Dziennik wojny - dzień sto czterdziesty czwarty

Zgodnie z rozkazem Szojgu Moskale zintensyfikowali wysiłki na wszystkich (prawie) odcinkach frontu. Podobno Putlin osobiście zażądał odzyskania utraconych terenów obwodu charkowskiego i zdobycia Charkowa.
Jednocześnie wywiad brytyjski twierdzi, że Rosjanie łącznie stracili ponad 50 tysięcy bojców (wliczając w to zaginionych, wziętych do niewoli oraz uczestników działań nie będących formalnie częścią Armii Rosyjskiej, jak wagnerowcy) i 5 tysięcy sztuk sprzętu, zaś ich potencjał ofensywny spadł o 30%.
Tłumacząc na ludzki: albo zdobycie Charkowa, albo obrona Chersonia. 

Sami Ukraińcy mówią, że nie było żadnej pauzy na froncie, tylko po prostu Rosjanie nie byli w stanie posunąć się dalej.
Coś w tym jest, bo w Donbasie przez te ostatnie dziesięć dni było kilka sytuacji, gdy bojcom udało się wykonać wyłom w pozycjach ukraińskich, ale nie mieli sił do kontynuowania natarcia i musieli się cofnąć. 

Zgodnie z klasyczną doktryną sowiecko-rosyjską do skutecznego ataku potrzebne są trzy rzuty (a naprawdę więcej). Pierwszy wiąże walką obrońców. Kiedy przeciwnik nie ma już rezerw, wchodzi drugi, który dokonuje przełamania. Wtedy wchodzi trzeci, który zajmuje teren i kontynuuje natarcie nie dając przeciwnikowi odskoczyć i umocnić się na nowych pozycjach. W przypadku natrafienia na opór staje się on pierwszym rzutem, a za nim szykują się znów kolejne dwa. Oddziały, które stanowiły pierwszy i drugi rzut w pierwszej fazie wojny, zostają wycofane do uzupełnienia i po jakimś czasie stanowią znów drugi i trzeci rzut. Łatwo policzyć, że aby uzyskać skuteczność w natarciu, trzeba sił nie na trzy, a co najmniej na pięć rzutów, inaczej natarcie po pierwszym sukcesie utknie z braku sił i środków.
Otóż po stronie rosyjskiej wyraźnie widać brak już trzeciego rzutu. Bojcy są w stanie związać walką siły ukraińskie i dokonać przełamania, ale nie są w stanie kontynuować natarcia, ani nawet skutecznie zabezpieczyć zdobyty teren. 

W dodatku, sięgając do klasyki niemieckiej myśli operacyjnej (a guzik prawda, staropolskiej, tylko nigdzie przed Clausewitzem nie opisanej), nie trzeba tej przewagi wytwarzać na całej długości frontu, a wystarczy na jednym-dwóch, kilku kierunkach kluczowych dla uzyskania kontroli nad terenem i dających możliwość kontynuowania działań.
I znowu Moskale nic z tego nie robią, a rozkaz atakowania na całej długości frontu jest tych zasad zaprzeczeniem.

Jak dodamy trwający festiwal fajerwerków w rosyjskich magazynach amunicji, to mamy pełne wyjaśnienie, czemu i ta faza wojny nie ma prawa Moskwie się udać. Można odnieść wrażenie, że Kreml nie ma pomysłu na wojnę, nie wie, co konkretnie chce uzyskać i miota się między celem maksimum (zdobycie Kijowa) a celem minimum (poszerzenie kontroli nad wschodnią Ukrainą i wybrzeżem Morza Czarnego). W dodatku cel minimum jest już raczej poza ich zasięgiem. Albo Donbas, albo Zaporoże i Chersońszczyzna. 

Przechodząc do konkretów.

Rosjanie rzeczywiście zwiększyli liczbę ataków na północ od Charkowa, na kierunku Słowiańska, Siewierska, Soledaru i Bachmutu, czyli tam, gdzie atakowali i wcześniej. Ruszyli się też koło Doniecka, gdzie panował raczej spokój. Bojcy nie uzyskali żadnego sukcesu, a Ukraińcy wypchnęli ich znów z Bohorodycznego. W lesie na zachód od Izjumu trwa ukraińskie młócenie artyleryjskie po rosyjskich pozycjach. 

Na Zaporożu jednak nadal brak aktywności, a pod Chersoniem inicjatywa jest wciąż w rękach ukraińskich. SZU miały tu wczoraj znów posunąć się do przodu na wszystkich odcinkach. W tym rejonie artyleria SZU zmieniła nieco ostrzeliwane cele i w nocy poczęstowała rosyjskie umocnienia koło Chersonia. Zniszczono też rosyjskie koszary i dowództwo w Lazurne. 

Według szacunków w centrum Chersonia znajduje się piętnaście tysięcy bojców. Oznacza to, że Rosjanie chcą bronić Chersonia za wszelką cenę. Ale biorąc pod uwagę łatwość odcięcia miasta od Zadnieprza, taki garnizon to prezent dla Ukraińców. Oni nie muszą szturmować Chersonia. Wystarczy, że uniemożliwią Moskalom wycofanie się z niego. I do tego wcale nie potrzebują aż zdobywać tamy w Nowej Kachowce. Wystarczy, że będą w stanie ostrzeliwać jedyne dwie drogi łączące Chersoń z drugim brzegiem Dniepru.

Rosjanie pochwalili się zniszczeniem jednego z naszych Krabów, ale ze zdjęć wynika, że to raczej wynik najechania na minę przeciwczołgową. No cóż, strata to strata. Szkoda, że tak głupio. 

Z kolei według cywilnych władz ukraińskich rosyjskie okręty z Sewastopola przebazowują się do Noworosyjska. Może to mieć związek z zapowiedzią przekazania Ukrainie przez USA rakiet do systemów HIMARS mających zasięg do 300 km. Z terytoriów pod kontrolą ukraińską są w stanie dolecieć do Sewastopola. 

Wycofywane poza zasięg ukraińskich rakiet są także składy amunicji. Mniej więcej dwa razy dalej. Oznacza to konieczność użycia albo dwa razy więcej ciężarówek, aby dostarczyć amunicję do walczących oddziałów, albo dostarczenie im jej dwa razy rzadziej (czyli dwa razy mniej). 

Rozgrywki na najwyższym ukraińskim szczeblu weszły w nową fazę. Atak na prezydenta Zełeńskiego poprzez próbę kompromitacji jego doradcy Andrija Jermaka nie powiódł się. Pani kongresmenka, która w głupi sposób rozkręcała aferę w USA, jakoby Jermak był rosyjskim agentem (a kto na Ukrainie nie ma powiązań z Rosją?) została usadzona przez swoich kolegów z Partii Republikańskiej. Za to w Kijowie polecieli ze stanowisk szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i pani Prokurator Generalna. Oficjalnie za to, że wielu z ich podwładnych przeszło na stronę Rosji, a najbliżsi współpracownicy szefa SBU wręcz czynnie brali udział w torowaniu drogi rosyjskim wojskom pod Chersoniem. Wśród zatrzymanych za współpracę z Moskwą jest też były szef SBU na Krymie. Tylko, że Krym Ukraina straciła osiem lat temu. Czemu teraz?
Pozycja Jermaka zatem umocniła się. Nie dość, że wynegocjował odblokowanie ukraińskich portów, to pozbył się najgroźniejszych rywali. 

Amerykanie twierdzą, że mimo oficjalnych deklaracji Iran jednak szykuje się do przekazania Rosji swoich dronów. Delegacja rosyjska miała na dniach wizytować bazy, w których są one zgromadzone. 

Powstaje pytanie, jak miałyby zostać dostarczone i czemu operacja ta obarczona jest wysokim ryzkiem, że transport nie dotrze na miejsce przeznaczenia. 

Na postawie listy bojców wyróżnionych „Orderem Odwagi”, który do złudzenia przypomina niemiecki Żelazny Krzyż, służby ukraińskie robią listę zbrodniarzy do likwidacji. Tak się bowiem składa, że odznaczenie otrzymują najbardziej wyróżniający się w okrucieństwie. 

W okupowanym Energodarze znaleziono domowej roboty bombę. Miała wybuchnąć w miejscu publicznym. Znaczy, rozumiecie, partyzanci to terroryści.
Żeby nie było wątpliwości zamachowiec paczkę podpisał skrótem od „Siły Zbrojne Ukrainy”. Po rosyjsku. Zapomniał tylko podać swojego adresu i numeru buta.

Tę niby bombę mieli podłożyć ukraińscy partyzanci
w Energodarze.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)