Dziennik wojny - czterdziesty siódmy dzień drugiego roku (412)

 


Jak się nazywa rosyjska dywizja pancerna po powrocie z Ukrainy?
Batalion lekkiej piechoty.
Ten żart sprzed dokładnie roku staje się coraz bardziej aktualny. Otóż mamy do czynienia z kolejną reorganizacją sił rosyjskich. 

Na początku marca pisałem o nowej koncepcji organizacyjnej u Rosjan i o utworzeniu "batalionów szturmowych" zasadniczo będących batalionowymi grupami taktycznymi, odchudzonymi o broń pancerną i BWPy. Podstawą takiego batalionu taktycznego była kompania szturmowa wyposażona w sześć BWPów, całość (trzy kompanie) wspierane przez sześć samobieżnych moździerzy, trzy czołgi, trochę kmów i granatników itp.  Nie miałem wtedy tylko informacji o standardzie na poziomie kompanii, więc teraz uzupełniam, że tych stu ludzi miało mieć wsparcie sześciu BWPów (dwa na pluton - nieźle, choć szału nie ma). 

Jest początek kwietnia i po miesiącu pojawiła się nowa koncepcja, kompanii szturmowych. Ich cechą szczególną jest nasycenie ciężką bronią ręczną (kmy, granatniki) i całkowita rezygnacja z pojazdów pancernych. Tak, całkowita. Środki transportu owych kompanii szturmowych to samochody osobowe i ciężarowe. Jak w czasie II wojny światowej. 

Struktura drużyny szturmowej w kompanii szturmowej według nowej koncepcji. Około ośmiu drużyn plus zespół dowodzenia, logistyczny, wsparcia ogniowego i saperów dają kompanię szturmową. Na żadnym szczeblu nie ma czołgów ani BWPów.

W założeniu kompanie szturmowe mają działać w miastach i w terenie górzystym, ale jak pokazały doświadczenia dotychczasowych walk miejskich, czołgi i BWPy są w tych warunkach zdecydowanie bardziej przydatne, niż ciężarówki. Podobnie opancerzony wóz dowodzenia daje większą ochronę dowódcy, niż gazik. 
Nowa koncepcja potwierdza to, o czym już od jakiegoś czasu jest głośno, że Rosjanie mają coraz mniejsze możliwości uzupełnień w zakresie broni pancernej. W efekcie piechociarze obciążeni toną sprzętu mają zastąpić czołgi i BWPy.


Tymczasem coraz szersze kręgi zatacza afera z "ujawnionymi" przez New York Timesa dokumentami, rzekomo wyciekniętymi z Pentagonu. Amerykanie wdrażają postępowanie wyjaśniające, sojusznicy zapewniają, że wierzą w lojalność partnera. No afera.


Dobrze, na spokojnie. 
Co odnośnie Ukrainy "ujawniły" te dokumenty? W zasadzie nic, czego już nie byłoby wiadomo. Że Ukraina wciąż nie ma obiecanych systemów OPL? Wiadomo. Że większość SZU się szkoli? Wiadomo. Że Ukraina szykuje przeciwuderzenie? Wiadomo. Nie ujawniono żadnych konkretnych planów, ani informacji mogących sugerować kierunek, czy kierunki ukraińskiego "kontrnastupu". 
Co dokumenty ujawniły na temat USA? Że Amerykanie podsłuchują sojuszników? Nic nowego. Że mają informacje z samego szczytu struktur władzy Rosji? Że wiedzą, jakie koncepcje operacyjne Rosjanie rozważali i rozważają? Że Rosji brakuje środków na prowadzanie wojny? 
Zaraz, czy ja napisałem, że na temat USA? No właśnie. W części dokumentów dotyczących USA mówią one o Rosji i o tym jak głęboka jest infiltracja rosyjskich struktur państwowych przez Amerykanów. 

W Rosji zaczęła się kampania informacyjna przeciw korzystaniu z VPN, który rzekomo umożliwia przejmowanie informacji o użytkowniku. 

Z ciekawostek, dokumenty "ujawniają", że w przededniu inwazji rosyjskiej prezydent Zełeński proponował prewencyjne zbombardowanie rosyjskich zgrupowań pod Rostowem, ale Amerykanie nie zgodzili się, żeby nie drażnić Chin. Z jednej strony wzmocnienie pozycji Zełeńskiego w polityce ukraińskiej, gdzie jest on oskarżany o zaniechania, które przyczyniły się do dramatów pierwszych dni, a z drugiej sygnał do Chin: "e, chłopaki, my nie chcemy się z wami bić". 
Jest jeszcze jedna poszlaka, która wskazuje, kto jest prawdziwym adresatem tych rewelacji. Otóż każda dezinformacja, żeby zadziałała musi albo zawierać sprawdzalne informacje, które ją uwiarygadniają, albo przekazywać dane, które potwierdzają wizję świata, jaką ma adresat. Po to, żeby nie odrzucił on jej na wstępie, ale chciał słuchać, czytać dalej. Jeśli ktoś wierzy, że światem rządzą Reptilianie, to zaczęcie przekazu od "Reptilianie nie istnieją" powoduje, że rozmówca zamknie się na argumentację. Ale jeśli powiemy: "wiemy, że światem rządzą Reptilianie", po czym zaczniemy podawać dowolne informacje, to rozmówca będzie nas słuchał, bo przekaz zaczęliśmy od potwierdzenia jego wizji świata. 
W ujawnionych przez NYT dokumentach takim przekazem potwierdzającym, swoistym kodem dostępu do umysłów, są dane dotyczące strat obu stron, pokazujące, że Ukraina ma większe straty, niż Rosja. To, że fragment ten jest ordynarnie wklejony Photoshopem, jest "perskim okiem" do odbiorcy ukraińskiego i amerykańskiego. Onuce tego nie widzą, a nawet kiedy im się to powie, odrzucają tę informację, bo burzy ich wizję świata. 

W rosyjskim programie propagandowym jeden z uczestników ośmielił się powiedzieć, że ukryte pod Photoshopem dane o znacznie większych stratach Rosjan, niż Ukraińców, są zgodne z prawdą. Mało go nie zlinczowali. Oczywiście, nie ma spontanu w rosyjskiej telewizji. Całość została wyreżyserowana, żeby spuścić ciśnienia ze społeczeństwa, coraz bardziej świadomego skali katastrofy rosyjskiej armii na Ukrainie. 

Na dokładkę puszczona została w świat informacja, że całe ujawnienie jest spartoloną operacją matołów z FSB. 
Zatem w Rosji właśnie szukają kretów, którzy przekazywali informacje Amerykanom (myślę, że nie jeden, patriotyzm wśród rosyjskich elit jest tylko figurą retoryczną). W FSB ustalają, co za matoł tak spartolił operację i kto ją autoryzował (niewykluczone, że dziennikarze NYT naprawdę dostali dokumenty od agentów rosyjskich, ale kupionych przez Amerykanów). W dodatku dotąd wszechwładna FSB wychodzi na pośmiewisko, a to bezpośrednio uderza w Putina jako człowieka z niej się wywodzącego. Na tym zaś korzysta... rosyjski wywiad wojskowy GRU!
To ciekawy wątek, bo motyw GRU pojawia się w wielu działaniach Rosjan walczących po stronie ukraińskiej. Z GRU był związany jeden z dowódców Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, a obecnie zbiegły pułkownik GRU tworzy u boku SZU Legion Syberyjski (kolejna jednostka etniczna po Legionach Gruzińskim, Czeczeńskim, Rosyjskim i Turkmeńskim). 

Władysław Ammosow, były pułkownik GRU, który zbiegł na stronę Ukraińską i organizuje Legion Syberyjski. 


Całość jest zatem znakomicie przygotowaną i przeprowadzoną operacją psychologiczną, w której być może świadomie lub nie brał udział rosyjski wywiad wojskowy, która najmocniej uderza w Putina i jego akolitów oraz w putinowskie struktury bezpieczeństwa państwa. 
Swoją drogą, pojawiły się już informacje, że w "operację specjalną", czyli otwartą wojnę z Ukrainą świadomie wmanewrowała Putina właśnie GRU, choć nie ma na to żadnych poszlak. 

A po co GRU miałaby to robić? Jest taka historyczna reguła, że Rosja do modernizacji i kraju, i armii potrzebuje wstrząsu w postaci militarnej klęski. Bez brutalnej pobudki ze snu o potędze kraj i jego armia gnije. Żołnierze GRU widzieli jak przez lata putinowskich rządów armia była korumpowana i rozkradana, jak stanowiska obejmowali niezdolni do myślenia, ale lojalni wobec władzy nieudacznicy, jak zdolni byli tępieni (co mogliśmy widzieć też w czasie minionego roku). Widzieli też pogłębiającą się zależność od Chin. Ktoś mógł uznać, że potrzebny jest wstrząs, który spowoduje zmianę kierunku rozwoju Rosji, a że kosztem wojny i ogromnych strat? Nie pierwszy raz. 
Możliwe też, że GUR tak głęboko zinfiltrował GRU. W każdym razie wątek jest intrygujący. 

Pozostając w kręgu działania rosyjskich służb, Daria Trepowa całkowicie się "rozpruła" i współpracuje ze śledczymi. A raczej dalej odgrywa swoją rolę "nawróconej" opozycjonistki. Technika znana także z metod działania ubecji w Polsce: wstawia się w struktury opozycyjne agenta, który po "aresztowaniu" wyraża skruchę i deklarację lojalności oraz "sypie". To rozbija opozycję, której aktywność opiera się na wzajemnym zaufaniu. 


Kiedy ją zwerbowali? Prawdopodobnie podczas zatrzymania po jednej z demonstracji. Kobieta te kilka tygodni wspominała według jej znajomych ze śmiechem, co budowało jej wizerunek jako twardzielki, a w rzeczywistości mogło być formą maskowania traumy, która spowodowała, że dała się zwerbować. 


Wracając do GRU, ukraińscy hakerzy zhakowali rosyjskiego hakera, pułkownika GRU Sergieja Morgaczowa, ściągnęli to, co znaleźli na jego koncie w chmurze i opublikowali link dostępowy. Link został zablokowany bardzo szybko. Po kilku godzinach. Kto miał sobie ściągnąć, to sobie ściągnął. 
Hakerzy od Budanowa rozkręcają się i wczoraj włamali się na serwery rosyjskiej Federalnej Służby Celnej, czym sparaliżowali praktycznie cały rosyjski transport międzynarodowy, który musiał wrócić do papierowych formularzy celnych. 


Wracając na pole bitwy, w każdym razie hipotetycznie przyszłe pole bitwy, to Rosjanie po podporządkowaniu się Chinom budują Wielki Mur Chiński. Na miarę ich możliwości. Na Zaporożu. Rosyjska wersja Wielkiego Muru Chińskiego jest odwrotna do chińskiej, czyli w głąb ziemi, nie jest tak głęboka, jak mur jest wysoki i ma tylko siedemdziesiąt kilometrów długości. Ale też jest widoczna z kosmosu.
Mówiąc po ludzku, Rosjanie wykopali siedemdziesięciokilometrowy rów. Zbyt głęboki na okop, zbyt wąski na rów przeciwpancerny. Za to najdłuższy na świecie. Rosyjskie pojęcie o czasoprzestrzeni: kopali stąd do następnego tygodnia. Że bez sensu? Historia Rosji zna takie przypadki. 

Przebieg Wielkiego Rowu Moskiewskiego na południu Ukrainy

Zdjęcie satelitarne tej fascynującej konstrukcji

I zdjęcie Wielkiego Rowu Moskiewskiego. Za głęboki na okop, za wąski na rów przeciwpancerny

Ale żarty na bok. Moskale naprawdę się konkretnie fortyfikują. Ich umocnienia są imponujące przynajmniej wizualnie. Według Tatarigami, który opisał nowe pomysły Rosjan na organizację oddziałów szturmowych, koło Wasilówki (niedaleko od Energodaru) SZU napotkają linię "smoczych zębów", pola minowe, rowy strzeleckie, rów przeciwpancerny i znowu dwa razy to samo. Trzy linie obrony. W sprzyjających warunkach nie do przejścia. 




Przypomnę tylko, że linie nie do przejścia już wiele razy były przełamywane, bo puste rowy nie strzelają, a dużo zależy od determinacji obrońców i atakujących. 


Rosyjskie pozycje pod Rokitną też miały być nie do przejścia, a zostały przełamane w trzynaście minut kosztem życia zaledwie (tak, w skali armii zaledwie) dwudziestu ułanów. Oczywiście epoka się zmieniła i nikt nie będzie szarżował konno na rosyjskie pozycje, co nie zmienia faktu, że nie ma linii nie do przejścia. 

Jak może zatem wyglądać atak ukraiński? Według najlepszych wzorów. Kluczową rolę odegra tu artyleria, niszcząca rosyjskie umocnienia i jednostki inżynieryjne, których zadaniem będzie zrobienie przepraw przez rowy przeciwczołgowe i przejść w polach minowych. 
Nie bez znaczenia będzie też uderzenie od tyłu, dlatego przewiduję jakiś desant przez Zalew Dnieprzański na wysokości Energodaru lub przez Dniepr bardziej na południe.
Zresztą, Rosjanie też się tego kierunku obawiają, bo puścili w "Time" materiał o nieudanej akcji SZU pod Energodarem jesienią ubiegłego roku. Jakoś wtedy o niczym nie pisali, a rzekome zniszczenie trzydziestu łodzi desantowych z załogami byłoby znakomitym uderzeniem propagandowym. Nie takimi "sukcesami" się chwalili nawet, kiedy musieli je wykreować. Jeśliby zatem zaistniała taka sytuacja realnie, na pewno trąbili by o tym od razu. Nic nie uzasadnia trzymania tego w tajemnicy przez pół roku. 
Zatem fejk.

Rzekome zdjęcie z operacji likwidacji ukraińskiego desantu pod Węglodarem. Oczywiście "photoshop". Obraz w noktowizji tak nie wygląda. No chyba, że w grach komputerowych. 


Sytuacja na froncie jest jak w powiedzeniu "kijowo, ale stabilnie". Rosjanie próbują atakować pod Krzemienną, Awdijówką i w Bachmucie. Z efektami na ogół, jak dotąd.
Rosyjska próba dalekiego oskrzydlenia pozycji ukraińskich na północ od Awdijówki skończyła się zniszczeniem całego zgrupowania, które się na to poważyło. 

Kumpel Girkina-Striełkowa opiernicza rosyjską propagandystkę Annę Dołgarjową, która opisała zwycięskie rosyjskie natarcie pod Awdijowką. Według autora tego posta nie było żadnego sukcesu, tylko zmielenie całego oddziału spadochroniarzy, z których nie wrócił ani jeden. Niewykluczone, że to właśnie ta grupa, próbująca obejść Awdijówkę od północy.

W Bachmucie Ukraińcy trzymają trzydzieści pięć procent miasta, ale to jest rejon najgęściej zabudowany, pełny wyższej zabudowy (źródła ukraińskie piszą o wieżowcach, ale to raczej kilkupiętrowe bloki). 

Mapka od Kartina Małom

SZU trzymają się na linii kolejowej, Rosjanie próbują zająć dworzec. Działania ukraińskie mają raczej charakter opóźniający, bo na trwałe zatrzymanie Rosjan większych szans nie mają. Ale wciągnięcie ich w kolejne walki miejskie daje przedłużanie roli garnizonu jako "czarnej dziury" dla Moskali. 

Artur Micek podał, zastrzegając, że to informacja niepotwierdzona, że SZU zajęły dziś wieś Robotynne na Zaporożu.

Warto jednak pamiętać, że miejscowość ta leży na przedpolu rosyjskich umocnień. Jeśli zatem doszło do jej odbicia, to być może w ramach odwrotu taktycznego Rosjan. 



Na Kaukazie doszło dziś do starć wojsk azerbejdżańskich i armeńskich. Rosyjskie "siły rozjemcze" są nieobecne. 
Iran montuje antyizraelską koalicję. Dogadał się z tradycyjnym rywalem, Arabią Saudyjską i kończy antysaudyjską rewoltę w Jemenie. 
Źródła amerykańskie podają, że wspierany przez USA reżim w Egipcie zamierzał wyprodukować i sprzedać amunicję Rosji. Jednocześnie jednak wojsko egipskie, podobnie jak armia libańska zwalczają proirańskie ugrupowania na swoim terenie. 
Jakiś czas temu prochińskie władze Pakistanu sprzedały milion pocisków do dział w posowieckich kalibrach... Ukrainie. 
To naprawdę jest nieco bardziej złożone, niż by się wydawało, a tworzący się porządek światowy będzie zupełnie inny od dotychczasowego. 

Parę dni temu rosyjski ostrzał Odessy rzeczywiście miał na celu zniszczenie składu amunicji do systemów HIMARS. Według źródeł ukraińskich nie udało się to. Za to SBU ujawniło zatrzymanie rosyjskiego szpiega, który właśnie w rejonie Odessy polował na HIMARSy. Zatem prawdopodobnie namierzyli podejrzanego, podsunęli mu fałszywe informacje i poczekali, co się stanie. Kiedy rosyjskie pociski spadły w miejscu, które wskazano podejrzanemu, wszystko było jasne. Technika prowokacji starsza od Egiptu. 



Rosyjski propagandzista demonstruje widzom w Kacapii, jak kiepskim sprzętem są zachodnie granatniki przeciwpancerne. Oczywiście pokazał tylko, jakim on sam jest kiepskim strzelcem. 


Kolejna grupa ukraińskich żołnierzy zakończyła szkolenie w Wielkiej Brytanii, a ich koledzy Jego Królewskiej Mości tak ich pożegnali.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)