Dziennik wojny - pięćdziesiąty czwarty dzień drugiego roku (419)

 


Dziennikarze z BBC wykonali tytaniczną i mrówczą zarazem pracę i zidentyfikowali nazwiska poległych na Ukrainie bojców, pochowanych w Rosji. Wyszło im dwadzieścia tysięcy czterysta pięćdziesięciu jeden. Zwrócili przy tym uwagę, że od stycznia bieżącego roku liczba nowych pochówków tygodniowo wzrosła z 200-300 w pierwszym roku inwazji do 700 obecnie. Największe straty dotyczą uwolnionych z więzień wagnerowców, choć zmobilizowani nie są wcale bezpieczniejsi.
To jednak nie koniec ciekawostek. Ci sami dziennikarze uważają, że faktyczna liczba pochowanych w Rosji bojców jest dwukrotnie wyższa, a im po prostu nie udało się ustalić, gdzie zmarli pozostali, więc ich nie uwzględnili w zestawieniu. Taki wniosek uzyskali po przeanalizowaniu skoku liczby pogrzebów w sześćdziesięciu pięciu osadach w Rosji. 
Oznacza to, że faktyczna liczba poległych Rosjan w wojnie na Ukrainie wynosi przynajmniej czterdzieści jeden tysięcy. Doliczając hipotetyczną liczbę tych, którzy nie wrócili w skrzynkach do Rosji, tylko zostali na Ukrainie, zakładając, że rannych jest trzy razy więcej, niż zabitych i że jedna trzecia wraca do walki oraz przyjmując orientacyjne założenia co do wziętych do niewoli, dziennikarze oszacowali łączną liczbę nieodwracalnych strat personelu armii rosyjskiej na sto osiemdziesiąt cztery tysiące. Liczba ta nie obejmuje jednak Ługandonów, którzy formalnie częścią Armii Rosyjskiej nie są nawet teraz. Nieznana jest też liczba zaginionych.
Ustalenia te korespondują z tym, co podaje Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy i z danymi podawanymi przez "Generała SWR". 
Tymczasem zdaniem władz Ukraińskich żołnierzy SZU poległo trzykrotnie mniej, a ponad osiemdziesiąt procent rannych wraca do linii.  

W Stawropolu (Rosja) w wojenkomacie oferują promocję: kup dwie trumny, a trzecią dostaniesz za darmo

Wagnerowców ubywa z linii, jak już pisałem, ale nijak to nie wpływa na pozycję Prigożyna. Przejęcie odpowiedzialności za sytuację w Bachmucie przez wojsko regularne zdejmuje z "Kucharza" odjum porażki, a wręcz przeciwnie: jego ludzie zdobyli Soledar, to banda Szojgu i Gierasimowa nie potrafi tego wykorzystać. 

Werbunek na służbę kontraktową w rosyjskiej armii idzie tak opornie, że szukają frajerów poza Rosją. 

Rozkręca się przy tym chryja z mordowaniem jeńców przez Rosjan, a szczególnie przez wagenrowców. Do ukraińskiego rzecznika praw obywatelskich trafiło już kilkadziesiąt wyłapanych w sieci filmów z takich wydarzeń. Sprawa jest poważna i nie da się jej nijak przykryć. 
Co robi Rosja? 
Rosja "znajduje" "świadków", którzy mówią, że to nie Wehmacht, tylko SS... nie armia rosyjska, tylko wagnerowcy. Portal Gulagu.net opublikował rozmowy z dwoma byłymi wagnerowcami, którzy opowiadają, że na rozkaz mordowali nie tylko jeńców, ale i cywilów, w tym dzieci. 
I tak: 
- nie wątpię, że Gulagu.net jest szczerze antyputinowski,
- nie wątpię też, że indagowani mówią szczerze o tym, co robili.
Wątpliwości moje budzi, czemu dwaj doświadczeni przestępcy tak chętnie przed kamerą przyznają się do zbrodni? Oczywiście, może to być "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?", może być, że dostali dobrą ofertę finansową. I co? Ryzykują łbem ujawnienie tajemnic bandy? 
A może dostali propozycję: 
"powiesz, co robiłeś, a my będziemy udawać, że o niczym nie wiemy i zapewnimy ci bezpieczeństwo"?
Ale po co? 
No właśnie po to, żeby z jednej strony zdjąć z regularnych sił zbrojnych odium zbrodni wojennych (co jest symptomem, że w Moskwie się boją, że poniosą za nie odpowiedzialność), a jednocześnie zablokować Prigożyna jako potencjalnego władcę Rosji. Jako zbrodniarz wojenny będzie, jak obecnie Putin, nie do przyjęcia dla tych krajów, na których Rosji (wbrew retoryce) naprawdę zależy. 
Manewr przecież doskonale znany:
Ja o niczym nie wiedziałem, to Hitler i Himmler... Putin i Prigożyn, a ja wykonywałem tylko rozkazy.
Za dziesięć lat okaże się, że nawet Surowikin jedynie grał w orkiestrze, a Muradow był w Putinjugend, czyli Junarmii. 

Wieczorem pojawiła się niepotwierdzona informacja, że GRU zwinęło Prigożyna.



Institute for the Study of War twierdzi, że na Kremlu akcje Prigożyna znowu rosną (tym bardziej, że dostawy złota z Afryki zależą od tego, czy jego ludzie będą kontrolować, albo raczej w jaki sposób będą kontrolować sytuację w Sudanie). Do łask wrócił też były (i już na powrót obecny) dowódca Wojsk Powietrznodesantowych WDW (ciekawe, że na oficjalnej stronie rosyjskiego Ministerstwa Agresji nie ma śladu styczniowej dymisji, nie zdarzyła się!) pułkownik Michaił Tepliński. Ze stanowiska (nie)poleciał za krytykowanie wykorzystania spadochroniarzy jako oddziałów szturmowych, czyli całkowicie niezgodnie z przeznaczeniem i wyszkoleniem. Oczywiście, miał rację. Przyznano mu ją, kiedy WDW zostały zmielone na wszystkich odcinkach frontu. Wymieniane są na... więźniów, ale w oddziałach podległych Szojgu. 


Co ciekawe, generał Aleksander Łapin, ściągnięty z dowodzenia Centralnym Okręgiem Wojskowym pod presją Prigożyna i Kadyrowa i wrzucony na stanowisko Szefa Sztabu Wojsk Lądowych, na stronie internetowej tegoż Ministerstwa Agresji, znów jest Dowódcą Centralnego Okręgu Wojskowego (czyli odpowiada za odcinek swatowski). Biogram zaktualizowany 31 stycznia bieżącego roku. O przeniesieniu do Sztabu Wojsk Lądowych ani słowa. Jak w książce "1984".
Wagnerowcy oczywiście nie przepuścili okazji i przypomnieli, że to on doprowadził do masakry kilku BGT podczas próby sforsowania Dońca wiosną i latem zeszłego roku. Ale jakoś nie naruszyło to jego pozycji. 
Obie decyzje nie są najlepsze dla Ukrainy, bo co by o obu oficerach nie powiedzieć, to obaj są dość ogarnięci. Łapin przynajmniej nie przeszkadza podwładnym z inicjatywą i to pod jego komendą Moskale uzyskali największe sukcesy w Donbasie. Ponieśli też największe porażki, ale jednak to Łapin zatrzymał ukraińskie natarcie, narażając się przy tym na krytykę aroganckich ignorantów, jak Prigożyn i Kadyrow. 
Wygląda zatem na to, że przed spodziewanym ukraińskim natarciem Moskale powierzają dowództwo poszczególnych odcinków dowódcom reprezentującym jakiś poziom, a nie tępym rzeźnikom w rodzaju Muradowa, czy Surowikina. 
Czy to wystarczy? 
Już Napoleon sformułował paradoks dowódcy. 
Co jest lepsze: lew na czele baranów, czy baran na czele lwów? 
"Dziadek z bunkra", a raczej jego sobowtór, odstawił teatrzyk pod tytułem "Patrzcie, jaki jestem dzielny, pojechałem na front". Rosyjskie mendia podały, że Putin (lub awatar) odwiedził bojców w Obwodzie Chersońskim (tak, kolo trzymający się stołu i pilnujący dystansu ze strachu znalazł się w zasięgu HIMARSów, a świnie latają) i na Zaporożu, gdzie spotkał się z kadrą dowódczą, w tym wspomnianym wyżej Teplińskim. 



Najlepsze, że sami Rosjanie nie mają wątpliwości, że to bujda. 


Przy okazji, pamiętacie wizytę "Putina" w Mariupolu i spotkanie z mieszkańcami nowego osiedla. Oczywiście, ci, którzy rozmawiali z awatarem "Dziadka z bunkra" to funkcjonariusze służb. Ale w tle było nieco prawdziwych mieszkańców osiedla. Tak prawdziwych, że na drugi dzień po wizycie wywalono ich z mieszkań. A pamiętacie wdowy po oficerach Donbabwe, którym za mężów poległych dano futra? Chyba pisałem, że po nagraniu kazano im je zwracać, bo "zaszła pomyłka". Niektóre zdążyły uciec, ale ci w Mariupolu nie mieli tyle szczęścia, bo jak tu uciekać z mieszkaniem?

Dla porównania zestawienie wizyt najważniejszych osób na Ukrainie w Bachmucie (nie licząc odwiedzin w jego okolicach). Syrski niemal co miesiąc. 

Dziś zaś prezydent Zełeński odwiedził Awdijówkę na samej linii frontu. Zełeński to prezydent, jakiego Rosjanie chcieliby mieć, ale wstydzą się przyznać. 

Tymczasem rozwija się rosyjski handel międzynarodowy. Za kilkadziesiąt samolotów Su-35 Rosja kupiła od Iranu kolejną partię kilku tysięcy Szahidów. Zamienił stryjek siekierkę za kijek. 



Pozostając w kręgu relacji międzynarodowych, to Moskwę odwiedził głównodowodzący chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej Li Szangfu i... opierdzielił Księcia Moskiewskiego za ogołocenie wschodniej granicy! Na jego polecenie pływające muzeum (średnia wieku jednostki to trzydzieści lat) zwane Rosyjską Flotą Pacyfiku przeprowadziło alarmowy sprawdzian gotowości bojowej. Była to reakcja na manewry, w których obok amerykańskiej uczestniczyła blisko dwukrotnie większa i zdecydowanie młodsza, nowocześniejsza flota japońska. Zestawienie potencjału obu flot skłania do wniosku, że Cuszima może się powtórzyć. 


Ale bez żartów, to Chiny właśnie wywarły na Rosję presję w kierunku zakończenia wojny na Ukrainie. Tak, jak Zachód nie może angażować się na Pacyfiku, nie mając zabezpieczonej "wschodniej flanki NATO", tak Chiny zanim zaczną awanturę o Tajwan, muszą zabezpieczyć swoje tyły od północy. A na północy są Kuryle, które Japonia uważa za własne terytorium okupowane przez Rosję i... prawie nie ma wojska rosyjskiego. Jak dodamy sporą diasporę ukraińską na Sachalinie, to rejon ten może stanowić dla Imperialnej Floty Cesarstwa Japonii i jej Sił Zbrojnych... ups... Sił Samoobrony znakomitą podstawę wyjściową do uderzenia na Syberię, a potem od północy przez Mandżurię na Chiny. W Pekinie mają traumę, jeśli chodzi o ten kierunek ataku. 
Zatem Rosja, która nie ma za wiele dostępnych jednostek, bo wbrew logice prawie wszystko wysłała na Ukrainę, ma natychmiast uzupełnić stany na Dalekim Wschodzie. To znaczy, że jakaś część mobików trafi nie w czarnoziem, a nad Pacyfik. Jeśli Rosja posłucha. 
A co, jeśli nie? 


Na Białorusi właśnie aresztowano lidera prokremlowskiej grupy hakerskiej KillNet, osiemnastoletniego Arsenija Elisejewa, poszukiwanego w kilku zachodnich krajach. Łukaszenka chętnie wymieni go na choćby ograniczenie sankcji. Czechy i Holandia z radością o tym porozmawiają. 
Jak już wspominałem, Bulbenfuehrer do Pekinu nie pojechał jako poseł Putina, ale załatwiać własne sprawy, w tym uniezależnienie od Moskwy. 

Jak kręcimy się wokół wycieków danych, to ujawniono, kto stoi za kontem "Donbaska dziewuszka" na Telegramie. Otóż rzekomo zbiegła przed Ukraińcami żydowska dziewczyna z Donbasu, która podrzuciła do sieci cztery rzekomo "wycieknięte" dokumenty Pentagonu, okazała się... weteranką USNavy (podobno Navy Seals, ale nie wiem, czy już przyjmują do służby kobiety - dwadzieścia lat temu pisali "Panie wybaczą, ale to nie jest służba dla szanujących się dam"). Trzydziestosiedmioletnia Sarah Beals z New Jersey nigdy nie była w Rosji, ani na Ukrainie, ani nie ma powiązań z Europą Wschodnią. 



Po co? Na jej koncie na Telegramie i kanale na YouTube zgromadziło się sto trzydzieści tysięcy obserwujących. Po reakcjach i komentarzach służby amerykańskie mogły sobie profilować i wyławiać osoby podatne na rosyjską propagandę, a nawet prowokatorów. 
Bo służby nie są od aresztowania, tylko od lokalizowania i obserwowania. Od tego, by "rozrysować" siatkę powiązań i dojść do prawdziwych szpiegów i agentów wpływu. Ale najpierw trzeba rzucić zanętę, czyli sprawić, żeby ci, których szukamy, sami się pojawili. 
Oczywiście dokumenty, które "ujawniała" nie miały żadnej wartości. Kolejna gra amerykańskiego wywiadu, którą wobec rozwoju sytuacji zdecydowano się zamknąć, choć oficjalnie "zdemaskowali" ją Ukraińcy. Ujawnione informacje dotyczące Beals to ponowne zagranie Rosjanom na nosie: "zrobiliśmy was w wała".
I jakaś część rzekomo prorosyjskich źródeł w Polsce, których nieskrępowana aktywność nas dziwi, ma ten sam charakter: służą lokalizowaniu i kontrolowaniu środowisk na rosyjską propagandę podatnych. 

Front bez zmian. W Bachmucie zasadnicze walki trwają na obszarze kilometra kwadratowego w centrum. Ukraińcy kontratakowali od zachodu pod Kleszczówką. Próby rosyjskich ataków na pozostałych odcinkach zgaszone na starcie. Na południu spokój.

A ukraińscy żołnierze ćwiczą. Czasem nawet zbyt energicznie. ten Leoś został uszkodzony na poligonie w Polsce. Podobno takie uszkodzenia to norma przy zderzeniu czołgów. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)