Dziennik wojny - dzień trzysta czterdziesty pierwszy
Sytuacja jest dobra, ale nie tragiczna. Rosjanie po raz nie wiem który robią ten sam błąd: osiągając sukces na jakimś kierunku porzucają go, żeby zacząć imbę zupełnie gdzie indziej. Niby to jest kopia strategii ukraińskiej, czyli zmodyfikowanej metody "żabiego skoku". Ale zarówno Amerykanie na Pacyfiku, jak i Ukraińcy teraz najpierw dokańczali dany odcinek (wyspę) aż nie mogli niczego już tam uzyskać i wtedy, wiedząc, że odwody przeciwnika są lub zmierzają w tę stronę, uderzali tam, gdzie się ich nie spodziewano. Rosjanie natomiast nie kontynuują pozytywnie rozegranego starcia, nie zmuszają Ukraińców do ściągnięcia tam odwodów, tylko uderzają w rejonie, który wydaje im się rodzić szansę na sukces. Tym razem porzucili kierunek bachmucki (nie, że całkowicie, ale intensywność walk spadła), zgromadzili siły na odcinku Krzemiennej i zaatakowali. Odbili Czerwonopopówkę i Dąbrowę, i... Doszli prawie do zalewu na Żerebcu, co w zasadzie kończy ich natarcie. Teraz muszą się przebi