Dziennik wojny - dzień dwieście osiemnasty drugiego roku (583)

 


Prezydent Zełeński kontynuuje operację pod tytułem: 

"Spierniczymy wszystko, co uzyskaliśmy przez minione dziewiętnaście miesięcy"

i zabrał się za wygrażanie krajom europejskim, wspierającym Ukrainę. W wywiadzie dla "The Economist" palnął bowiem:
Ograniczenie pomocy dla Ukrainy stworzyłoby ryzyko dla Zachodu na jego własnym podwórku. Nie można przewidzieć jak miliony ukraińskich uchodźców w krajach europejskich zareagowałyby na pozostawienie ich kraju samemu sobie (...) Ukraińcy generalnie "zachowywali się dobrze" i są "bardzo wdzięczni" tym którzy udzielili im schronienia. Ale nie byłoby to „dobrą rzeczą" dla Europy gdyby gdyby ta "zapędziła tych ludzi do narożnika"... 


Czyli ni mniej, ni więcej, zapowiedział akcje terrorystyczne wobec krajów, które przestaną wspierać rozkapryszonego bachora.  
Oczywiście, rozważając scenariusze rozwoju sytuacji wspominałem, że pozbawiona wsparcia Ukraina pójdzie w działania nieregularne, przede wszystkim uniemożliwiając Rosji opanowanie zajętych terenów do czasu lepszej koniunktury. W miarę przedłużania się oczekiwania na tę lepszą koniunkturę, działania nieregularne mogą jednak rozlać się na teren państw Unii Europejskiej i wymknąć się spod kontroli.
To całkowita prawda. 
Ale to prezydent może powiedzieć swojemu partnerowi politycznemu w cztery oczy w gabinecie:
- Joe, mamy orientację w nastrojach społecznych naszych uchodźców. Frustracja jest taka, że za chwilę zaczną strzelać do Rosjan na ulicach Nowego Jorku. 
I to będzie uczciwe, racjonalne i per saldo może być skuteczne. Kilka państw w historii w ten sposób uzyskało swoje (z Polską na czele, w Wersalu argument, że trzeba dać Polakom ich państwo, żeby przestali dymić w całej Europie, był jednym z kluczowych). Ale tego nie mówi się w wystąpieniu publicznym, bo...
Bo wielu może uznać to za zielone światło do takich działań, a straszeni tak partnerzy mogą zareagować radykalnymi działaniami, ograniczającymi swobodę ukraińskich uchodźców i ich liczbę (nawiasem mówiąc, Ukraińcy z Polski wyjeżdżają do krajów, w których nie myli się ich z Rosjanami, a jeśli nawet, to nie powoduje to wrogiego nastawienia - czegoś podobnego doświadczył Bruce Lee w USA, gdzie jako Azjata był mylony z Japończykami i szykanowany z tego powodu). 

A co, jeśli Zełeński ostrzega w ten sposób przed istniejącą radykalną frakcją w polityce ukraińskiej, która zamierza mścić się na Zachodzie za "zdradę"?
To taka informacja powinna pójść kanałami służb lub dyplomatycznymi, a nie w formie szantażu. 

Porażka na całej linii. Za chwilę naprawdę, jak pisałem cztery dni temu, na Ukrainie wymienią prezydenta Zełeńskiego na kogoś mniej nieprzewidywalnego. Odpowiednia kampania medialna już się toczy, a uczestniczy w niej były doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrzeja Jermaka, Aleksy Arestowicz

I tu dochodzimy do sedna całej historii. 
Jermak to były doradca prezydenta Zełeńskiego, który wygryzł swego poprzednika na stanowisku szefa Kancelarii Prezydenta Andrzeja Bohdana, twórcę wyborczego sukcesu Zełeńskiego. Jermak, którego zadaniem były negocjacje z USA i Rosją, postrzegany jest jako spokojny koncyliacyjny (w przeciwieństwie do nieprzewidywalnego i wybuchowego Bohdana), ale też ciągnie się za nim smród powiązań z rosyjskimi oligarchami. 
Od początku inwazji nie dał żadnych podstaw do posądzania go o prorosyjskość (sam Arestowicz ma pochodzenie białorusko-rosyjskie z domieszkami), niemniej od początku obstawia urzędującego prezydenta swoimi ludźmi. 

A zatem, czy za wtopami prezydenta Zełeńskiego stoi Jermak, chcący wysadzić szefa z siodła i wystąpić na jego tle "cały na biało", jako ten odpowiedzialny, stateczny, z którym można się dogadać? 
Cóż, jak pisałem przy sprawie oklasków dla weterana Waffen-SS, te fałszywe kroki podpowiada ktoś z najbliższego otoczenia, komu prezydent Zełeński całkowicie ufa. A takim kimś jest właśnie Jermak.

Co więcej, to właśnie Jermak i Arestowicz są w ukraińskich mediach obwiniani za fiasko wizyty prezydenta Zełeńskiego w USA (po raz pierwszy Senat nie zatwierdził kolejnych funduszy dla Ukrainy, nie pozwolono Zełeńskiemu wystąpić przed Kongresem, a władze Ukrainy dostały listę warunków dalszej pomocy). 

Pozostając przy Arestowiczu, którego chyba można uważać za "usta Jermaka", to swego czasu, jeszcze jako społeczny doradca szefa Kancelarii, przedstawił on koncepcję przejęcia przez Ukrainę imperialnej tradycji Rosji. Czyli, żeby Kijów, a nie Moskwa był centrum euroazjatyckiego imperium. W tej koncepcji mieści się utrzymywanie rosyjskich i białoruskich jednostek wojskowych na terenie Ukrainy. W ten sposób Kijów staje się alternatywną wobec Moskwy stolicą Rusińskiego Miru (ambasador Ukrainy przy ONZ proponował nawet odejście od nazwy Ukraina, oznaczające faktycznie tyle, co pogranicze, coś "u kraja" i powrót do nazwy Ruś). W tej wizji nowa Ruś ma być lepszą wersją Rosji. 
Nie muszę chyba pisać, że jako kraj nie jesteśmy zainteresowani żadnym imperium za naszą wschodnią granicą. Nie ma znaczenia, czy to imperium moskiewskie, czy kijowskie.

W tym kontekście Ukraina musi przejąć od Rosji gross kontaktów z państwami zachodnimi, w tym z Niemcami i Francją. Musi je przekonać, że będzie lepszą, wiarygodniejszą wersją Rosji.
Co więcej, odciągnięcie Niemiec od Rosji jest dla Ukrainy także warunkiem wygranej w wojnie, bo Rosja bez cichego wsparcia Berlina daleko nie zajedzie. 
Ale też w tym kontekście Ukraina potrzebuje w sąsiedztwie stabilnej Polski, jako kraju tranzytowego i ewentualnego zaplecza strategicznego, ale nie ma interesu w budowie Polski silnej gospodarczo i militarnie. 
Pisząc o przyjaźniach i sojuszach warto mieć na uwadze, że mimo wszystko niektóre interesy mamy sprzeczne i nie wynika to z niczyjej złej woli, ale z sytuacji obiektywnej. 

Ministerstwo Obrony Ukrainy próbuje ratować relacje z Polską, wrzucając co chwila posty, że są nam wdzięczni i w ogóle i na pewno na poziomie wojskowym te dobre relacje pozostaną. O reszcie zdecydują politycy. Niestety. 

Warto też pamiętać, że środowisko Jermaka wcale nie jest proniemieckie i to z niego wyszło najwięcej złośliwości pod adresem Niemiec. Obecnie na przykład analizuje się powiązania Olafa Scholza i Angeli Merkel z działającą w Niemczech firmą finansową Wirecard, która okazała się rosyjską pralnią pieniędzy i pasem transmisyjnym dla rosyjskich środków służących korupcji niemieckich elit. Tak się składa bowiem, że w czasie, kiedy Wirecard osiągała szczyty, miała "parasol ochronny" w niemieckim ministerstwie finansów, gdzie wiceministrem był... Olaf Scholz. Kanclerzem w tym czasie była Angela Merkel. 

Wracając do pomysłów Arestowicza. 
Utrzymywanie rosyjskich, białoruskich i innych postsowieckich jednostek wojskowych przez ukraiński wywiad wojskowy GUR i widoczna gołym okiem współpraca części rosyjskiego GRU z GUR wpisują się w tę koncepcję (zauważyliście, że obiekty GRU prawie nie są atakowane, a FSB regularnie?). 

Na razie do Legionu "Wolność Rosji" i Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego zgłaszają się kolejni kandydaci, chcący walczyć z putinowskim reżimem. 

Paszporty nowych rekrutów Legionu "Wolność Rosji"

Dowódca Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego Denis Kaputsin-Nikitin i szef wywiadu RKO Aleksander "Fortuna" prowadzą rozmowę kwalifikacyjną z wziętym wcześniej do niewoli bojcem z oddziału Sztorm Z, który zgłosił chęć wstąpienia do Korpusu. 

Maksym Kuzmirow, który uprowadził dla Ukrainy śmigłowiec Mi-8 rozmawia z "Cezarem",  dowódcą Legionu "Wolność Rosji"

Zarówno Kapustin-Nikitin, jak i "Cezar" deklarują się jako prawicowi nacjonaliści, którzy chcą oczyścić Rosję i przywrócić jej normalny rozwój.

Nie ulega wątpliwości, że za tymi projektami stoi GRU, szczególnie, że w kierownictwie obu jednostek są "byli" oficerowie tej służby. Czemu jednak rosyjski wywiad wojskowy ma grać przeciw swojemu krajowi? 
Przyczyn jest szereg. Od ambicjonalnych po geostrategiczne.
Po pierwsze, rywalizacja między GRU a FSB. Putin wywodzi się z FSB i cały czas stara się ją dopieścić. Oczywiście kosztem GRU. Wojskowym rzuca tylko raz na jakiś czas jakiś ochłap. A to Czeczenię, a to Gruzję.
Atak na Ukrainę, duży i cenny łup przygotowywała FSB, kompromitując się przy tym strasznie i de facto niszcząc trzon zawodowej armii rosyjskiej, w tym jednostki specnazu podległego GRU. 
Wystarczający powód do zemsty. GRU nie miało skrupułów, żeby w Biesłanie skompromitować konkurencyjną służbę kosztem dziesiątek dzieci i jednocześnie przez jeszcze dwa lata czerpać zyski z kontroli przemytu narkotyków przez Czeczenię. 

Ale to nie koniec. 
O ile w służbach cywilnych jest jednoznaczny podział zadań: Rosją i obszarem posowieckim zajmuje się FSB, zagranicą SWR, a bezpośrednią ochroną prezydenta i rządu FSO, to GRU działa kompleksowo. I jako taka jest jedyną służbą specjalną, która ma pełny obraz sytuacji geostrategicznej. W dodatku w armii jest wielu ludzi o poglądach naprawdę patriotycznych/nacjonalistycznych, pracujących z poczucia obowiązku, a nie dla kasy. 
Oni widzą, ze Rosja traci wpływy, że wojna na Ukrainie od początku niszczy możliwość jakiegokolwiek ułożenia później relacji rosyjsko-ukraińskich, że wzrasta podporządkowanie Chinom i infiltracja Rosji przez radykalny islam. 
I zdają sobie tam sprawę, że jeśli Rosja ma przetrwać, to coś trzeba z tym zrobić.

I temu dokładnie służą projekty jednostek etnicznych od rosyjskich po baszkirskie i tatarskie. Wspólna walka z wrogiem ma zatrzymać procesy odśrodkowe i przekonać mniejszości narodowe, że dalsze życie w jednej Rosji (choćby ze stolicą w Kijowie) jest możliwe. Ma też przygotować siły zdolne stanąć do walki w zbliżającej się konfrontacji z radykalnym islamizmem w wydaniu czeczeńskim 
[W czasie wojny w Bośni w byłej Jugosławii złożona w znacznym stopniu z Czeczenów "Czarna" 7 Brygada Muzułmańska popełniała masowe mordy na Serbach, a jej członkowie pozowali z odciętymi głowami ludzi. To był fundament niesławnej masakry muzułmanów w Srebrenicy, stanowiącej okrutny rewanż za zbrodnie "Czarnej Siódemki", która ukrywała się za zdemilitaryzowanym statusem Srebernicy i zza pleców sił ONZ przeprowadzała swoje rajdy na serbskie wsie. To w nieco innym świetle stawia bierność żołnierzy holenderskich wobec akcji odwetowej Serbów].

Na marginesie tego złożonego obrazu jest Białoruś i białoruskie jednostki wojskowe w służbie ukraińskiej, w tym BYPOL. Ale i tu jest podobnie. Na czele tych jednostek stoją byli oficerowie służb Łukaszenki, którzy wymówili służbę po sfałszowaniu wyborów prezydenckich przez Baćkę. Są prozachodni, niechętni podległości Rosji, ale niekoniecznie przeciwni bliskiej współpracy z Rosją, która będzie szanować białoruską odrębność, przede wszystkim językową i kulturową. 

Białoruski Pułk imienia Kalinowskiego który kilkanaście dni temu zawiesił nabór, otwiera obecnie podwoje dla ochotników zagranicznych i tworzy Batalion "Zachód". Oznacza to wyczerpanie się potencjału naborowego wśród Białorusinów i poszukiwanie chętnych do walki spoza tej grupy etnicznej. 

Szkolenie pododdziału pancernego Pułku im. Kalinowskiego

Wszystko razem wpisuje się w koncepcję decentralizacji, federalizacji i okcydentalizacji Rosji, być może ze zmianą nazwy i przeniesieniem stolicy do Kijowa oraz niewykluczone, że z częściową rezygnacją z terytoriów obciążających państwo ekonomicznie, społecznie i politycznie. Wycofanie się, żeby posprzątać, odbudować "sojusz Słowian", zapobiec implozji imperium, a w efekcie znowu pójść do przodu.

Generalnie wygląda to, jak ponowna próba takiego manewru, jakim była rewolucja październikowa: rozbicie istniejącego państwa rosyjskiego, zbudowanie na jego gruzach nowego tworu i dokonanie skokowej modernizacji, która pozwoli Rosji dogonić kraje rozwinięte. 
Oczywiście, bez głębokich reform nie jest to możliwe. Problemem nie jest bowiem brak ludzi mogących opracować i przeprowadzić takie zmiany. Problemem jest brak zainteresowania przeciętnego mieszkańca Rosji jakimikolwiek zmianami. 

My w tej sytuacji powinniśmy robić to samo, co w 1918 roku: pomóc, jak się da w fazie pierwszej i zdemolowaniu Imperium, a jednocześnie wszelkimi sposobami blokować fazę drugą, czyli odbudowę Rosji w nowej formule (bez względu na to, czy stolica będzie w Moskwie, czy w Kijowie i czy oficjalna nazwa będzie brzmieć "Rosja", czy "Ruś" - dla nas jeden pies). 



Tymczasem w Jebanarium...
Kadyrow postanowił uciąć plotki o swoim zgonie/śpiączce i opublikował film, na którym odwiedza Putina i rozmawia o działaniach swoich bandziorów na Ukrainie, chwaląc się, że upolowali już niejednego "taaakieeeeego mamuta"... znaczy Abramsa. 



Ale przyjrzyjcie się filmowi, a konkretnie kadrowaniu. Sylwetka Dona jest zasłonięta. Mundur jest zbyt obszerny, widać, że w środku jest sporo powietrza.
Kadyrow znowu jest tu w miarę szczupły, a w każdym razie nie jest "pączusiem". Twarz jest puchna, ale nie napuchnięta, a broda w porównaniu z filmem sprzed dwóch tygodni jest znacznie mniej siwa. 
Dubler? 
Najprawdopodobniej, ale słabo przygotowany. 
Być może to on występował na filmie z generałem Kurenkowem. Być może prostacka ingerencja w ścieżkę dźwiękową poprzedniego filmu była efektem tego, że za mało mówił "don"? Jak to ujął klasyk: "panowie, k*wa, za mało k*wa tych k*wa k*wa k*wa". 


Kanał WCzk-OGPU zdobył i wrzucił film ze spotkania Kadyrowa (lub jego sobowtóra) z Zołotowem-Denaturowem. Widać, że elokwentny zawsze i wygadany Kadyrow jest tu mało aktywny i niezbyt wie, co ma mówić. 
Zołotow też gada o niczym. 
WCzK-OGPU twierdzi, że to jest Kadyrow, ale po kuracji jest na tak silnych prochach, że słyszy w technicolorze.

Przy okazji na filmie z Putinem pada, że Kadyrow dostał zgodę na zbudowanie meczetu w Moskwie w dzielnicy Jużnyje Butowo przy ulicy... Kadyrowa (ale taty... znaczy dziadka... no tego, co pierwszy zdradził i przeszedł na stronę Rosjan). 


Całkiem ciekawa okolica

To będzie już chyba czwarty meczet w Moskwie i okolicach, ale googlemapa i tak pokazuje tylko ten główny w centrum miasta. 

Oczywiście, mer Moskwy Sobianin, bez rozkazu z góry takiej decyzji by nie wydał. Kiedy ma luz decyzyjny jest antyczeczeński i antyislamski. Na tym tle doszło już do awantury o meczet nad Jeziorem Święte i do interwencji policji w meczecie w jednej z podmoskiewskich miejscowości, co doprowadziło do dużej manifestacji muzułmanów
Jeśli dodamy do tego, że na giełdzie kadrowej krąży, że po odejściu Putina mera Moskwy Sobianina ma zastąpić Raszyd Nurgaliew, człowiek Patruszewa... 
Czujecie? Po sześciuset latach od zrzucenia mongolskiego jarzma, znów Tatar ma rządzić Moskwą.
Nie pięknie wpisuje się to w to, co pisałem wyżej? 

W Rosji zaczął się proces byłych obrońców Azowstalu. Oskarżeni są o "zbrojny zamach na legalne władze" i "działalność terrorystyczną". Tak Moskale nazywają obronę swojego kraju. 


Ten człowiek ma dwadzieścia kilka-trzydzieści kilka lat. Po roku w rosyjskiej niewoli wygląda, jak ofiara obozu koncentracyjnego

Putin podpisał ustawę, na mocy której jutro odbędzie się radosny Dzień Zjednoczenia. Oczywiście zjednoczenia "utraconych ziem" z "RoSSją Matuszką". 



Z tej okazji w Arteku na Krymie, gdzie kiedyś odbywały się międzynarodowe kolonie pionierskie, zwane obozami, choć były w budynkach, dzieci i dorośli ułożyli się w gustowny napis. 



Ciekawe, ile z nich będzie kiedyś wstydziło się udziału w tym zdjęciu? 

Przy okazji, ukraińscy dziennikarze przeanalizowali skład władz okupacyjnych i wyszło im, że osiemdziesiąt siedem procent urzędników okupantów to obywatele Ukrainy, którzy przeszli na stronę Rosji. 
Liczbowo wygląda to mniej spektakularnie, bo mówimy o nieco ponad tysiącu pięciuset osobach. 

Brytole, żeby uczcić to piękne święto wypuścili film o tym, ile krajów uznało zeszłoroczne łże-referenda za przystąpieniem do Domu Niewoli... Pederacji (cytując Pieskowa) RoSSyjskiej. 




A przy okazji, Rosja właśnie zrywa konwencję o ochronie mniejszości narodowych. 




Oczywiście, jest to wymierzone przede wszystkim w Ukraińców na "nowych terytoriach", ale rykoszetem uderzy wszystkich. Trzeba być nieziemskim kretynem, żeby w wielonarodowym państwie wprowadzać prawa godzące w interesy mniejszości. Podobna polityka, wprowadzona przez Alekandra III zaowocowała tym, że wszystkie mniejszości były zainteresowane pogrzebaniem jak najszybciej imperium carskiego. Powtórzenie jej za czasów późnego ZSRS spowodowało ruchy odśrodkowe i ogłoszenie niepodległości między innymi przez Ukrainę. A ci znowu powtarzają to samo. 
Niewyuczalni.

W ramach działań łączących oba ukazy, w Eupatorii na Krymie zatrzymany został Sergiej Biłous. Jego zbrodnią, uzasadniającą tak brutalne zatrzymanie było odtworzenie ukraińskiego hymnu, a także piosenek i wiadomości. 


Telewizja rosyjska pokazała, jak pięknie rozwija się Królewiec...

Ilustrując to zdjęciami z Elbląga

Hakerzy włamali się do sytemu rosyjskich linii lotniczych i... zablokowali możliwość odprawy pasażerów. Paraliż lepszy, niż przy sygnale "dywan".


Norwegia zakazała wjazdu na swój teren samochodom z rosyjską rejestracją. To chyba ostatni kraj, graniczący z Rosją, który ich wpuszczał.



W Iranie zaś... Tak, w Iranie. W Iranie doszło do wybuchu w fabryce dronów Szahid. 
To tak na marginesie opowieści o tym, że GUR nie może prowadzić operacji w Afryce, czy na Bliskim Wschodzie. 


Przy okazji, pojawiło się wideo z katastrofy samolotu z wagnerowcami w Mali. Rzekomo zestrzelonego. Okazuje się, że nie został zestrzelony, tylko lądowisko za szybko mu się skończyło. Być może wina pilota, być może nie pierwsza awaria systemów hamowania, do których nie ma części zamiennych, bo sankcje nie działają. 


Jak jesteśmy przy sankcjach, to prezydent Kazachstanu Tokajew zapowiedział, że jego kraj będzie pilnował, żeby Rosja nie obchodziła sankcji. W tym czasie Kazachstan zwiększył kilkakrotnie wymianę handlową z Białorusią. Zgadnijcie, komu Baćka odpala towary z niezłą marżą? 


Nie pierwszy raz Bulbenfuehrer zarabia na pośrednictwie, sprzedając Rosji to, czego ona nie może kupić. Jak Putin nałożył embargo na polskie jabłka, Lukaszenka kupował je na pniu i nie rozpakowując wysyłał do Rosji. Zarabiał na marży i cłach. 

W Rosji w coraz większej liczbie regionów zaczyna brakować paliwa.



Podobno zagraża brak żytniego chleba, ale do tego odsyłam do poniedziałkowego Codziennego Przeglądu Ekonomicznego na portalu Ekonomia Rosji

Zaś rubel mimo prób reanimacji, w konwulsjach i uporczywie chce być wart sto dolarów. Ceni się.


Na froncie sytuacja na razie bez zmian. Walki trwają. 
Ukraińskie zgrupowanie pod Chersoniem liczyć ma tyle, ile siły SZU pod Robotynnem.

Rejon na zachód od Staromajorskiego i likwidacja rosyjskich bojców grupujących się do ataku przez 128 Górską Brygadę Szturmową

Urodzajne. Szykująca się do kontrataku rosyjska kolumna została zredukowana

Żołnierze 47 Brygady pod osłoną Leośka toczą bój koło Nowopokropówki. Ta brygada walczy w pierwszej linii od pierwszego dnia ofensywy. To ona poniosła te poważne straty na samym początku, przetrwała kryzys morale, dostała nowego dowódcę, który własnym przykładem ogarnął chłopaków i walczą dalej. W tym samym czasie na tym odcinku Rosjanie musieli wycofać z linii trzy brygady z powodu strat. Bajkopisarz Geroman po raz nie wiadomo który pisze o wycofaniu 47 Brygady z powodu "odmowy dalszej walki, ze względu na kolosalne straty". Już dawno tego gościa przestałem obserwować, bo nic, co pisał nie było prawdą.

Sprzątanie po Moskalach pod Wierzbowem

Pod Tokmakiem ukraińska artyleria trafiła miejsce koncentracji Rosjan. Podobno sporo zabitych i rannych (tu mam problem, bo jako ilustracja jest pokazywany film, który dałem wyżej jako skutek działania 128 Brygady, ale jej, z tego co wiem, nie ma pod Tokmakiem).

Tymczasem Rosjanie ściągnęli na pomoc Freda Flinstone'a




Również na odcinku tokmakskim Rosjanie sami sobie zestrzelili Su-35. Sru! I jeszcze pięć.


W nocy Ukraińcy przeprowadzili próbno-ostrzegawcze uderzenie dronem w podstacje energetyczną pod Kurskiem. Po pierwsze, sprawdzili, że są w stanie. Po drugie, pokazali Moskalom, że są w stanie. 
Zatem w razie co marznąć po ciemku będą nie tylko na Ukrainie. 



A tak na Ukrainie tłumaczą, czemu ofensywa trwa... i trwa... i trwa... i trwa mać...




Komentarze

  1. W nawiązaniu do I-szej części wpisu: jakaż ewolucja wizerunku Ukrainy. Do niedawna świętość o której można pisać tylko na kolanach. Niedługo pewnie będzie o tym,że to największe zagłębie surogatek dla zachodnioeuropejskich i amerykańskich pedałów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, że u mnie ta ewolucja? Poważnie?
      A co kto robi prywatnie, to nie moja sprawa, ja nie jestem kacapem, żeby zaglądać ludziom do łóżek.

      Usuń
    2. Skąd zmiana poglądów ? Poglądy muszą się zmieniać wraz ze zmieniającą się sytuacją.

      Usuń
  2. Zachowanie Zelenskiego jest bardzo niezrozumiałe. Nie dość, że próbuje zepsuć relacje z Polską, która jako jedyna na początku im pomagała, to jeszcze próbuje zagrozić bezpieczeństwu swoich obywatel, którzy schronili się poza granicami Ukrainy. Przecież te słowa sugerujące, że obywatele Ukrainy mogą zacząć przeprowadzać akty terrorystyczne mogą doprowadzić do masowych aresztowań wyprzedzających. A co będzie gdy się pojawi jakiś zamach przeprowadzony przez Ukraińca, lub kogoś udającego Ukraińca ? Zelenski ewidentnie obecnie działa na szkodę Ukrainy i nie wiem jak to wytłumaczyć.
    Autor bloga czyli Skiper ma rację, że powinniśmy pomagać w fazie pierwszej czyli zdemolowaniu imperium i blokować fazę drugą, bo nowe rosyjskie imperium i to tuż przy naszej granicy, jest dla nas zagrożeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ zachował się na początku inwazji naprawdę godnie i bohatersko, zaczęliśmy patrzeć na niego, jak na męża stanu. Tymczasem jest to aktor w roli polityka. Odgrywa ją dobrze, ale nadal to nie jest doświadczony polityczny gracz.
      Poza tym, po dwóch latach pod taką presją (przygotowania na Ukrainie do obrony zaczęły się latem 2021), to nie ma chyba psychiki, na którą to nie wpłynie, a on jako - znowu - aktor jest szczególnie wrażliwy, przez to podatny na stres.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)