Dziennik Wojny - doba siedemdziesiąta czwarta i siedemdziesiąta piąta drugiego roku (439 i 440)

 

8/9 maja to rocznica zwycięstwa Kołymy na Buchenwaldem, a dla połowy Europy początek trwającej pół wieku nowej okupacji. Swoją drogą, Ukraina ma w tej kwestii swoistą schizofrenię, odwołując się do tradycji zarówno tych, którzy byli po stronie zwycięskiej, jak i tych, którzy do końca współpracowali z przegranymi. W polityce jednak nie ma stałych sojuszy. Są tylko stałe interesy. 

W przededniu Dnia Zwycięstwa ktoś popsuł ogromny napis "POBIEDA" (zwycięstwo) na Krymie, odcinając literkę P. Jak odetnie O, z pobiedy zostanie tylko zwykła BIEDA.



Na Kremlu bieda już jest. Tegoroczna parada zwycięstwa, czyli onanistyczne prężenie musukułu rzekomego imperium wypadło, jak u siedemdziesięcioletniego starca, usiłującego grać gwiazdora filmów porno. Miało być równo, sztywno i z bukietem w ręku, a wyszło lekkopółśmiesznie. 
Jedynym bowiem czołgiem, który tym razem wziął udział w paradzie był... antyczny T-34! 


Nie. Nie robię sobie jaj i to nie jest "wyrwane z kontekstu". Druga armia trzeciego świata nie ma czego pokazać na najważniejszej prestiżowej paradzie w roku. 



Gwoli ścisłości. T-34 prowadzi paradę od 2015 roku, ale zawsze jechały za nim czołgi w tym T-14 Armata. W tym roku jednak innych czołgów nie było. Według OSINTowca Olivera Alexandra, który po prostu policzył, co jeździło po Placu Czerwonym i wyszło mu, że jest tego czterokrotnie mniej, niż dwa lata temu. Całość przejechała w ciągu około pięciu minut. Wszystko.
Parady lotniczej też nie było. 
Parafrazując piękną skądinąd piosenkę Marleny Dietrich: "Gdzie są czołgi z tamtych lat? Tam, gdzie w stepie hula wiatr".


Na to wszystko musiał patrzyć Putin w towarzystwie Łukaszenki (ciekawe, bo dotąd świętował u siebie) oraz kilku przywódców azjatyckich i kaukaskich (generalnie państwa OUBZ, czyli rosyjskiej podróbki NATO), którzy za kilka dni zameldują się w Pekinie u nowego zwierzchnika, a teraz przyjechali się pożegnać. Byli też liderzy takich przodujących państw afrykańskich, jak Zimbabwe.
Łukaszenka zaraz po paradzie wymówił się stanem zdrowia i ekspresowo spierniczył do siebie.

Kiedy to co widzisz jest tak słabe, że aż żal d... ściska. Miny tyrani mają nietęgie



Parada w Moskwie była słaba, ale przedszkolaki nie zawiodły

A jak wygląda faktyczna sytuacja sprzętowa wojsk rosyjskich na Ukrainie? Tu małe zestawienie. Czarne kółko to liczba poszczególnych rodzajów sprzętu, wymagana zgodnie z rosyjskimi normami na taką liczbę bojców, jaka jest na poszczególnych odcinkach. Brązowe "torciki" to stan faktyczny. Gołym okiem widać, że sprzętu po prostu nie ma. Mści się arogancja pierwszych tygodni i miesięcy, kiedy czołgi i BWPy tracone były za bezdurno i hurtowo. Brak racjonalnej gospodarki siłami prowadzi do wyczerpania. Zasada ta dotyczy nie tylko sportu.

Kolejno odcinki "Centrum" (Swatowe-Krzemienna), "Południe" (Zaporoże-Krym), "Wschód" (Bachmut-Awdijówka-Marinka-Węglodar) i "Dniepr" (Chersoń). Jak widać odcinek chersoński jest pusty, ale zaporoski też pozostawia wiele do życzenia. Wszystko skupione jest na Bachmucie, Awdijówce, Marince i Węgodarze. Informacja na samym dole: w pełni ukompletowana Batalionowa Grupa Taktyczna może obsadzić front szerokości od dwóch (w ataku) do czterech (w obronie) kilometrów. Tymczasem średnie ukompletowanie wynosi dwadzieścia siedem procent. Oznacza to, że realnie przeciętna BTG może działać w pasie o szerokości od pięciuset metrów do kilometra. I nie da rady szerzej. Dlatego na wąskim froncie bachmuckim jakoś dają radę, ale już na szerokich frontach na innych odcinkach są bezradni.


"Czarna dziura" pod Bachmutem, a także te pod Marinką, Awdijówką oraz Węglodarem doprowadziły do tego, że pod względem liczebności sprzętu siły Rosji i Ukrainy zaczynają się wyrównywać. Co przy technologicznej przewadze Ukrainy zaczyna przechylać szalę na jej stronę.


Czeczeńscy powstańcy szejka Mansura już czekają w Bachmucie na kadyrowców. Przypomnę, że dla nich zwalczanie Tik-tok Army do dżihad, czyli święta wojna.

Pod Bachmutem mieli się pojawić pierwsi kadyrowcy, ale nie w celu wymiany wagnerowców, a po top, by zgodnie z deklaracją Kadyrowa "wespół w zespół" wspólnie dokończyć z bandytami Prigożyna zajmowanie ruin miasta. 
To wskazuje, że cała jeremiada Prigożyna i dyskusja z nim Kadyrowa była ustawką. Nie ma opcji, żeby w tak krótkim czasie, w dwadzieścia cztery godziny przenieść oddziały z jednego odcinka frontu na drugi. Kadyrowcy już musieli być w pobliżu. 
Prigożyn, jak rasowy drapieżnik, wyczuwszy słabość Putina, który zgodził się na Surowikina w roli koordynatora wsparcia dla wagnerowców, ciśnie dalej. Kontynuuje swój jazgot, że nadal nie dostał amunicji i jojczy, że PKW należąca do Szojgu nie nie chce podmienić na froncie jego ludzi. Wskazuje też jednostki wojskowe, które w starciach z Ukraińcami uciekły, nawet nie czekając na zbliżenie się żołnierzy ukraińskich. 
Potwierdza to informacje ze strony ukraińskiej, która wskazuje, że w zasadzie działania rosyjskie ograniczają się do miasta, a na skrzydłach sytuacja jest stabilna. 

Z imieniem Boga na ustach, odmieniając Go przez przypadki, Moskale palą świątynie. Tu cerkiew Zwiastowania w Bachmucie. 

Z okazji 9 maja Ukraińcy kontratakiem odzyskali kontrolę nad trzema kilometrami kwadratowymi pod Bachmutem na południowych przedmieściach (informacja od Prigożyna, ale potwierdzona filmem ze strony ukraińskiej). W wyniku akcji wzięto do niewoli pięciu bojców, zabito ponad osiemdziesięciu, zdobyto składy amunicji. Reszta faktycznie dała nogę.

Ciekawe jest miejsce ukraińskiego uderzenia: w południowej części rosyjskiego zgrupowana na południe od Iwanówki w kierunku na Kleszczówkę. To zagraża Rosjanom oskrzydleniem.

Swoją drogą, akcję przeprowadzili Azowcy, co szczególnie boli Moskali.


Moskale, jak zawsze "uczcili" swoje militarystyczne święto fajerwerkami, ostrzeliwując Ukrainę. W Odesie trafili strategiczny teren rekreacyjny i magazyny Ukraińskiego Czerwonego Krzyża z żywnością. Pod gruzami magazynu zginął jego dozorca.

Płoną strategiczne obiekty magazynów żywności Ukraińskiego Czerwonego Krzyża

W poniedziałek Moskale wystrzelili na Ukrainę trzydzieści pięć dronów. Ukraińska OPL zestrzeliła wszystkie.

W dwa dni Moskale wystrzelili niecałe trzydzieści rakiet typu cruise. Większość została zestrzelona. Niektórym jednak udało się przedrzeć. 

Ukraińska OPL zwalcza drony rosyjskie nad Kijowem

Zestrzelenie rosyjskiej rakiety przez ukraińską OPL

Wrak zestrzelonej rosyjskiej rakiety. Porównajcie z lejem po rzekomo zestrzelonym nad Krymem ukraińskim Grom-2

A co z ukraińskimi dronami, mającymi polecieć do Moskwy? Jeden jakoby zestrzelony został pod Kaługą. Zauważono też lecący drugi. Policjanci z Obwodu Moskiewskiego dostali rozkaz biegania po polach i lasach i zestrzeliwania dronów z broni służbowej. 
Więcej na razie nie wiadomo.

Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak zapowiedział, że jego kraj dostarczy Ukrainie pociski o zasięgu ponad trzysta kilometrów. To nie nastąpi jutro, ale znacznie wzmocni ukraińskie możliwości odstraszania w przyszłości. Przede wszystkim jest to forma presji na Stany Zjednoczone, żeby przestały się wygłupiać i też dały, co trzeba.

Na Ukrainie i w Stanach zaczyna się lekkie tłumienie oczekiwań związanych z nadchodzącą ofensywą. Problem wziął się stąd, że Budanow w jednym z wywiadów powiedział, że przeważy ona wynik wojny i po niej wojna będzie wygasać. Wszyscy zrozumieli, że będzie to epicki marsz wyzwoleńczy, jak w sowieckich filmach wojennych. Tymczasem Budanow niczego takiego nie powiedział. Sens jego słów był taki, że nadchodząca ofensywa zdecyduje, kto uzyska inicjatywę strategiczną i ma w zamyśle dać ją Ukrainie, spychając Rosjan do defensywy. To tak, jak w czasie II wojny światowej bitwy na Łuku Kurskim, pod Midway, El Alamein, czy lądowanie w Normandii trwale pozbawiły państwa osi inicjatywy, spychając je do obrony, ale wojna trwała jeszcze rok-dwa. 
Podobnie teraz akcja ukraińska ma na celu doprowadzenie do stanu, że Rosjanie stracą pozycje wyjściowe do działań ofensywnych i rozbita zostanie ich logistyka. To  nie oznacza końca wojny. To oznacza pozbawienie Moskwy zębów. 

Polska oficjalnie wraca do nazwy Królewiec w odniesieniu do Kaliningradu. Taką decyzję podjęła Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych Poza Granicami RP.






Komentarze

  1. Najlepszy komentarz jaki widziałem odnośnie imprezy w Moskwie "parada ruskiej biedy".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)