Dziennik wojny - doba dwieście siedemdziesiąta druga i dwieście siedemdziesiąta trzecia drugiego roku (637 i 638)
Na początek małe sprostowanie.
Opisane w poprzednim wpisie uderzenie rakietowe w podczas koncertu dla moskiewskich bojców miało miejsce w Kumachowie w Obwodzie Donieckim.
Zbombardowanie 810 Brygady podczas wręczania odznaczeń zdarzyło się natomiast tego samego lub prawie tego samego dnia między Nową Kachowką a Krynkami.
Szef oddziału dronowego Madziar otwarcie powiedział, że to zemsta za identyczny atak na żołnierzy artylerii 128 Górskiej Brugady Szyturmowej.
Na lewym brzegu Dniepru Ukraińcy robią już praktycznie, co chcą. Brakuje amunicji? To rozbijają konwój wroga.
Namierzone rosyjskie dowództwo? To wpadamy z dronem.
Albo przeprowadzimy testy nowego drona "Mamut" o udźwigu 4 kilogramów na rosyjskim stanowisku.
Ukraińscy żołnierze prawie się już nie kryją wchodząc do wiosek.
Metoda "gotowania żaby", stopniowego, na początku ledwie zauważalnego wypychania Moskali z terenu i zajmowania opuszczonych już obszarów, dała efekt. Rosjanie nie są w stanie wypchnąć Ukrainców z zajmowanych przyczółków bez ściągania dodatkowych sił. A tego zrobić nie mogą bez ryzyka, że osłabią inne odcinki frontu. Rozciągnięci, jak Bilbo na zbyt wielu kromkach chleba, a raczej jak zbyt napompowany balonik, czekają na to uderzenie, które spowoduje pęknięcie.
I być może już ma ono miejsce.
Okazuje się, że zajawione dwa tygodnie temu przez Sładkowa walki pod Gorłówką nie są tylko plotką. Po kilku dniach zaprzeczania Bohdan Myrosznikow przyznał dziś, że oddział ukraiński wtargnął do miasta, oddalonego o około trzy kilometry od linii frontu. Wynikałoby z tego, że na tym odcinku prawie nie ma rosyjskich wojsk lub są bardzo słabe.
Pozostałe odcinki bez zmian. Na razie.
Wracając do sytuacji bojców, to coraz otwarciej piszą oni, co się dzieje w mediach społecznościowych. Są głodni, zziębnięci, chorzy, podgryzani przez gryzonie.
Żona mobika opowiada, że w jego jednostce bojcy są przetrzymywani nago w dołach i żeby wyjść muszą zapłacić czterysta tysięcy rubli. Przepustka kosztuje dwieście tysięcy. Dary od rodzin i wolontariuszy są rozkradane.
Rosyjski propagandysta piszący pod nickiem Wayne Howell opisuje sytuację pod Krzemienną, gdzie jak się okazuje jakość kontraktowych nie różni się od poziomu mobików. W zasadzie to mięso armatnie, a nie profesjonalne wojsko.
Te rewelacje potwierdzają informacje ukraińskie. W ręce żołnierzy SZU wpadło już dwóch bojców, których dokumenty poświadczają, że do armii wcieleni zostali w październiku i listopadzie.
Oczywiście te informacje docierają do mobilizowanych Rosjan, którzy porywają się na takie desperackie czyny, jak dwudziestotrzyletni Marek z Moskwy, który na strzelnicy palnął sobie w łeb. Wolał to, niż iść na wojnę, na którą już dostał powołanie.
Bliscy chłopaka zorientowali się w porę, co się święci, zadzwonili na strzelnicę z ostrzeżeniem, ale nikt im nie uwierzył.
Tymczasem niektórzy już wracają z wojny.
Emigracyjna "Nowaja Gazieta" opisała rodzinę spod Stawropola, gdzie na wojnę poszli ojciec i dwaj synowie.
Synowie prosto z więzienia, gdzie jeden siedział za morderstwo, a drugi za gwałt na nieletniej. Zabójca z wojny wrócił bez nóg. Gwałciciel zaś od razu trafił za kraty za rabunek z zabójstwem. Mama się jednak cieszy.
- W więzieniu fatalnie żywią, ale przynajmniej mój syn żyje
- mówi mama "bohaterów".
Z wojny wrócił także zabójca Anny Politkowskiej. Miał dożywocie, ale za mordowanie Ukraińców dostał amnestię.
Ale kolejny jest lepszy.
Nikołaj Ogłobiak należał do satanistycznej sekty. W ramach rytuału ku czci szatana wraz z kolegami upił, zadźgał, oskalpował, poćwiartował, upiekł i zjadł cztery nastolatki.
On także wyjdzie na wolność za udział w zabijaniu Ukraińców.
We wsi Kleckaja stoi pomnik chłopaków, którzy zginęli w rosyjskich wojnach.
Przez dziesięć lat wojny afgańskiej zginął jeden.
W dwóch wojnach czeczeńskich - trzech.
Przez niecałe dwa lata "operacji specjalnej" - trzynastu.
To pokazuje skalę rosyjskich strat.
W brytyjskim "The Sun" ukazał się wywiad z prezydentem Zełeńskim.
I znowu jest to coś dziwnego.
Drobiazg, że nagle zmalała liczba zamachów na prezydenta z dwunastu w lipcu do pięciu teraz. Szczegół. Każdy może się pomylić.
Gorzej, że prezydent Ukrainy potwierdza w tym wywiadzie, że istnieje konflikt między politykami a wojskiem. Zarzuca wojskowym, że dowodzą, jak by byli politykami.
Problem w tym, że pod Sewierodonieckiem to politycy próbowali dowodzić, jakby byli żołnierzami, czego efektem były bezsensowne straty i tylko przytomność dowództwa nie pozwoliła na zrobienie tam drugiego Mariupola.
Ukraina szykuje się na sezon zimowy. System energetyczny został podzielony na strefy ochrony. Energetycy zapewniają, że dają radę.
I to nie tylko na Ukrainie.
W Litkarinie pod Moskwą nagle błysnęło i w płomieniach stanęła podstacja energetyczna. Prąd wyłączono.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO proteście przewoźników na granicy nic pan nie napisze? Uważa pan ,jak Suski,że jest ten protest nieuzasadniony?
OdpowiedzUsuńPiszę o wojnie i w kontekście wojny, a ten wątek jest drugorzędny.
UsuńNiech Pan pisze dalej. Zwykle zaczynam dzień od zwrócenia się do Boga, a potem zaglądam na Pański blog
OdpowiedzUsuń