Dziennik wojny - dzień dwudziesty dziewiąty, trzydziesty i trzydziesty pierwszy drugiego roku (394, 395 i 396)

 


Ledwie skrzyżowanie Kubusia Puchatka z Kung-fu Pandą opuściło Jebanarium, Zarządca Księstwa Moskiewskiego, któremu wciąż się zdaje, że jest carem, dostał dwa solidne klapsy. 
Pierwszy od Kazachstanu, który od początku kwietnia zaczyna blokować tak zwany export równoległy do Rosji, czyli przewóz towarów formalnie zakupywanych przez firmy kazachskie na Zachodzie w Kazachstanie "odsprzedawany" podmiotom rosyjskim. Na Prima Aprilis powstanie internetowy system śledzenia towarów, poważnie utrudniający takie praktyki. Po prostu, nie da się już powiedzieć: "Nie mamy pańskich mikroczipów i co nam pan zrobi?", bo kontroler zaloguje się do systemu i sprawdzi, co się z przesyłką stało. 
Oczywiście, można to obejść, fałszować dane itp. Nie istnieje system kontroli w stu procentach szczelny. Jednak jest zasadnicza różnica między tym, gdy woda płynie strumieniem, a sytuacją, kiedy ciurka lub wręcz kapie. Kapanie potrafi zirytować. Szczególnie spragnionego, który czeka aż mu się szklanka napełni. 
I pamiętajmy przy tym, że Kazachstan jest już protegowanym Pekinu, który ogłosił się gwarantem jego bezpieczeństwa. 

Drugi kop w krocze Moskwa dostała od... Pekinu! Największa chińska firma spedycyjna odmówiła dostarczenia do Rosji kontenerów z już zakupionymi towarami, powołując się na sankcje. 
Przy czym nie chodzi o jakąś tam firmę lokalną, największą tylko w Chinach. OOCL Logistic to własność Orient Overseas, czyli jednego ze światowych potentatów międzynarodowego transportu kontenerowego. Czytaj: nikt wam tych kontenerów nie przewiezie. 
I to szczegół, że w tych kontenerach są zasadniczo ubrania. To sygnał dla Rosji, że tą drogą niczego nie dostanie. No chyba, że zarobią na tym Chiny. Wtedy rozważymy temat. 


Amerykanie twierdzą, że Chiny nie dostarczyły Rosji śmiercionośnej broni i nie mają tego w planach. Pekinowi nie jest potrzebna silna Rosja. 
Plan Putina, plan gry na powrót do pozycji światowego mocarstwa, był moim zdaniem próbą ucieczki do przodu. Rosja w zależność od Chin osuwa się od dawna i nie jest tak, że elity rosyjskie tego nie widzą (na dniach na Syberii zatrzymano chińskiego szpiega, na początku inwazji był szereg aresztowań i dymisji pod zarzutem pracy szpiegowskiej dla Chin). Putin dążył do uniezależnienia się od Pekinu poprzez budowę silnego państwa, będącego graczem światowym i partnerem dla Zachodu. 
I wsparciu go w tym dążeniu służył obamowski "reset": "OK, dajemy wam szansę na dogadanie się z nami. Jak zmienicie front i porzucicie Chiny, wesprzemy was w tym zbożnym dziele". 
Głupota (tak, GŁUPOTA) kremlowskich elit polegała na tym, że danie im tej szansy odczytali jako wyraz słabości Zachodu (bo nikt bandytów nie nauczył, że na wielkoduszność stać tylko silnego) i natychmiast po ogłoszeniu "resetu" wyjechali z szeregiem zagrań agresywnych w Gruzji, na Bliskim Wschodzie (Kadafiego obaliła Francja przy wsparciu Wlk. Brytanii i USA, bo oddał praktycznie całość pól gazowych i naftowych Rosji, ukrywającej się pod włosko-rosyjską spółką - to były czasy przyjaciela Putina Berlusconiego), wobec Polski i państw bałtyckich, wobec Wielkiej Brytanii i państw skandynawskich (szereg prowokacji rosyjskich okrętów i samolotów), wreszcie przyszła Syria, powiązania Rosji w utworzeniem Państwa Islamskiego (niby w Syrii ich zwalczali, ale wcześniej dostarczyli broń, a ISIS było wspierane przez Iran, współpracujący z Rosją - oczywiście, tam grały też inne służby, ale udział Rosji w zainicjowaniu konfliktu jest oczywisty), a wreszcie ingerencje w procesy wyborcze w USA i innych krajach. Brak stanowczej reakcji na kolejne agresywne posunięcia ośmielał bandytę, przekonanego, że kosztem Zachodu i państw dawnego bloku komunistycznego odbuduje mocarstwową pozycję, co pozwoli mu występować wobec Chin z pozycji partnera, a nie poddanego. Jakoś na to, żeby postawić się Chinom w oparciu o Zachód nie wpadł. 
Stąd zachodnie (głównie amerykańskie poprzez Polskę) wsparcie dla Majdanu na Ukrainie, czyli już teraz stanowczy ruch Zachodu przeciw dalszej ekspansji Rosji (nie, wbrew rosyjskiej narracji nie była to napaść NATO na Rosję, bo Ukraina od 1991 roku nie jest częścią Rosji i to właśnie Rosja rękami Janukowycza dążyła do przechwycenia Ukrainy). 
Potem już tylko aneksja Krymu, awantury separatystyczne w Donbasie i na południu Ukrainy (zakończone brutalną, ale skuteczną rozprawą z rosyjską agenturą w Odessie) i od tego momentu zaczyna się już zjazd Moskwy w objęcia Kung-fu Pandy, który cierpliwie na to czekał. 
Pekinowi nie jest potrzebne zwycięstwo Rosji na Ukrainie, bo nie jest mu potrzebna Rosja zdolna prowadzić własną politykę i będąca partnerem dla głównych graczy na Zachodzie. Xi potrzebuje wasala. Stacji paliw, dostarczyciela taniej siły roboczej i odbiorcy towarów. Rosja ma być wobec Chin w zależności kolonialnej z pozorami samorządu tak, żeby niepowodzenia zrzucić na kierownictwo rosyjskie, a sukcesy przypisać chińskiej opiece. System znany od czasów Imperium Perskiego i króla Dariusza. Jeśli nie wcześniej. 
Na Ukrainie Chiny chcą pokoju. Jak najszybciej i nieważne na jakich warunkach. Jeśli szybki pokój będzie oznaczał wycofanie rosyjskich wojsk, to Pekin wymusi na Moskwie taką decyzję. Dla Xi najlepsza sytuacja będzie wtedy, kiedy do zawarcia pokoju dojdzie dzięki jego mediacji. Wtedy będzie gwarantem bezpieczeństwa dla obu stron i de facto ich zwierzchnikiem, a Ukraina spod parasola Zachodu przejdzie pod opiekę Pekinu (co wcale nie jest Zachodowi na rękę). 
Prezydent Zełeński nie chce zrywać relacji z Chinami, ale na taki układ raczej nie pójdzie. 

Zatem zgodnie z zasadami marksizmu-leninizmu Moskwa będzie przez Pekin żywiona na tyle, żeby nie zdechła, Chiny będą gwarantem tego, że nie zostanie ona zaatakowana i podzielona na części (no chyba, że Buriaci przekonają Pekin, że będą lepszym wasalem), ale nie na tyle, żeby nabrała sił i zyskała zdolność do samodzielnego działania. Tak, jak niewolnik.

Tak przy okazji, w Chinach usuwane są nawiązania do Marksa, Lenina i generalnie komunizmu. Jedynym głosicielem wszechmądrości jest Xi, którego cytaty interpretujące idee komunizmu są jedynie słuszną linią. Ponieważ opinii Prezydenta nie wolno kwestionować, może on jako wykładnię marksizmu przedstawić stanowisko całkowicie jej przeciwne i nikt nie powie, że to lipa. Za chwilę, żeby nikomu nie przyszło do głowy korygować Xi, czy choćby sprawdzać, czy to, co mówi ma osadzenie w maksiźmie, zakażą dzieł "proroków" Nowego Wspaniałego Świata. 
I znowu jest to realizacja tez profesora Fenga Yujuna z Uniwersytetu Fudan w Szanghaju, o którego wystąpieniu pisałem. Profesor ideologię komunistyczną postrzega jako element zależności Chin od Rosji i postuluje odrzucenie jej. Oczywiście, wiadomo, że wielu Chińczyków na komuniźmie się wychowało i nie potrafią patrzyć inaczej na rzeczywistość. Dlatego zmiana musi mieć charakter płynny. Zaczniemy od tego, że jedynym interpretatorem marksizmu będzie Prezydent (formalnie Przewodniczący), a z czasem po prostu odwołania do maksizmu-leninizmu zostaną zastąpione naukami Konfucjusza. 

Tymczasem gorąco robi się na Kaukazie. W Iranie Strażnicy Rewolucji Islamskiej już rozwijają argumentację za atakiem na Azerbejdżan, wskazując, że przecież znaczna część Iranu jest zamieszkana przez Azerów i że w Azerbejdżanie rozwija się ruch mający na celu odbicie azerskiej części Iranu. 
Moskwa puściła wczoraj informację, że wojska azerskie przekroczyły linię rozgraniczenia sił azerskich i armeńskich i że doszło do starć z rosyjskimi "siłami pokojowymi" usiłującymi opanować sytuację. 
Raczej jest to typowa dla Rosjan awantura medialna, kreowanie rzeczywistości, mające na celu z jednej strony pokazanie, że "coś robią", czyli podważenie opinii Armenii, że nie robią nic, a z drugiej zyskanie pretekstu do otwartej interwencji przeciw Azerbejdżanowi.

Irański sprzęt przy granicy z Azerbejdżanem

Powiecie, że głupota? Zdecydowanie, ale w tym szaleństwie jest metoda. Moskwa kombinuje, że główny ciężar walki z Azerbejdżanem poniesie Iran (chociaż nie wiadomo, jak zachowają się Azerowie w armii irańskiej - nie zakładałbym się co do ich lojalności względem Teheranu, szczególnie, że widzą, że ich pobratymcy, też muzułmanie, żyją w kraju normalnym, a nie popierniczonym przez sklerotycznych mułłów - czyli można być muzułmaninem i nie być idiotą). Wtedy armia rosyjska wesprze armeńską w obronie granic, a przy okazji wprowadzi w strategiczne rejony Armenii swoje wojska, co pozwoli jej odzyskać kontrolę nad tym krajem. 
Tymczasem Sąd Konstytucyjny Armenii zapowiedział aresztowanie Putina, jeśli ten zjawi się w ich kraju, na podstawie listu gończego MTK. 

Na razie wojsko azerskie sprawnie i bez strzału opanowało drogi wiodące do Arcachu - jak po azersku nazywa się Górski Karabach (i chyba zacznę używać tej nazwy, bo Armenia ma do tego regionu takie prawo, jak Niemcy do Poznania, czyli żadne), odcinając możliwość dostarczania do enklawy broni i amunicji. Przywódca Ormian w Arcachu zapowiedział walkę aż do śmierci, co oznacza, że zamierza się stamtąd szybko ewakuować. Pojawiło się info, że wcześniej odwiedził Moskwę.

Izrael zapowiedział, że do ataku lotniczego na Iran potrzebuje czterech latających cystern do tankowania w powietrzu, a Amerykanie zapowiedzieli, że owszem, jak najszybciej dostarczą. 

Jakby tego galimatisu było mało, to proirańskie "bojówki" - jeśli tak można nazwać oddziały wyposażone w broń ciężką i artylerię - zaatakowały bazy amerykańskie we wschodniej Syrii. Ataki ograniczyły się do ostrzału artyleryjskiego. Amerykanie przyznali się do jedenastu lekko kontuzjowanych żołnierzy, ale nieoficjalnie mówi się o znacznych stratach. 
Do starć między koalicją międzynarodową a proirańskimi bojówkami doszło też w pobliskim mieście Chiszam.

Według części mediów Amerykanie mają wycofywać się z Conoco Asz Szaddadi


Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że to rejony, gdzie pięć lat temu doszło do największej przed inwazją na Ukrainę masakry wagnerowców. To rejon pól naftowych, rafinerii i elektrowni, zasilającej całą najbliższą okolicę. Kto to kontroluje, ma wpływ na politykę w Syrii. Na razie "ochronę" obiektom zapewniają Amerykanie.
Przywódca Syrii Assad był niedawno w Moskwie i wyglądało to raczej na spotkanie pożegnalne, niż na rozwijanie relacji. Iran zaś wciąż jest sojusznikiem Rosji. I Chin. 
W Stanach Republikanie wykorzystują to wydarzenie do oskarżania Bidena o zbyt duże zaangażowanie na Ukrainie i przeoczenie zagrożenia w Syrii. Oczywiście, to bzdura, bo takiego ataku w rejonie, gdzie mamy uśpiony front, nie da się przewidzieć, ani mu zapobiec, ale "ciemny lud to kupi". 

Przy okazji warto tu rozbić mit kultywowany przez niektórych, że konflikt azersko-ormiański ma charakter religijny, co każe im stawać po stronie Armenii (zachowującej się jak mikrorosja), bo rzekomo jest chrześcijańska. W tym konflikcie rzekomo chrześcijańską (a jaki kraj posowiecki jest naprawdę chrześcijański) Armenię wspiera fanatyczny muzułmański reżim Iranu przeciw muzułmanom z Azerbejdżanu, popieranym przez Żydów z Izraela i chrześcijan z USA (Blinken zwrócił się do Kongresu o zniesienie zakazu bezpośredniego zaopatrywania Azerbejdżanu). Religia nie odgrywa tu żadnej roli, choć - jak zawsze - jest wykorzystywana do mobilizowania społeczeństw.


A jak jesteśmy przy kwestiach religijnych, to Patriarcha Eumeniczny Konstantynopola Barłomiej (ten siwy z bródką na zdjęciu) potępił Putinarchat Moskiewski za wzywanie do wojny. Następny krok (już realizowany przez Kościół Prawosławny Ukrainy) to wykluczenie Putinarchi Cyryla z listy wspominanych w modlitwie i wykreślenie Putinarchatu z tak zwanego dyptychu, czyli wykazu autokefalicznych (samodzielnych) cerkwi prawosławnych, wspominanych podczas modlitwy. O ile wiem, w prawosławiu nie ma wyklęcia w takiej formie, jak w katolicyźmie, ale opisane powyżej działania tym de facto są. W momencie, kiedy Putinarchat wypadnie z dyptychu, reszta Cerkwi Autokefalicznych uznaje go za strukturę heretycką. 

Szefostwo ukraińskiej delegatury Putinarchatu Moskiewskiego podczas narady

I na tym tle rozwija się już faktyczny konflikt religijny na Ukrainie. Po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości obok istniejącej już Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego rozwinęły się Autokefaliczny Kościół Prawosławny Ukrainy, działający wcześniej na emigracji i po 1991 roku rozwijający się głównie na Zachodniej Ukrainie oraz Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego, powstały z rozłamu w Cerkwi Moskiewskiej. Do 2018 roku działały one półlegalnie, bo nie miały uznania ani Konstantynopola, ani innych Cerkwi Autokefalicznych. 
W 2018 roku z połączenia Cerkwi dysydenckich i części duchownych Patriarchatu Kagiebowskiego (Moskiewskiego) powstał Ukraiński Kościół Prawosławny, który od razu dostał od Bartłomieja tomos, czyli dokument o autokefalii i został uznany przez Kościoły Autokefaliczne. Nie wszystkie, bo prawosławni w Rosji, Serbii, POLSCE (!), Antiochii i USA (głównie emigracja rosyjska) uznają Ukrainę za część prawosławia rosyjskiego. 
Od początku inwazji Rosji na Ukrainę przedstawiciele Putinarchatu Moskiewskiego popierają otwarcie działania wojsk rosyjskich i samą inwazję. Dochodziło nawet do fizycznych napaści duchownych moskiewskich na ukraińskich. 
Latem Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU - w kontekście konfliktu z Putinarchatem na Ukrainie nazywa się ją Służbą Bożą Ukrainy) zaczęła śledztwo i przeszukania w obiektach należących do Putinarchatu Moskiewskiego, ujawniając to, co było w zasadzie oczywiste dla każdego obserwatora, że Putinarchat na Ukrainie stanowi de facto piątą kolumnę i jawnie działającą agenturę Moskwy (w tym miejscu pytanie, jak postrzegać działalność Putinarchatu w Warszawie, skoro idzie on ramię w ramię z Moskwą?). Opisywałem początki tych działań na blogu.

O konflikcie z Cerkwią Putinosławną wspomina klip nagrany przez SBU z okazji ich święta (było w sobotę). Swoją drogą, w klipie po raz pierwszy Ukraińcy przyznali się do uderzenia w Most Krymski i do akcji na samolot zwiadowczy na Białorusi. 

Z końcem ubiegłego roku wygasła dzierżawa Ławry Peczerskiej (o ile rozumiem, nie całej, ale kluczowych obiektów), jaką otrzymał Putinarchat od państwa ukraińskiego. Władze przekazały obiekty Ukraińskiemu Kościołowi Prawosławnemu, który już odprawia tam nabożeństwa i kazały przedstawicielom Putinarchatu wynosić się z pozostałych pomieszczeń. Sprawa prawnie jest skomplikowana, bo formalnie państwo ukraińskie ma prawo tylko do części obiektów Ławry, ale w końcu to państwo decyduje, kto działa legalnie na całym jego terytorium. 
Dla obu stron sprawa ma wymiar symboliczno-polityczny. Ławra Peczerska to kolebka prawosławia na Rusi i jego duchowe centrum. Znacznie bardziej, niż klasztor w Częstochowie dla polskich katolików. Tracąc Ławrę, Putinarcha Cyryl traci pozycję lidera prawosławia na terenie dawnej Rusi, a zyskuje ją Epifaniusz, Metropolita Kijowski. Tym samym Konstantynopol, zepchnięty przez stulecia przez Moskwę z pozycji faktycznego, a nie tylko rytualnego lidera prawosławia, wraca na swoje miejsce.
Zatem walka o Ławrę Peczerską to nie tylko starcie mnichów i ukraińskiego państwa, ale kolejny krok do zredukowania pozycji Moskwy na świecie. 
W każdym razie dziś odbyło się formalnie ostatnie nabożeństwo putinosławne w Ławrze. Od 29 marca Ławra przechodzi pod zarząd 

Przenosimy się z powrotem na front, na którym stan zasadniczo bez zmian. Rosjanie szarpią się jeszcze pod Bachmutem, czy Awdijówką, ale bez przekonania. W rejonie Bachmutu liczba rosyjskich ataków w ciągu doby spadła z trzydziestu do osiemnastu, czyli prawie dwukrotnie. SZU miejscami kontratakują poprawiając swoje położenie taktyczne. Kluczowe rejony, o które toczą się walki to wybieg dla psów i resztki pomnika samolotu na południu miasta. 


Ukraińskie odwody grają z Moskalami w tę samą grę, co oni, czyli wędrują tam i sam, sprawiając wrażenie koncentracji sił. Rzeczywiste ześrodkowania są objęte ścisłą tajemnicą. Po obu stronach trwa zgadywanka, gdzie Załużny uderzy tym razem. 
Prigożyn obstawia kierunek na Swatowe, a następnie na południe w celu odcięcia Donbabwe i  Ługandy od zaopatrzenia z Rosji. Wtedy, jak twierdzi, Krym i południe Ukrainy same wpadną w ukraińskie ręce. 

Propagandystka Putina Margareta Simonjan alarmuje, że źródło "Come and See" podało o masowych urlopach w jednostkach ukraińskich i zwraca uwagę, że przed ofensywą jesienną też tak było. To samo źródło objawiło szefowej "Russia Today", że atak nastąpi na odcinku kupjańskim lub zaporoskim (ja to z mapy bez źródeł wyczytałem). 
Ale serio, moje źródła też podają, że jednostki z odcinka zaporoskiego mają się szykować do rotacji na przełomie marca i kwietnia (czyli już). Trafią na na granicę z Białorusią, gdzie odpoczną i będą się uzupełniać, a zastąpią je nowoutworzone i wyszkolone. 

Kolejny lament bojców (według Girkina-Striełkowa, jedynej jednostki z rejonu Awdijówki, która dotąd nie nagrała swojego apelu). Zestaw skarg standardowy. Ciekawostka, bo po raz pierwszy wprost mówią o oddziałach zaporowych. 

Ukraińska artyleria pracuje, jak w lecie, tłukąc równo po rosyjskich pozycjach. Między innymi w Swatowem na koncert Chóru Aleksandrowa udał się cały rosyjski punkt dowodzenia. 

Moment uderzenia...

... i jego skutki

Po raz nie wiem, który trafiona została rosyjska baza w Czarno... Nowej Kachowce. Baza znajduje się na terenie firmy rolniczej "Green Team". Od początku roku bawełna była tu zbierana trzy razy, co dało już piękny plon w postaci około osiemdziesięciu zniszczonych pojazdów Moskali. 
Ukraińska psychiatria analizuje przypadki "syndromu czarnobajewskiego", który objawia się uporczywym wystawianiem się na strzał tam, gdzie wiadomo, że się dostanie. 


Wybuchało też coś podobno w Sewastopolu, a co ciekawsze, w momencie ataku w pobliżu bazy kręcił się brytyjski samolot zwiadowczy w obstawie myśliwców. I po raz kolejny naruszona została rosyjska strefa zakazu lotów (poprzednio w rejonie Petersburga zrobił to amerykański samolot AWACS). 


Przy okazji, ujawniono nagrania z ostatniego ataku dronów morskich (jednak morskich, ale być może powietrzne dla odwrócenia uwagi też były). Po pierwsze, miedzy bajki można włożyć opowieść o zniszczeniu urządzeń przed atakiem. Zniszczony był jeden. Dwa ewidentnie w coś trafiły. 


Ciekawostką jest, że były to inne urządzenia, niż przy poprzednim ataku. Poprzednio były to drony dostarczone przez Wielką Brytanię. Obecnie to urządzenia podobno produkowane przez samych Ukraińców. 

Nowe drony są wyraźnie mniejsze i niższe, co czyni je znacznie trudniejszymi do zauważenia i trafienia. Ten zniszczony wyraźnie wpadł w krzyżowy ogień, więc wbrew rosyjskiej propagandzie było więcej, niż dwóch strzelców. 

Szojgu zapowiedział, że obroni Moskwę przed atakami rakietowymi (szybko poszło: w rok od "Kijów za trzy dni" do "obronimy Moskwę"). Natomiast w moskiewskim metrze pojawiło się coś, co wygląda, jak podpisany przez Putina plan obrony okrężnej Moskwy. A to tylko plan moskiewskiego metra z podpisem gościa, który uważa się za Cara. 



Na moskiewskich bilbordach wyświetlana jest instrukcja, jak spakować walizkę ewakuacyjną.


Klip, co grozi Rosji pod natowską okupacją, wyświetlany w rosyjskich mediach

W mediach ukraińskich pojawił się pangiryk Budanowa. Nie mówię, że mu się nie należy, sam jestem w jego fanklubie, ale szefowie wywiadu na ogół nie mają swoich reklamówek w stylu bondowskim. 


Co w tym klipie jest ciekawe to to, że Ukraińcy już nie kryją, że pożary i wybuchy w Rosji to ich robota. No to krótki przegląd ostatnich dni. 

W odpowiedzi na słowa Najśmieszniejszego Awatara Prezydenta Rosji Dimy Miedwiediewa, że Moskwa będzie produkować tysiąc pięćset czołgów rocznie, ze wstydu zapalił się zakład w Jarosławiu, gdzie produkuje się skrzynie biegów i silniki do pojazdów wojskowych. 

Z kolei w Jekaterynburgu zapaliła się fabryka elektroniki przemysłowej


W Wozkriesieńsku pod Moskwą pali się natomiast wytwórnia akumulatorów i zakład recyklingu ołowiu. Chemikalia dają ten pięknie żółty kolor dymu.


W Kirejewsku na południe od Tuły, która jest na południe od Moskwy potężnie huknęło. Na terenie czegoś w rodzaju ogródków działkowych powstał porządny lej. Młody mężczyzna i dziewczynka zostali poszkodowani. Całość miała miejsce w pobliżu osiedla mieszkalnego. 



Władze rosyjskie oficjalnie przyznały, że ich systemy walki elektronicznej doprowadziły do strącenia ukraińskiego drona Tu-141 Striż (czyli Jerzyk). 
Czyli uratowali Moskwę omal nie zabijając mieszkańców Kirejewska. Typowo kacapsklie działanie. Car i bojarzy mogą spać spokojnie, a że lud ginie, to kogo to obchodzi? 

Wracając do Prigożyna, to jego starcie z władzami Gorącego Klucza kończy się wynikiem dwa zero dla bandytów. Nie dość, że pochowali swoich wbrew sprzeciwom władz miasta, to na pogrzeb przyszły setki zwykłych Rosjan. Dla nich nie ma znaczenia, że to skazańcy, bo w Rosji każdy siedzi, siedział lub będzie siedział. Widzą w nich bohaterskich obrońców kraju, którzy zapłacili już za swoje winy. 
I to jest wizerunkowy sukces Prigożyna. On nie musi mieć już dostępu do Putina, Szojgu, czy ministerstw. Jego ludzie mogą być już wycofani z frontu (co pewnie wobec skali strat w szeregach wagnerowców wkrótce się stanie). Jego pozycja społeczna już nie zależy od łaski Kremla. Zbudował własną. 

Inny Prigożyn, Józef, o ile wiem, nie spokrewniony z tamtym producent muzyczny, rozmawiał sobie przez telefon z Farchadem Achmedowem, biznesmenem z Azerbejdżanu i byłym politykiem rosyjskim. W rozmowie wyrażał się bardzo niepochlebnie o władzy i sytuacji w Rosji. Rozmowa została opublikowana przez służby zachodnie w internecie (a teraz zgadnijcie, misie, kogo jeszcze podsłuchujemy). I wybuchł skandal. Prigożyn już się zastrzega, że zrobiono mu deep fake i że to nie on mówi, ale nikt mu nie wierzy. 


Tymczasem szefowi wagnerowców pozazdrościł gubernator Krymu Aksjonow i zakłada własną prywatną korporację wojskową (PKW). Chociaż najemnictwo jest w Rosji zakazane pod groźbą więzienia. 
Chce powtórzyć drogę Prigożyna do kariery, czy tak bardzo nie wierzy, że armia rosyjska go obroni, że chce mieć swoich "gwardzistów"? 
To kolejna prywatna armia na rosyjskiej mapie. A wojsko regularne i służby mundurowe słabną... 

Na Ukrainę wróciło siedmioro dzieci uprowadzonych jesienią z sierocińca w Chersoniu (pisałem o tym). Siedmioro z ponad czterdziestu. 


A tak wyglądało uprowadzenie. 


Za to Ramzan Kadyrow dostał nagrodę za obronę praw człowieka. Nie, nie robię sobie żartów. Naprawdę. 


Na deser dwa smaczki. Wywiad z kozakiem, co sam zatrzymał rosyjskie natarcie pod Swatowem (film z tego dawałem). 


I reportaż o drugim kozaku, co z polskiego Pioruna przez okno budynku spruł rosyjski samolot (też dawałem)



Komentarze

  1. Bardzo ciekawie przybliżona sytuacja na ... środkowym (?) wschodzie. Dla takiego laika jak ja to świetne rozwiązanie.
    To co napisałeś o cerkwi prawosławnej to dla mnie nowość i zaskoczenie. Temat całkiem mi nieznany.
    Kacapy coraz bardziej drą pizdę w kwestii obrony Moskwy. Nie wiem na ile to teatrzyk, a na ile realne obawy. Biorąc pod uwagę ich "sukcesy" na Ukrainie, to oni chyba tej Moskwy nie obronią.
    Te "tajemnicze" pożary robią świetną robotę, bo produkcja, która i tak szła jak krew z nosa, idzie jeszcze słabiej.
    Umieszczałeś niedawno zdjęcie, na którym widać okopy na Krymie wykopane na plażach. Możesz mi wyjaśnić po co im okopy na plażach ? Przecież Ukraina nie ma okrętów aby przeprowadzić desant od morza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okopy i "obrona Moskwy" to element tej samej gry. Z jednej strony nakręcanie psychozy wojennej, z drugiej pokazywanie, że władza coś robi. Czyli klasycznie po sowiecku: generujemy problem, który rozwiązujemy i jesteśmy bohaterami.
      Co do tego, czym Ukraina dysponuje, to nie zakładałbym się. ;-) Ale oficjalnie faktycznie floty desantowej nie ma. Jedynie łodzie szturmowe jednostek specjalnych, ale to za mało do takiej operacji.

      Cerkiew na Ukrainie to ogromy i mało znany w Polsce temat. Konflikt między Moskwą a Konstantynopolem zaczął się z chwilą upadku tego drugiego i koronowania się Iwana Groźnego na cara (cesarza) jako następcy bizantyjskiego basileusa (na podstawie tego, że jego pradziadkiem był ostatni cesarz Bizancjum). Z automatu Patriarchat Moskiewski zaczął rościć sobie pretensje do zastąpienia Konstantynopola. Kiedy to się ostatecznie nie udało, bo większość Kościołów Prawosławnych olała jego aspiracje, zaczął ustawiać się w pozycji równorzędnej, alternatywnej wobec Konstantynopola, niejako w opozycji. Stąd w prawosławiu pewne rozdwojenie jaźni: Konstantynopol złagodził swoje stanowisko wobec Rzymu i wzajemnie zdjęto z siebie klątwy, Moskwa cały czas postrzega Kościół Zachodni jako wroga.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)