Dziennik wojny - doba dwieście siedemdziesiąta i dwieście siedemdziesiąta pierwsza (635 i 636)

"- Powiedz nam, co powinny robić roSSyjskie kobiety?
- Gotować kapuśniak i rodzić dzieci"

 To na górze to nie jest żart. Islamizacja RoSSji postępuje tak szybko, że tylko patrzeć, a putinarcha Cyryl zostanie mułłą. 
No może nie tak szybko, ale bezpośrednie i zawoalowane wezwania do przyjęcia zasad szariatu padają coraz częściej z coraz wyżej postawionych ust. 

Senator (Rada Federacji) z Czelabińska niejaka Margarita Pawłowa raczyła się wypowiedzieć o sytuacji kobiet w Rosji. 


Kobiety powinny wychodzić z domu w chustach, bo bez chusty nie po muzułmańsku... chrześcijańsku. Tak, mówi, że nie po chrześcijańsku, choć nie wiem, czy gdziekolwiek na świecie społeczność chrześcijańska jeszcze przestrzega ściśle tego zalecenia (a nie żadnej normy, bo słowa apostoła Pawła w tej sprawie żadną normą nie były ani wtedy, ani później). Jakoś nie przeszkadza jej, że mówi to z odkrytym łbem. 
Zdaniem pani senator kobiety nie powinny chodzić do szkoły, bo do rodzenia dzieci matura nie jest potrzebna. Ona sama ma dwa fakultety. 
Samorealizacja i poszukiwanie siebie długo trwa, a w międzyczasie kobiety "tracą funkcje rozrodcze". Pani senator urodziła dziecko w wieku dwudziestu sześciu lat. Wcześniej była dziennikarką, pracownicą sektora kultury rzecznikiem praw obywatelskich i teraz senatorem. 
Taka tam hipokryzja elit.
Ale spokojnie, pani senator jest za równouprawnieniem. Żeby zginąć na Ukrainie mężczyźni też nie potrzebują wykształcenia. 
I tu się z panią zgadzamy, choć eliminacja drogą likwidacji w boju wykszałconych kadr rosyjskich, szczególnie z sektora IT może światu wyjść na dobre. 

Pani senator wtóruje biolog profesor Maria Wedunowa. Jej zdaniem ludzkość popełniła ogromny błąd dając kobietom wykształcenie. 

No dobrze, powie ktoś. To żaden szariat, tylko po prostu kretyńsko pojmowany konserwatyzm w stylu naszego Krulla. 
Oczywiście będzie mieć rację, ale czy nie współbrzmi to z wizją świata takich Talibów, czy irańskich ajatollachów? 
I znów oczywiście, jakaś tam pani senator nie jest miarodajna w skali kraju. Szczególnie takiego, jak Rosja, ręcznie sterowanego. To nie jest oficjalny głos prezydenta, czy jego ludzi.
Tak, ale technika wypuszczania "balonów próbnych", czy pośredniego urabiania opinii publicznej poprzez mniej eksponowane, ale jednak znaczące osoby, nie jest niczym niezwykłym nawet w "dojrzałych demokracjach".  Puszcza się jakiś wątek, patrzy na reakcję. Potem kolejne osoby podejmują go, korygując zależnie od komentarzy. Wreszcie odzywa się ktoś z pierwszej linii, który "reaguje na głos elektoratu". Technikę tę stosowano już w Republice Rzymskiej i Atenach. 
Islam przyszłością Rosji? 
Demograficznie na pewno tak. Czy tego chcemy, czy nie. Urabianie pod szariat przebiegać będzie pod hasłem powrotu do czystych zasad prawosławia, ale w końcu prawosławne kobiety założą burki i hidżaby. 

Pomysły pani senator mogą nie wyjść, bo w budżecie na najbliższe dwa lata pozycja "kapitał macierzyński" będzie mniejsza o sto trzydzieści miliardów rubli. Pieniądze są potrzebne na zabijanie, nie na rodzenie. Zajawiła o tym Nina Ostanina, która kieruje w Dumie komisją rodziny, kobiet i dzieci

To jeśli chodzi o oficjalną część Rosji. 
Część nieoficjalna chodzi jednak coraz bardziej własnymi drogami, a wywołana wojną erozja autorytetu władzy postępuje. 

"Wróćcie mężów do domu". Trzeba jednak odwagi do samotnej walki

Dotąd luźno działające grupki krewnych mobików, domagające się polepszenia ich losu, połączyły siły w ruchu "Droga do domu". Początkiem był podpisany przez sto tysięcy osób list do Putina o rotację zmobilizowanych i wymianę starego mięsa armatniego na świeże. W skład ruchu wchodzą nie tylko bliscy zmobilizowanych, ale też sami bojcy i "ludzie dobrej woli". 
Do tego ruch wydał swój manifest polityczny i tu już spontan się kończy. 
Sam manifest jest zresztą całkiem sensowny. Powołując się na Konstytucję ruch domaga się całkowitej demobilizacji i pozostawienia wojny wojskowym. I na tym kończy się aktualna część manifestu. Reszta punktów mówi o stabilności politycznej i godnym życiu Rosjan, przestrzeganiu Konstytucji, praworządności, sprawiedliwości społecznej i wolności manifestacji. Czyli jest to program czysto polityczny.
Manifest kończy się stwierdzeniem, że jego autorzy nie narzucają nikomu, co ma myśleć o "konflikcie na Ukrainie" (słowo "wojna" nadal nie przechodzi przez klawiaturę, choć w pierwszym postulacie jest, że "cywile nie powinni brać udziału w działaniach wojennych"), ale poprą każdego, kto im zagwarantuje powrót ich bliskich.

"Jestem inwalidą I grupy. Oddajcie mi syna"


Służby? 
Oczywiście. Ale jeśli ruch protestu zaczyna być kanalizowany przez służby, to znaczy, że staje się na tyle poważny, że trzeba zacząć go kontrolować, żeby nie wywrócił systemu. A przecież w samych służbach też są ludzie, chcący wyjść z ukraińskiej pułapki. Striełkow-Girkin nie pyskował przez prawie półtora roku bez poparcia w strukturach. 
W dodatku polityczny charakter większości postulatów, a w sumie wszystkich poza jednym, i końcowa deklaracja poparcia dla kandydata, który wycofa zmobilizowanych, są próbą zdefiniowania tematów nadchodzących wyborów prezydenckich. W wyborach tych startować będzie oczywiście Putin (żywy, czy martwy, nie ma znaczenia), ale już wiadomo, że jego otoczenie będzie temat wojny maksymalnie wyciszać. Uruchomienie teraz ruchu z takimi postulatami to klasyczne wtykanie patyka w szprychy. Jeśli ruch dostanie odpowiednią skalę, to kandydat na Putina będzie musiał się do jego postulatów odnieść. A ruch dostanie skalę, jeśli znajdzie się kandydat, który obieca mobikom powrót do domów. 

"Tata obiecał mi pokazać morze". Jeden z plakatów na "zamkniętej manifestacji" ruchu "Droga do domu"

A przy okazji, podobno przy zakładaniu kanałów ruchu w socjal mediach pomaga ukraiński GUR. 

No to służby rosyjskie, czy ukraińskie? 
Jedne i drugie. O współpracy GUR z częścią GRU wspominałem jakiś czas temu. Być może teraz obserwujemy kolejną jej odsłonę.

Ruch postanowił zrobić ogólnokrajową manifestację w Nowosybirsku. Władze kombinowały, kombinowały, a wreszcie wyraziły zgodę. 
Na manifestację zamkniętą. 
W budynku.
W sali.



Czyli w sumie spotkanie komitetu blokowego. I do niemal dosłownie, bo wpuszczono na nie trzydzieści osób. Chętnych w progu witała i dokładnie przeszukiwała grupa panów w kamizelkach z gustownym napisem OCHRANA. 
No co za rechot historii. 


Ale jednak spotkanie się odbyło. Przecież merowie miast odmawiali (fakt, że nieskutecznie) prawa do manifestacji bandytom Prigożyna, a tu jakieś kobiety mają większą siłę przebicia? Cóż, jeśli są w stopniach majora, czy pułkownika, to na pewno. 
Mer Nowosybirska spękał tak, że na wszelki wypadek ogłosił zakaz manifestowania w "wyznaczonych punktach miasta", co patrząc na listę tych miejsc oznacza całe miasto. 


Kobiety zrobiły jednak manifestację przeciw zakazowi manifestacji i... dostały na nią zgodę! 
Ciekawe, no nie?
W innych regionach nie było tak łatwo. Władze twardo zablokowały próby jakichkolwiek działań, a Kreml rozsyła instrukcje, jak sobie radzić ze sfrustrowanymi kobietami (są dwa sposoby: jeden nie istnieje, a drugi nie działa).

Ale to nie koniec.
W Irkucku na frontonie teatru dramatycznego wisi sobie taki job twoju mat' plakat z literą Z w barwach gieorgijewskich. 


Mieszkańcy wyrażają swoje ciepłe uczucia względem tego symbolu za pomocą jajek i farby, którymi jest on obrzucany. Wreszcie żądając usunięcia tego badziewia. Mer Irkucka jednak nie wyraził na to zgody, grożąc oponentom paragrafem o szkalowaniu sił zbrojnych Erefii. 

Kolejne miejsce, gdzie Z budzi gorące uczucia to Republika Komi. Miejscowi przewoźnicy odmawiają umieszczania zetek na szybach autobusów, bo tak oznakowana szyba ma dziwne właściwości. Przyciąga kamienie i pęka. Podobno parę razy już się to zdarzyło. 


Zaczyna zatem wrzeć. To już nie są tylko kwiaty pod pomnikiem Lesi Ukrainki, ale otwarte formy agresji przeciw symbolom kojarzonym z wojną. Burzy się Syberia, bo stąd wzięto najwięcej mobików na wojnę. A poza tym, na Syberii mniej się boją, bo w razie co, to gdzie ich ześlą? Jak mówią w Irkucku, nie dalej, niż na Sybir. 

Ale już schodząc na poziom konkretów, to według najnowszych badań po raz pierwszy w Rosji zwolennicy negocjacji przeważyli nad ludźmi opowiadającymi się za kontynuacją wojny. 



W tym samym czasie na Ukrainie niemal osiemdziesiąt procent uważa, że należy walczyć o odzyskanie wszystkich terytoriów nawet za cenę ryzyka utraty niepodległości. Tylko co piaty obywatel Ukrainy uważa, że za cenę niepodległości można odpuścić część terytoriów. Na wschodzie Ukrainy stosunek ten jest nieco mniejszy i za kontynuowaniem walki opowiada się niecałe dwie trzecie. 

Wojen nie wygrywa lepiej wyszkolony, ani lepiej uzbrojony. Wojny wygrywa bardziej zmotywowany. 

Tymczasem na froncie nie kryją swo

"Nam potrzebny świat. Natychmiast cały" Z kontekstu wynika, że "mir" w tym wypadku nie oznacza pokoju

"Cały świat będzie nasz!" - głosi stalinowski plakat

Wir werden weiter marschieren
Wenn alles in Scherben fällt,
Denn heute da hört uns Deutschland
Und morgen die ganze Welt.
Będziemy dalej maszerować,
Aż wszystko rozpadnie się w gruzy,
Bo dziś należą do nas Niemcy,
A jutro cały świat.
głosiła hitlerowska piosenka. 
Zbyt podobne, żeby spać spokojnie.

Japonia podbija piłeczkę o sobowtórach Putina. Media japońskie ogłosiły, że sztuczna inteligencja z programem rozpoznawania twarzy i głosu przeanalizowała materiały z udziałem różnych Putinów i określiła, że Putin, który przyjmował defiladę z okazji Dnia Zwycięstwa stanowi pięćdziesiąt osiem procent Putina, Putin, który po ataku na Most Krymski przeprowadzał na nim inspekcję to czterdzieści procent Putina. 
Stu procent Putina w ostatnim czasie nie stwierdzono. 




Żarty żartami, ale Putin, czy kto tam teraz rządzi Rosją zza jego maski (ponoć Patruszew), dostał trzy kolejne potężne strzały na forum międzynarodowym. 
Kazachstan praktycznie na drugi dzień po wizycie wicePutina w Astanie zablokował rosyjskie kanały telewizyjne na swoim terytorium, a w przyszłym roku opuszcza putinowską wersję UE, czyli OUBZ.
Drugi strzał jest poważniejszy i to prosto w plecy. Iran wyraził zainteresowanie w objęciu Armenii swoją opieką. Oznacza to ostateczne wyjście Erewania spod kurateli Moskwy.
Wreszcie zaczyna się rozpad stworzonej przez Moskwę platformy BRICS. W Argentynie wybory prezydenckie wygrał Javier Miley z prawicowej partii libertariańskiej. Już zapowiedział zerwanie relacji z komunistami, do których zalicza Chiny i Rosję Putina. 




Argentyna jeszcze formalnie nie jest członkiem BRICS, ale w sierpniu podczas szczytu tej organizacji w RPA została do niej oficjalnie zaproszona, a takich zaproszeń nie daje się w próżnię. Wcześniej uzgadnia się, że zostanie ono przyjęte. 
I teraz zonk, bo nowe władze mówią, że nic z tego. 
Ciekawe, kto będzie następny.

Zostawiamy Jebanarium z jego problemami.
Na froncie zaczyna się uspokajać. Rasputica robi swoje. Rosjanie wciąż próbują naciskać, ale gdzieniegdzie Ukraińcy powoli odbijają utracone tereny. Są to jednak nieduże obszary w szarej strefie. 

Podczas uroczystości wręczenia odznaczeń bojcom z 810 Brygady Piechoty Morskiej wystąpiła piosenkarka Polina Mensznych z Moskwy. Ktoś, kto rejestrował koncert nagrał przylot ukraińskiej rakiety.


Zginęło dwadzieścia pięć osób , głównie bojców i wykonawczyni. 

Ukraińcy świętowali Dzień Godności i Niezależności, czyli początek antyrosyjskiego powstania narodowego, nazywanego Majdanem.
Ta wojna zaczęła się wtedy. Dziesięć lat temu.


Pamiętacie psa pirotechnicznego Patrona? Oto piosenka na jego cześć. I na cześć każdego psiaka pomagającego rozminować Ukrainę. 










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)