Dziennik wojny - doba czterdziesta trzecia i czterdziesta czwarta oraz czterdziesta piąta drugiego roku (408, 409 i 410)

Mural autorstwa Wano Bohomaza, jaki pojawił się na Linii Ukośnej na Wyspie Wasilewskiej w Petersburgu. "Wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią" - skomentował artysta, w którego wizji rosyjscy bojcy zastąpili pod krzyżem rzymskich legionistów. 

 Nie wiedzą? Nie wiem. Mam wątpliwości. Ot, pogrzeb Maksima Fomina aka Władlena Tatarskiego. Człowieka znanego z wzywania do mordowania Ukraińców (do mordowania Polaków wzywałby z takim samym zapałem). Koleś został wysłany na koncert Chóru Aleksandrowa za pomocą wybuchowej statuetki (ciekawostka: wybuch nastąpił w momencie, kiedy z sali padło pytanie, czemu nie są bombardowane ukraińskie mosty?). No i dochodzi do pogrzebu. 
Pomijam, że gość, którego retoryki Goebbels by się nie powstydził, ma pogrzeb kościelny. Współpraca cerkwi z władzą ma swoje konsekwencje. 
Gorzej, że na pogrzeb przyszedł tłum mieszkańców Petersburga. Do trumny bandziora ustawiły się kolejki, a jego kumple wagnerowcy zamiast kwiatów położyli... młot kowalski z dedykacją! 




Nadal twierdzicie, że to "wojna Putina"? 

Przy okazji, na rosyjskich kanałach trwa akcja wybielania Darii Trepowej, która wręczyła Fominowi rozrywkową figurkę. Według tej wersji została wrobiona, a prawdziwy winowajca, który nieświadomej kobiecie wręczył bombę, na drugi dzień znalazł się już w Erywaniu w Armenii. Czyli trwa rozmywanie odpowiedzialności za zamach, co potwierdza, że stoją za tym rosyjskie służby. Z Trepowej zrobią naiwną idealistkę, która zbłądziła na pozycje antypaństwowe, dostanie jakiś niski wyrok i zniknie z oczu. Po czym dostanie następne zadanie. 

Wracając zaś do Prigożyna, to dostał on nieoczekiwanie bardzo ciekawe wsparcie. Dotychczasowy ideolog Kremla, tfurca koncepcji euroazjatyzmu, dostarczającej Kremlowi uzasadnienia do imperialnej polityki, nazwał wagnerowców "współczesną opriczniną". 

Taką upiorną wizję opriczniny przedstawił w drugiej części filmu "Iwan Groźny" Sergiusz Eisenstein. Między innymi ta scena spowodowała, że Stalinowi film nie spodobał się i dzieło trafiło na półki aż do lat sześćdziesiątych. 

I to jest bardzo dobre porównanie, bo opricznicy to była najgorsza swołocz, zawodowi mordercy zabijający na rozkaz władcy, ale istota tkwi w konteście. Dla nas opricznicy to pierwowzór SS-manów i nkwdzistów w jednym. Dla Dugina też. Ale on uważa te wzory za... pozytywne! 
Prigożyn współczesnym wcieleniem Fiodora Basmanowa i Feliksa Dzierżyńskiego? Ależ skąd, zdaniem Dugina to nowa wersja Iwana Groźnego!


Co rodzi dla nas spore nadzieje, bo Iwan IV zwany w Rzeczypospolitej "Tchórzliwym" (co za paralela z Putinem!) w czasie swoich rządów i w wyniku przegranych wojen z Rzecząpospolitą doprowadził Księstwo Moskiewskie do zapaści gospodarczej, a w wynikła z tego Wielka Smuta zredukowała ludność Moskowii o... jedną trzecią!
Rządy Iwan obejmował po swym ojcu w kraju również zrujnowanym. Czym? A jakże, wojną z Rzecząpospolitą. Stąd pomysł "upaństwowienia" dóbr ziemskich, czyli utworzenie wspomnianej "opryczniny", co realizowali oprycznicy. W sposób krwawy, jak w piosence Basmanowa na filmie. 
Czyli idąc za myślą Dugina, Prigożyn obejmie władzę po Putinie nad zrujnowanym krajem, po czym doprowadzi go do ostatecznej ruiny. A polsko-litewsko-ukraińskie wojska wejdą Kreml. 
Mnie pasuje.

Jakby na potwierdzenie Prigożyn z pominięciem rosyjskich służb dyplomatycznych zwrócił się do Macrona z prośbą o objęcie ochroną syna jednego z liderów wagnerowców jakiś czas temu zdmuchniętemu bombą w Afryce. 


Żarty żartami, ale Girkin-Striełkow na chwilę odszedł od komentowania wojny i odniósł się do słów prezydenta Zełeńskiego, wypowiedzianych w Warszawie, że Kijów i Warszawa razem walczą ze wspólnym wrogiem. Girkin stwierdził, że na Kremlu marzyli o takiej wypowiedzi prezydenta Ukrainy, ale miał mieć na imię Wiktor (Janukowycz) i zamiast Warszawy miała być Moskwa. 
Jako jeden z przywódców rosyjskiej agresji w 2014 roku stwierdził, że do 2013 roku Ukraińcy identyfikowali się jako część rosyjskiej tradycji imperialnej. Dziś natomiast widzą się jako jeden z członów dawnej Rzeczypospolitej, a "co gorsza" Białoruś zmierza w tę samą stronę, który to proces rządy Łukaszenki tylko przyspieszają. 
I tego im życzymy. Oczywiście, nie ma mowy o wspólnym państwie z jednym królem/prezydentem i parlamentem. Nasze narody nie po to walczyły o niezależność, żeby znów ją tracić. Ale ścisły sojusz na wzór dawnego EWG z elementem polityczno-militarnym to właściwy kierunek. 


Schodząc z kontekstów geostrategicznych. 
Trwa rozprawa z Putinarchatem Moskiewskim na Ukrainie. Przy okazji przeszukań okazało się, że znaczna część funkcjonariuszy tej struktury (bo agentów obcego wywiadu duchownymi nie nazwę) jest obywatelami Rosji i posiada rosyjskie paszporty. 


Zatem nie jest dziwne, że tak zajadle bronili interesów swojego kraju. Dziwne, że tak długo im na to pozwalano. 
A swoją drogą, ciekawe, jak to wygląda u naszych. Ilu z nich to prawosławni, a ilu putinosławni? 

Trwa zmiękczanie rosyjskiej obrony na południu. Wczoraj HIMARSy ostrzelały rosyjskie cele w Tokmaku. W ciągu dwóch tygodni uderzono w piętnaście punktów dowodzenia, rejonów ześrodkowania i miejsc zakwaterowania Moskali. 

Dobroho weczera. My s Ukrainy. 


Ale znacznie ciekawsze jest to, co huknęło w Teodozji na Krymie. Nie wiadomo, czy trafiło, czy nie. Jedyne ślady to smugi gazów spalinowych rakiet przeciwlotniczych S-300 oraz potężny wybuch w rejonie, gdzie znajduje się rosyjski system obrony powietrznej. Najciekawsze, że częścią tego systemu są radary 1L119 Nebo SVU - jedne z najnowocześniejszych i najskuteczniejszych urządzeń do wykrywania celów powietrznych. 

Radar systemu Nebo SVU zniszczony przez Ukraińców - film świeży, ale samo zniszczenie miało miejsce raczej jakiś czas temu, bo takich radarów nie stawia się w pobliżu pozycji przeciwnika. 

Najważniejsze w całym wydarzeniu są następujące kwestie:

Trajektoria lotu pocisku wskazuje, ze został on wystrzelony z terenu Multan, a więc najdalej na zachód położonej części Ukrainy. To ponad czterysta kilometrów dystansu. Oficjalnie Ukraina nie ma rakiet o takim zasięgu, choć od zeszłego roku pracuje nad takimi pociskami - nieoficjalnie to, co uderzyło w lotnisko w Fedorówce na Krymie wiosną zeszłego roku to były prototypowe ukraińskie rakiety średniego zasięgu. Teraz ma to być drugi "występ" tej broni - skoro przeciwnik sam się prosi o poligon...


Z trajektorii lotu wynika, ze celem były instalacje systemu przeciwlotniczego w koło Teodozji na Krymie. 

Miejsce wybuchu wskazuje, że pocisk - być może już uszkodzony przez OPL - doleciał do celu!



Radary systemu Nebo SVU są eksportowane na cały świat. Fakt, że rakieta doleciała tak daleko, nawet jeśli w ostatniej chwili została uszkodzona/zniszczona w istocie kompromituje ten system w oczach zagranicznych odbiorców. I nie ma tu znaczenia, czy doszło do fizycznego zniszczenia urządzenia. Sam fakt, że pocisk doleciał, poparty ujawnieniem filmu z wrakiem wcześniej zniszczonego takiego radaru jest potężnym uderzeniem w rosyjskie poczucie bezpieczeństwa i zdolności eksportowe rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. 

Rosjanie odegrali się uderzając w ukraińskie magazyny na terenie bazy pod Odessą. Tam mogły być magazynowane pociski do systemów obrony wybrzeża, być może do HIMARSów, ale raczej nie sprzęt do kontrofensywy. 


Prigożyn "ostrzega" publicznie, że Ukraińcy zgromadzili od dwustu do czterystu tysięcy żołnierzy w celu przeprowadzenia uderzenia wyzwalającego zagarnięte przez Moskali tereny. 
Czy taka liczba jest możliwa? Wiosną zeszłego roku Michał Podolak mówił, że zmobilizowano siedemset tysięcy żołnierzy. Jakaś część z tego poległa, dostała się do niewoli lub stała się niezdolna do walki. Powiedzmy, że całe straty nieodwracalne to jakieś sto-dwieście tysięcy. 

Pojęcie "straty nieodwracalne" jest na tej wojnie nieco nieostre. To nie jedyny ukraiński żołnierz walczący mimo niepełnosprawności. 

Jednak potem ogłaszano kolejne nabory ochotników (choćby do Gwardii Ofensywnej), w których liczba chętnych przekroczyła potrzeby. Nabór do Gwardii Ofensywnej zamknięto z powodu wyczerpania miejsc, a pozostali ochotnicy kierowani są do innych jednostek. 
Czyli liczmy, że Ukraina dysponuje jakimś milionem żołnierzy. Z tego na utrzymanie linii frontu o długości dwóch tysięcy kilometrów potrzeba dwieście do czterystu tysięcy (żołnierz co pięć-dziesięć metrów), wliczając w to obronę Bachmutu, Awdijówki, Marinki i Węglodaru. Rezerwa strategiczna to kolejne dwieście-trzysta tysięcy plus część wojska w rotacji i na urlopach oraz na szkoleniach - powiedzmy, że sto tysięcy.
Z takich obliczeń rzeczywiście wychodzi od dwustu do nawet pięciuset tysięcy niewykorzystanych żołnierzy, którzy czekają na rozkaz do ataku. 
Ale jak jest naprawdę wiedzą tylko Załużny z Syrskim (bo i Zełeński z Reznikowem szczegółów technicznych nie znają, gdyż do niczego nie są im potrzebne). 

"New Yor Times" podsumował pierwszy kwartał bieżącego roku na wojnie, pokazując, co przez trzy miesiące udało się Rosjanom zdobyć w porównaniu z tym, co zamierzali osiągnąć.  


Rosyjskie zdobycze miesiąc po miesiącu i wioska po wiosce


Front przez trzy miesiące ledwie drgnął

W zbliżeniu to wyglądać może dramatycznie, ale w kontekście całości to małe zmiany

Materiał ten jest istotny w kontekście kolejnego artykułu, tym razem w "Time" o tym, jak Rosja wygrywa i niszczy Ukrainę. Jak już pisałem wiele razy: ilekroć Moskale dostają baty, gdzieś umiera komórka mózgowa.

A bary dostają. Zebrali co mogli i korzystając z okresu świątecznego (w rycie wschodnim - Niedziela Palmowa, w rycie zachodnim - Wielkanoc, do tego Pascha u Żydów i początek Ramadanu u Muzułmanów) znów rzucili na Bachmut. Front jest tak wąski w stosunku do zgromadzonych przez Rosjan sił, że poszczególne jednostki czekają w kolejce do ataku. Oczywiście to czyni je podatnymi na ukraiński ostrzał. Ukraińska artyleria, głównie moździerze, strzela rzadko. Średnio "tylko" siedem strzałów na minutę. Za to znacznie celniej.
SZU wycofały stąd większość ciężkiego sprzętu, w tym przeciwlotniczego, więc rosyjskie lotnictwo hula, ale nie bezkarnie. Czerwone gwiazdy spadają co dwa-trzy dni. Problem polega na tym, że Moskale latają na średnim i wysokim pułapie, poza zasięgiem ręcznych wyrzutni plot.

Mapa sytuacji w Bachmucie od Artura Micka

Obrońcy wycofali się na linię kolejową, która obecnie jest kolejną linią obrony miasta. Centrum zostało już zajęte przez Rosjan. W tej chwili trwa walka o ustabilizowanie frontu na linii toru kolejowego. 

Moskale atakują także w rejonie Awdijówki i Marinki, ale bez większych sukcesów. Po zajęciu siedemdziesięciu procent ruin Marinki Moskale zatrzymali się i nie są w stanie iść do przodu. 

Generalnie wydaje się, że Ukraińcy będą stopniowo wygaszać Bachmut - tak, już o tym pisałem - bo jak to podał Kartina Masłom, miasto spełniło swoje zadanie wypalenia trzonu sił rosyjskich. Obecnie atakują tu zawodowcy od wagnerowców (już nie więźniowie, ale doświadczeni weterani) i jednostki powietrzno-desantowe, przerzucone spod Krzemiennej. Zatem elita sił inwazyjnych. 
W aktywnej obronie, kontratakując Ukraińcy będą się cofać krok za krokiem (co potrwa następne tygodnie) za kolejną linię obrony. 

Nowoczesna technika wycofywania się spod ukraińskiego ognia

Jak jesteśmy przy rosyjskiej elicie, to ateszowcy okrutnie zakpili ze zdziesiątkowanej 155 Brygady Piechoty Morskiej (to ci, co tak chwalebnie dali się zmielić pod Węglodarem). Odbudowana jednostka jest już z powrotem w rejonie działania, gdzie szykuje się do następnych ataków, obecnie zabezpieczając jeden z mniej aktywnych odcinków. 
I tu do dowództwa brygady zadzwonił ktoś z Ateszu, że widział ukraińską grupę rozpoznawczo-dywersyjną, przekraczającą linię frontu. Dowódca brygady ogłosił alarm i wysłał grupę pościgową, która zlikwidowała oddział. Po wszystkim w trakcie przeszukiwania trupów dowódca grupy stwierdził, że... wystrzelał zwiadowców z własnej brygady!

Tymczasem w Jebanarium po miesiącach sztucznego utrzymywania kursu rubla, nastąpiło załamanie. Przed świętami rubel doszedł do osiemdziesięciu dolarów, a obecnie już ponad dziewięćdziesięciu. Przed kantorami ustawiają się kolejki chętnych wymienić papier z symbolem rubla na prawdziwe pieniądze. 


***
Z okazji Świąt Wielkiej Nocy, a także Paschy i początku Ramadanu wszystkim czytelnikom moich raportów życzę, żeby ten rok był ostatnim rokiem wojny i pierwszym rokiem deimperializacji Rosji. 







Komentarze

  1. Rubel bezspornie spada i wywołuje to ból pośladów wśród onucowatych. Ktoś wrzucił ikonografikę o tym na kwejka i od razu pojawiły się 3 onuce zaprzeczające rzeczywistości.
    Na początku wojny wróbel zaliczył spadającego pika, ale później się podniósł bo Rosja zmusiła Francję, Niemcy i resztę zachodniej Europy do kupowania surowców za wróble, a do tego radziecki bank centralny interweniował zużywając rezerwy walutowe.
    Obecnie Europa nie kupuje już od nich surowców chyba wcale, a ich rezerwy walutowe są na wyczerpaniu i efekt widać na wykresach.
    Rubel do dolara jest najniżej od 20 lat (sic!), a do euro i PLN jest prawie najniżej (pomijam ten pik z początku wojny).
    Nic nie wskazuje aby spadek miał się zatrzymać. Do zera nie zleci, ale ... w jego okolicy może się znaleźć :)
    Wrzucam wykresy z 20 lat dla wróbla do dolara, euro i złotówki, aby nie być gołosłownym.
    https://stooq.pl/q/?s=rubusd
    https://stooq.pl/q/?s=rubeur&c=20y&t=l&a=lg&b=0
    https://stooq.pl/q/?s=rubpln

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyłączam się do takich życzeń :)

      Usuń
    2. Świąteczny mem

      https://kwejk.pl/obrazek/3970738/tgCZDlwQX03Id7zH.html

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)