Dziennik wojny - dzień pięćdziewiąty drugiego roku (415)
"Ukraińskim męczennikom" - ciekawe, że grafika nawiązuje zarówno do prawosławnych ikon, jak i do średniowiecznego malarstwa zachodnioeuropejskiego. |
Dobiega końca komedia z "wyciekiem" informacji z Pentagonu. FBI ustaliła, że sprawcą jest Jack Teixiera, dwudziestojednoletni żołnierz Gwardii Narodowej USA, który pracował w pionie wywiadu i podczas wykonywania obowiązków służbowych w koszu dokumentów do zniszczenia znajdował ciekawe kwity, którymi pochwalił się na Discordzie, na czacie "Thug Shaker Central", którym administrował, a który przyciągał różnych typów o poglądach alt-rightowych, czyli obecnie sprzyjających raczej Rosji.
Dziś ujawniono nagranie z zatrzymania chłopaka.
W tej opowieści nic się nie zgadza. Ustalenie tak szybko źródła przecieku jest prawie niemożliwe, jeśli podejrzany nie był wcześniej obserwowany. Raczej wątpliwe, by tak młody żołnierz (ujawnianie dokumentów miało trwać od trzech lat, czyli Teixiera zaczął jako osiemnastolatek), w dodatku nie zawodowy, ale z Gwardii Narodowej, czyli "półcywil", był dopuszczony do tak poważnych tajemnic, jak te dotyczące obiektów podsłuchiwanych przez Amerykanów w Rosji. Szczególnie, jeśli administrował czatem, na którym siłą rzeczy musiały się pojawiać jakieś antyrządowe świry.
Każdy, kto ma pojęcie o przepisach dotyczących informacji niejawnych w NATO, czyli też w USA wie, że dokumenty z klauzulą "classified" niszczy osobiście ten, kto za nie odpowiada i dopiero pocięte w drobną kaszkę trafiają do worka do spalenia. Nie ma zbiorczego kosza na dokumenty do zniszczenia, bo dostęp mogą mieć tylko ci, co mają odpowiedni poziom dostępu i (WAŻNE!) dostęp do dokumentów jest dla nich konieczny ze względu na wykonywane zadania! Nie może być czegoś takiego, że kwit trafia do osoby uprawnionej, ale przypadkowej. Ciekawy jest też wątek z czatem, którym administrował.
No i film z akcji zatrzymania. Hollywood.
To jak było naprawdę? Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że chłopak (z takim, jak podano lub innym nazwiskiem, bo jego personalia wcale nie są pewne) rzeczywiście pracujący dla amerykańskiego wywiadu (etatowo lub tylko na współpracy, może z SEALS lub Delty?) odegrał rolę przynęty. Czat o takim profilu siłą rzeczy musiał być pod obserwacją służb rosyjskich, które poprzez niego mogły zarówno łowić potencjalnych współpracowników, jak i inspirować do podejmowania wygodnych dla Rosji działań.
Teixiera, o ile tak się nazywa, mógł założyć (lub przejąć serwer) właśnie po to, żeby zgromadzić na nim potencjalnych podejrzanych i zyskać ich zaufanie. Następnie wrzucił pierwsze kwity pod hasłem "ej, chłopaki, zobaczcie, co w pracy znalazłem". Obecni na czacie rosyjscy agenci łyknęli przynętę, szczególnie po pojawieniu się kolejnych kwitów. Wtedy ktoś w SWR (bo FSB poza dawnym blokiem wschodnim działa tylko w odniesieniu do Rosjan) wpadł na pomysł, żeby skompromitować służby USA i wbić klin między sojuszników a Ukrainę.
Kiedy pierwsze dokumenty trafiły od źródła z SWR do dziennikarzy "New York Timesa" (dziennikarze potwierdzili, że kwity przynieśli użytkownicy czatu), z redaktorami znowu skontaktowały się amerykańskie służby i dały im takie dokumenty, które uderzały w wizerunek Rosji. Dziennikarze łyknęli to może niekoniecznie z patriotyzmu, ale po prostu dostali od służb ciekawszy materiał, już odpowiednio spreparowany. Robota koronkowa, ale wcale nie taka nietypowa, jak mogłoby się wydawać.
Sprawę potem odpowiednio podgrzewano, żeby uwiarygodnić "przeciek", a teraz ją zamknięto widowiskowym zatrzymaniem. Na "dowidzenia" puszczono "perskie oko informacją, że wszystkie dokumenty były wzięte z kosza na śmieci, czyli były "declassified".
- Ej, chłopaki, ale wiecie, że zrobiliśmy was w wała?
Mogło być też tak, że Teixiera od początku był podejrzany i specjalnie dano mu kosz z dokumentami "na żer". Ale w takim przypadku nie ma sensu wątek z czatem, bo skoro już wcześniej działał dla Rosjan, to po co by chwalił się znalezieniem dokumentów?
Oczywiście, ten wątek z Discordem może być zasłoną dymną.
Jednak gdyby Teixiera był wcześniej powiązany z wywiadem rosyjskim, Moskwa nie odpuściłaby okazji, żeby pochwalić się, że wstawili (choćby i na chwilę) swojego człowieka w struktury amerykańskich służb.
Z całej afery Amerykanie wychodzą z lekko podbitym okiem (bo jednak "wyciek" trochę podważa profesjonalizm ich służb, ale sprawienie, żeby przeciwnik ich zaczął lekceważyć może być im na rękę) a Rosjanie ze złamanym nosem i wybitymi zębami.
Na sam koniec "Politico" "ujawniło", że mimo szumnych deklaracji Węgry przepuszczają transporty z bronią dla Ukrainy.
No to w Moskwie się wkurzą na taką nielojalność.
A, jeszcze jedno. "Ujawnione" kwity podały, że szef rosyjskiego Sztabu Generalnego Gierasimow i sekretarz Rady Bepieczeństwa FR Patruszew (ten, co jeździł do Pekinu po namaszczenie na następcę Putina) chcieli zakończyć wojnę 5 marca bieżącego roku, ale z niewiadomych przyczyn zrezygnowali.
Nawet operację "Walkiria" spartolą bardziej, niż Schtauffenberg, a to jest sztuka.
A jak jesteśmy przy tajnych służbach, to ukraiński wywiad już zna dane zbrodniarza, który wziętemu do niewoli żołnierzowi odciął głowę.
Od ponad miesiąca nie doszło do zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę. Ostatni miał miejsce 9 marca i Rosjanie wystrzelili wtedy sześćdziesiąt osiem rakiet. To sugeruje, że rzeczywiście rakiety się Rosjanom kończą i muszą coraz dłużej gromadzić zasoby na kolejną salwę (przemysł rosyjski jest w stanie wyprodukować miesięcznie dwadzieścia rakiet, więc jedną trzecią ostatniej zmasowanej salwy).
Sytuacja w ukraińskiej energetyce poprawiła się na tyle, że Ukraina zaczęła znów eksportować nadwyżki energii.
Co więcej, w zestrzelonych pociskach coraz rzadziej znajdowana jest elektronika zachodnia, a coraz częściej chińska.
Problemy powodują, że Rosjanie pracują nad rakietą X-50 (Ch-50), która ma zastąpić kończące się zapasy X-101.
Problemy powodują, że Rosjanie pracują nad rakietą X-50 (Ch-50), która ma zastąpić kończące się zapasy X-101.
X-50 to uproszczona, zubożona rakieta X-101. Groźna, trudna do zestrzelenia, bo to system stealth i rakieta manewrująca, czyli nie dość, że źle widać ją na radarze, to jeszcze kluczy.
Ale...
X-50 ma mniejszy zasięg, niż X-101, a muszą ją przenosić bombowce strategiczne, które po uderzeniach w lotnisko w Engelsie, Moskale przenieśli nad Pacyfik (do bazy nomen-omen Ukrainka). Bombowiec, żeby odpalić X-50 musi polecieć dalej, prawie nad samą granicę ukraińską. Ponieważ leci dalej, musi wziąć więcej paliwa, a to powoduje, że może wziąć mniej rakiet. Zatem będzie mniej (wystrzelonych rakiet) i drożej (bo większe zużycie paliwa).
X-50 mają być gotowe na jesień. O ile znowu Budanow nie rzuci niedopałka.
Indie obrażone na Rosję za zacieśnianie więzi z Chinami, odmawiają zawierania nowych kontraktów, a ich banki nie chcą obsługiwać rosyjskich płatności.
Przed sądem w Hadze ukraiński Naftohaz wygrał proces o odszkodowanie za mienie utracone na Krymie. Rosja ma mu wypłacić pięć miliardów dolarów, a jak nie będzie w stanie, Naftohaz ma prawo domagać się egzekucji zobowiązań na majątku Rosji w państwach cywilizowanych.
W kolejce stoi Rinat Achmetow, który zaskarżył Rosję za zniszczenie Azwostalu w Mariupolu. Straty wycenił na piętnaście do dwudziestu miliardów dolarów. I to dopiero początek, bo Achmetow chce też procesować się o zakłady, jakie miał w Donbasie.
Tymczasem władze Unii Europejskiej nadal się zastanawiają, jak przekazać Ukrainie zarekwirowane Rosji aktywa.
Zmęczenie powoduje, że człowiek podejmuje kretyńskie decyzje. Ten bojec popełnił samobójstwo nie z głupoty, a ze zmęczenia. Usłyszawszy drona, skoczył do nory, nie zauważając, że właśnie do niej został wrzucony granat.
Na froncie w miarę spokojnie. Walki trwają tylko na siedmiokilometrowym odcinku pod Bachmutem, gdzie Rosjanie znowu próbują oskrzydlać oddziały ukraińskie przez Iwanowskie i na trzykilometrowym fragmencie w ruinach Marinki. W obu miejscowościach siły ukraińskie wciąż trzymają zachodnie ich rejony.
Pod Bachmutem już prawie nie ma wagnerowców. Trzon rosyjskich sił stanowią desantowcy i jednostki zmechanizowane. Potwierdza się obecność oddziałów przeniesionych spod Swatowego.
Ukraińcy aktywnie macają front na Zaporożu.
"Nie myśl o wojnie, tylko o jajach" - nawołuje reklama społeczna, wypuszczona przez Ukraińców w ramach programu "Chcę żyć". Na końcu podane są numery telefonów, na które rosyjscy bojcy mogą zadzwonić, żeby się poddać.
Rok temu krążownik "Moskwa" poszedł tam, gdzie go posłał dowódca placówki na Wężowej Wyspie
Komentarze
Prześlij komentarz