Dziennik wojny - dzień sto dziewiętnasty
Nie idzie bojcom, oj nie idzie. Dzień rozpoczął się epickim wlotem rozpoznawczego drona przerobionego na współczesną formę V-1 nad terytorium Rosji. Maszyna doleciała do Nowoszachtińska koło Rostowa (koło jak na warunki rosyjskie, to 65 km w linii prostej, ale na Telegramie piszą „w zasadzie przedmieście) i widowiskowo rozbił się w dymie eksplozji na instalacjach miejscowej rafinerii. Atak poza wojskowo-ekonomicznym (paliwo) ma wymiar symboliczny i propagandowy. Drona nie zauważyły systemy obroni przeciwlotniczej i nie ogłoszono alarmu. A w dodatku to własność ukraińskiego zdrajcy i kumpla Putina, Wiktora Medwiedczuka. Według komentarzy na Telegramie użyto drona Mugin-5 PRO produkcji… chińskiej! Kosztuje „tylko” 9 tysięcy dolarów i chyba do niczego innego się nie nadaje. Pożar rafinerii w Nowoszachtyńsku po uderzeniu drona kamikaze. Rosjanom udało się wreszcie zamknąć kocioł pod Złotym. Tyle, że w kotle zamknęli nie całe zgrupowanie ukraińskie, a jedynie oddziały tylne...