Dziennik wojny - dzień dziewięćdziesiąty pierwszy i dziewięćdziesiąty drugi drugiego roku (456 i 457)
No jak nie idzie, to nie idzie. Ledwie zakończył się epicki wjazd Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i Legionu "Wolna Rosja" do Białogrodzkiej Republiki Ludowej (na czas moskiewskiej okupacji zwanej Obwodem Białogrodzkim), a tu na pełnym morzu strzała zaliczył moskiewski okręt wojenny.
Akcja, o której już pisałem poprzednio. Moskiewskie mendia ujawniły film z ataku morskich dronów na rosyjski okręt zwiadowczy "Iwan Churs". Na filmie widać, że jeden z dronów został zniszczony ogniem karabinu maszynowego (WKM). Według moskiewskich przekaziorów w ataku brały udział trzy drony i wszystkie zostały zniszczone.
Rosyjskie Ministerstwo Napadania na Wszystkich Dookoła wczoraj przyznało, że taki atak miał miejsce, ale "Iwan Churs" się obronił.
Na to milczący dotąd Ukraińcy opublikowali swoje filmy z kamer z dronów i na filmach widać wyraźnie, że "Iwan Churs" zaliczył przynajmniej jedno trafienie. W ataku brało udział pięć dronów, a nie trzy i dwa miały trafić.
Rzekomo zdjęcie "Iwana Chursa" w podczerwieni. W części rufowej fioletowy kolor wskazuje na "anomalię termiczną", czyli mówiąc po ludzku pożar pod pokładem |
Wieczorem statek ratowniczy "Kommandir" zatrzymał się w tym miejscu. Najprawdopodobniej "Iwan Churs" poszedł w ślady krążownika "Moskwa" |
Moskiewska propaganda od razu zaczęła zaprzeczać tym informacjom publikując zdjęcia "Iwana Chursa" samodzielnie wpływającego do portu. Część to zdjęcia z wizyty tego okrętu w Stambule. Inne zaś...
Tak, to Sewastopol. Tak, to "Iwan Churs". Tyle, że tego wejścia do portu nie potwierdzają materiały satelitarne, a w dodatku dziś w Sewastopolu świeci słońce, a na filmie jest pochmurno.
"Iwan Churs" to jeden z dwóch rosyjskich okrętów rozpoznania projektu 18280. Jednym z ich zadań jest... zwalczanie dronów. |
Argumentem ważnym, choć nie przesądzającym jest też doświadczenie: Ukraińcy unikają chwalenia się sukcesami, których nie odnieśli lub nie mogą się nimi pochwalić. Rosjanie natomiast kreują rzeczywistość równoległą.
Bez względu jednak na wynik ataku, istotnym jest to, że nastąpił atak dronów na jednostkę rosyjską znajdującą się na pełnym morzu. Do tej pory Ukraińcy ograniczali się do ataków na okręty stojące w porcie. "Iwan Churs" jest słabo uzbrojony, więc atak miał większe szanse powodzenia. Jednak to dopiero pierwsza próba, zbieranie doświadczeń. Za chwilę może się okazać, że drony uderzą okręty rakietowe szykujące się do salwy na cele położone na terenie Ukrainy.
Nie uspokaja się też w Białogrodzkiej Republice Ludowej. Wczoraj odwiedził ją patol "Wolnych Rosjan", który do miejscowego urzędu pocztowego dostarczył... karty do głosowania w referendum niepodległościowym.
Ten rodzaj trollingu jest dla Moskwy bardzo dotkliwy. Pokazuje on bowiem, że władze na Kremlu i ich nominaci nie są w stanie zapobiec nawet takim akcjom dywersyjnym. Nic. Zero. Całkowita bezradność.
To żeby jeszcze dobić gada, Armenia i Azerbejdżan prawie doszły do porozumienia pokojowego, na podstawie którego Armenia uznaje integralność terytorialną Azerbejdżanu i zrzeka się roszczeń do Górskiego Karabachu. Tym samym Rosja przestaje być tam potrzebna.
Oczywiście, Kreml tak tego nie zostawi i wykorzysta mieszkających w Azerbejdżanie Ormian do destabilizacji obu krajów.
Odpowiedź Moskali na atak na "Iwana Chursa" była standardowa. Ostrzelali dziś szpital w Dnipro.
Co najmniej dwie osoby zginęły, a trzydzieści zostało rannych, w tym dwoje małych dzieci. Moskale pierwotnie ogłosili, że zniszczyli "wrogi magazyn sprzętu medycznego" (co już w zasadzie jest działaniem na pograniczu zbrodni wojennej). Kiedy Ukraińcy pokazali, że to jednak szpital cywilny, natychmiast zmienili narrację, że kurs rakiety "popsuła"... ukraińska OPL.
Ta kobieta dowiedziała się właśnie, że w ruinach szpitala zginął jej ojciec
Od wczorajszej nocy Moskale znowu zasypują ukraińskie miasta Szahidami i sporadycznie rakietami. Większość celów zostaje zestrzelona. Większość. Niektóre niestety nie.
Rosjanie próbują kolejnych operacji psychologicznych "zabijając" ukraińskich generałów. Zabicie ma charakter wyłącznie medialny. Pod Bachmutem jakiś czas temu miał zginąć dowódca ukraińskiej obrony terytorialnej. I faktycznie była taka próba. Rosyjska artyleria ostrzelała konwój, którym generał jechał. Ale pułkownik Przypadkow zrobił swoją robotę i generał pojechał nie w konwoju, a pojedynczym samochodem inną trasą. Pułkownik Przypadkow, jak wiadomo pracuje w GUR.
Teraz z kolei Moskale "zabili" generała Załużnego. Głównodowodzący SZU zniknął na kilkanaście dni z przestrzeni medialnej. Pojawiła się wkrótce plotka, że jest chory, a potem, że nie żyje. Miał zostać ranny w ostrzale artyleryjskim, przejść trepanację czaszki i mieć niedowład lewej ręki. Pokazano też zdjęcia nadpalonych zwłok generała.
Nikt nie potrafi wyjaśnić jednak, czemu na mundurze rzekomego trupa generała znajduje się wstążka św. Jerzego, będąca oznaczeniem moskiewskich militarystów? |
Tymczasem generał Załużny nagrał film, na którym siedzi w swoim biurze i całkiem sprawnie rusza ręką.
A dziś wziął udział w uroczystości przyjęcia do służby w ukraińskiej Marynarce Wojennej kanonierki "Bucza" |
Załużny po prostu był na urlopie.
Wiecie, kiedy kadra oficerska idzie na urlopy?
Tak, w przededniu ofensywy.
I coś się zaczęło dziś wieczorem dziać. Prąd i internet padł na całym okupowanym obszarze południowej Ukrainy. Ukraińska artyleria zaczęła prać po pograniczu z Obwodem Białogrodzkim.
Masłowa Przystań koło Białogrodu, 20 kilometrów od granicy z Ukrainą
Dwa cele zostały trafione w Mariupolu. Według wstępnych informacji zniszczone zostały rosyjskie magazyny amunicji na terenie zakładów Azowstal.
Zbiory bawełny były także w Sewastopolu, Berdiańsku i w wielu innych miejscach, w tym w Bachmucie
Z kolei rano sześć rakiet MLRS z HIMARSów uderzyło w Centrum Badawcze w Doniecku, pełniące rolę bazy rosyjskich wojsk.
Na miejscu pojawili się zaraz dzbannikarze, na żywo pokazując miejsce trafienia. I kiedy robili wywiad z naocznym świadkiem...
Przyleciało pięć kolejnych rakiet.
HIMARSy uszkodziły też dziś tak zwane donieckie wieże, na dachach których Moskale mieli stanowiska ogniowe.
Tymczasem wagnerowcy rzeczywiście wycofali się z Bachmutu, a ich pozycje przejęły jednostki regularnej armii.
W samą porę, bo flanki się sypią. Na odcinku północnym SZU posunęły się o kolejne trzysta metrów, a na południowym o sto pięćdziesiąt. Czyli od początku działań zaczepnych przed mniej więcej tygodniem, Ukraińcy odzyskali od jednego do dwóch kilometrów terenu.
Do przełamania jeszcze daleko, ale nacisk wzrasta, a Rosjanie nie mają go czym powstrzymać |
Pod Białogórówką koło Lysyczańska objawiła się Tik-tok Army. W pierwszym szturmie spora grupa tiktokerów Kadyrowa dostała się do niewoli.
Spod Lysyczańska zdezerterowało trzydziestu dziewięciu rosyjskich skazańców, którzy z bronią w ręku poszli sobie w świat. Szuka ich policja.
Z kolei pod Awdijówką w napadzie bezsilnej wściekłości Moskale zniszczyli tamę w Karłówce. Nie ma to żadnego wpływu na sytuację wojsk ukraińskich. Ot, zerwana została jedna z dróg zaopatrzenia garnizonu Awdijówki. Kiedy woda opadnie zostanie odbudowany most wzdłuż tamy i wszystko wróci do normy. Moskale nie pamiętają, że podobne zagranie na tamie na Inhulcu przed wyzwoleniem Chersonia niczego nie zmieniło. Podobnie wysadzenie tamy pod Bachmutem nie pomogło siłom ukraińskim. To po prostu nie działa.
Wracając do "zmarłych" a życiu przywróconych, objawił się Baćka Traktorzysta. Zdrów, cały i w dobrej kondycji. Powiedział, że trwa rozmieszczanie broni jądrowej na Białorusi i że on zna kierunek, z jakiego atakować będzie polskie wojsko i jest przygotowany.
GUR natomiast ostrzega, że w najbliższych godzinach może dojść do dużej prowokacji Rosjan w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Sytuacja w ZEJ jest rzeczywiście poważna, ponieważ jest ona odcięta od zewnętrznego zasilania, niezbędnego do utrzymania reaktorów w stanie zdatnym do użytku. Brak zasilania oznacza konieczność wygaszenia reaktorów, które raczej nie zostaną już ponownie uruchomione. W całej operacji łatwo zaś o wypadek.
Wysłannik Chana Li Hui zakończył swoje tournee. To, co załatwił zgadza się z polskim brzmieniem jego imienia. Proponował bowiem, żeby zakończyć działania wojenne i żeby Ukraina oddała swoje terytoria, zajmowane przez Rosję. Ukraina odpowiedziała, że ni chu...
Ilja Ponomariow, były deputowany do Dumy Państwowej Rosji wywalony z niej za sprzeciw wobec aneksji Krymu powiedział, że ta wojna nie skończy się na Krymie. Jej koniec będzie w Moskwie.
Liderzy Legionu "Wolna Rosja" odpowiedzieli mu co prawda, żeby się gonił, bo oni nie będą walczyć o jego stołek, ale to nie zmienia wymowy tej wypowiedzi.
RKO - jedyna realna rosyjska narodowa siła opozycyjna. Proukraińskie siły rosyjskie mają ten sam problem, co opozycja białoruska: są skłócone. I to je osłabia. |
Komentarze
Prześlij komentarz