Dziennik wojny - doba dwudziesta trzecia i dwudziesta czwarta drugiego roku (388 i 389)

"- Powinien się szybko przyjąć.
9 lat później..."

Właśnie mija dziewiąta rocznica aneksji Krymu przez Rosję. 21 marca 2014 roku Federacja Rosyjska oficjalnie przyjęła przepisy sankcjonujące to bezprawie. Jak ktoś chce przypomnieć sobie, jak do tego doszło, to na Wikipedii jest dobra chronologia tego procesu. Nie będziemy robić wspominek, bo dzień obecny jest równie, jak nie bardziej obfity w wydarzenia. 

Najbardziej gorący temat, to oczywiście list gończy wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za Putinem i Marią Lwową-Biełową, która w Moskowii udaje rzeczniczkę praw dziecka. 
O ile ta klasyczna i przysłowiowa blondynka skomentowała decyzję zdaniem, że:
- Widać, że społeczność międzynarodowa docenia to, jak Rosja opiekuje się dziećmi.
To już w przypadku Putina reakcje latają od płotu do płotu.
Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Wpieprzania Się w Nieswoje Sprawy (Spraw Zagranicznych) w sobotę powiedziała, że decyzja MTK nie ma znaczenia, bo przecież Rosja nie podpisała Statutu Rzymskiego, żeby już w niedzielę stwierdzić, że Moskwa jest gotowa do rozmów z Zachodem, sugerując przyjęcie warunków, jakie jesienią przekazał Carowi Sułtan. Tyle, że wtedy wyraźnie było określone, że czas oferty jest ograniczony, a decyzja MTK oznacza właśnie zatrzaśnięcie okienka.

Swoistym rechotem historii jest fakt, że szefem MTK, który ogłaszał decyzję o postawieniu Putina i Lwowe-Biełowej w stan oskarżenia, jest polski sędzia Piotr Hofmański.

Na kanałach rosyjskich dalej trwa karnawał histerii od "a kiedy oskarżą Busha i Obamę?" poprzez "a jak Stany pogroziły, że ściganie obywateli amerykańskich spowoduje reperkusje, to MTK się wycofał!" (i to pokazuje, jak niski jest status międzynarodowy Rosji) do "teraz nie ma odwrotu, już żadnych "gestów dobrej woli, do zwycięstwa!". 
Aż mi ich nie szkoda.

Jutro Xi przybywa do Moskwy. Fakt, że będzie rozmawiał z poszukiwanym międzynarodowo bandytą niekoniecznie musi się Chanowi podobać, ale też daje mu mnóstwo możliwości. 
To jak to było z polsko-chińską granicą? 

Car postanowił uczcić rocznicę rozpoczęcia wojny z Ukrainą (tak, dziewięć lat temu) i wybrał się z wycieczką na Krym i do Mariupola. 
Na Krymie był krótko, odwiedził tylko Sewastopol i obóz dziecięcy (chciałoby się rzec, że koncentracyjny, bo dzieci z Ukrainy też tam są przetrzymywane) w Arteku. 

Warto zwrócić uwagę na sposób poruszania się Putina. Chodzi sztywno i z trudem utrzymuje równowagę. To nie ten znany z innych okoliczności sprężysty krok. 

Potem śmigłowcem przeleciał do Mariupola, przejechał w ciszy Aleją Pokoju (Mira) i podjechał do wybudowanej w lecie atrapy osiedla Newskie (publikowałem w sierpniu jego reklamówkę z rosyjskich mediów. 

Oczywiście, przy okazji przejazdu trzeba odwalić propagandówę, jak to prawdziwy menczizna Xujło sam prowadzi samochód. Na całym świecie przywódców wożą, bo takie są reguły bezpieczeństwa (kierowca to też ochroniarz, szkolony do tego, jak reagować w momencie zagrożenia). No ale w Jebanarium są inne zasady. Tu Putin nikomu nie odda kierownicy, choćby miał umrzeć.

Pisałem wtedy, że osiedli do mieszkania nie stawia się w trzy miesiące, jakie minęły od upadku Mariupola do wyprodukowania tej reklamówki. 


Żebyście nie musieli szukać, to ta reklamówka.

Co się rzuca w oczy na filmie z udziałem Putina, który rozmawia z uradowanymi "mieszkańcami osiedla" to... obcinanie przez kamerę górnych pięter, a ja się przyjrzycie, to z wyjątkiem kilku mieszkań, wszystkie okna poza klatkami schodowymi są ciemne! 

W tle ktoś krzyczy, że to ustawka. Ten fragment wycięto, ale na kanale RIA NOWOSTI poszło w całości. 

Wyobraźcie sobie, że u nas gdzieś przybywa prezydent. A choćby i nocą. Czy go lubimy, czy nie, ludzie podeszliby do okien go zobaczyć. Staliby w oknach i na balkonach. Jedni by klaskali, inny złorzeczyli, ale byli obecni!
A tu pustka! Nic. Null. Nothing. 
Nikt na tym osiedlu nie mieszka, choć były już "reportaże" o szczęśliwych mieszkańcach. 
Aha, na spotkaniu z Carem nie ma ani jednego mieszkańca osiedla. Rozpoznano dwoje mieszkańców Mariupola, ale oboje mieszkają gdzie indziej. Kobieta granatowej kurtce z kapturem okolonym sztucznym futrem, która mówi, że jest szczęśliwa, że znalazła się Rosji, od dawna była znana głównie z... okradania mieszkań sąsiadów. 

A tak naprawdę wygląda Mariupol. I to nie są najbardziej zniszczone rejony, tylko właśnie Aleja Pokoju, którą w nocy przejechał Putin ze świtą.

Car odwiedził też mariupolską Filharmonię, z której szybko usunięto zbędne już dekoracje do teatru "procesu" azowców. Większość, w tym najważniejsi, są już poza zasięgiem Rosjan, a wielu znów im robi z zadków jesień średniowiecza. 

I ten przekomiczny dystans. Nawet wicepremier rządu Rosji i kurwator Krymu Marat Chusnulin nie może podejść zbyt blisko. 

Tymczasem ukraińscy partyzanci nie śpią. W przededniu wizyty Putina półwysep został ozdobiony ulotkami i plakatami Ruchu Żółtej Wstążki. 

"Krym to Ukraina. Nie tylko od 1954 roku, a zawsze".
Historycznie oczywiście bzdura. Do XVIII wieku Krym należał do Tatarów, a przedtem do różnych ludów, ale żaden nie był Ukraińcami. Taka retoryka jest jednak słaba, bo łatwa do obalenia. Krym to Ukraina na podstawie prawa międzynarodowego i woli mieszkańców wyrażonej w referendum w 1991 roku ("referendum" rosyjskie z 2014 jako zorganizowane w warunkach terroru jest nieważne z założenia), a także w świetle umów międzynarodowych, które Rosja podpisała (tak, wiem, że podpis Rosji ma mniejszą wartość, niż tusz, którym go wykonano). 

Ta ulotka to majstersztyk propagandy. Z jednej strony nie do odróżnienia od rosyjskich materiałów propagandowych, czczących rocznicę przyłączenia Krymu. Z drugiej zestawia słowa gubernatora Krymu Aksjonowa, że "Krym na zawsze w Rosji" z identycznymi słowami, dotyczącymi Chersonia, które wypowiedział Cyryl Stremousow zanim dostał bilety na koncert Kobzona. 

Ukraińcy przypominają, że Hitler też odwiedził Mariupol. I tam zrozumiał, że przegrał wojnę.

Pisałem już o tym, że uaktywnili się ukraińscy partyzanci. No teraz poszła seria. 
W Skadowsku bilety na koncert Chóru Aleksandrowa otrzymali szef plutonu służby patrolowej i jego żona, prywatnie będąca przełożoną męża jako szefowa pionu spraw wewnętrznych. On zginął na miejscu, ona trafiła do szpitala, ale sądząc ze stanu ich samochodu, raczej ma małe szanse na przeżycie. 


W nieodległej Nowej Kachowce zlikwidowany został szef "aresztu śledczego", do inwazji właściciel prywatnej firmy ochroniarskiej Siergiej Moskalenko. Szczegółów nie znamy.


Natomiast w Berdiańsku do worka z odpadami trafił (lub to, co z niego zostało) Siergiej Hyrenko. Nikt ważny. Zwykły miejski urzędas, który okazał się entuzjastą okupacji i szmatą donoszącą na kolegów z pracy, którzy nie podzielali jego entuzjazmu. Był na tyle skuteczny, że wskazani przez niego pracownicy ratusza, którzy nie chcieli pracować dla okupanta, po pobycie w areszcie FSB wracali potulnie do pracy. 
Dla pewności Hyrenkę wysadzono razem z jego domem. Niewykluczone, że jego donosy zagroziły ukraińskiej siatce konspiracyjnej. 
Niech trafi na dno Helheimu, gdzie miejsce zdrajców. 


Rosjanie odpowiadają uderzeniem propagandowym. Na kanale szwedzkiego dziennikarza, Johannesa Fricka powiązanego z RuSSia Today, który był zamieszany w prowokację ze spaleniem Koranu w Szwecji (miała spowodować zatrzymanie przez Turcję procesu akcesji Szwecji do NATO), pojawił się film, na którym rzekomo ukraińscy żołnierze używają stron z Koranu jako rozpałki do ogniska. 
Nie będę zamieszczał filmu, choć go mam, żeby nie robić zasięgów moskiewskiej propagandzie (i nie obrażać muzułmanów jego publikacją - palenia Biblii też bym nie zamieścił). 
Co się na nim rzuca w oczy?
Po pierwsze, uczestnicy wydarzenia nie pokazują twarzy i pilnują się, żeby ich nie pokazać. Nawet odwracając się, żeby sięgnąć po paczkę z egzemplarzami (nie jednym!) Koranu, robią to "półgębiem", żeby twarzy nie było widać. 
A zatem, autorzy i uczestnicy doskonale wiedzą, że za to, co robią, grozi im zemsta, więc jest to film obliczony na zirytowanie muzułmanów. Świadoma prowokacja. 
Po drugie, w momencie podłożenia stron z Koranu ogień pod stosem już się pali. Sam ten akt jest zbędny (poza tym są lepsze rozpałki, niż papier, choćby kordyt z nabojów). 
Po trzecie, poza mundurem (a co trudnego odebrać mundur jeńcowi?) i zielonej opasce identyfikacyjnej, nic nie pokazuje, z kim mamy do czynienia. Żadnych oznaczeń. Nawet plakietka SZU jest ledwo widoczna - mundury żołnierzy ukraińskich są pełne naszywek i znaczków, które w razie zmasakrowania posiadacza, pozwalają kolegom go zidentyfikować i pozwalają zachować jakąś indywidualność w powszechnej jednolitości. 
Sumując wszystkie elementy, mamy do czynienia z kolejną rosyjską fałszywką, obliczoną na wkurzenie muzułmanów i zwrócenie ich przeciw Ukrainie. A wielu mieszkańców południa Ukrainy to właśnie wyznawcy Allacha. 
Oczywiście, już nastąpiła potępiająca reakcja miłośników Pokoju, w czym przoduje Ramzanka Dyrow i liderzy krymskiej społeczności muzułmańskiej. Dziwne, prawda? 

W rosyjskiej telewizji pojawiła się ukraińska, a w zasadzie amerykańska wersja naszego Emila Czeczki (wiecie, że Baćka ustanowił nagrodę imienia tej gnidy dla osób, które skutecznie będą szkalować Polskę? Ochojska ma szansę). Koleś walczył w Legionie Międzynarodowym, po czym uciekł do Turcji i objawił się w Moskwie. Opowiada androny, zgodne z moskiewską propagnadą. 


Koledzy drania opublikowali film z komentarzem: "Mogliśmy go zastrzelić, jak oni Aleksandra Maciewskiego (swoją drogą, mieszkającego na Ukrainie obywatela... Mołdawii), ale my jesteśmy zawodowcami". 


Rosyjska Duma uchwaliła nowe prawo, że za krytykę "ochotników" na wojnie z Ukrainą grozi siedem lat więzienia. Do tej pory nie można było pisać prawdy... przepraszam, szkalować tylko sił bezbronnych. Teraz dochodzą bandyci od Prigożyna i Tik-tok Army Kardyrowa. 
No to jak do nas przyjdą, z kicia nie wyjdę.  

Tymczasem Prigożyn odwalił nową awanturę. W pięknej miejscowości Gorjaczi Kljucz (Gorący Klucz), będącej zasadniczo kurortem, wagnerowcy zrobili sobie własny cmentarz. Położyli tam już około pięciuset swoich funfli, a kiedy chcieli pochować kolejnych, mer miasteczka zaprotestował, że kurort to nie kostnica.




I się zaczęło. Prigożyn wrzucił nagranie, w którym naubliżał merowi, a jego bandyci ponagrywali filmiki, na których po prostu człowiekowi grożą szybkim zgonem. Mer spękał (trudno się dziwić) i już  nie protestował, kiedy cmentarz "wzbogacił się" o kolejne mogiły. 
I tyle opowieści o tym, że Prigiożyn traci wpływy w Rosji. Nie na tyle, żeby terroryzować lokalne władze. 

Film, na którym bandyci Prigożyna grożą merowi Gorjaczego Kljucza.

Kończąc wątki poboczne. Putin ponoć, według kanału Generał SWR, bardzo się ucieszył ze strącenia amerykańskiego drona (i wbrew niektórym wersjom nie był to przypadek). Zaczął się wyścig do wraku Reapera. Ponoć rumuńska flota, która pierwsza z krajów NATO wyszła w morze w kierunku miejsca upadku drona, nie zdążyła, bo rosyjskie śmigłowce już zabezpieczały rejon (miały łatwiej, bo znały dokładne miejsce upadku). Ale niekoniecznie. 
Teraz wrak trzeba podnieść z kilkuset metrów głębokości. W tym celu Rosjanie wysłali okręt "Komsomolec". Pływający nieprzerwanie od... 1915 roku! Taki, co Lenina pamięta. 
Po najnowszą technologię płynie morska skamielina. 
Czemu on?
Na Morze Czarne może przypłynąć US Navy, a ci nie będą się bawić w kurtuazję, tylko w celu odzyskania, co ich, hukną z dział pokładowych. 
W takim przypadku lepiej stracić muzeum, niż nowoczesny okręt. 
Aha, Rosja nie ma jednostek do operacji głębinowych, więc jej szanse w tym wyścigu i tak są małe.

Producenci Bayraktarów natychmiast po ujawnieniu sposobu strącenia Reapera opublikowali nagranie, pokazujące, że ich dzieło taki atak przetrzymało. 

Wracamy na front. Na Zaporożu SZU zintensyfikowały akcje zaczepne w stosunku do pozycji rosyjskich. W niektórych miejscach zajęte zostały obszary "strefy niczyjej". Generalnie idą one w kierunku Tokmaku, którego zajęcie daje Ukraińcom całkowite odcięcie rosyjskich sił pod Donieckiem od zaopatrzenia. 

Mapka od Kartina Masłom


Prognoza pogody do początku maja przewiduje tutaj słoneczną pogodę z niewielkimi zachmurzeniami. 
Ukraińcy trollują Rosjan, wrzucając w sieć filmy, pokazujące, że zachodni sprzęt nie boi się roztopów i błota. 


Pod Bachmutem w zasadzie brak postępów Rosjan. Doszli, dokąd mogli i tyle. Za to SZU odpędza bojców od drogi Bachmut-Konstantynówka. W ramach tego, że nie ma amunicji, ukraińska artyleria rozbiła dziś pięć magazynów i stanowisk dowodzenia Rosjan pod Bachmutem - czyli, jak pisałem, narracja ta była podpuchą (teraz w ramach pogłębiania tej podpuchy, "Finansial Times" pisze, że w Europie skończyły się materiały wybuchowe do produkcji amunicji - powiążmy to z informacją, ze Bumar-Łabędy być może dostanie zamówienie na produkcję amunicji dla Ukrainy, materiały wybuchowe produkuje się między innymi w Pionkach). 

Jedno z dzisiejszych trafień ukraińskiej artylerii w bazę Rosjan.



Pod Awdijówką próba nocnego ataku zakończyła się zniszczeniem piętnastu rosyjskich czołgów i 9 BWPów. Bojcy z Petersburga płaczą, że oni nie chcą już walczyć, bo posyła się ich z karabinami na ukraińskie czołgi. 


Pozostałe odcinki także bez zmian. Rosjanie wykrwawiają się waląc łbami w ścianę, a Ukraińcy wyraźnie poprawili organizację zaopatrzenia i lokalnie przechodzą do kontrataków. 

Dobry film ukazujący pracę ukraińskich operatorów dronów.

Moskal płacze, ze bombardowanie granatami śpiących bojców jest nieładne. Bo przecież bombardowanie rakietami śpiących cywilów jest spoko. 


I naprowadzanie poprzez drona artylerii.

Lądowy dron kamikadze, czyli nowoczesna wersja niemieckiego Goliata.

Pod względem PSYOPS i rujnowania psychiki wroga, Ukraińcy nie mają sobie równych.







Komentarze

  1. Drona miała łowić "Kommuna", nie "Komsolomec" - co nie zmienia faktu, że ta jednostka jest de facto starsza (rok budowy 1913), niemniej jednak wyposażona jest w różny nowocześniejszy specjalistyczny sprzęt... o ile jest wyposażona. Bo podobno Rosjanie takiego sprzętu do badań podwodnych szczególnie nie mają. Wg różnych źródeł rosyjska ekspedycja poszukiwawcza już odpuściła, również ze względu na niebezpieczeństwo oberwania ukraińskim "Neptunem".

    OdpowiedzUsuń
  2. RaSSijskaja Armia to armia pozorów i pozorantów. Do akcji ppdejmowania drona wysyłają truchło z 1913 roku. Dużo można mówić o naszej Marynarce Wojennej, bo jest dużo do odbudowania, ale nowoczesnego ROVa (robota do prac podwodnych) mają i personel do jego obsługi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka miesięcy temu w prywatnej rozmowie zażartowałem, że polski rząd powinien utworzyć nagrodę imienia Czeczki i przyznawać ją tym, którzy biegali z reklamówkami przy granicy białoruskiej. Nie pisałem o tym nigdzie, bo ostatecznie uznałem to za kiepski żart. Taka nagroda przyznawana przez rząd białoruski jest po prostu absurdalna, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że Czeczko sam się nie "wyhuśtał".

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za kolejne trafne zestawienie, z jednym wyjątkiem: a propos Ochojskiej - polecam https://oko.press/gdzie-sa-te-ciala-nagonka-prawicy-i-lasow-panstwowych-na-ochojska

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)