Dziennik wojny - dzień siedemnasty i osiemnasty drugiego roku (382 i 383)

Łowcy z GUR wyruszyli na łowy.

Powiązany, o ile się dobrze zorientowałem, z GUR kanał Kartina Masłom twierdzi, że dobiega końca "Trzecia operacja obronna". Jej celem było zniszczenie wagnerowców, jako jedynej w miarę ogarniętej siły na froncie. Jako przykład możliwości regularnej armii kanał podaje odcinek Kupjańska, gdzie nie ma wagnerowców, tylko elitarne jednostki armii rosyjskiej i gdzie Rosjanie od pięciu miesięcy nie posunęli się nawet o kilometr. Kluczem do powodzenia tej operacji jest Bachmut. 

Ulubiona ostatnio zabawa ukraińskich operatorów dronów "w koszykówkę". Wygrywa ten, kto wrzuci Rosjanom granat do czołgu przez otwarty właz (a te dzbany włazów notorycznie nie zamykają, bo po co?). Tu w wykonaniu granatu termobarycznego. 

Bachmut stał się dla Moskali "czarną dziurą", która wysysa wszystkie ich rezerwy. O ile jednak siły rosyjskie na odcinku Swatowo-Krzemienna są stale uzupełniane mobikami z Rosji, to jednostki na południu nie za bardzo mają co na to liczyć. Jeśli nie brać pod uwagę Węglodaru, traktowanego jako część operacji pod Awdijówką (która wraz z Bachmutem i Marinką jest częścią "ofensywy" rosyjskiej na Wschodzie), to na południu nie tylko jest znacznie mniej jednostek moskiewskich, niż pod Donieckiem, ale do tego większość jest nieukompletowana. 


Bardzo dobrze widać to na tej mapce. Liczba jednostek, znajdujących się na całym odcinku południowym jest porównywalna z tym, co na wschodzie jest tylko między Swatowem a Krzemienną, czy pod Bachmutem i Awdijówką razem. 

Oznacza to, że na południowym odcinku powstaje coś, co nazwałbym próżnią operacyjną, a więc obszarem, na którym zasadniczo nie ma sił zdolnych zatrzymać uderzenie z północy na południe i spod Chersonia na Krym. Jak dodać, że na Mierzei Kirnburskiej, czyli na tyłach rosyjskiej lewej flanki wciąż operują ukraińskie jednostki specjalne i desantowe, a Rosjanie od pół roku nic nie mogą z tym zrobić, jak dodać działających na bezpośrednim zapleczu frontu ukraińskich partyzantów z Ruchu Żółtej Wstążki i Ateszu oraz pokrycie praktycznie całego obszaru do granicy Krymu ogniem ukraińskiej artylerii, to mamy po prostu idealne miejsce na potężny i zmiatający z planszy ukraiński cios w rosyjskie siły. 

Atesz (w języku Tatarów Krymskich znaczy to "ogień") w nocy z soboty na niedzielę wysadził tory kolejowe na zapleczu Rosjan na Zaporożu właśnie. 


Miejsca, gdzie Atesz przeprowadził dywersję.

Jakieś wybuchy miały też dziś miejsce w okupowanym Mariupolu, ale na razie nic więcej nie wiadomo. 
A swoją drogą, tak wygląda RuSSkij Mir w Mariupolu. Przypominają się zdjęcia z lat pięćdziesiątych w Warszawie: nowy, błyszczący bielą Pałac Kultury i Nauki imienia Stalina wśród morza ruin. 
RuSSkij Mir - świat pozorów.




Co ważne, ukraińska kontra sprzed tygodnia na północ od Bachmutu plus inne akcje zaczepne SZU powodują, że Moskale nie mogą wycofać stąd swoich sił, bo natychmiast utracą to, co już zajęli. Wręcz nie mogą stanąć. Muszą iść stale do przodu, bo tylko tak mogą zabezpieczyć zajęty teren.
I to próbują robić. Twarda obrona Bogdanówki i Chromowego na północy oraz Iwanowskiego i granic Bachmutu na południu powoduje, że Moskale zamiast zamknąć pierścień wokół tego miasta, idą dalej na zachód, w stronę Kramatorska i Słowiańska, licząc na to, że ruch ten zmusi Ukraińców do odwrotu na całym froncie w Donbasie (czyli także spod Lysyczańska). Kombinacja alpejska, bo bez zabezpieczenia skrzydeł, co Rosjanie robią nagminnie, takie działanie to proszenie się o zastawienie zasadzki. 

Po raz kolejny Rosjanie robią ten sam błąd: po lokalnym przerwaniu ukraińskiej obrony zaczynają działać na kilku kierunkach jednocześnie, zamiast koncentrować uderzenie na jednym. Dokładnie tak zmarnowali swój sukces pod Soledarem i tak samo spartolą teraz. Szczególnie, że widoczna na mapie biegnąca jarem droga wzdłuż rzeki, która idzie przez Jar Czasów będzie dla nich poważną przeszkodą. 

Oczywiście, dla Ukraińców to bardzo trudny moment, kiedy łatwo o panikę i zniechęcenie. Problem w tym, że wiele jednostek zostało wycofanych na tyły w celu przezbrojenia. Reszta trzyma obronę w Bachmucie, Awdijówce i Marince. Na pozostałych odcinkach brakuje ludzi i sprzętu. SZU reagują elastycznie, posyłając odwody tam, gdzie powstaje zagrożenie, bo nie mają w dyspozycji wystarczająco dużo sił do obsadzenia całości linii obronnych. 

Odcinek pod Iwanowskiem. Przekazany przez Brytyjczyków IFV "Spartan" czyści rosyjskie okopy. Na filmie nie widać, ale jest osłaniany przez T-72. 

Te same okolice. Ukraińska kontra pod osłoną BWP-1S.


Ale, jak już wspomniałem, na froncie nie ma całości sił ukraińskich. Część jest gromadzona pod Zaporożem, a część przy granicy z Naddniestrzem. Nie licząc głębokich odwodów zgromadzonych nad Dnieprem. 

Jurij Mezinow, działacz hitlerow... putinowskiej partii Ein Reich Jedna Rosja, jęczy do kamerki, że Moskalom amunicji brakuje na całym froncie. To oczywiste. Oni też wiedzą, że z chwilą, gdy wyczerpią potencjał ofensywny, ruszy uderzenie ukraińskie, a wtedy każdy pocisk będzie na wagę złota. 

Powiązany z wagnerowcami (ponoć wysoko u nich postawiony) użytkownik kanału na Telegramie o nazwie RSOTM twierdzi, że obserwowane ruchy sił ukraińskich sugerują atak na całej linii frontu, z odcinkiem charkowskim włącznie. 
To logiczne. Jesienią uderzenia ukraińskie też szły wielotorowo, z czego tylko jeden kierunek był główną osią natarcia. Reszta blokowała Rosjanom możliwość przerzucenia sił w zagrożony rejon. Zważywszy, że na północ od Kupjańska jest tylko jedna większa rosyjska jednostka, odcinek ten jest tak samo zagrożony, jak Zaporoże. 


Wiosna w ukraińskich okopach. W rosyjskich nie jest lepiej.

Telegramowy kanał "Rosyjski inżynier" zachwyca się ukraińskim systemem szybko rozstawianych umocnień polowych, daleko lepszych od tego, czym dysponują Rosjanie. Na zdjęciu metalowy schron. Po wkopaniu w ziemię może być ziemianką mieszkalną lub magazynem amunicji. Beczkowy kształt ogranicza podatność na trafienia i pozwala zwiększyć warstwę ziemi nad nim.

O narastającej liczbie filmów z apelami od mobików pisałem. Trzeba jednak dodać, że narasta liczba podobnych materiałów, ale od ich kobiet, które coraz częściej domagają się od władz oddania ich mężczyzn. Futro i pierogi faceta nie zastąpią. 

Mobiki z Serpuchowa pod Moskwą proszą Putina, żeby nie posyłać ich, artylerzystów, do szturmów na pozycje ukraińskie. Oni chętnie pomordują, ale z dala. 

Matki, żony i kochanki mobików-artylerzystów spod Moskwy wtórują im w petycji, żeby mogli zabijać zdalnie. I w tym miejscu popieram Putina i jego generałów: chcesz zabijać? To zabijaj twarzą w twarz.
A serio, to sytuacja ta pokazuje dramat sytuacji kadrowej u Rosjan. 

A tu petycja żon i matek mobików z Ługandy i Donbabwe, którzy prosto z uczelni wyższych zostali wzięci na front. Był też przypadek, że górników wiezionych na szychtę w Doniecku zamiast na przodek zawieźli na punkt zborny i na front. Niby "przodek" i "front" mają to samo znaczenie semantyczne, ale w istocie to zupełnie różne pojęcia. 




Dywersanci hasają sobie po rosyjskich tyłach, tymczasem służby Moskali znalazły prawdziwego wroga. Uczennica klasy szóstej w Tule Masza Moskalewa zrobiła antywojenny obrazek, który wrzuciła do sieci społecznościowej. Podkablowana przez własną nauczycielkę do władz trafiła do domu dziecka, którego kierownictwo odmawia nawet najbliższej rodzinie kontaktu z nią. Jej ojcu postawiono zarzuty znieważenia rosyjskich sił zbrojnych (to ich da się znieważyć? oni znieważają się sami swoim istnieniem). Grozi mu między innymi odebranie praw rodzicielskich. 

Tej dziewczynki boi się moskiewski tyran. Wobec niej jego siepacze są mocni. Kiedy trafiają na front, płaczą, żeby ich z niego zabrać. Leszcze.

Wracając na front i jego okolice. Rosjanie pochwalili się operującym pod Bachmutem czołgiem T-90. Jednym z najnowocześniejszych w arsenale rosyjskim. Wszystko pięknie (T-14 Amata nadal nikt nigdzie nie widział), ale zauważcie, jak ten czołg ma ustawioną lufę armaty. Pod kątem do góry! Czyli nie strzela ogniem bezpośrednim, a zastępuje zwykłe działo polowe. To też świadczy o brakach w rosyjskim sprzęcie. 



Tymczasem rosyjski 103. Zakład Naprawy Pojazdów Pancernych zgłosił, że mimo pracy na trzy zmiany nie jest w stanie wykonać planu modernizacji czołgów T-62, zakładającego dwadzieścia trzy pojazdy miesięcznie. Rzeczywiste możliwości zakładu wynoszą... siedem. SIEDEM! SIEDEM CZOŁGÓW MIESIĘCZNIE. Tyle czasu zajmuje im zainstalowanie siedmiu radiostacji, siedmiu celowników termowizyjnych, siedmiu systemów obrony aktywnej i innych bajerów zmieniających złom w drogi złom. 

W rosyjskiej telewizji odkryli nowy spisek. Ukraińcy zamrażają spermę swoich najlepszych żołnierzy, żeby zrobić z nich armię rusofobicznych klonów. 
Ja podziwiam Skabiejewą. Pieprzyć takie brednie bez pyknięcia brewki, z kamienną twarzą, to naprawdę pełny profesjonalizm. Ona się marnuje jako dziennikarka i propagandystka. Powinna być aktorką komediową. Buster Keaton przy niej to amator. 


Tik-tok Książę Don Kaukazu przybył do tronu Cara z hołdem wiernopoddańczym i prawdopodobnie prosić o poparcie dla przejęcia przez jego syna władzy w Czeczenii. I tak zyskaliśmy dwóch chorych ludzi przy jednym stole. Jeden trzyma się blatu, drugi się trzęsie, jak w febrze, a tekst ma napisany tak wielkimi bukwami, że przy lepszej rozdzielczości filmu dałoby się go przeczytać.


Ale to jest bardzo ciekawe z punktu widzenia rozgrywki w łonie "triumwiratu". Podany przeze mnie filmik z deklaracją Prigożyna, że będzie ubiegał się o prezydenturę Ukrainy tylko pozornie jest śmieszny. To wielowarstwowa deklaracja, ale i prośba. 
Prigożyn deklaruje w nim otwarcie ambicje polityczne - że je ma, to wiadomo od miesięcy. Ale poza Rosją. On nie chce władzy w "Rzymie", tylko na "prowincji" i deklaruje, że się nią zadowoli. Ale przecież tej "prowincji w składzie Imperium jeszcze nie ma. I to jest kolejna deklaracja. Prigożyn właśnie obiecuje, że ją zdobędzie i rzuci Carowi pod nogi. I prosi, żeby w nagrodę mu ją oddać we władanie. 
Jedno zdanie, a tyle znaczeń. 

Zatem pierwsze starcie wygrał "Pompejusz", czyli przedstawiciel "starej arystokracji". Trybun ludowy Prigożyn, usiłujący być Cezarem po wytłuczeniu jego armii przez nieugiętych Galów Ukraińców musiał pójść do Canossy (tak, wiem, że to z innej bajki), w czym towarzyszy mu Krassus, któremu udało się uniknąć zatłuczenia przez Partów. Na razie. 

Oczywiście na razie. Putin - chory, czy nie - nie przeżyje klęski na Ukrainie. Na pewno nie politycznie. Stojące za nim siły nie darują mu klęski, a po tym, jak potraktował szefów FSB, gdy okazało się, że dali się wpuścić/wpuścili go w kanał, nie ma co liczyć na poparcie swojego dotychczasowego zaplecza. Wojskowa razwiedka GRU od zawsze go nienawidzi i dawała mu rządzić tylko za różne koncesje, jak kontrolowanie idącego przez Czeczenię przemytu narkotyków. Kiedy Putin usiłował przekazać władzę nad Czeczenią FSB, wojskowa razwiedka zrobiła rzeź w Biesłanie, która dała jej jeszcze dwa lata ciągnięcia kasy z prochów (jak znajdę, to wrzucę na bloga moją analizę tego, co działo się w Biesłanie - wiecie, że ciała Szamila Basajewa, który był rzekomo zleceniodawcą tej akcji, nigdy nie znaleziono?).
Wreszcie trzecia siła, czyli wywodzący się ze służb i mafii-reketu (w pewnym stopniu to to samo) oligarchowie. Ci są tak potężnie stratni na wojnie (a szczególnie na sankcjach), a Putin chce, żeby dokładali się do niej jeszcze bardziej, że będą pierwszymi, którzy mu urżną łeb i poprą każdego, kto da im z powrotem robić interesy z Zachodem. 
Putin jest politycznym, a być może i fizycznym żywym trupem, trupem Schroedingera - jeszcze się rusza i wydaje rozkazy, ale już jest przeszłością.

Jeden z wariantów rozpadu "Matuszki Rosji"

Francuski generał o jakże typowym nad Sekwaną nazwisku Michel Yakovleff powiedział, że NATO musi się przygotować na rozpad Rosji. Zwraca przy tym uwagę na to, o czym pisałem, czyli wzrost sił niezależnych od Moskwy sił zbrojnych. W Rosji działają legalnie: Armia, jednostki MSW i RoSSgwardia. Do tego szereg prywatnych korporacji wojskowych, z nadal najsilniejszą Ligą, czyli wagnerowcami. Na Ukrainie zniszczona została tylko jedna ich grupa, druga, pilnująca interesów Putina w Afryce, licząca około trzydziestu tysięcy bojców, jest nietknięta. Nie zostanie użyta na Ukrainie, ale co, jeśli przy jej pomocy Prigożyn "sprywatyzuje" należące formalnie do Rosji kopalnie złota i diamentów?
No i do tego kadyrowcy, którzy zostali przetrzebieni na Ukrainie, ale nie zniszczeni. Formalnie pilnując "porządku" na terenach okupowanych (z Donbabwe, Ługandą i Krymem włącznie), czyli po prostu rabując lokalnych mieszkańców bez względu na ich sympatie polityczne, odzyskują siły. Będą za małe, żeby podjąć walkę z Ukraińcami, ale dość duże, żeby sprawić problemy rosyjskiej konkurencji. 



Oficjalnie zidentyfikowano zamordowanego przez Rosjan ukraińskiego jeńca. Na podstawie ekspertyzy kryminalistycznej stwierdzono, że to Aleksander Maciewski, snajper z Czernihowa, poległy 30 grudnia ubiegłego roku. Jego ciało odzyskano w lutym. 
To w niczym nie umniejsza bohaterstwa i ofiary wciąż zaginionego Tymoteusza Szadury. 

Na dobranoc polski cover piosenki "Forteca Bachmut". Mało rzeczy mnie wzrusza, ale ta piosenka do nich należy.



Komentarze

  1. Te filmiki są świetne, choć tak naprawdę straszne. Siedzisz sobie w czołgu , a tu z góry coś nagle wpada do środka i nie jest to prezent od Świętego Mikołaja.
    Drony są bez wątpienia czarnym koniem tej wojny. Mają tyle zastosowań, że obawiam się iż zaczną być wykorzystywane powszechnie bojowo nie tylko na wojnie.
    To "słabo obsadzone południe", to z tego co widzę, Chersoń i okolice.
    Kilka miesięcy temu dużo się mówiło, że ukraińska ofensywa ruszy od Chersonia. Albo kacapy już nic nie kumają, ale mają w tamtych okolicach ukrytych dużo cichociemnych, którzy nagle włączą się do walki.
    Atak bez zabezpieczenia skrzydeł łatwo może się skończyć masakrą w okrążeniu. Czyli w sumie czemu mielibyśmy się martwić ;p .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dronami zdecydowanie tak. Wczoraj mieliśmy pierwsze starcie samolotu bojowego z dronem (rosyjski MiG strącił amerykańskiego Raptora). Starcia między dronami też już były. Czekam na zdronowane czołgi.
      Południe od Chersonia do Hulajpola w zasadzie jest puste, ale część chroni zalew na Dnieprze, więc tam nie trzymają jednostek. Bo przecież czemu Ukraińcy nie mieliby przeprowadzić desantu?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)