Dziennik wojny - dwudziesty siódmy i dwudziesty ósmy dzień drugiego roku (392 i 393)

 

W związku z odnowieniem współpracy polsko-japońskiej (mającej ponad stuletnie tradycje) zauważę, że japońskie stopnie wojskowe oparte są na identycznym systemie oznaczeń, jak polskie przedwojenne (w znacznym stopniu także obecne). Motoko Usanagi naprawdę ma stopień majora (i ksywę "Major").

Xi opuścił Rosję, a moskiewskie elity wzięły się za smarowanie wazeliną. Trzydniowa wizyta nie dała Rosji nic, poza pustymi słowami i podpisaniem ogólnikowych "deklaracji woli". Chan-Cesarz wyraził przy tym swoją dość ostrą opinię, która musiała zmrozić otoczenie Cara, że Chiny potrzebują "stabilnej i silnej Rosji". Czytaj: "Rosja jako kraj upadły, osłabiony wojną i targany wewnętrznymi konfliktami nie jest Chinom potrzebna". W dodatku Cesarz niedwuznacznie dał do zrozumienia, że przez putinowską awanturę Chiny tracą ekonomicznie, bo wojna zablokowała "jedwabny szlak" (po raz trzeci w historii: za pierwszym razem przez Hunów, za drugim przez Mongołów, a za trzecim znowu przez dzicz z głębi Azji).

Wytęż wzrok i wskaż pana i sługę

Co zyskały Chiny? Przede wszystkim wejście na pełnej petardzie w rosyjską gospodarkę. Juan staje się walutą rozliczeniową Rosji nie tylko w relacjach z Chinami, ale generalnie w handlu międzynarodowym. Chińskie inwestycje w Rosji mają mieć pełne wsparcie rosyjskiego rządu (czytaj: Rosjanie za nie zapłacą) i wszelkie preferencje na zasadach czysto kolonialnych (zemsta to potrawa bogów, która najlepiej smakuje na zimno - tak samo europejskie potęgi, w tym Rosja, w XIX i na początku XX wieku przejmowały gospodarkę Chin). Na dokładkę Rosja powiększy gazociąg "Siła Syberii", w zamian za co Chiny nie kupią od niej więcej gazu, niż dotąd. Z tym gazociągiem też niezły cyrk, bo umowa o jego budowie została zawarta na początku 2014 roku, zaraz po aneksji Krymu i rozpoczęciu awantury w Donbasie. Warunki kontraktu przewidywały, że Rosja zbuduje gazociąg za własne fundusze, a Chiny zastanowią się, czy kupią od niej gaz, kiedy rura zostanie ukończona. I faktycznie od 2019 roku gaz rurą płynie. 

W rosyjskiej telewizji zaczęto nadawać program z cytatami z "dzieł" Xi, które mają uświadamiać kulturową i polityczną bliskość Chin i Rosji. 
Ułus moskiewski znów pod panowaniem Chana. 

Przypominam omawiane przeze mnie wystąpienie profesora Fenga Yujuna z Uniwersytetu Fudan w Szanghaju. Tak, to realizacja tez tego wystąpienia: podbój ekonomiczny, a w efekcie też polityczny słabszego partnera. Mniej więcej tak, jak Rosja przejmowała Rzeczpospolitą w XVIII wieku. Karma wraca.

Reakcje Rosjan? Od "wicie-rozumicie, konieczność dziejowa" do "śmialiśmy się z Pszeków (Polaków), że dali się skolonizować Zachodowi, a sami własnymi rękami robimy to samo".
Generalnie świadomość katastrofy i kac moralny może nie są powszechne (w "głubince" i tak mają to w głębokim poważaniu), ale jednak widoczne. 

To pilnujcie tu, chłopcy, moich interesów. 

Teraz widać rolę, jaką mogą odegrać rosyjskie jednostki walczące po stronie Ukrainy. Właśnie to, że są kierowane przez nacjonalistów jest ich potencjałem. Legion "Wolność Rosji" i Rosyjski Legion Ochotniczy staną do walki o zrzucenie chińskiej zależności. CIA sypnie kasą, a Chiny w miejsce stabilnej i silnej Rosji zyskają płonącą prowincję i wojnę domową przy swojej granicy. 
Oczywiście, to jeden z możliwych scenariuszy, ale całkiem realny. Jego szanse będą rosły wraz z pogłębianiem się zależności Rosji od Chin. 

I w tym kontekście warto widzieć wizytę japońskiego premiera Kishimy w Kijowie i Warszawie oraz zadeklarowana przez niego pomoc rozwojowa dla obu naszych krajów. Japonia zabezpiecza swoje interesy w Azji poprzez wzmocnienie partnerów stojących po drugiej stronie interesującego ją obszaru. A współpraca polsko-japońska ma ponad stuletnią tradycję (plus wzajemne sympatie). 

Irański klip zawierający groźby pod adresem Azerbejdżanu

Wracając do Jebanarium i okolic. Car chyba dostał od Chana "zielone światło", bo jego bojcy szykują się do kolejnej awantury, a w zasadzie aktywnie w niej już uczestniczą. 
Rosji grozi utrata wpływów na Kaukazie, przede wszystkim dlatego, że wszystkie siły wojskowe rzuciła na Ukrainę, nie może zatem wypełniać swoich zadań jako siły rozjemcze w konflikcie azersko-ormiańskim o Górny Karabach. W efekcie Armenia coraz bardziej wysuwała się z rosyjskiej orbity wpływów, oskarżając Rosję o bezczynność i szukając wsparcia przeciw Azerbejdżanowi w innych krajach, w tym na Zachodzie. Ostatecznie radykałowie w Armenii znaleźli oparcie w Iranie, który otwarcie na razie werbalnie zaatakował Azerbejdżan. Ale Azerowie nie są sami. Stanowią część obszaru będącego pod patronatem Turcji, która za sobą ma NATO.

Kość niezgody między Armenią i Azerbejdżanem - Górny Karabach.

Oddziały armeńskie i azerskie gromadzą się na granicy, bojcy uczestniczą w pojedynczych starciach, do których już dochodzi, a Iran kieruje swoje jednostki do granicy z Azerbejdżanem (z którym też ma od dawna konflikt graniczny). W rejonie Gruzji zauważono przemieszczające się w stronę Kaukazu wyrzutnie rakiet S-400 - mogą jechać do Gruzji, ale mogą na granicę azerską lub do Armenii (Rosja nie ma wspólnej granicy z tym krajem, jej wojska muszą przejechać przez Gruzję - a Gruzini generalnie nie znoszą Ormian, tak tylko przypominam). 
Izrael zapowiedział, że jeśli Iran zaatakuje Azerbejdżan, to Cahal (Siły Samoobrony Izraela) uderzą w cele w Iranie. 
Jeśli do tego dojdzie, Jedwabny Szlak trafi szlag, bo o ile teraz pierwszą, podstawową nitkę przez Ukrainę da się ominąć poprzez Iran i Turcję, to w razie konfliktu w tym regionie, szczególnie z aktywnym udziałem Iranu i Turcji, w zasadzie pozostaje droga morska. 
Dodatkowym smaczkiem jest to, że przy takim obrocie spraw, Turcja, która choć należy do NATO, prowadziła względnie niezależną od USA politykę, teraz będzie zdania na wsparcie z Zachodu. 

Kaukaski tygiel, gdzie każdy nienawidzi każdego. Po prawej poniżej Armenii i Azerbejdżanu z nazwami miast pismem arabskim to oczywiście Iran. Jeśli Rosja zaangażuje się też na tym odcinku, to będzie to jej błąd śmiertelny w stopniu znacznie większym, niż wdepnięcie w Ukrainę. 

Ale żeby nie było za prosto, Armenia rozpoczęła ratyfikację Statutu Rzymskiego, tym samym dopisując się do listy krajów uznających Międzynarodowy Trybunał Karny. Putin do Erywania już nie pojedzie.

Krymskotatarsko-ukraińsko-rosyjski ruch partyzancki "Atesz" odwalił niezłą manianę. A nawet dwie. 
Pierwsza to ustanowienie własnej flagi i plakietki.

Godło "Ateszu" to żółty płomień na niebieskim tle (barwy Ukrainy, a w ogniu spłoną jej wrogowie), będący stylizowanym złożeniem ukraińskiego Tryzuba i krymskotatarskiej Tamgi. Prosty, łatwy do namalowania kilkoma ruchami na ścianie. Rozpoznawalny. 

Niby drobiazg, ale od tego momentu "Atesz" występuje jako samodzielna siła polityczna, podobnie, jak ruch "Azow" 
[Nie mylić z mariupolskim pułkiem Gwardii Narodowej o tej nazwie - pułk, a od niedawna brygada, wywodzi się od Batalionu "Azow" i kontynuuje jego tradycje bojowe oraz korzysta z symboliki, ale nie ma charakteru ruchu politycznego. Polityczno-militarny jest Ruch "Azow", który zasila kilka jednostek Obrony Terytorialnej, również korzystających z nazwy i symboliki Batalionu "Azow". 
To skomplikowane.]
Wracając do "Ateszu". Jako zbrojny ruch społeczności krymskiej i południowo-ukraińskiej, obejmujący także Rosjan, jest on znakomitym punktem wyjścia do rozmów o autonomii Krymu w ramach państwa ukraińskiego i dobrą propozycją dla mieszkańców półwyspu i okolic. Łamie stereotyp (wciąż u Rosjan funkcjonujący) nacjonalistycznego charakteru ukraińskiego państwa, ale też wobec tego państwa występuje nie z pozycji petenta, ale partnera. Ateszowcy mówią: Tak, jesteśmy wiernymi synami i córkami Ukrainy, ale w ramach Ukrainy chcemy mieć prawa, których nie daje nam Rosja (a i wcześniej różnie z tym było).
Oczywiście, nie wątpię, że za całą inicjatywą stoi GUR. Jeśli ruch z "Ateszem" chwyci, to podobne inicjatywy mogą pojawić się w Donbawe i Ługandzie. Zaproponowanie mieszkańcom zbuntowanych regionów powrotu do Ukrainy na prawach autonomii będzie z jednej strony spełnieniem postulatów dawnej Partii Regionów (prorosyjskiej piątej kolumny), z drugiej wytrąceniem argumentów rosyjskiej propagandzie. 

I tenże "Atesz" właśnie ogłosił, że... przeniknął do bazy 24 Samodzielnej Brygady Specnazu Głównego Zarządu Wywiadu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej (Specnaz GRU - ten opisywany przez W. Suworowa). Aż musiałem wpisać pełną nazwę, żeby wybrzmiało. 
Na dowód wrzucili w sieć zdjęcie i film z koszar. 
No to wiecie teraz, co dzieje się w bazie i w całym GRU. Szukają "kreta" i tych, którzy go wpuścili. 
Styl tej trollowni ponownie wskazuje na Budanowa i jego ekipę, którzy co chwila Rosjanom takie wrzutki robią.



Tymczasem w nocy w Sewastopolu na Krymie doszło do ataku dronów na obiekty portowe. Problem w tym, że trudno powiedzieć, co uderzyło. Wiadomo tylko, że były trzy mocne wybuchy. 

Wstrząs w momencie uderzenia jednego z dronów, zarejestrowany kamerą monitoringu.

W komunikatach padają stwierdzenia o "dronach lądowych" i morskich, za to na filmie widać strzelanie w górę, a nie w dół, zaś wybuch rzeczywiście wygląda, jakby uderzył dron morski.

Uderzenie jednego z dronów w nabrzeże. Widać smugi pocisków wystrzeliwanych w powietrze, ale wybuch wygląda, jakby nastąpił na linii wody. 

Rosjanie oczywiście podali, że "ten atak terrorystyczny" odparli, a hodowca reniferów nawet nagrodził dwie matroski, które miały zniszczyć dron (jeden). Ukraińcy śmieją się, że z dronami walczyły kobiety, bo mężczyzn-marynarzy już posłano pod Węglodar (chociaż tam walczyli matrosy z Dalekiego Wchodu, nie z Krymu). Przy okazji jedna z bohaterek kiedyś służyła w ukraińskiej flocie, ale po aneksji Krymu zmieniła barwy.

- I on nam wtedy: "Próżno się trudzicie. Żaden mąż mnie nie pokona". Na co Marina do niego "Jesteśmy żonami, a nie mężami" - opowiada Tatiana. 
Moja wersja ma więcej sensu, niż to, co one opowiadają.

Wczoraj coś wybuchło także w rejonie lotniska pod Kurskiem


A tak wygląda atak naprawdę terrorystyczny. Kolejny ukraiński blok mieszkalny zniszczony rosyjską rakietą. Tym razem w Zaporożu. 

A tak wyglądały pierwsze chwile akcji ratunkowej

Symboliczne. Flaga w oknie w zniszczonym bloku ocalała.


Jak jesteśmy przy dronach, to oczywiście Rosja żadnego amerykańskiego drona nie strąciła. Nigdy, przenigdy. Dlatego szaman tuwański Szojgu odznaczył medalem "Za odwagę" lotników, którzy nie strącili Reapera. Właśnie za to, że nie strącili, choć mogli.




Kontynuując wątek dronowy, jeden z krajów NATO rozpoczął produkcję dronów dla Ukrainy i w kilku miejscach pojawiła się informacja, że chodzi o Polskę, która ma know-how, zaplecze techniczne i produkcyjne oraz leży blisko Ukrainy. 
Natomiast fundusz "Wróć Żywy", zajmujący się zaopatrzeniem ukraińskiego wojska w sprzęt, z odpisów z zysku sieci stacji paliw OKO zakupił pierwszą partię dronów rozpoznawczych Shark. 


Jak jesteśmy przy technice wojskowej, to w Rosji zarejestrowano transporty wyciągniętych z magazynów czołgów T-54/55. Konstrukcja z 1949 roku, produkowana prawie do końca istnienia ZSRR. Wbrew złudzeniom niektórych to nie znaczy, że Rosja nie ma już innych typów czołgów. Ma, ale pojazdy pośrednie między T-80 a wprowadzonym już do walki T-62 są zbyt skomplikowane i odległe technologicznie, żeby je szybko zmodernizować i wystawić do walki. T-80 i T-90 są w miarę nowe, więc części i technologie są dostępne, a T-62 i starsze są na tyle prymitywne, że nie wymagają wysublimowanych technologii. Dzięki temu mogą szybko trafić na front. A z jaki skutkiem, to już zupełnie inna sprawa. 

Brytyjczycy zapowiedzieli, że przekażą Ukrainie pociski przeciwpancerne z rdzeniem ze zubożonego uranu. Są to jedne z najskuteczniejszych pocisków podkalibrowych, przebijających w zasadzie wszystko. 

Rosyjska propaganda opowiada pierdoły, że T-62 jest lepszy od Abramsa. Tymczasem trafienie sowieckiego czołgu pociskiem uranowym wygląda tak.

Najśmieszniejszy awatar prezydenta Rosji Dymitr Miedwiediem (który powinien się wynajmować jako chodząca reklama, czym grozi alkoholizm) zastosowanie zubożonego uranu określił jako "początek wojny jądrowej" i zagroził użyciem rosyjskiego arsenału jądrowego, jeśli te pociski pojawią się na polu walki (facet nie ma pojęcia, o czym mówi, zubożony uran ma promieniowanie bardzo małe i na pewno jego użycie nie powoduje wybuchu jądrowego.
Dima w pijackim widzie groził też użyciem rakiety hipersonicznej przeciw trybunałowi w Hadze (ale śledztwo przeciw sędziom MTK rosyjska prokurwatura wszczęła na serio) oraz stwierdził, że "ci, którzy krytykowali Rosję i Putina mieli potem wypadki lotnicze" (to w zasadzie przyznanie się). 

W Melitopolu w eksplozji "ajdika" zginął szefuńcio miejscowej policji okupacyjnej

Front się ustabilizował. Pod Bachmutem Ukraińcy przeprowadzili kilka kontrataków, ale mających charakter tylko taktyczny. Za to na kierunku zaporoskim SZU nasila akcje zaczepne, nie wykraczając jednak poza to, co nieprecyzyjnie nazywane jest "rozpoznanie bojem". 
Wieczorem Sztab Generalny SZU podał, że Rosjanie wycofali się z Nowej Kachowki, ale szybko się z tej informacji wycofali. 

Prezydent Zełeński odwiedził Konstantynówkę (znów znajdując się w zasięgu rosyjskiej artylerii), gdzie odznaczył zasłużonych obrońców Bachmutu. Hala fabryczna, w której dokonał tego poprzednio, kilka miesięcy temu, obecnie jest zajęta przez wagnerowców.

Co by nie mówić, ma facet jaja ze stali.

Na ukrainę wróciło siedemnaścioro uprowadzonych przez Moskali dzieci. Łącznie odzyskano ponad trzysta. Spośród stu pięćdziesięciu tysięcy.



Na koniec ciekawy anglojęzyczny klip pokazujący w prześmiewczej formie pierwszy rok inwazji.




 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)