Dziennik wojny - dzień sto czterdziesty szósty drugiego roku (511)



Jutro, a dla większości czytających dziś, kończy się "ostatecznie" (już się ostatecznie kończył dwa bodaj razy) udział Rosji w "umowie zbożowej". Putin zapowiedział, że od 20 lipca każdy statek zmierzający do portów ukraińskich traktowany będzie jako transport broni. 

Gdzie trafiało ukraińskie zboże


Brzmi groźnie. Ale...
Ukraina jest w stanie korzystać z wąskiego pasa swoich wód terytorialnych od Rumunii do Odessy. Na tym obszarze statki są chronione przez antyokrętowe systemy ukraińskie. Utrudnia to transport zboża, ale umożliwia.

Po ogłoszeniu wycofania się Rosji z umowy zbożowej większość statków zgromadziła się na ukraińskich wodach terytorialnych


Ukraina posiada nie tylko systemy obrony przeciwokrętowej, które tworzą dość spory obszar "no go" dla rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, ale także posiada flotę uderzeniowych dronów morskich i powietrznych, a także flotyllę małych łodzi patrolowych, wykorzystywaną głównie na Dnieprze. 
Nie powiem, czy za ich pomocą może eskortować statki zbożowe, ale na pewno stwarzają one (szczególnie drony) pewne zagrożenie dla okrętów rosyjskich, ograniczając ich możliwości działania. Już od wielu miesięcy aktywność Floty Czarnomorskiej sprowadza się do krótkich rejsów na pełne morze w celu wystrzelenia rakiet. Innych działań F.Cz. nie podejmuje, a jak podejmuje, naraża się na atak, jak to było w przypadku okrętu zwiadowczego "Iwan Churs" - nie zatonął, ale został dość poważnie uszkodzony. 

Jak zatem Rosja wyobraża sobie ataki na statki zbożowe? Lotnictwem? Wystarczy, że na każdym statku będzie pluton ukraińskiej piechoty morskiej z rakietami przeciwlotniczymi. Okrętami? A co z rakietami "Neptun" i "Harpoon" z nabrzeża i dronami? Ukraińskie lekkie jednostki patrolowe mogą zapewnić rozpoznanie i lokalizację celów. Zresztą, taki konwój na pewno będzie obserwowany przez samoloty zwiadowcze NATO. 
A co, jeśli konwój ochraniać będzie flota turecka, zgodnie z zapowiedzią Erdogana? Rosjanie odważą się zaatakować okręty członka Sojuszu? 
Kolejna kwestia: jeśli transport zboża z portów ukraińskich do Stanbułu zapewnią statki tureckie z załogami złożonymi z obywateli państw NATO, czy Rosja zdecyduje się na atak, wiedząc, że ryzykuje odwet (na przykład kurtuazyjną wizytę amerykańskich samolotów w bazach floty w Noworosyjsku i Sewastopolu)? 
Ktoś powie, że moskiewskie książątko rozważyło te wszystkie opcje. 
Cóż... 
Nie dalej, jak pod koniec czerwca Putin podpisał dekret o ustanowieniu 3 września Dniem Zwycięstwa nad Militarystyczną Japonią. W odpowiedzi Japonia uprzejmie odpowiedziała, że nie będzie realizować wartego miliony dolarów kontraktu na dostawy nowoczesnego sprzętu medycznego dla Centralnego Szpitala Klinicznego Administracji Prezydenta Rosji. 
Przewidział i przemyślał skutki, czy jednak niekoniecznie? 

Oczywiście, jak było do przewidzenia, Moskwa już określa warunki powrotu do "umowy zbożowej":
  • odblokowanie rosyjskich aktywów związanych z sektorem rolnym,
  • wznowienie pracy rurociągu amoniakalnego Togliatti-Odessa (który sami uszkodzili),
  • powrót Rosji do międzynarodowego systemu SWIFT (formalnie tylko rozliczeń zbożowych, ale wiadomo, że w Rosji amunicję mogą zaksięgować jako pszenicę). 
A, dodam, że już wczoraj Moskwę za sprawę "umowy zbożowej" opierniczył Pekin, nazywając tę zagrywkę niedopuszczalną.

Coraz ciekawszy obrót przybiera kwestia udziału Putina w szczycie państw BRICS (Brazylia, Rosja, Iran, Chiny, Południowa Afryka), który ma się odbyć w RPA. Kraj ten (RPA) jest uczestnikiem Międzynarodowego Trybunału Karnego i jako taki musi zrealizować list gończy za Putinem, wystawiony w Hadze. RPA jest też członkiem Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i nie może za bardzo fikać, bo państwa Commonwealthu korzystają z szeregu ułatwień dyplomatycznych, ekonomicznych i celnych, na utratę których Pretorii nie stać. Jednocześnie RPA korzysta na współpracy z Chinami i Rosją. 
Prezydent RPA Cyryl Ramaphosa długo manewrował, proponując przeniesienie miejsca szczytu, formułę on-line, rezygnację Putina z udziału w szczycie (jakżeby, przecież to jego sztandarowa inicjatywa dyplomatyczna!), wreszcie poprosił MTK, żeby zwolnił jego kraj z obowiązku wykonania listu gończego, tłumacząc, że Rosja zagroziła w razie aresztowania Putina wypowiedzenie wojny RPA. 
I wbrew pozorom to nie jest takie czcze gadanie. Rosja ma w Afryce swoje siły (nie tylko wagnerowców), które są w stanie szybko przywołać każdego z afrykańskich kacyków do porządku. A siły zbrojne RPA są obecnie cieniem tego, co było za złego apartheidu i stanowią równowartość jednej, może dwóch dywizji. 
Oczywiście Pieskow zaprzeczył, by taki szantaż miał miejsce, ale dziś media rosyjskie piszą, że Putin na szczyt do Pretorii jednak nie pojedzie. 


Generał Ciepliński, dowódca rosyjskich wojsk spadochronowych, odniósł się do informacji o jego możliwym aresztowaniu lub zabójstwie. Stwierdził, że się nie boi, bo zawsze był wierny przysiędze, a z zabójcami sobie poradzi. 
A potem... 
Zażądał dymisji Szojgu i Gierasimowa, wprost oskarżając ich, że ponoszą winę za śmierć co dziesiątego bojca. 
Na koniec powiedział, żeby jego wypowiedź potraktować jako apel do Putina, do którego obecnie nie ma innego dostępu (według kanału Generał SWR Putin rzeczywiście jest przez Szojgu i Putina okłamywany, ale od Patruszewa i Rady Bezpieczeństwa Narodowego ma raporty w miarę oddające rzeczywistość - bajka o dobrym carze i złych bojarach jednak, jak zawsze, nie działa). 
Co jest rzeczywiście ciekawe, to to, że zdaniem Cieplińskiego Ukraińcy szykują przełom na czterech kierunkach jednocześnie! Jeśli tak będzie, to nie ma po stronie rosyjskiej siły, zdolnej ich zatrzymać. Moskale z trudem ogarną jeden kierunek, może dwa, ale cztery to będzie katastrofa. 

Na marginesie, w armii rosyjskiej narasta frustracja związana z wycofaniem z frontu wagnerowców i Tik-tok Army (nie w całości, ale w większej części). Bojcy widzą to tak, że bandyci od Prigożyna stwierdzili, że już im się znudziło i poszli do domu, więc oni też tak chcą. 

Ale naprawdę do pieca dołożył Girkin-Striełkow, który na swoim koncie na Telegramie otwarcie nazwał Putina tchórzem i miernotą oraz wezwał go do rezygnacji. Striełkowowi nie robią na razie nic (krąży plotka, że nadal jest oficerem FSB i to w wysokim jego kierownictwie, co sugeruje, że macierzysta FSB jest największym wrogiem Putina. 



Tymczasem dwustu (DWUSTU) rosyjskich sportowców zadeklarowało rezygnację z obywatelstwa i przejście pod inne flagi, żeby móc startować w olimpiadzie. Wszystko przez kolejny "genialny" ruch Putina. 
Od początku inwazji wiele federacji sportowych wykluczyło Rosję i Białoruś z rozgrywek. Międzynarodowy Komitet Olimpijski stał na stanowisku, że decyzje w tej sprawie są kwestią poszczególnych federacji i on się nie miesza, ale wykluczonym sportowcom zaproponował starty pod flagą neutralną, czyli olimpijską. Wilk syty i owca cała. 
I tu wmieszał się Geniusz Bagien, Najmądrzejszy Grabarz Gównianego Imperium, Antymidas Rosyjskiej Historii, czyli Putin, który zakazał rosyjskim sportowcom startowania pod flagą inną, niżz rosyjska. No to dwie setki z nich oficjalnie zrezygnowały z rosyjskiej flagi. 
MKOL oczywiście sprawdził dokładnie, czy osoby te nie są powiązane z putinowskim systemem represji lub armią...

Tak, jasne. Zacznijmy od tego, że w Rosji, jak w każdym państwie, trzon sportowców to wojskowi i funkcjonariusze służb, co po prostu wynika z wymogów sprawnościowych, jakie stawiane są mundurowym. Po drugie, od czasów sowieckich w Rosji wybitnych sportowców specjalnie wciągano na mundurowe listy płac. I tak tyczkarka Elena Isinbajewa z Dagestanu, która zarzeka się, że nie ma nic wspólnego z napaścią na Ukrainę, jest... majorem rosyjskiej armii, a jej zdjęcia w mundurze można znaleźć w ciągu kilku sekund. 
Ale w MKOL są wykluczeni cyfrowo. 

Major Insinbajewa z Hodowcą Reniferów w czasach, kiedy rosyjski mundur dawał profity, a nie był powodem do wstydu (A takie kiedykolwiek były? Nie u nas)

Wracając na Krym, od którego zacząłem. W nocy coś spadło na Poligon Starokrymski i jak raz trafiło w... magazyn amunicji. 


Według miejscowych były to "szczątki zestrzelonego drona". Brzmi głupio, ale w latach osiemdziesiątych sowietom zdarzyło się pod Irkuckiem wystrzelić przypadkowo rakietę z głowicą jądrową (to znaczy, start był celowy i miał uchronić Irkuck przed eksplozją paliwa w rakiecie, bo na wyrzutni wybuchł pożar). Po starcie rakiety ktoś się jorgnął, że jak ona poleci zgodnie z danymi w komputerze pokładowym do USA, to wybuchnie III wojna światowa. Więc postanowiono rakietę zestrzelić. Na szczęście dla świata się to udało, ale na nieszczęście dla Irkucka wrak spadł na miejscową fabrykę amunicji. Wybuchało przez dwa tygodnie. W nocy nie było widać gwiazd i księżyca, taka szła poświata od płonących i wybuchających składów. 
Zatem teraz też mogło dojść do niesamowitego przypału i wrak drona mógł spaść na magazyn amunicji. Jednak ja jestem bardziej przekonany, że dron został zniszczony nowatorską metodą, stosowaną już przez Rosjan, za pomocą magazynu amunicji. 


Gubernator Krymu Aksjonow uspokaja, że nic poważnego się nie stało (a kto w tle słyszy wybuchy, ten jest zdrajca i zagraniczny agent oraz kumpel Girkina i Prigożyna, sterowany przez GUR).


Ale w rejonie poligonu zrobiono objazd. Ciekawe, dlaczego?


W każdym razie turyści na Krymie postanowili nie czekać na kolejny pokaz fajerwerków i rzucili się do wyjazdu. Nie przez Most Krymski (choć można nim jechać w stronę kontynentalnej Rosji), a drogą lądową przez Berdiańsk i Mariupol. Oczywiście powodując korki i blokują armii logistykę. 


Pożar wybuchł też w "Ukraińskim Domu" w Mariupolu. Na razie nie wiadomo nic wiecej.


Sytuacja na froncie bez większych zmian. 
Pod Bachmutem zaczęły się bezpośrednie walki o Kleszczówkę, której zachodnie rejony zostały już zajęte przez Ukraińców. SZU kontrolują wszystkie strategiczne wzniesienia wokół wsi, więc Moskale są równo młóceni. Nie mogą oddać wioski, bo to otworzy Ukraińcom drogę na rosyjskie tyły. 
Na północnej flance Rosjanie zostali odepchnięci na odcinku Orzechowo-Wasylówka.
Pod Krzemienną Ukraińcy uderzyli od południa z Białogórówki na podstawę rosyjskiego klina. 
Pod Kupjańskiem bez zmian. 
Na południu trwają walki o Staromajorskie. Rosjanie kontratakują, ale nic to im nie daje. 
Ogarnąwszy się po kontratakach rosyjskich pod Robotynnem Ukraińcy także tu posuwają się do przodu.
Coś się rusza koło Wasylówki. Nie mogąc przełamać rosyjskich pozycji pod Piatichatkami, Ukraińcy uderzyli na Kamiańskie, i stąd, mając zabezpieczoną zalewem prawą flankę zaatakowali z północy na Ługowoje, obchodząc stanowiska rosyjskie.



Ukraińskie działania według specjalistów (nie kanapowych) napotykają na następujące problemy:
  • pola minowe (zdaniem ekspertów rozminowanie Ukrainy zajmie trzydzieści lat) - i to naprawdę gęsto postawione i szeroko rozwinięte. Ukraińscy czołgiści skarżą się, że w czasie szkolenia w Niemczech uczono ich, by pola minowe omijać. Tylko, że według niemieckich szkoleniowców pole minowe ma sto na dwieście metrów, a nie hektary powierzchni;
  • trochę nieadekwatne szkolenie w systemie natowskim, nie uwzględniające realiów ukraińskiego pola walki - poza Amerykanami żadna ze szkolących SZU armii nie walczyła z Rosjanami w ostatnim czasie;
  • brak wymiany doświadczeń między nowocześnie wyszkolonymi oficerami a doświadczonymi podoficerami i żołnierzami - wspomniany przeze mnie ferment w 47 Brygadzie pod Robotynnem z tego prawdopodobnie wynikał, że wyszkolony na Zachodzie i napakowany wiedzą dowódca ignorował opinie doświadczonych podoficerów, jak słynny w SZU "Marcus";
  • nierozwinięta jeszcze dobrze umiejętność prowadzenia działań połączonych rodzajów wojsk - coś, co dla Ukraińców jest naprawdę nowe, a czego się nie da nauczyć w szkole. 
To razem powoduje, że czołgi i pojazdy opancerzone nie odgrywają w obecnych działaniach większej roli, nie wykorzystuje się ich manewrowości, bo nie ma gdzie manewrować. Walki to głównie bitwy lekkiej piechoty wspierane artylerią.
Stąd też szokująco niskie straty ukraińskie w technice wojskowej. Tracą mało czołgów i BWPów, bo ich mało używają. 
Główny ciężar walki spoczywa na artylerii, niszczącej logistykę, artylerię i centra dowodzenia wroga. 

Moskale drugi dzień bombardowali strategiczne spichlerze i osiedla mieszkaniowe w Odesie. Większość środków napadu (rakiet i dronów) została strącona, ale niektóre osiągnęły cel.

Mieszkańcy Odesy oglądają szczątki rakiety lub drona, które po zestrzeleniu spadły na ich osiedle.

Na Krymie miejscowi sfilmowali wczoraj start rakiet wymierzonych w Odesę. 


Dziś mamy już lokalizację wyrzutni. Ukryte były na podobno nieużywanym terenie wojskowym.



Na Kubaniu w jednej z wiosek doszło do katastrofy ekologicznej. Nie wiem dokładnie, w czym rzecz, ale to nie ma znaczenia, bo ciekawsze jest co innego. Mieszkańcy wsi nagrali apel z prośbą o pomoc do... Łukaszenki!


Mówią wprost:
Widzieliśmy, jak poradziłeś sobie z Marszem Sprawiedliwości, który szedł na Moskwę, więc teraz pomóż nam!
Baćka Traktorzysta chyba w najśmielszych snach nie dopuszczał, że będzie wzywany na pomoc przez Rosjan. 
To kolejny przejaw, jak bardzo władza Putina erodowała. Już nawet w Rosji nie jest traktowany poważnie. 

Tymczasem po nalocie moskiewskiej policji na moskiewski meczet i zakłóceniu modlitwy, moskiewscy muzułmanie szykują się w najbliższy piątek na srogą imbę.


A moskiewska propaganda działa, jak zawsze...



Komentarze

  1. Ze statkami nie jest tak prosto. Kilka czynników: (1) Są powolnymi, dużymi i łatwymi do namierzenia celami (2) Marynarze floty handlowej nie pisali się na wojnę (3) Ubezpieczyciele nie będą skłonni zgodzić się na rejs w takich warunkach (4) Statek handlowy ma znikome możliwości obrony przed atakiem rakietowym, bombowym, torpedowym czy przeciw minom (5) Konwojowanie przez okręty np. Turcji wcześniej czy później doprowadziłoby do oddania przez nie strzałów - i to nie ostrzegawczych. Przy tym konwojowanie nie oznacza gwarancji ochrony.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)