Dziennik Wojny - dzień osiemdziesiąty trzeci drugiego roku (448)
W rosyjską grę o tron włączył się ukraiński wywiad wojskowy. Cyryl Budanow, szef GUR, powiedział w wywiadzie, że osiemdziesiąt procent tego, co mówi Prigożyn to prawda i że jego oddziały są najskuteczniejszą częścią rosyjskiej armii.
Brzmi to intrygująco w kontekście rewelacji "The Washington Post" jakoby Prigożyn współpracował z GUR i przekazywał ukraińskiemu wywiadowi informacje pozwalające Ukraińcom niszczyć oddziały regularnej rosyjskiej armii. W efekcie wagnerowcy wychodzą na jedynych, którzy potrafią skutecznie walczyć. Prigożyn miał też zaoferować GUR informacje o pozycjach rosyjskich w zamian za wycofanie się SZU z Bachmutu. I jak raz zaraz po tej informacji, atak wagnerowców w centrum Bachmutu prawie dochodzi do granic miasta, za to rozwijają się ukraińskie przeciwnatarcia na skrzydłach, gdzie większość po stronie rosyjskiej stanowią spadochroniarze z WDW.
Prigożyn zaprzecza oskarżeniom, ale jak wiadomo dla teorii spiskowej nie ma to większego znaczenia. Przeciwnie, im bardziej się zaprzecza, tym bardziej jest to uznawane za dowód, bo "tłumaczą się winni"
Mądrej głowie dość pałką w łeb. Ludzie lubią teorie spiskowe szczególnie, kiedy wyjaśniają niewyjaśnione. Jakim cudem "druga armia świata" zbiera baty? Musi zdrada. A kto zdradził? Ten, który skorzystał. A kto skorzystał?
W paranoicznym rosyjskim umyśle (który u nas też się nieraz objawia) nie śmiej uzyskać sukcesu. Jeśli coś ci się uda, to znaczy, że oszukałeś, ukradłeś, zdradziłeś. Albo jesteś czarownikiem i masz demona. Nic nowego.
I jeszcze to dziwne, "cudowne" ocalenie spod ostrzału rok temu. No szpion.
I tak wokół najbardziej zasłużonej w tej wojnie dla RoSSji formacji, czyli wagnerowców, zaczyna się tworzyć smrodek. Sprawa za jakiś czas przyschnie, ale smród zostanie. "Ukradł, czy był okradziony? Zamieszany w kradzież".
Ostrzelany i wysadzony rosyjski skład amunicji w Berestowe koło Berdjańska
A jaka jest przyczyna skuteczności wagnerowców? Bo faktycznie, to jedyna formacja, która dotąd nie poniosła klęski i nie musiała się znikąd wycofywać.
PKW 'Liga", jak formalnie nazywają się wagnerowcy, mają wszystko to, czego nie ma armia regularna i nie ma tego, co w armii regularnej jest przekleństwem.
Przede wszystkim wagnerowcy mają wodza. Jak to jest ważne, widać po Ukraińcach regularnie odwiedzanych przez Syrskiego, Załużnego, czy Zełeńskiego. Świadomość, że ten, który posyła mnie na front nie siedzi w bunkrze na tyłach, ale jest tuż obok, dzieląc ze mną ryzyko, stanowi bardzo ważny czynnik motywujący.
Po drugie, dyscyplina. Okrutna, egzekwowana z całą sowiecko-bandycką bezwzględnością, ale żelazna. Bojcy sił regularnych stawiają się, bo grozi im co najwyżej kilka lat odsiadki. U wagnerowców za bunt można skończyć z młotem kowalskim w głowie.
Po trzecie, wyposażenie i wyszkolenie. Co prawda zwerbowani więźniowie nie mieli porządnego szkolenia i robili za mięso armatnie, ale nawet oni mieli większe obycie z bronią, niż przeciętny mobik. Natomiast zwykli najemnicy z Ligi to z reguły byli wojskowi, a więc ludzie mający pojęcie o wojowaniu i to często nie z poligonu. Wielu z nich zaliczyło konflikty w Iraku i Syrii, czy Afryce.
O wyposażeniu nie ma co mówić, bo różnica między tym, co dostały mobiki a tym, co mają wagnerowcy, to dwa różne światy.
Wreszcie po czwarte, samodzielność dowódców. W "Lidze" działa się, jak gangu i - paradoksalnie - jak w armiach zachodnich (po prostu gangi mają najbardzziej racjonalny system dowodzenia): dostajesz zadanie i myśl, jak je wykonać. "Masz łeb i ...uj, to kombinuj". Nie trzeba z każdą bzdurą biegać po zgodę do przełożonych.
No i po piąte, motywacja. Dla więźniów to amnestia i zarobek, dla pozostałych zarobek. Każdy z nich wie, po co jest na Ukrainie i dlaczego to robi. Nie potrzebują stymulowania.
Te wszystkie elementy powodują, że wagnerowcy są zdecydowanie bardziej skuteczni od mobików, a nawet od kontraktowych w rosyjskiej armii. To zaś przekłada się na skuteczność działania.
Ale to wszystko jest poza percepcją przeciętnego Rosjanina. Do niego poprzez socjalmedia dotarła informacja, że Prigożyn zdradził, a skoro on, to i jego ludzie.
A czy taka zdrada jest możliwa?
Tak, w środowisku przestępczym, a z takiego wywodzi się Prigożyn, jest czymś normalnym. Kupuje się policjanta i dostarcza mu informacje o konkurencji. On ma sukcesy, nikt go nie podejrzewa, a grupa przestępcza jest bezpieczna.
Zatem Rosjanin ma wszelkie dane, żeby w zdradę Prigożyna wierzyć. Szczególnie, że polityczne ambicje "Kucharza" nie są żadną tajemnicą. Tak, jak i konflikt z Szojgu i Gierasimowem.
Dziesięć miesięcy RuSSkiego Miru i Bachmut zmienił się nie do poznania...
Na froncie wciąż stagnacja, z wyjątkiem Bachmutu. Jak już wspomniałem, rosyjskie uderzenie w centrum miasta, które zepchnęło Ukraińców w zasadzie na rogatki. Wciąż silna tutaj rosyjska artyleria przekształca kolejne domu w gruzowiska, których nie da się bronić.
Jednocześnie trwają ukraińskie przeciwnatarcia na północy i południu. Kleszczówka jest prawie oskrzydlona z trzech stron. Ukraińcy stosują tu rosyjską taktykę wału ogniowego: młócą teren tak długo, aż mają pewność, że nie będzie znaczącego oporu i wtedy wchodzi piechota, która zajmuje teren.
Łukaszenka znów zniknął. Jako jego następca wskazywany jest sekretarz Rady Bezpieczeństwa Białorusi Aleksander Wolfowicz.
Tymczasem podróżujący po Europie wysłannik chana Li Hui (Li Huej, świńtuchy) dotarł do Kijowa. Po spotkaniu Ukraińcy wydali komunikat, że nie zgodzą się ani na rezygnację z terytoriów, ani na zamrożenie konfliktu.
I to zamyka na razie sprawę.
Kolejny, trwający właśnie atak rakietowy na Odesę
Po kompromitacji rzekomo niezniszczalnych supersonicznych "Kindżałów", które zostały zniszczone zanim dogoniły cel, w Rosji aresztowano twórców tego systemu. Władz Rosji nie interesuje, że zniszczenia dokonały rakiety systemu Patriot.
Naukowcy, twórcy Kindżałów, aresztowani przez FSB. |
Komentarze
Prześlij komentarz