Dziennik wojny - dzień sto sześćdziesiąty ósmy i sto sześćdziesiąty dziewiąty drugiego roku (533 i 534)
Największą chyba ciekawostką ostatnich dwóch dni jest wypowiedź rzecznika ukraińskiego wywiadu wojskowego GUR Andrzeja Jusowa. Otóż w wywiadzie dla jednej w ukraińskich redakcji powiedział on trzy interesujące rzeczy.
Po pierwsze, że bombardowania dronami Moskwy to robota wywiadu ukraińskiego (jestem zaskoczony).
Po drugie, że na terenie Rosji operuje jednostka specjalna "Szaman", podlegająca GUR, która właśnie wykonuje te naloty i że jej celem są rosyjscy oficerowie, mający na sumieniu zbrodnie na Ukrainie. Uderzenia dronami wymierzane są w miejsca, gdzie poszczególni sprawcy się według posiadanych informacji znajdują.
Po trzecie, że wśród rosyjskich oficerów wzrosłą liczba samobójstw, co Jusow łączy z poczuciem winy i strachem przed odpowiedzialnością.
Co z tego jest prawdą?
Na pewno pierwsze. Wielu uważa, że to robota Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, ale SBU ma inne zadania. To są operacje wojskowe.
Rosja owszem, na teren Ukrainy kieruje FSB, czyli odpowiednik SBU. Ale Rosja Ukrainę traktuje jako swoje zbuntowane terytorium, a działania przeciw niej jak operację "policyjną" (stąd jej katastrofa). Dla Ukrainy Rosja to terytorium obce i walka z Erefią to regularna wojna.
Zatem SBU zajmuje się przede wszystkim działaniami w kraju, tropieniem zdrajców i agentów wroga, a na terytorium Rosji na przykład odnajdywaniem jeńców, uprowadzonych dzieci, czy... Podpuszczaniem frajerów, żeby podpalali komisje wojskowe.
Chociaż z drugiej strony...
Wymierzanie sprawiedliwości zbrodniarzom to też znakomite pole do popisu dla SBU...
Ostatecznie nie ma znaczenia, kto to robi. Ważne, żeby kacapska kadra oficerska zaczęła się bać.
Drżyjcie ruSSkie syny, nie znacie dnia, ani godziny.
I kompletnie nie ma znaczenia, czy Jusow powiedział prawdę, czy popłynął. Teraz każdy "kamandir" rozkminia znane mu przypadki samobójstw kolegów i analizuje, który z nich zabił się sam, a któremu pomogły "osoby trzecie".
To zaczynamy od dronów.
Wybuch w fabryce optycznej w Sergiejew Posadzie nie był raczej robotą drona, bo był za silny. To nawet Tu-123, czy Tu-141 nie mają takiej mocy. Tam walnęło epicko.
W Rosji już ustalono, że właściciel znajdującego się na terenie fabryki magazynu firmy Piro-RoSS procesuje się z Ministerstwem Robienia Lewych Interesów na Dostawach dla Wojska, które domaga się od niego spłaty jakichś zobowiązań.
Dyrektora Piro-RoSSu już zatrzymano pod zarzutem, że w ten sposób chciał wyłudzić odszkodowanie na pokrycie długów i uciec od zobowiązań.
Ale jest piewien niuans...
- Artiom, odejdź od okna.
- E, drugi raz nie wybuchnie...
Według rosyjskich śledczych dyrektor Piro-RoSSu miał wysadzić magazyn materiałów wybuchowych. Rzecz w tym, że taki magazyn nie wybucha raz, a dobrze, tylko "strzela" przez jakiś czas seriami eksplozji.
Tymczasem w Siergiejew Posadzie walnęło krótko i konkretnie.
Ale kozioł ofiarny został ustalony i cytując dziennikarkę TVN "żadne fakty tego nie zmienią".
Pożary i wybuchy dronów idą przez całą Rosję, paraliżując ją dosłownie.
Ogień zajął część przemysłową podmoskiewskiego Demodiedowa. Oficjalnie spaliła się stacja benzynowa, chociaż niekoniecznie, a przed pożarem świadkowie słyszeli wybuchy.
Według mera Moskwy Sobianina rzeczywiście dwa "bezpilotniki" zaatakowały stolicę, ale oba zostały zestrzelone. Z tym, że przynajmniej jeden nieskutecznie.
Obok znajduje się jedno z moskiewskich lotnisk. Procedury są takie, że jeśli w pobliżu pojawi się dron, to ogłaszany jest sygnał "Dywan" i wszystkie samoloty zostają uziemione. Zatem uziemiono lotniska Demodiewowo i Wnukowo.
I natychmiast stanęło lotnisko w Rostowie. A przynajmniej transport rannych z frontu do szpitali. Okazało się bowiem, że Rosja jest państwem tak scentralizowanym, że wszelkie transporty wojskowe idą przez Moskwę. Wystarczy zatem sparaliżować węzeł moskiewski, a cała logistyka drugiej armii w Rosji, stanie.
Drugiej w Rosji? Tak, drugiej. Pierwszą zaraz będzie RoSSgwardia, która według nowych przepisów ma zostać wyposażona w sprzęt ciężki. Kadyrow, którego oddziały to głównie policja, BARS (czyli "rezerwa wojskowa") i właśnie RoSSgwardia (której szefem jest Delimchanow), bardzo to lubi.
Do Don Tik-tok Księcia Don Kaukazu jeszcze wrócimy.
Na razie o pożarach i dronach.
Drony zatem latają nad Moskwą, urozmaicając mieszkańcom nudne życie.
Szok u Rosjan wywołuje "Bóbr", czyli nowy ukraiński dron z silnikiem pchającym i usterzeniem typu "kaczka", czyli odwrotnym, przez co wygląda tak, jakby leciał do tyłu. Na niezorientowanych to robi wrażenie. I mogą omyłkowo strzelać za drona, a nie przed nim.
Zwyczajny dzień w Moskwie
A widzicie w tle wieżę z dwoma rogami, jak w wieży Saurona Barad-dur? Moskwicini świadomie nawiązują do Mordoru
Na pytanie, czy naloty bezpilotników na Moskwę mają sens, Jusow odrzekł, że tak, bo dzięki temu wojna przybliża się do przeciętnych Rosjan i może wyciągną wnioski.
W każdym razie na pewno podważa ich zaufanie do nieomylności kierownictwa państwa, ale nie sądzę, żeby zmieniło nastawienie do Ukraińców na lepsze.
Ukraińcy chyba też na to nie liczą. Narody wschodnie są bardzo zawzięte w nienawiści i Moskwa zbierze to, co przez trzysta lat siała. I sieje dalej.
Rosyjskie rakiety uderzyły w skład ropy pod Równem. Ostrzelane zostały też obiekty wojskowe pod Stanisławowem (Iwano-Franowsk). Celem prawdopodobnie była jednostka lotnicza, w której przebywają piloci, mający się szkolić na F-16.
Jedno i drugie to cel militarny, więc się nie czepiam.
Czepić się jednak należy ostrzelania hotelu na Zaporożu. Nie jest to cele wojskowy, a przeciwnie. Korzystały z niego delegacje zagraniczne, w tym przedstawiciele ONZ. Zniszczenie go to gorzej, niż zbrodnia, to błąd.
W tym ostrzale zginęły dwie piosenkarki, Switłana Semejkina i Krystyna Spitsina, które koncertami na ulicy zbierały na wsparcie ukraińskiego wojska.
To ich ostatni koncert. Godzinę później nie żyły.
W Jebanarium z nieznanych przyczyn wybuchł także pożar w strefie magazynów w Odincowie pod Moskwą.
Oba pożary nie muszą być robotą Ukraińców. Może to być maskowanie braków w magazynie ze strachu przed kontrolą lub wyłudzanie odszkodowania.
A przecież w Rosji trwa cykliczny sezon na pożary, więc nic dziwnego, że się pali.
Tak wygląda teraz Jakucja. Pożary to tam co roku rzecz normalna. Tyle, że teraz nie ma komu gasić, bo strażacy na wojnie
A ogień ogarnia coraz to większe obszary kraju.
W niedzielę być może zapłonie Dagestan. To i tak bardzo niepokorna republika. Nie mają swojego Kadyrowa, a miejscowy gubernator został przywieziony "w teczce" i nie pochodzi z Dagestanu. Bardziej dba o swój piar w Moskwie, niż o sprawy powierzonej mu republiki.
A w Dagestanie upały doprowadziły do skraju katastrofy humanitarnej.
Upały, zacofanie i olewactwo władz.
Dagestańska sieć energetyczna jest z lat najpóźniej sześćdziesiątych. Większość urządzeń pamięta jednak Stalina. Są przeciążone, zużyte i niewydolne. Upały (a konkretnie klimatyzacje) obciążają sieć ponad normę.
I sieć pęka.
A konkretnie płonie.
Dokładnie to płoną transformatory, co zrywa połączenia elektryczne.
Mieszkańcy się burzą i wychodzą na ulice.
I tu znów pojawia się znana nam już grupa "Świt Dagestanu", która wzywa do protestów i otwarcie nawołuje do deokupacji republiki.
Grupa związana z kanałem na Telegramie obserwowanym przez niecałe pięćdziesiąt tysięcy ludzi (jak na Rosję to nic), która dotąd niczego nie osiągnęła, "zabłysła" protestem przeciw najściu policji na meczet pod Moskwą. Udało im się wtedy zgromadzić spore tłumy.
Teraz znów się aktywizują. I podobnie, jak przy proteście w Moskwie dają ludziom konkretne instrukcje, jak się zachować. Widać, że pisze je ktoś, kto zna procedury policyjne.
Protest pod hasłem "Woda, elektryczność, śmieci" ma się odbyć w niedzielę, 13 sierpnia o piątek po południu w całym Dagestanie. Ma polegać na zablokowaniu dróg, szczególnie autostrad.
"Świt Dagestanu" odwołuje się do retoryki religijnej, ale atakuje posłusznych władzy muftich.
Jak to powiedział Lenin, komunizm to władza rad plus elektryfikacja. Upadek władzy moskiewskiego imperium w Dagestanie może się zacząć od braku prądu.
Zobaczymy.
W tym samym czasie walka z muzułmanami (oficjalnie "nielegalnymi imigrantami") w Moskwie przybiera na sile.
Zatrzymano dzieciaka, który miał przy sobie jakąś tam drobną broń. Na podstawie jego zeznań policja dorwała furgonetkę z całym arsenałem.
Na kilometr widać, słychać i czuć prowokację, która ma dać podstawę do represji przeciw muzułmanom.
Kadyrow tym razem nie będzie protestował, bo jest zajęty konsumowaniem ochłapów, które rzucił mu Putin.
Mariupol i Grozny (stolica Czeczenii) podpisały umowę o partnerstwie. Szatańskie szyderstwo polega na tym, że obydwa miasta zostały zniszczone w wyniku rosyjskiej napaści
W praktyce polega to na tym, że klan Kadyrowa przejmuje co bardziej lukratywne firmy w Mariupolu. Okupacja rosyjska zamienia się w kolonizację przez kadyrowców |
Doszliśmy tak do wybrzeża Morza Azowskiego, a tam...
A tam w portach rosyjskie zboże wysypuje się z magazynów i nie jest transportowane dalej. Pociągi z dorobkiem rosyjskich rolników (i tym skradzionym ukraińskim rolnikom) stoją w "korkach" i ani w jedną, ani w drugą (co też ma ciekawy wpływ na rosyjską logistykę wojskową.
Z portów azowskich zboże nie wypływa.
Co się stało? Nic wielkiego. Po prostu remontują Most Krymski i na ten czas ruch statków przez Cieśninę Kerczeńską jest "ograniczony". Praktycznie do zera.
Oczywiście, ukraińskie strzały w "Górnika Olengorskiego" i "Siga" nie są bez znaczenia. Wszystko razem spowodowało blokadę rosyjskich portów i przepełnione magazyny.
Tak wygląda burta tankowca "Sig"
A taka dziura (strzałka wskazuje) zieje w burcie "Górnika" |
Transport samochodowy też jest przyblokowany. Tak wygląda jedyna czynna droga z Krymu na stały ląd koło Krasnoperekopska
I wracamy na front.
Idąc od południowego wschodu.
Jedna z ukraińskich akcji na Dnieprze
Zajęcie przez Ukraińców pozycji rosyjskich pod Kozackimi Obozami przecięło Moskalom jedną z arterii logistycznych, idącą wzdłuż frontu na Dnieprze (tak zwana rokada). To istotne, bo teraz siły rosyjkie między Wasylówką a Oleszkami i Gołą Przystanią muszą wędrować na około, co zajmuje dodatkowe cenne godziny.
Według Ukraińców Moskale urządzają składy amunicji w piwnicach cywilnych domów w Nowej Kachowce. Robili tak samo pod Kijowem i w Chersoniu, więc nic nowego.
Na odcinku Robotynne-Wierzbowe trwa poszerzanie klina pomiędzy tymi miejscowościami. Siły ukraińskie weszły do Robotynnego.
Sytuacja w Robotynnem według Tomasza Fita |
...pod tymże Robotynnem wpadła pod ostrzał i czołowy oddział po stracie pięciu zabitych i iluś tam rannych wycofał się. Nagranie zostało zrobione w szpitalu w Tokmaku, gdzie ranni zostali pobici przez dowódcę kompanii. Za wycofanie się trafią do kompanii karnej.
Oznacza to, że Ukraińcy kontrolują ogniowo podejścia do Robotynnego i garnizon wioski może się tylko poddać lub zginąć.
Ten Moskal wybrał prze-życie
Moskale wycofali artylerię na drugą linię do Nowopokropówki. Jednak zamiast po prostu zrobić odskok na drugą linię i tam czekać na ukraińskie ataki, Rosjanie sami próbują odbijać zajęte tereny, co kończy się za każdym razem ich masakrą. Istotne jest przy tym, że to oni, a nie Ukraińcy, nie mają już prawie rezerw.
Podobna sytuacja jest koło Staromajorskiego, gdzie trwa wypychanie Moskali z Urodzajnego.
A ten ostrzał wygląda tak: eksplozja pocisku JDAM w Urodzajnem
Moskale mają tu do wyboru: oddać Urodzajne i wycofać się za pierwszą linię obrony, czy też wprowadzić do walki odwód w postaci 127 Dywizji i ogołocić drugą linię. Mapka od Kartina Masłom |
Pod Bachmutem chwilowy pat. Rosjanie próbują odzyskać Berchówkę.
Najtrudniejsza sytuacja dla SZU jest pod Kupjańskiem. Do przełamania pozycji ukraińskich daleko, ale jednak atakująca tutaj 1 Armia Pancerna jest najlepiej wyszkolona i wyposażona ze wszystkich jednostek i związków operacyjnych Moskali.
Sytuacja jest na tyle poważna, że aby mieć swobodę manewru władze ukraińskie zarządziły ewakuację ponad trzydziestu miejscowości regionu Kupjańska.
Przyciśnięty przez Chińczyków po zapowiedzi zamknięcia wszystkich przejść granicznych między Białorusią a Polską (tędy idzie większość chińskiego eksportu do Europy) Baćka Traktorzysta oświadczył, że polecił premierowi Białorusi "dogadać się z Polską".
"Oni są naszymi sąsiadami - UE. I psuć z nimi relacji nie należy" - uznał Bulbenfuehrer po trzech latach psucia tych relacji. |
Tymczasem polski MON oświadczył, że nasz śmigłowiec podczas lotu wzdłuż granicy zgubił nad terytorium Białorusi zapalnik do rakiety. Czytaj: "jeszcze raz do nas wlecicie, to zgubimy całą rakietę" |
Komentarze
Prześlij komentarz