Dziennik wojny - dzień dwudziesty drugi drugiego roku (387)

 

Nie wiem, kto to wymyślił, ale podziwiam geniusz

W całej Moskowii (swoją drogą, Ukraina wdrożyła procedurę oficjalnej zmiany używanego na jej terytorium państwa, którego stolicą jest Moskwa na Moskowię właśnie) słychać dziś huk pękających sempitern. 
Zapytacie, o co? Otóż JE Władymir Władymirowicz Putin, na nieszczęście świata Prezydent Rosji, został przez Międzynarodowy Trybunał Karny postawiony w stan oskarżenia i wydano za nim list gończy. Poszukiwana jest też Maria Lwowa-Biełowa, która w Moskowii udaje rzecznika praw dziecka. 
Oskarżenie dotyczy uprowadzania pod pretekstem ochrony przed wojną i wynaradawiania ukraińskich dzieci. 
Dlaczego ten zarzut, a nie tysiące innych? 
Przyczyny są proste. 
Po pierwsze, temat krzywdy dzieci zawsze wywołuje skrajne emocje. Takiego skurwysyństwa nie da się niczym usprawiedliwić, żadną wojenną koniecznością, ani awarią systemów. Nie i koniec. A jak do tego dochodzi okłamywanie dzieci, że rodzice ich nie chcą i nie kochają, co ma miejsce i są na to świadkowie.
Po drugie... istnieje nagranie publicznego przyznania się tej pary do udziału w tym procederze. Pamiętacie, jak na blogu opublikowałem film ze spotkania Lwowej-Biełowej z Carem, w czasie którego dziękowała mu, że dzięki niemu (i jego bandyckiej wojnie) mogła adoptować ukraińskie dziecko? No właśnie. I w zasadzie niczego więcej nie trzeba udowadniać. Sprawa czysta, jak łza. 

No dobrze, a co to realnie daje? Przecież Putin i tak w zasadzie nie rusza się z Rosji. wszędzie posyłając awatarów, a Lwowa-Biełowa też objęta jest sankcjami. W dodatku nie wszystkie kraje, z USA na czele, honorują MTK. 

Zielone kraje podpisały i ratyfikowały Statut Rzymski, bordowe podpisały, ale nie ratyfikowały, fioletowe podpisały, ale wycofały swoje podpisy, granatowe podpisały i ratyfikowały, ale potem wycofały się z umowy. Szare kraje nie podpisały dokumentu, ale wszystko jest kwestią ceny. 


Korzyści jest wiele. 
Po pierwsze, ogranicza to mocno wszelkie wyjazdy zagraniczne zarówno Putina, jak i jego sobowtórów. No bo powiedzmy, że awatar pojedzie do Armenii, a ta w ramach budowy dobrych relacji z Zachodem wyda go Francuzom. 
I co teraz zrobi Putin? 
Powie: "E, chłopaki, ja jestem tu, a tamto to był mój sobowtór"? I teraz pojawia się pytanie, czy przy innych okazjach też był sobowtór? A skąd wiemy, który to sobowtór? A może Putin nie żyje i wszyscy to sobowtóry? 
Na taką dekonspirację system nie może sobie pozwolić, bo się zawali pod ciężarem ilościowym pytań, jakie się pojawią. 
Czyli co? Wystawić jaką marionetkę i rządzić z bunkra? A co jak marionetka uzyska samoświadomość i się uniezależni? 
A co, jeśli na Zachodzie mają materiał genetyczny Putina i sprawdzą, że awatar to nie on? I ogłoszą światu? Albo zastosują szantaż, że ogłoszą, jeśli Rosja nie spełni żądań? 
Nie, na taką wtopę Rosja nie może sobie pozwolić. Zatem Car będzie podróżował, czy to sam, czy w osobach swoich awatarów, tylko do krajów, w których jest pewność, że go nie wydadzą. Przy czym Chiny nie wchodzą w grę. W zasadzie odpadają wszyscy poza Białorusią. 
Z drugiej strony takiej okazji na dogadanie się z Zachodem Baćka może nie odpuścić. 
Najgorsze, choć dla nas najlepsze, że w samej Rosji choćby w ramach operacji wymiany Putina na Nawalnego mogą Cara uprowadzić i wydać Trybunałowi, żeby uwiarygodnić nową władzę i zarobić trochę euro. 
Do tego dochodzi inny aspekt. Skoro w stan oskarżenia został postawiony szef, to obejmuje ono wszystkich, którzy wykonują jego rozkazy i uczestniczą w procederze uprowadzania dzieci. A zatem rosyjskie rodziny adopcyjne, urzędników, personel ośrodków filtracyjnych i zakładów reedukacyjnych pozorujących szpitale psychiatryczne. Ale także dowódców na których terenie wywożono dzieci i którzy udostępniali w tym celu siły i środki. No generalnie wszystkich. Jakiś (fakt, że nieduży) procent tych ludzi kiedyś wyjeżdżał kiedyś na Zachód i liczy, że po wojnie i zdjęciu sankcji znów będzie to możliwe. A tu nic z tego. Ilu wykaże skruchę i się rozpruje? 
To oskarżenie to nitka, od której zaczyna się prucie moskiewskiego swetra. 

Jeden z wagnerowskich profili zwraca uwagę, że decyzja MTK zamyka Putinowi drogę do jakiejkolwiek próby dogadywania się z Zachodem. "On teraz z nami w jednej łódce" pisze autor. 

Nic dziwnego, że na rosyjskich kanałach prucie się totalne. Nerwy puściły i jest dosłownie piana na pyskach. 
Rzecznik Kremla Pieskow powiedział, że Rosja nie uznaje jurysdykcji Trybunału i jego decyzje są bezprawne. 
Fakt, w Rosji tak jest, bo Erefia nie podpisała Statutu Rzymskiego (podpisała, ale zaraz wycfoała podpis - ciekawe, czemu?), ale poza Rosją już nieco państw ten dokument honoruje. 
W czasie II wojny światowej Japonia nie uznawała Konwencji Genewskich, co w niczym nie przeszkodziło postawić japońskich zbrodniarzy wojennych przed sądem i skazać. 

Rosjanie po swojemu zemścili się bombardując Ukrainę. Sześć dronów uderzyło w Nowomoskowsk koło Dnipro. 

Trwa grillowanie Rosjan w mediach i medialne przygotowanie do ukraińskiej ofensywy. Parę dni temu w należącym do Niemców "Politico" poszedł artykuł o rzekomych sporach między ekipą Zełeńskiego i administracją Bidena o strategię wojny na Ukrainie. Amerykanie rzekomo krytykują obronę Bachmutu i naciskają na ofensywę (akurat przedstawiciele Stanów wiele razy mówili, że strategię określają Ukraincy, poza tym, administracja USA doskonale wie, że na Ukrainie nie ma obecnie środków wystarczających do przeprowadzenia ofensywy). 
W "Washington Post" pojawił się też artykuł krytykujący obronę Bachmutu rzekomo z perspektywy żołnierzy (oczywiste, że żołnierze od tygodni będący w piekle mają pierdyliard uwag krytycznych, co w niczym nie wpływa na ocenę kontekstu strategicznego i operacyjnego - o tym niżej). Dziś podano informację o zdymisjonowaniu ukraińskiego dowódcy rzekomo udzielającego wypowiedzi WP. 
Nic tak nie uwiarygadnia fałszywej informacji, jak dymisja za jej podanie. 
No i dziś znów "Politico", które rozważa możliwe kierunki ukraińskiej ofensywy (te same, które wskazałem), ale twierdzi, że uderzenie na południe nie ma sensu, bo tam jest za dużo rosyjskich wojsk i najprawdopodobniej atak pójdzie na odcinku swatowskim, a potem skręci na południe, żeby odciąć siły rosyjskie od granicy. 
To naprawdę ma sens, choć wcale nie jest łatwe, bo taka oś natarcia z północy na południe odsłania lewą flankę atakujących, która może zostać zaatakowana z terytorium Rosji. 
A więc festiwal mącenia trwa. Podbijanie tematu rzekomych sporów w gronie sojuszników (nie mówię, że nie ma różnicy zdań, ale to Ukraińcy decydują o strategii wyzwolenia swojego kraju), epatowanie tematem braku amunicji (po części prawda, ale dziś znów rosyjskie ataki spłonęły w ogniu ukraińskiej artylerii), podbijanie tematu ukraińskich strat (według "Politico" ma być to sto tysięcy żołnierzy, ale źródłem ma być "wyciek z Pentagonu", czyli wyssane z palca) i wreszcie wskazywanie dwóch odległych teatrów działań (dość oczywistych) jako obszarów możliwej ofensywy. To wszystko razem tworzy szum informacyjny, w którym Ukraińcy mogą schować faktyczne swoje działania i przygotowania. 

Ukraińcy wypuścili do sieci dokument, z którego wynika, że Penis Duszylin, szef Donbabwe zaraz po wyzwoleniu przez Ukraińców Chersonia kupił sobie ziemię w Ameryce Południowej. Pewnie jako szczery antyfaszysta obok potomków jakiegoś Helmuta, których teraz będzie denazyfikował. 


Posiadłość Puszylina znajduje się gdzieś tu na rogu Rua Amazona i Av. Atlantica w Garopada do Sul w Brazylii. 

Jak widać, szczury już szykują się do ucieczki z okrętu. 
Na razie Puszylin puszy się i rywalizując z Prigożynem na sukcesy chwali się, że jego oddziały kontrolują ogniowo wszystkie drogi wyjazdowe z Awdijówki. Tyle, że to fizycznie niemożliwe.

Ramiona oskrzydlające Awdijówkę są zbyt daleko od siebie (w najwęższym miejscu około siedmiu kilometrów), żeby można było mówić o kontroli ogniowej dróg wyjazdowych. Mapa od Military Land.

W Bachmucie sytuacja jest trudna, ale nie tak tragiczna, jak chcieliby pesymiści i Moskale. Rosjanie próbowali przeprowadzić forsowanie Bachmutówki i nawet ogłosili założenie przyczółków na zachodnim jej brzegu, ale większość ich ataków skończyła się masakrą. 


Ten błotnisty rów to Bachmutówka. Kolejna próba forsowania zakończona panicznym odwrotem.

Rosyjskie natarcie obliczone na oskrzydlenie Bachmutu ugrzęzło na stokach wzgórz. Rozwijało się skutecznie, póki szło dolinami rzek. Kiedy trzeba szturmować pod górę inwencja się kończy.


Pod koniec dnia SZU kontratakowały także na odcinku północnym, odzyskując część pozycji. Ale do szczęśliwego końca jeszcze daleko. 


Rosjanie szykowali się do ataku, kiedy zostali ostrzelani przez ukraińską artylerię.

Kolejna próba ataku kończy się na polu minowym

Walki trwały też koło Dworycznego (po dość długim okresie ciszy), gdzie trzy rosyjskie brygady nie mogą zająć jednej wsi, Krzemiennej, na odcinku Lysyczańska i na froncie donieckim. 
Według "Guardiana" Rosjanie tracą na Ukrainie tysiąc pięciuset bojców dziennie, z czego większość pod Bachmutem. Zdaniem Institute for the Study of War widać słabnięcie sił rosyjskich na całym froncie.

W odniesieniu do przedwczorajszej ukraińskiej akcji zaczepnej na Zaporożu rosyjski kanał wojskowy "Świadkowie Bajraktara" napisał, że była to właśnie próba przed szturmem. Prawdopodobnie chodziło o sprawdzenie, jak zachodnie pojazdy zachowają się na rozmiękczonym polu. Rosjanie byli zdumieni tym, że MRAPy nie grzęzną! To znaczy, że nie da się bronić blokując tylko drogi, bo Ukraińcy mogą atakować polami!
Czyli trzeba przeorganizować (i w efekcie rozrzedzić) obronę tak, żeby każdego fragmentu odcinka bronić tak samo intensywnie. 
Autor kanału pisze, że mimo strat Ukraińcy odnieśli sukces, bo zdobyli doświadczenie, które wykorzystają przy planowaniu prawdziwego ataku. Tak, jak alianci pod Dieppe. 


Według Ukraińców pod Węglodarem Rosjanie zgromadzili kolejną porcję mięsa do przemiału. Lokalne walki miały na Zaporożu trwać dzisiaj na całej długości frontu. Nie wiem jednak, kto jest stroną aktywną. 

Ukraińskie czołgi mimo razputicy posuwają się zgodnie z rozkazami. Największym zaskoczeniem ukraińskiej ofensywy może być przeprowadzenie jej właśnie teraz, kiedy teoretycznie nie ma prawa się udać. 


Tymczasem wczoraj na Ukrainę dotarła wreszcie pierwsza partia francuskich pojazdów AMX-10, obiecanych w... styczniu (dokładnie 6 stycznia). To pokazuje ile realnie trwa proces od deklaracji do fizycznego przekazania. Ponad trzy miesiące!
Po kolei będą spływać kolejne sztuki. 
Polska zdecydowała o przekazaniu Ukrainie pierwszych czterech samolotów MiG-29, pozostałe są przygotowywane. Łącznie nad Dniepr trafi od nas dwadzieścia osiem tych maszyn plus trzynaście słowackich (z czego dziesięć ma silniki, a trzy to "magazyny" części) i trochę bułgarskich. Razem da to ze trzy eskadry według polskich pojęć. Wzmocnienie o tyle istotne, że trzon ukraińskiego lotnictwa stanowią MiGi-24, czyli konstrukcje starsze. Do tego "dwudziestki dziewiątki" mają nowoczesną awionikę i systemy zintegrowane ze standardami natowskimi. W tym możliwość mocowania zachodniego uzbrojenia. 

Pozostając w na wysokim poziomie lotów, draka z amerykańskim dronem dała na razie taki efekt, że nad Morzem Czarnym krąży coś, przy czym Reaper to zabawka dla dzieci. 


Panie i panowie, poznajcie RQ-48 Global Hawk. To cacko może przelecieć prawie pół równika bez uzupełniania paliwa i obserwować teren o powierzchni jednej szóstej Ukrainy. Akurat tyle, żeby z powietrza obserwować teren Zaporoża i Krymu (całość terytorium zajętego przez Rosjan to około stu siedemdziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych.



 

Komentarze

  1. ...z tymi kilometrami kwadratowymi to chyba coś nie tak - stawiam na rząd wielkości, bo 100km kw to jest kwadrat 10x10, czyli w sumie niewiele.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe wyjaśnienie odnośnie decyzji MTK. Oprócz Ciebie nikt tego nie napisał, co nie najlepiej świadczy o poziomie dziennikarstwa w Polsce.
    Z Bachmutem jest coś na rzeczy. Sadziłem, że Ukraińcy będą go bronić ile mogą, a jeśli nie dadzą rady to wycofają się tak jak to robili już wcześniej. Przecież dramatyczna obrona jakiegoś miejsca nic ostatecznie nie daje, co pokazała tragedia Mariupola. Skoro Bachmut nadal jest broniony to jest w tym głębszy cel i pewnie niedługo go poznamy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)