Dziennik wojny - dzień dwieście sześćdziesiąty piąty i dwieście sześćdziesiąty szósty (630 i 631)

 

Wyobrażacie sobie, żeby coś takiego zrobić z Misiem Uszatkiem?


Never ending story about the Wagner PMC.
Jak już pisałem, bandyci Prigożyna, realizujący interesy Rosji tam, gdzie nie mogła ona wystąpić jawnie jako państwo, czyli na przykład w Afryce, położyli łapę na całym afrykańskim bogactwie, do jakiego mieli dostęp. Oczywiście, lwią część dostaje korporacja, w konsekwencji Prigożyn (stary lub młodszy), ale pomniejsi dowódcy i bojcy też sporo z tego dla siebie uszczkną. 
Dlatego między innymi Moskwa ma problem z całkowitym zdławieniem tej PKW. Wagnerowcy mają w Afryce swoje azyle, w których mogą się ukrywać w zamian za ochronę lokalnych kacyków. 
Dotychczasowe próby przeciągnięcia wagnerowców na stronę Ministerstwa Bezsensownego Wytracania Własnych Ludzi spaliły na panewce. 


Moskwa próbuje z tego klinczu wyjść na dwa sposoby. 
Po pierwsze, negocjuje z Pawłem Prigożynem odkupienie od Korporacji afrykańskich nieruchomości, szczególnie kopalń. Argumentem otoczenia Szojgu jest tu fakt, że po utracie wielu kontraktów, a szczególnie po wypadnięciu z finansowania w ramach "specjalnej operacji wojskowej" Korporacja nie ma gotówki na obsługę swoich zobowiązań, szczególnie względem weteranów i rodzin poległych (a PKW dotąd była znana z wiarygodności i rzetelności w tym zakresie).
Druga metoda to kolejna próba wyciągnięcia najemników do struktury powołanej przez podmioty podległe Szojgu. 
W przejętym przez Ministerstwo Zbrodni Wojennych obozie szkoleniowym wagnerowców w Molkino koło Krasnodaru (od którego zaczęło się wagnerowskie "powstanie" w czerwcu) powstało centrum werbunkowe powołane przez rosyjski wywiad wojskowy GRU, nabierające do Korpusu Afrykańskiego. 
Dosłownie nabierające. 

Do zebranych w Molkino weteranów PKW przyjechał wiceminister obrony Jewkurwow, który nawijał im makaron na uszy, że będzie świetnie i znakomicie, tak jak za Prigożyna i Utkina. Do czasu sformowania nowej jednostki mieli wszyscy dostawać po sto dziesięć tysięcy rubli. 
Jewkurwow wyjechał. Jakiś czas szło całkiem dobrze, aż przyszedł komendant Molkino Konstanty Mirzojanc i powiedział, że nic z tych rzeczy i nawet o pensjach zwerbowani mogą zapomnieć dopóki nie zaczną walczyć w Afryce. Mają jechać do Burkina Faso i koniec. 
Czyli, jak to w Jebanarium: miało być pięknie, wyszło, jak zawsze. 

Film jeszcze z lata, być może sprzed buntu Wagnera. Katowani bojcy "zdradzili kolegów z 1. Kompanii, bo nie poszli z nimi do ataku. Nie poszli,. bo byli "zjarani". Prawdopodobnie jeden z oddziałów PKW, bo bijący kijem starszy dziad ma naszywkę "Wagnera" na rękawie

I to jest powód, dla którego Paweł Prigożyn powinien być bardzo ostrożny w rozmowach z ludźmi Szojgu. Bo dzień po podpisaniu kontraktu może się okazać, że jest on mniej wart, niż papier, na którym go spisano. 

Tymczasem w Moskwie wśród miejscowych muzułmanów kolportowane są takie ulotki, nawołujące do tego, żeby "odwdzięczył się za gościnę" i wstąpił do wojska.


A jak nie pomaga przekonywanie, sięga się do innych środków. 

W tejże Moskwie w jednej z knajp imprezowało pięćdziesięciu Azerów, którzy niedawno dostali rosyjskie obywatelstwo. Czcili urodziny jednego z nich. Na imprezę bez zaproszenia wparowali komisarze wojskowi, którzy wszystkim gościom wręczyli powołania do wojska. 


W powieści Roberta Henleina "Kawaleria kosmosu" służba wojskowa gwarantowała obywatelstwo. W Rosji działa to odwrotnie: obywatelstwo gwarantuje służbę wojskową. W każdym razie tym nowym obywatelom. 

Tymczasem najpopularniejsze imiona noworodków w Moskwie nie brzmią słowiańsko...



Pozostaniemy jeszcze trochę w Jebanarium, bo to, co się tam dzieje to naprawdę rzeczywistość alternatywna. 

Cena giełdowa rosyjskiej ropy po krótkim nabraniu powietrza znów tonie poniżej pięćdziesięciu dolarów za baryłkę. 


Dodatkowo zaczęło się polowanie na "Flotę Cieni", czyli statki pracujące dla Rosji, ale udające, że nigdy nie miały z nią nic wspólnego. 
Dania rozważa wprowadzenie blokady swoich cieśnin i kontrolowanie każdego podejrzanego statku, zmierzającego do portów rosyjskich. 



Obwód Białogrodzki. To ten regularnie odwiedzany przez Rosyjski Korpus Ochotniczy i Legion "Wolna Rosja". Po czerwcowych rajdach proukraińskich oddziałów złożonych z Rosjan na granicę rosyjsko-ukraińską w Obwodzie Białogrodzkim skierowana została grupa kadyrowców. Oczywiście, odmówili oni objęcia pierwszej linii i ograniczają się do roli "wsparcia" i oddziałów zaporowych, a w rzeczywistości zachowują się jak okupanci względem Rosjan. 
I tak jakoś wdzięczność mieszkańców obwodu rozpaliła się bardzo mocno...



W tymże Obwodzie Białogrodzkim uruchomiono aplikację, przez którą każdy mógł podkablować nielubianego sąsiada za to, że na przykład wyraża się krytycznie o "operacji specjalnej". 


Link do aplikacji zajawiono oficjalnie na oficjalnym koncie władz obwodu...


Nie minęło wiele czasu, a aplikacja zniknęła spod linku zaś w tym miejscu pojawił się profil Sasisirujcie, który drze łacha z FSB!

Ta dziewczyna, Sasza Skoczylenko, została przez rosyjski sąd skazana na siedem lat więzienia za zastąpienie w supermarkecie karteczek z cenami ulotkami z informacjami o wojnie na Ukrainie

Z kolei w rejonie Krzemiennej wybuchła wśród bojców panika. Doszło tam do masowych zatruć i pojawiły się informacje, że w miejscowych sklepach sprzedają im energetyki i napoje z siarką, a pierogi i pielmieny z trucizną lub igłami. 




Ponadto piszą o wybuchających zapałkach wręczanych przez dzieci i wybuchowych zapalniczkach. 

Moim zdaniem zatrucia to skutek braku higieny. Szpilki, czy igły w jedzeniu - niechlujstwo (wystarczy, że domowe pierogi są robione na stole, przy którym przed chwilą szyto). Energetyki są zwyczajnie przeterminowane. Jedyne, co ma sens, to te zapałki i zapalniczki, szczególnie, że przy zapałkach mowa o tym, że wręczały je dzieci. Taki prezent raczej nie zabije, ale może poważnie okaleczyć. 
Tak, czy inaczej jest panika. Może się to źle odbić na ludności cywilnej, która będzie traktowana, jako wróg, ale per saldo oznacza to, że odsuwa się od niej groźbę rusyfikacji. 

Faktyczne akcje partyzantów to - poza wspomnianymi w poprzednim wpisie - na przykład wywieszenie flag ukraińskich na Górze Bojki na Krymie...


Czy też przygotowanie miejsca ostatniego spoczynku Władymirowi Saldo, zdrajcy będącemu obecnie rosyjskim "gubernatorem" Chersońszczyzny. 


Zważywszy los jego zastępcy, Cyryla Stremousowa, można to traktować jako realną groźbę. 
Aha, pusta na razie mogiła znajduje się na terenie Obwodu Chersońskiego, na lewym, okupowanym wciąż brzegu Dniepru.

Jeden z Putinów parę dni temu odwiedził siedzibę rosyjskich wojsk w Rostowie, gdzie między innymi zaprezentowano mu nowy lekki uzbrojony pojazd bojowy. 


Szkopuł w tym, że żaden element tego pojazdu nie jest rosyjski, a w dodatku nie jest to pojazd wojskowy. Owszem, jest montowany w Rosji, ale konstrukcja jest amerykańsko-chińska, a przeznaczono ją dla... rolników i myśliwych. 

W tym samym czasie na początku bieżącego roku Ukraina ma dostać kilka nowych pojazdów niemieckich tego typu marki Caracal, produkowanych przez Rheinmetall.


I teraz trochę złych wiadomości dla Ukrainy. Ale tylko trochę. 
Pierwsza jest taka, że pod względem uzupełniania sprzętu Ukraina jest nadal w ciemnej... i 


Z jednej strony producenci i rządy dosłownie potraktowały słowa byłego ministra obrony Ukrainy Reznikowa i traktują wojnę jako okazję do testów swojej broni. A do testów nie trzeba tysięcy czołgów. Wystarczy pięćdziesiąt...
Z drugiej jednak, rządy dały to, czego miały ponad to, co jest niezbędne do utrzymania sprawności własnych sił (wbrew pozorom Polska nie jest tu wyjątkiem, też nie oddaliśmy powyżej koniecznego minimum, choć proporcjonalnie było to chyba najwięcej ze wszystkich sojuszników). 
Oczywiście, te dwadzieścia osiem w miarę nowoczesnych czołgów z Zachodu jakoś równoważy te sto przestarzałych, jakie mają Rosjanie, ale pod względem liczby luf to nadal jest jeden na czterech. 

I tak, stosunek strat, zdecydowanie pozytywny dla Ukrainy, też ma swoje znaczenie, ale nie daje on uzyskania przewagi liczebnej pod względem sprzętu technicznego. Co najwyżej zapewnia utrzymanie obecnego bilansu.


Do tego Unia Europejska nie jest w stanie - i podano to oficjanie - zapewnić zaopatrzenia Ukrainy w milion pocisków, zaś Kongres na pewno nie uchwali planowanej pomocy gospodarczej w wysokości sześciu miliardów dolarów. Pomoc wojskowa o wartości miliarda dolarów już jest zabezpieczona. 

Kto udzielił Ukrainie największej pomocy. Warto na to patrzeć przez pryzmat potencjału gospodarczego

Do tego wszystkiego coraz więcej krajów ogranicza pomoc dla ukraińskich uchodźców. 



I w zasadzie słusznie, bo pomoc jest potrzebna na początku. Po półtora roku każdy powinien się już zagospodarować w nowym kraju. 

To teraz dobra wiadomość. Od zerwania umowy zbożowej przez Rosję szlakiem przez wody terytorialne państw NATO z Ukrainy wypłynęło już sto statków. 


Ukraina wynegocjowała z ubezpieczycielami symboliczne stawki dla statków płynących do ukraińskich portów. 

Afera Iriny Farion nabiera rozpędu. Po jej szowinistycznych wypowiedziach i odmowie uznania żołnierzy z Azowstalu za ukraińskich patriotów, a potem po publicznym podkablowaniu studenta z Krymu do FSB deputowaną zajęła się Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.


Zarzucono jej naruszenie zasady równości obywateli, obrazę honoru i godności żołnierzy, złamanie tajemnicy korespondencji oraz naruszenie prywatności. 
I nie ma, że to deputowana. Wręcz przeciwnie, jako deputowana musi ona być bardziej od innych odpowiedzialna.

Studenci z Politechniki Lwowskiej (która jest uniwersytetem - nie pytajcie, tak na oficjalnych pismach), gdzie jako lingwistka wykładała Farion, zorganizowali wiec z żądaniem wywalenia jej z uczelni.


Na co władze Uniwersytetu zwanego Politechniką przystały.



Na plakacie cyrylicą udającą szwabachę napisane jest "Irina Farion. Moja walka". Jest to nawiązanie do książki Adolfa Hitlera "Mein Kampf"

I dobrze, że Ukraińcy załatwiają sprawę w zarodku, zanim przechwyci to rosyjska propaganda.

Front. 
Nie ma żadnych informacji, żeby Rosjanie zareagowali na wywieszenie ukraińskiej flagi w wiosce Topoli przy granicy rosyjskiej. Być może więc oznacza to wolną drogę do dalszych działań zmiękczających ten odcinek frontu.

Pod Kupjańskiem Moskale atakują z Jagodnego na Piszczane i pomocniczo z Pierwszotrawennego na Piszczane. Jeśli im się uda, zagrażają od tyłu pozycjom w Sinkówce. Jeśli zmuszą Ukraińćów do opuszczenia tej pozycji, wychodzą na Kupjańsk. 
Ale do tego bardzo dużo kilometrów terenu.


Tak to wygląda w realu

W każdym razie z rejonu Kupjańska ewakuowane są dzieci. 

Pod Bachmutem na północnej flance Moskale powoli odzyskują teren. Z akcentem na powoli. 

Z kolei na południowym odcinku porzucili ataki na Iwanowskie i poszli prosto na południe uderzając we flankę ukraińską, osłabioną tym, że większość sił walczy na kierunku Odradówki. Liczą chyba na to, że odetną siły ukraińskie (głownie 3 Brygadę Szturmową "Azow") od sił głównych. 
Ale ukształtowanie terenu nie daje tu zbyt wielu możliwości takiego rozwinięcia działań. 

Atakujący Rosjanie są cały czas pod ogniem ukraińskim. Obie mapki od Tomasza Fita.

Pod Awdijówką ukraińskie kontry z Nowokalinowego na Krasnogórówkę zmusiły Rosjan do skierowania na flankę większych sił i podjęcia działań zaczepnych na tym kierunku, czyli w zasadzie odwrócenia frontu. 


Szturmy na Stepowe i koksownię trwają, ale nie są tak intensywne, jak mogłyby być. Im bardziej Ukraińcom uda się rozciągnąć Rosjan na froncie na tym odcinku, tym trudniej Moskalom będzie kontynuować atak.

Rosyjski propagandysta Sładkow pisze o ukraińskim ataku na wysypiska śmieci pod Gorłówką, ale to kompletnie bez sensu w obecnej sytuacji na froncie. Raczej częste u nich kreowanie walk, żeby chwalić się nieistniejącymi zwycięstwami

Wreszcie odcinek dnieprzański, gdzie trwa poszerzanie przyczółków. Kolejny fragment Krynek został zajęty przez SZU.


W walkach zginął rosyjski pułkownik Jewgienij Trikoz, dowódca batalionu. Kolejny, bo śmierć dwóch poprzednich dwa dni temu obwieszczał generał Ciepliński.





W jednostce wojskowej w Kotłubanie koło Wołgogradu wybuchł (dosłownie wybuchł) pożar. Zapaliły się magazyny paliwa i amunicji, a potem reszta.


Rzecz w tym, ze Kotłuban leży prawie pięćset kilometrów od Ukrainy. 



Skrzyżowanie Kubusia Puchatka z Kung-fu Pandą, czyli Cesarz Xi przybył do Stanów, gdzie spotkał się z prezydentem Bidenem. 


Biden nie stracił okazji, żeby gościa upokorzyć, mówiąc, że ta wizyta jest dowodem amerykańskiego przywództwa na świecie. Faktycznie to pierwszy przyjazd Xi do USA od sześciu lat. 
Ale te słowa Kung-fu Kubuś Puchatek przełknął i powiedział, że dla Chin i USA jest miejsce na jednym globie, a rywalizacja nie musi oznaczać wrogości. Dodał też, że nie będzie atakował Tajwanu, ale doprowadzi do "zjednoczenia" drogą polityczną, poprzez zwycięstwo chińskiej agentury w wyborach. 
W odpowiedzi usłyszał, że jest dyktatorem, ale i to przełknął. Zaproponował też plan pokojowy dla Ukrainy niekorzystny (bardzo niekorzystny), ale ratujący twarz Putinowi.

Chińczyk odpuszcza? 
Niekoniecznie. Równolegle obie strony obstawiają Azję Południową. Stany zawarły strategiczne partnerstwo z Wietnamem, a Chiny budują bazy swojej floty w sąsiednich krajach. Widać jednak, ze Xi zrozumiał, że nie jest jeszcze gotowy do otwartej konfrontacji. 


A w rosyjskich przedszkolach straszy Masza. Ta od Maszy i niedźwiedzia.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)