Dziennik wojny - dzień trzysta dwudziesty czwarty i trzysta dwudziesty piąty
Soledar i Bachmut mogą być grobem Prigożyna i jego bandy i to zarówno dosłownie (według szacunków rosyjskich w ostatnich starciach w tym rejonie zginęło około dziesięć tysięcy wagnerowców), ale także politycznie.
Już od dawna regularna armia skarżyła się, że bandyci Prigożyna dostają wszystko, czego bojcom brakuje, że są pierwsi w zaopatrzeniu, że dostają tłustsze kąski na froncie, czyli cele względnie łatwe do zdobycia i obfite w łupy, a także że Prigożyn i jego ludzie, wywaleni z regularnej armii za korupcję i przestępstwa, przejmują dowodzenie na froncie, odsuwając dowódców formalnie za poszczególne odcinki odpowiedzialnych.
Bachmut był taką wygodną niszą, w której wagnerowcy zyskiwali sukcesywnie nieistotne odcinki terenu w czasie, gdy regularna armia zmuszona była do odwrotów na innych frontach. Nikt nie pytał o cenę tych "sukcesów" i powszechnie ignorowano to, że straty, jakie ponoszą bandyci, są nie do przyjęcia nawet w rosyjskiej regularnej armi
Prigożyn budował na tym swoją pozycję i miraż kompetentnego dowódcy, kreując się na współczesnego Juliusza Cezara (paralel jest więcej). Opierając się zaś na tej pozycji i popularności w społeczeństwie, pozwalał sobie na krytykę oficjalnych dowódców, a nawet na wymuszenie dymisji dwóch generałów, Łapina i Dwornikowa oraz zastąpienie tego drugiego swoim kumplem Surowikinem. To dało mu możliwość jeszcze większego rozwinięcia skrzydeł. I to stało się początkiem klęski. Kadyrow, jak każdy człowiek Wschodu, wiedział, kiedy się zamknąć i przyczaić, żeby nie zburzyć swojej legendy i od grudnia o nim i jego bandzie nie słychać (poza skandalami). Prigożyn zagrał va banque.
Do tej pory pod Bachmutem pozorował wojnę. Teraz, po porażkach regularnej armii, postanowił zdobyć miasto, wyprowadzając listopadowo-grudniową ofensywę. Jak wiemy, skończyła się masakrą wagnerowców, a ich pozycje musiały zostać uzupełnione regularnymi jednostkami złożonymi z mobików.
Żeby ukryć tę porutę, ściągnął prawie wszystko, co miał pod Soledar i spróbował znowu z identycznym skutkiem. I tak, Soledar prawie już upadł (prawie, bo zachodnie obrzeża jeszcze się bronią. Ale rosyjski sukces był wynikiem tego, że regularne i doświadczone jednostki WDW oraz "armii" Donbabwe, wycofane spod Chersonia i uzupełnione mobikami (dwa miesiące szkolenia i zgrywania, to nie jest ta hałastra, co pod Kupjańskiem) przyszły mu z pomocą. I zastosowano starą rzymską taktykę trzyliniową: na pierwszy ogień wagnerowcy i mobiki, na drugi weterani spod Bachmutu (też wagnerowcy, ale już doświadczeni) i ługandony, dobijają bojcy z WDW. I to dało wynik. Regularnej armii.
Prigożyn trzy dni temu ogłosił, że zdobył Soledar i nawet porobił sobie fotki rzekomo w kopalniach, ale wtedy regularni się zatrzymali i powiedzieli: skoro zdobyłeś, to radź sobie sam. Oczywiście długo to nie trwało.
Dopiero wczoraj rosyjskie dowództwo oficjalnie podało informację, że Soledar został zdobyty, pierwotnie całkowicie pomijając udział wagnerowców i przyznając półgębkiem, że też tam byli dopiero po interwencji Prigożyna. Czemu ukraiński Sztab Generalny natychmiast zaprzeczył.
Ukraińska flaga na szybie kopalni numer siedem
w zachodniej części Soledaru.
Jak sytuacja wygląda? Rosjanie kontrolują prawie całość miasta, ale Ukraińcy wciąż bronią się w kopalni numer siedem i na dworcu kolejowym. Cały odcinek między kopalnią i dworcem a pozycjami rosyjskimi jest terenem otwartym i płaskim, więc każdy atak Rosjan dostaje się pod ostrzał ukraińskiej artylerii i kończy masakrą. W dodatku obie reduty oparte są o drugą linię obrony ukraińskiej, która biegnie mniej więcej torem kolejowym prowadzącym do Siewerska. Przez to nie da się tu zrobić takiego oskrzydlenia, jakie zastosowane zostało przy zajmowaniu Soledaru.
Ukraińcy ewakuują rannego z wysuniętej placówki pod Soledarem.
Nie potwierdziły się rosyjskie informacje ani o wzięciu Ukraińców w kocioł, ani o ich odwrocie. Po prostu, po pół roku walk i szturmów, kosztem gigantycznego wysiłku i ściągnięcia jednostek z innych odcinków (osłabiając je) oraz w zasadzie zniweczenia planów jakichś większych akcji ofensywnych w innych rejonach, udało się Moskalom zająć małe górnicze miasteczko, którego kontrola niczego im nie daje (na co uwagę zwraca także Girkin-Striełkow).
Wynik tych działań, to spuszczenie na drzewo gównemdowodzącego Surowikina (druga rzecz to fiasko jego "ofensywy powietrznej", która kosztem poważnego ograniczenia arsenału rakietowego Rosji (jedna salwa to 2-3 miesięczna produkcja takich rakiet) nie dała praktycznie niczego poza ogólnym wkurwem Ukraińców i zasileniem ich w nowoczesne systemy obrony przeciwlotniczej (nie licząc inicjatyw własnych, jak lotne zespoły łowców dronów, czyli reflektor i wkm na terenówce).
Dowodzenie całością objął, jak już pisałem, szef sztabu generalnego Gierasimow, a wraz z nim praktycznie wszyscy odsunięci po wcześniejszych porażkach, w tym Łapin, który awansował na szefa sztabu wojsk lądowych.
Prigożyn został odsunięty i popadł w niełaskę u cara. Przestał podróżować po więzieniach. Werbować musi za granicą (zauważono jego aktywność na Bałkanach). Głośno mówi się o stratach jego "czarnej kompanii" (z trzydziestu ośmiu tysięcy zwerbowanych kryminalistów miało zginąć już ponad dwadzieścia tysięcy. Amnestii, czyli końca półrocznej służby dożył jeden na czterystu (dwadzieścia osiem promili). Propagandziści Putina mają nakaz umniejszać znaczenie wagnerowców i generalnie jak najmniej o nich mówić, a jeśli już, to źle.
Dzieci na warcie honorowej przy grobie zabitego na Ukrainie wagnerowca, który wcześniej został skazany za... pedofilię! |
Ale...
Jak już wspomniałem, kreowanie się na niezwyciężonego to tylko jedna z paralel do Juliusza Cezara. Druga to stylizowanie się na swojego człowieka, przyjaciela podległych sobie ludzi, spanie wraz z nimi na ziemi, jedzenie tego, co oni, odwiedzanie w szpitalach, eskortowanie rannych na tyły, żegnanie w kostnicach (nabijaliśmy się z jego noworocznej mowy do trupów, ale piarowo to był znakomity ruch).
Trzecie to kreowanie popularności wśród ludu, jako tego, który mógłby przegonić od Cara złych bojarów i zaprowadzić porządek, ocalić Rosję.
I tu Prigożyn zdecydowanie wygrywa. Nawet taka pierdoła, jak przypadkowe wyjście cało z ostrzału ukraińskiego latem, kiedy SZU spróbowała go zlikwidować w bazie wagnerowców za pomocą salwy z HIMARSa, buduje jego wizerunek bohatera, radykalnie kolidujący z zachowaniem pozostałych liderów, kryjących się z dala od frontu i otaczających statystami.
I dokładnie taka jest reakcja społeczeństwa na Telegramie po zmianach kadrowych w armii. Prigożyn wyrasta w nich na szykanowanego bohatera, który mógłby coś zmienić, ale klika Szojgu mu nie daje.
Prigożyn w samolocie transportującym rannych do Petersburga. Takie zdjęcia budują mu popularność w społeczeństwie. |
I coś mi mówi, że to nie koniec tej rozgrywki, ale teraz wejdzie ona na nowy poziom. To już nie będzie starcie Prigożyn-Szojgu, ale Prigożyn-Putin jako ten, który ostatecznie Szojgu poparł. Mając za sobą prywatną armię i popularność w społeczeństwie Prigożyn może jeszcze dużo w tej opowieści namieszać.
Na razie jego ludzie szkolą na Białorusi tamtejszą odmianę wagnerowców, co jest wspierane przez Baćkę Traktorzystę.
Po co Łukaszence prywatna armia? O, do różnych celów. Może ją dać Putinowi do walki na Ukrainie. Oficjalnie Białoruś nie włączy się do wojny, a jednak pomoże. W razie odsunięcia od władzy ma swoją siłę zbrojną, zdolną podjąć wyzwanie. I to zarówno przeciw siłom promoskiewskim, jak przeciw patriotom. Może też posłużyć się nią do terroryzowania niepewnych elementów w legalnych strukturach siłowych.
A że Prigożyn to już samodzielny gracz, współpraca z nim nie grozi Łukaszence pogłębieniem zależności od Kremla (dopóki na Kremlu nie zasiądzie Prigożyn).
Na tę chwilę problemem Baćki są bobry. Bytujące na Polesiu i Wołyniu, najbardziej zalanych wodą regionach Europy, gdzie KOP prowadził patrole na łódkach, zwierzaki budują sobie żeremia, które spiętrzają wodę i powodują obszerne rozlewiska, niedostępne dla ciężkiego sprzętu. Normalnie służby ukraińskie je sukcesywnie usuwają (żeremia, nie bobry). Ale z powodu wojny dały sobie spokój. I tak na granicy ukraińsko-białoruskiej pojawił się niespodziewanie spory obszar zalany wodą.
A do kolekcji zwierzaków lubianych przez Ukraińców po szopie dołączył bóbr.
Ile razy Moskwa dostaje łomot, mści się atakami na cele cywilne. Zgadnijcie zatem, gdzie czują się pokonani, skoro dziś znów zaatakowali rakietami ukraińskie miasta?
Wystrzelono trzydzieści osiem rakiet manewrujących i jakąś liczbę balistycznych przeciwlotniczych S-400 i S-300.
Bilans dzisiejszych zestrzeleń rosyjskich rakiet przez Ukraińców. |
Masowy ostrzał po dwóch tygodniach od poprzedniego był o połowę słabszy.
Z jakiegoś powodu nie zadziałały systemy wczesnego ostrzegania i rakiety balistyczne wystrzelone na Kijów dotarły do celu (niektóre nie trafiły). Dopiero po ich eksplozjach został ogłoszony alarm przeciwlotniczy.
Ta rakieta nie trafiła w cel pod Kijowem. Pamiętacie dołek w Przewodowie?
To tak wygląda lej po ekspolzji głowicy bojowej S-300.
Porównajcie sobie.
Uszkodzenia są poważne, ale nie mają porównania do skali z tym, co się działo jesienią. Największa tragedia to zniszczenie bloku mieszkalnego w Dnipro rakietą Kh-22, która służy do zwalczania okrętów (lotniskowców) i jest kierowana! Nie ma zatem mowy o pomyłce, czy błędzie. Operator wycelował w blok, wiedząc, że to blok.
Arestowicz twierdzi, że to upadek rakiety zestrzelonej przez OPL i przypadkowe trafienie, ale to bzdura. Jest on za ten tekst masakrycznie jechany w ukraińskich internetach, a że jego narcyzm, początkowo zabawny, zaczyna wszystkich drażnić, to i jadą po nim, jak po burej suce.
Inna rzecz, że nie potrafi się przyznać do pomyłki i przeprosić. Szczególnie, że Moskale natychmiast jego słowa podchwycili i piszą, że ostrzał celów cywilnych to wina ukraińskiej OPL.
Moment trafienia w blok w Dnipro. Widać, że nie widać pracy OPL.
Chwila po wybuchu w Dnipro.
Początek akcji ratunkowej w Dnipro.
Dziecko po swojemu pomaga porządkować miejsce wybuchu.
Od razu prywatna osoba wyznaczyła wysoką nagrodę (dwadzieścia pięć tysięcy dolarów) za wskazanie sprawców oraz informacje o nich i od razu zostało ustalone, że rakietę wystrzelono z samolotu Tu-22M3 należącego do 52 Gwardyjskiego Pułku Ciężkich Bombowców pod dowództwem Olega Tymoszyna. Ta sama jednostka wcześniej ostrzelała cywilne obiekty w Krzemieńczuku.
Ukraińcy coraz głośniej mówią o potrzebie powołania jednostki egzekutorów-mścicieli.
Major Oleg Tymoszyn. Dowódca zbrodniczego pułku lotniczego. |
Tymczasem w Nowym Orleanie w USA trwa dziś konkurs Miss Universe i Rosja jest w nim reprezentowana. Kandydatka Jebanarium Anna Linnikowa wystąpiła w krwistoczerwonej sukni. Od razu przez Ukraińców została okrzyknięta Miss Genocide (Miss Ludobójstwo).
Ale dzisiejszy ostrzał, choć ostatecznie tragiczny w skutkach (w Dnipro dziewięć ofiar śmiertelnych, w tym piętnastoletnia dziewczyna oraz ponad sześćdziesięciu rannych, w Kijowie dziecko przestraszone wybuchem umarło na serce), miał też moment komiczny.
Rosjanie pochwalili się na swoich kanałach, że po ostrzale na dworcu kijowskim pojawił się dym. Okazało się, że z powodu wyłączenia prądu Ukraińcy uruchomili parowozy.
... i ukraińska rzeczywistość. |
W czasie ostrzału Kijowa w metrze wraz ludźmi schował się... kucyk!
Tymczasem partyzanci w Berdjańsku zaczaili się na rosyjskiego "gubernatora" i podłożyli mu bombę w samochodzie. Przeżył tylko dlatego, że zauważył źle zamaskowany pakunek i zdążył uciec. Ale samochód wybuchł i spłonął.
W Energodarze Moskale podobno szykują się do obrony, fortyfikując miasto. Magazyny broni i amunicji są zakładane w piwnicach mieszkalnych domów. Raz, że tak są one rozpraszane i trudno je zniszczyć jednym strzałem (po prawie roku zaczęli myśleć), a dwa, że mieszkańcy stają się zakładnikami, chroniącymi magazyny przed ostrzałem.
Tymczasem ktoś podsumował majątek putinowskich propagandystów i rozpoczął kampanię na rzecz pozbawienia ich tych luksusowych posiadłości.
Komentarze
Prześlij komentarz