Dziennik wojny - doba sto siedemnasta, sto osiemnasta i sto dziewiętnasta drugiego roku (482, 483 i 484)
Putin uwielbia porównywać się do cara Piotra I, który w istocie zapoczątkował Imperium Rosyjskie Wcześniej była to generalnie czarna dziura na mapie, traktowana przez Zachód jak wszystkie obszary do skolonizowania, istniała nawet specjalna brytyjska kompania handlowa analogiczna do Kompanii Indyjskiej i Kompanii Indii Zachodnich. Piotr I sprawił, że Rosja stała się państwem, które Europa ku swojemu nieszczęściu traktowała poważnie. Putin jest tu raczej Antymidasem: czego nie tknie, rozpada się w chaos.
Na froncie pojawił się "zabity", "ciężko ranny" generał Załużny. Odwiedził stanowiska dowodzenia na najważniejszych odcinkach. Pańskie oko konia tuczy.
... ale rosyjska propaganda nie z takimi problemami sobie poradziła.
Nie wiem, co jest bardziej fascynujące: że ktoś w to wierzy, czy że ktoś wierzy, że ktoś w to wierzy?
A Adama Delimchanowa nadal nie ma. Film z Obwodu Białogrodzkiego, na którym "obejmuje" odpowiedzialność za ochronę granicy na tym odcinku, powstał 12 czerwca, czyli zanim doszło do ostrzału sztabu 35 Armii, w którym zginął generał Goriaczow i zaginął Delimchanow. Wszystko wskazuje na to, że albo jest w stanie, w którym nie można go nikomu pokazać, albo faktycznie "wyparował".
Przy okazji, kadyrowcy, mający chronić granicę rosyjsko-ukraińską koło Białogrodu nie tylko zakwaterowali się w najlepszym hotelu, nie tylko odmówili obsadzenia pierwszej linii obrony, ale wręcz nie zgodzili się wziąć odpowiedzialność za konkretny odcinek granicy i wymusili wymieszanie ich z mobikami. W efekcie są, ale za nic nie odpowiadają. W razie sukcesu będą się nim chwalić. W razie porażki, zwalą ją na mobików.
Kadyrowcy bowiem słyną z PR-u i walki ze swoimi o łupy. I z tego, że robią za oddziały zaporowe, strzelające do cofających się bojców. Ale tylko na froncie, bo na tyłach takimi, co odmówili walki zajmują się specjalne struktury.
Grupa Astra zlokalizowała piętnaście więzień, najczęściej piwnic dla "objectorów" i opublikowała film z jednego z nich w Rassypnoje w Obwodzie Ługańskim. Piętnaście kilometrów dalej jest kolejny.
Najważniejszym wydarzeniem stricte wojennym było dziś bez wątpienia ukraińskie uderzenie w Most Czonharski (a raczej mosty, bo to dwie nitki), jedną z dwóch dróg, wiodących ze stałego lądu na prawie wyspę, jaką jest Krym. Teraz cała logistyka Moskali idzie przesmykiem koło Armiańska, mającym w najwęższym miejscu ledwie osiem kilometrów szerokości.
Mapka od Kartina Masłom |
Moment uderzenia jednej z rakiet
I jego skutki
Miejsca trafień |
Efekt to nie tylko konieczność nadłożenia drogi przez konwoje z zaopatrzeniem (całe sto siedemdziesiąt kilometrów, przynajmniej jakieś trzy godziny jazdy), ale także nagromadzenie tylu pojazdów na jednej trasie powoduje korki, które znacznie wydłużają czas jazdy.
A na froncie każda sekunda ma wartość zwycięstwa lub klęski.
Tymczasem Saldo, "gubernator" Chersońszczyzny tłumaczy, że w zasadzie to nic się nie stało. Tak samo, jak rok temu tłumaczył to jego nie żyjący zastępca Stremousow na Moście Antonowskim.
Na froncie zaś po krótkiej przerwie znowu ruszyły do działania Siły Zbrojne Ukrainy. Wcześniej Moskale próbowali kontrataków, żeby odbić utracone pozycje. Pola pod Piatichatkami i Robotynnem podobno przypominają przedpola Węglodaru. Skutek tych kontrataków jest taki, że Ukraińcy posunęli się znów kawałek do przodu.
W efekcie równo ostrzeliwany jest Tokmak z precyzją taką, jakby ogniem kierowali mieszkańcy miasta. I to nie musi być tylko robota partyzantów, choć i oni na pewno mają w tym swój udział. Wystarczy, że w jednostkach artyleryjskich za kierowanie ogniem odpowiadają miejscowi. Już oni będą wiedzieli, co jak ustawić.
Podobna sytuacja, jak na odcinku zaporoskim zaszła pod Marinką. Przedwczoraj bojcy ruszyli do szturmu, a wczoraj żołnierze z 79 Brygady (tej, która w 2014 broniła lotniska w Doniecku) wbili im się w linie pod Krasnogórówką. Według niektórych wersji mieli dojść do linii z 23 lutego 2022 roku, według innych zająć je.
To byłoby pierwsze w Obwodzie Donieckim miejsce, w którym Moskale zostali zmuszeni cofnąć się do punktu wyjścia. |
I znowu podobna sytuacja pod Krzemienną. Trzy dni szturmów i ataków moskiewskich zakończyło się wbiciem sił ukraińskich w rosyjskie pozycje w lesie koło tego miasta.
Jeden z nieudanych rosyjskich ataków pod Krzemienną
Walki pod Krzemienną z optyki rosyjskiej. Ciekawe są te różowe gumki udające stazy. Jeszcze jeden przyczynek do obśmiewanego już zacofania rosyjskiej armii
Ukraińcy na pozycjach rosyjskich, a właściwie własnych, które utracili na początku rosyjskiego natarcia
Pod Staromajoskiem (odcinek Wielkiej Nowosiłki) Moskale mieli wycofać się z przedpola za pierwszą linię obrony.
Na pozostałych odcinkach na razie bez zmian.
Prigożyn histeryzuje, że Ukraińcy są już pod Tokmakiem (nie są) i ostrzega, że "któregoś dnia się obudzisz i Rosja będzie bez Krymu" (co daj, Panie Boże).
Według Ateszu w Heniczesku została ogłoszona ewakuacja. Po takich uderzeniach, jak dwa dni temu, nie dziwne.
A swoją drogą, stało się jasne, czemu w Lazurnem tak skutecznie zutylizowana została kadra oficerska rosyjskiej 80 Brygady Zmechanizowanej. Otóż po zniszczeniu przez ukraiński ostrzał bardziej luksusowych hoteli, bojców zakwaterowano w domkach kempingowych w ośrodkach wczasowych. W domkach. Drewnianych. Co mogło pójść nie tak?
Z kolei Girkin-Striełkow rozkręca grubą aferę finansową. Otóż w Rosji powstał państwowy fundusz na rzecz pomocy poszkodowanym w wojnie... To jest w "'operacji specjalnej". Otóż okazało się, że na pomoc beneficjentom statutowym fundusz przeznaczał... trzy procent swoich środków. Trzy. Ze stu rubli dla inwalidów przeznaczono trzy ruble. A reszta?
Jak w tym rosyjskim dowcipie:
- Skąd dyrektor wziął środki na nową willę?
- Widzisz tę szkołę?
- Jaką szkołę?
- No widzisz.
Woda w Zalewie Kachowskim już prawie całkowicie opadła. Wygląda to strasznie, ale daje duże pole manewru siłom ukraińskim.
Natomiast bojcy zaczęli masowo chorować i umierać. Cholera, tyfus i miliony innych zarazków niesionych przez skażoną wodę z Zalewu. Pamiętamy, że Moskale mają wielki problem logistyczny z zaopatrzeniem w żywność i czystą wodę.
W tych okolicznościach jeden z trójki głównych rosyjskich propagandystów Sołowiow postanowił spróbować swoich sił w komedii i... przez radio wezwał Ukraińców do kapitulacji!
Zaś ukraiński rolnik robi to, co wszyscy rolnicy od tysięcy lat. Uprawia pole. Tylko najpierw musi je rozminować. Ale od czego pomysłowość?
Według ekspertów rozminowanie Ukrainy potrwa trzydzieści lat. Ale dzięki taki ludziom może trochę mniej.
Komentarze
Prześlij komentarz