warunkach.
Przy okazji, rezerwy walutowe Rosji to obecnie wyłącznie złoto i chińskie juany. Moskwa już jest gospodarczo kolonią Pekinu.

Cudownie ozdrowiały Baćka Traktorzysta wita swego pana i rywala.


Władze Mołdawii ostrzegają, że w przyszłym roku celem rosyjskiego ataku stanie się ich kraj. 
W otwarty sposób raczej nie, ale poprzez wewnętrzny przewrót i "bratnią pomoc" przy wsparciu części mołdawskiego wojska, podobnie, jak było na Ukrainie w 2014 roku (tylko tam nie było prorosyjskiego przewrotu). 
Zresztą, pogrążeni w obłędzie Moskale wygrażają "operacją specjalną" wszystkim wokół. Jak tak dalej pójdzie, będą musieli zaatakować tyle krajów, że nie starczy im ani czołgów, ani ludzi. 

W piątek Putin pojawił się w Sztabie Generalnym, gdzie odbyło się przedstawienie pod tytułem: "Car interesuje się sytuacją militarną i rozumie, o czym generałowie do niego mówią". Na drugi dzień nakręcono sequel pod tytułem "Hodowca reniferów wizytuje front". Skąd wiadomo, że to drugie, to pic na wodę-fotomontaż? 
Bo każdy, kto leciał śmigłowcem Mi-8 wie, że rozmowy bez intekomu i słuchawek podczas lotu są niemożliwe z powodu niesamowitego hałasu (leciałem, sprawdzałem). 



Generalnie kierownictwo Rosji usiłuje po okresie udawania, że nie ma tematu, pokazać, że trzyma oko i ucho na pulsie. 

Tymczasem w okupowanym Mariupolu nieznani sprawcy udekorowali czerwoną farbą pomnik Lenina, zaś w Kerczu na Krymie równie nieznani sprawcy podczas instalowania w mieście świątecznych iluminacji zadbali o to, żeby światełka miały patriotyczne barwy. Oczywiście żółto-niebieskie. Żółte i niebieskie bombki zawisły też na miejskiej choince. 
Mały sabotaż wersja 2.0.22.

Pomnik Lenina w Mariupolu


Iluminacja w Kerczu na Krymie

Tymczasem w Kijowie ukraińscy skauci przekazali prezydentowi Zełeńskiemu Betlejemskie Światło Pokoju, które do nich dotarło z Polski. Tę drogę Światło pokonuje od lat, ale teraz nabrało to szczególnie symbolicznego znaczenia.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)