Dziennik wojny - dni trzydziesty szósty, trzydziesty siódmy, trzydziesty ósmy i trzydziesty dziewiąty drugiego roku (401, 402, 403, 404)

 

Rok temu ukraińskie wojska wyzwoliły Buczę. W ciągu zaledwie trzydziestu trzech dni moskiewscy bandyci (większość z nich już użyźnia czarnoziem) zamordowali prawie półtora tysiąca ludzi i popełnili dziewięć tysięcy zbrodni.


Tylko to, co tam się wydarzyło powinno wykluczyć Rosję i Białoruś z grona krajów dopuszczonych do jakichkolwiek imprez kulturalnych i sportowych. Retoryka MKOl o dopuszczeniu bandytów do zawodów, "bo prawa człowieka" jest tych praw zaprzeczeniem. 
Zaskakujące, że jaja okazała Francja, który odwołała turniej sportowy, do którego dopuszczono kraje bandyckie. 


Tymczasem w miarę pogłębiania się erozji struktury władzy w Rosji zaostrza się walka buldogów już nawet nie pod dywanem, a po całym salonie. 
Wspominałem o Maszy Moskalewej koło Tuły, która na swoim koncie na instagramie opublikowała antywojenny rysunek. Dziewczynkę, którą podkablowała nauczycielka, osadzono w domu dziecka (wychowuje ja samotnie ojciec), a ojca oskarżono o znieważenie sił bandyckich. Prokurwator domagał się, żeby odebrać mu prawa rodzicielskie. 
Mężczyzna uciekł z aresztu domowego, więc sąd zaocznie skazał go na dwa lata kolonii karnej. Wkrótce uciekiniera zatrzymano w Mińsku. Zdaniem Mariny Owsiannikowej (pamiętacie dziennikarkę moskiewskiej telewizji, która rok temu rozwinęła podczas programu antywojenny baner?) mężczyzna niepotrzebnie włączył telefon komórkowy zanim znalazł się w bezpiecznym miejscu. 

I tu zaczyna się plot-twist, bo w obronie Moskalewa stanął... Prigożyn i cała czołówka jego PKW. W piśmie do sądu nazywają wyrok niesprawiedliwym i proszą o jego zweryfikowanie.
Ki czort? Główny motor wojny broni człowieka ściganego za antywojenne poglądy?

 Są trzy opcje: 

- cała historia to kreacja którejś z frakcji służb, żeby wykreować na użytek Zachodu liderów opcji antywojennej. Jeśli tak, to Prigożyn właśnie ją popsuł, albo próbuje się pod nią podpiąć (od dawna krytykuje wartość bojców z poboru);

- historia jest prawdziwa, a Prigożyn po prostu wyczuł okazję, żeby dalej grać rolę ludowego bohatera, który staje w obronie uciśnionych - czyli dalej gra na bycie Cezarem: dysponującym własną armią rzecznikiem ludu;

- jest to od początku kreacja Prigożyna i jego frakcji. 

Warto śledzić ten wątek dalej. 

Frakcja radykalna odpowiedziała uderzeniem z samo serce ruchu wagnerowskiego. W należącej do Prigożyna knajpie w Petersburgu, gdzie zbierali się zatrudniani przez niego hakerzy, w czasie spotkania autorskiego został zabity jeden z głównych propagandystów wagnerowców Wladlen Tatarski, a naprawdę Maksym Fomin z Makijówki koło Krzemiennej. Zabiło go dwieście gramów trotylu ukrytego w tandetnej złoconej gipsowej figurce, którą wręczyła mu młoda kobieta, uczestnicząca w spotkaniu. 
W wyniku wybuchu poszkodowanych zostało około dwudziestu osób, w tym dziecko. 

A mama mówiła, żeby niczego od obcych nie przyjmować

Jedno z ostatnich ujęć przed wybuchem już po otrzymaniu figurki



Moment wybuchu

Kobieta została zidentyfikowana jako Daria Trepowa, której mąż Dymitr Ryłow jest działaczem Libertariańskiej Partii Rosji. Kobieta była wcześniej zatrzymywana podczas antywojennych protestów i jest znana w środowisku rosyjskiej opozycji. 

Moment wniesienia bomby do kawiarni. Podobno ochrona coś podejrzewała, ale Tatarski powiedział, że sam sprawdzi, czy to bomba. 

Daria Trepowa w rozmowie z Tatarskim podczas wręczania figurki...

... i szybko wychodząca ze spotkania, ku zaskoczeniu gospodarzy, mimo, że została zaproszona przez Tatarskiego, żeby siadła obok niego. 

Pojawiają się sprzeczne informacje co do dalszego rozwoju sytuacji. Wiadomo, że służby szukają Ryłowa i jeszcze jednego mężczyzny, który wraz z Ryłowem towarzyszył Trepowej. Ona sama według agencji Intefax miała w stanie szoku trafić do szpitala, po czym miała zostać zatrzymana. Ale film z zatrzymania nagrano na klatce bloku mieszkalnego, a nie w szpitalu. Inne źródła mówią, że zatrzymano siostrę lub matkę Darii, a ona sama wciąż jest poszukiwana. 

Dugina i Fomin - dwoje przyjaciół na ziemi i w piekle.

W każdym razie krótko po wybuchu rosyjska propaganda poleciała klasycznym: "ukraińscy terroryści! zemsta natychmiast!", a teraz będzie problem, bo Trepowa nie ma żadnych związków z Ukrainą. 
Nie wiadomo nawet, czy wiedziała, co wręcza, choć jej zachowanie sugeruje, że tak.

Na kanale Ateszu pojawiło się krótkie: 
Mamy ludzi w Petersburgu, ale to nie my.
Coraz głośniej mówi się, że za akcją stoją rosyjscy ultrapatrioci związani ze Sztabem Generalnym, Giersimowa i Szojgu (choć ultra-ultra nacjonalista Girkin też po Szojgu i Gierasimowie jeździ nie gorzej, niż robił to Tatarski).  
W każdym razie inspiracja, czy wręcz sprawstwo służb ma tu sens. Za jednym zamachem uderzają w Prigożyna, który przestając być zależny od Kremla staje się groźny dla systemu władzy w Rosji i w opozycję przeciwną wojnie, bo mogą ją przedstawiać jako terrorystów. Fakt, że szybko ujawniono informacje wykluczające wątek ukraiński świadczy o tym, że to rozgrywka wewnętrzna i że autorom chodzi dokładnie o to, żeby cel nie mógł ściemniać, że to uderzenie przyszło z Kijowa.
Co ciekawe, takie właśnie ładunki (do dwustu gramów trotylu) podobno używane są standardowo przez GRU do likwidowania niewygodnych osób. Materiał wybuchowy jest na tyle mocny, że gwarantuje zabicie celu, który jest w bezpośrednim sąsiedztwie ładunku, ale daje szansę przeżycia tym, którzy są w odpowiednim dystansie. 
Od kilku dni kanały Prigożyna milczą, a ostatnim jego przekazem było nagranie w noktowizji (na którym mało co widać), jak rzekomo wywiesza rosyjską flagę na budynku władz miejskich w Bachmucie i bredzi, że zgodnie z prawem oznacza to zajęcie miasta (bzdura, nie ma takiego prawa i nigdy nie było). 


Rozkręca się też awantura między państwem ukraińskim a moskiewską agenturą udającą cerkiew. 
W piątek 31 marca skończyła się dzierżawa obiektów Ławry Peczerskiej przez Putinarchat. Państwo Ukraińskie nie przedłużyło jej i zawarło umowę dzierżawną z Kościołem Prawosławnym Ukrainy. 
Stojący na czele agentury Putinarchatu, patriarcha Paweł (zwany Paszka Mercedes) powiedział, że nie opuści obiektu bez wyroku sądu, co jest bez sensu, bo Ukraina jako właściciel terenu ma prawo decydować, komu go wydzierżawia, a Paszka potrzebowałby pozytywnego wyroku, żeby tam pozostać. 


Księżna Olga Kijowska zaprasza na korepetycje, jak radzić sobie z opornymi mnichami

Kiedy ukraińscy urzędnicy przyszli wykwaterować Paszkę Mercedesa, wierni Putinarchatu zebrali się przed Ławrą w jego obronie. Przyszli też zwolennicy władz Ukrainy i... 
Doszło do naprawdę gorszących scen. Od chlapania wodą święconą na policjantów i dziennikarzy, do kociej muzyki i tańczenia przy osobach modlących się. 


- Mercedes do SZU! - krzyczą demonstranci

Sceny, jak u nas w kwietniu 2010 roku pod Pałacem Prezydenckim, choć strony przeciwne. W Kijowie modlą się sojusznicy tych, którzy u nas modlących się wyśmiewali. 

Racja jest po stronie Ukrainy, ale metoda jej wymuszenia jest żenująca. Niegodna poważnego państwa. 
Ostatecznie Metropolita Paweł dostał formalne wezwanie do sądu z nakazem doprowadzenia siłą. Sąd zarządził areszt domowy w podkijowskiej wsi, a Paszkę zaobrączkowano, przy okazji przeszukując jego pałac. 


Podczas zatrzymania metropolita miał na sobie katalog firmy Louis Vuitton, a pałac... To pałac. 




Przy Paszce najbardziej ostentacyjni duchowni innych wyznań to jednak skromnie żyjący nędzarze. 


"Żelazna lalka Putina" Skabiejewa bez pyknięcia brewki bredzi, że w zajętej przez Ukraińców Ławrze Peczerskiej żołnierze SZU relikwiami świętych grają w piłkarzyki. Taki idiotyzm mógł wymyśleć tylko ktoś, kto sam byłby do tego zdolny. Nikt normalny. 

Nasz TW "Jurek" omyłkowo nazywany metropolitą Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego abp. Sawa nie skorzystał z okazji, żeby siedzieć cicho, ale postanowił jeszcze bardziej skompromitować polskich prawosławnych pisząc do rektora Kijowskiej Akademii Teologicznej i Seminarium (Putinosławnego, oczywiście) list, w którym - pardon my French - ordynarnie liże rowa Paszce i Putinarsze Cyrylowi. 


Od dalszych komentarzy się powstrzymam, bo będą niecenzuralne. 
Chociaż nie, jest jedna ważna kwestia. Stojąc na stanowisku kanoniczności Putinarchatu TW "Jurek" idzie na kolizję z Konstantynopolem. W efekcie za chwilę za kanoniczną burtą mogą znaleźć się polscy prawosławni. Dzięki gościowi, który nigdy nie przestał być moskiewskim agentem.

Niektórzy wyczuwają, skąd wieje wiatr i grzecznie zmieniają barwy klubowe. Archimandryta Abraham, jeden z najważniejszych mnichów Ławry Perczerskiej już jakiś czas temu przyłączył się do Kościoła Prawosławnego Ukrainy. W nagrodę właśnie został nowym zwierzchnikiem mieszkających w Ławrze zakonników. 

Za to w Chmielnickim putinosławni duchowni sami się podłożyli. Najpierw podczas nabożeństwa wszedł do świątyni ukraiński oficer Artur Ananiew, wielokrotnie ranny i kontuzjowany, który głośno spytał wiernych, ilu Ukraińców musi jeszcze zginąć, żeby oni przestali chodzić do moskiewskiej cerkwi. W odpowiedzi popi putinosławni pobili go.


Wkrótce przed cerkwią zaczęli się gromadzić wściekli Ukraińcy. Lokalni politycy wzywali do spokoju, "bo nie jesteśmy Moskalami". 


Wieczorem cerkiew była już w rękach wiernych cerkwi ukraińskiej.


Prowokacja? Wręcz wzorcowa, ale żeby móc sprowokować, trzeba mieć kogo. Ukraińcy doskonale wiedzieli, kogo podpuszczają, a głąby dały się podprowadzić.


Przy okazji, Pan Bóg nie pierwszy raz dał znać, po czyjej jest stronie, wbrew bredniom TW "Jurka". Była już szarańcza, pożary lasów, wybuchy wulkanów, a teraz jest zamieć śnieżna, która pod Rostowem zablokowała główną drogę, wykorzystywaną przez Moskali do zaopatrywania frontu na Ukrainie. Korek sięgnął podobno pięćdziesięciu kilometrów i będzie mógł ruszyć, kiedy śnieg nieco stopnieje. 


Hakerzy od Informnapalmu namierzyli rosyjskiego dowódcę lotnictwa, który wydał rozkaz zbombardowania Teatru Dramatycznego w Mariupolu. To pułkownik Siegiej Atroszczenko. 


Hakerzy przez kilka miesięcy kontrolowali jego korespondencję mailową, a kiedy pułkownik odmówił współpracy z ukraińskim wywiadem, do sieci trafiły co smaczniejsze kąski z jego maili. W tym zdjęcia jego żony i żon jego kolegów i podwładnych w mundurach ich mężów. Najlepsze, że do sesji namówili je... hakerzy!

Ta ruda to żona pułkownika, a powyższe zdjęcie to jedno z grzeczniejszych, jakie wyciekły

Co to daje? Po twarzach kobiet można ustalić, kim są, a na tej podstawie sporządzić wykaz składu personelu latającego jednostki. Tym samym żaden z nich nie pozostaje już anonimowy i bezkarny. Każdy może zostać dosięgnięty.
Morale jednostki podobno poleciało tak w dół, że konieczna jest reorganizacja i rozesłanie oficerów po innych jednostkach. 
Taka zemsta jest stokroć okrutniejsza, niż zwykłe zabicie. To po prostu zniszczenie życia i zepchnięcie gościa na margines. Ośmieszenie przed całym krajem i spowodowanie, że już nigdy nie tylko nie awansuje, ale i nie będzie niczym poważnym dowodzić. Powolny zjazd w strukturze i popadanie w alkoholizm. A to prawdopodobnie nie koniec tego, co mu teraz zafundują Ukraińcy. Ja bym skurwielowi codziennie wysyłał zdjęcie jednej z ośmiuset ofiar jego rozkazu. Przez dwa i pół roku codziennie musiałby patrzeć na twarze tych, których życie przerwały bomby zrzucone przez jego pilotów. Dzień po dniu... Dzień po dniu... 

Ukraińcy zaanonsowali powołanie "Ukraińskiego Roju imienia Matiasa Rusta", czyli jednostki dronowej, wyposażonej w drony o zasięgu do trzech tysięcy kilometrów. Matias Rust to niemiecki pilot, który pod koniec lat osiemdziesiątych w małej awionetce ominął całą sowiecką obronę powietrzną i wylądował na Placu Czerwonym w Moskwie. To był szok i skandal, który ujawnił systemową niemoc Armii Radzieckiej (nie pierwszy raz). 
Oczywiście, Moskale zrozumieli aluzję i dostali piany. 


Na Ukrainie są już pociski JDAM, o których pisałem, a skutek działania mają taki, jak na poniższym filmie. 


Pojazdy Stryker wyposażone są w pociski programowalne, które dosłownie szatkują pozycje wroga.

Na Moskali działa lepiej, niż woda święcona.

Tymczasem w Jebanarium wydobyli z magazynów oryginalne "katiusze"...


... i armaty z lat pięćdziesiątych.


Front stoi. Ataki na Awdijówkę oklapły i prawie ustały. Pod Bachmutem Rosjanie zrezygnowali z planu szerokiego oskrzydlenia miasta i chcą zająć cokolwiek, atakując z północy i południa tuż przy rzece. W zakładach AZOM na północy miasta ukraińska Toczka-U zlikwidowała bazę wagnerowców. 



Według profilu Kartina Masłom Rosjanie odpuścili flanki i rzucili wszystko na zdobycie centrum administracyjnego Bachmutu. 

Tymczasem w Awdijówce staruszka codziennie uprawia swoje kwiaty i warzywa, jakby wokół nie szalała wojna.


Finlandia jutro oficjalnie wstępuje do NATO. Co prawda radykalnie lewicowa najmłodsza premier w historii Sanna Marin nie utrzymała władzy (dziś były wybory), bo Finowie nie chcą eksperymentów społecznych, ale zdała egzamin z historii i zapisała się w niej. 
Jutro Finlandia kończy etap, zaczęty sowieckim atakiem w grudniu 1939 roku i tą, która go zamknęła jest spadkobierczyni ideałów komunizmu. 
Szyderstwo historii. 

Dziękujemy



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)