Dziennik wojny - dni od sto trzydziestego do sto trzydziestego ósmego drugiego roku (495, 496, 497, 498, 499, 500, 501, 502 i 503)

Szczyt NATO w Wilnie podjął decyzję o wzmocnieniu Ukrainy, zbliżeniu jej do Sojuszu i przedstawieniu jasnej drogi do wstąpienia. To jeszcze nie jest formalne zaproszenie, ale zapowiedź, że ono nastąpi. Na Ukrainie ponad osiemdziesiąt procent społeczeństwa popiera natowski kurs państwa.
Prezydent Zełeński nie jest usatysfakcjonowany tymi ustaleniami, ale jeśli chce cokolwiek osiągnąć, to nie może być. Musi walczyć o swoje i na pewno wywalczy.




Minęły prawie dwa tygodnie od ostatniego wpisu (przepraszam, ale inne obowiązki uniemożliwiły mi pisanie). W tym czasie zmieniło się niewiele, a jednocześnie zmieniło się wszystko. 

Nieustający serial "Gdzie jest Wally?" wrócił w nowej odsłonie. Po pokazowym filmie Kadyrowa i Delimchanowa, jak raczą się herbatą i konfiturami, obaj znowu zniknęli z horyzontu. Kadyrow oficjalnie jest na urlopie od początku lipca. Na telegrafowym koncie Kadyrowa pojawiają się wpisy, ale nie wiadomo, kto je zamieszcza. 

Film mający dowodzić, że Kadyrow i Delimchanow są cali i zdrowi, ale nie ma na nim żadnych szczegółów, które pozwoliłyby zweryfikować czas jego nagrania. 

Zabawa w "Gdzie jest Wally?" zaczyna się więc na nowo, a dotychczasowe newsy o pielgrzymce do Mekii mają na celu raczej zamulanie rzeczywistości. Dla Czeczenii wyeliminowanie dwóch najważniejszych ludzi w republice to początek konfliktu wewnętrznego, na którym zależy tylko opozycji. 

Tymczasem jednostka specjalna Achmat walczy już na przedmieściach Bachmutu i w ciągu doby stracić miała według różnych wersji równowartość od plutonu do kompanii. Tak twierdzą między innymi ateszowcy. 

Wśród poległych ma być dowódca jednostki specjalnej Achmat Jewhen Pisarenko (typowo czeczeńskie imię i nazwisko)

Cały Bachmut jest pod ukraińskim ostrzałem, który masakruje kadyrowców, 83 Samodzielną Brygadę Szturmową i 57/72 Samodzielną Brygadę Strzelców Zmotoryzowanych. 

Próbując sprostować informacje o poważnych stratach kadyrowcy nagrali film z rzekomo wziętymi do niewoli ukraińskimi żołnierzami. Pomijam, że aktorzy wyglądają mało "ukraińsko" i bardziej kojarzą się z rosyjskimi mobikami. Ważniejsze, że wzięcie do niewoli pięciu żołnierzy strony przeciwnej nijak nie podważa informacji o stratach własnych. Co ciekawe, mówią, że "brew ukraińskiej propagandzie" Kleszczówka pozostaje pod kontrolą rosyjską. Tyle, że ani oficjalne, ani wiarygodne źródła ukraińskie nic o wzięciu Kleszczówki nie mówiły, zaś według źródeł zarówno czeczeńskich, jak i ukraińskich "Achmat" ma walczyć w samym Bachmucie. 

O utracie Kleszczówki, a raczej wycofaniu się z niej oddziałów rosyjskich z powodu "amunicyjnej diety" pisał natomiast na swoim kanale rosyjski propagandzista Sładkow.

Być może tych pięciu rzekomych jeńców to jakaś grupa z rosyjskiej załogi Kleszczówki, wzięta przez oddział zaporowy kadyrowców (bo tym się standardowo zajmują), która w zamian za darowanie życia zgodziła się wystąpić w produkcji Tik-tok Army? 

W każdym razie rosyjska artyleria ostrzeliwuje dotychczasowe własne pozycje, co oznacza, że faktycznie Rosjan tam już nie ma, ale nie oznacza, że są Ukraińcy. Ukraińcy bowiem nie szturmują Kleszczówki frontalnie, tylko starają się ją obejść od południa przez Zającowo, na południe od Kurdjumówki. Być może to także miało wpływ na odwrót Moskali z Kleszczówki.


Na odcinku północnym trwają walki o Berchówkę, która przechodzi z rąk do rąk. 

Na pozostałych odcinkach bez większych zmian, nie licząc pewnych postępów na odcinku Robotynnego na Zaporożu (w atakującej tu 47 Brygadzie zaczyna się ferment wynikający ze zmęczenia materiału).
Utworzenie przez Ukraińców przyczółka na lewym brzegu Dniepru pod Oleszkami zmusiło Rosjan do przywrócenia zwiniętych po zniszczeniu tamy w Nowej Kachowce linii obrony wzdłuż rzeki. To z kolei rozrzedza ich siły na odcinku zaporoskim. Skutkiem są między innymi postępy ukraińskie koło Robotynnego. 

Próbując zatrzymać ukraińskie działania ofensywne Moskale rozpoczęli manewr przewidziany przez podpułkownika Macieja Korowaja i zgromadziwszy siły na odcinku kupjańskim próbują uderzyć z tego rejonu na tyły sił ukraińskich. 
W odróżnieniu jednak od koncepcji pana pułkownika (przeceniającego możliwości rosyjskiej armii) nie jest to uderzenie na tyle mocne, żeby wyjść na Słowiańk i Kramatorsk (a tylko takie miałoby sens strategiczny). Raczej, jak przewiduje kanał Kartina Masłom jest to kolejna próba osiągnięcia granicy Obwodu Ługańskiego, żeby po umocnieniu jej i obsadzeniu mobikami przerzucić jednostki 1 Armii Pancernej i 20 Armii Ogólnowojskowej na południe na odcinek węglodarski. 


I dopiero tymi siłami ponownie spróbować ataku na Słowiańsk i Kramatorsk, w efekcie zajmując do końca Obwód Doniecki, co pozwoli ogłosić "zwycięstwo". 


Na razie na odcinku Krzemiennej siły rosyjskie dotarły do Torskiego (a raczej zostały do niego dopuszczone), które jest wąskim gardłem na Żerebcu na południe od zalewu na tej rzece. Jedyny most w tym rejonie pozwala stosunkowo niewielkim siłom zatrzymać nawet duże natarcie. Samo dojście do Żerebca niczego nie zmienia. 

Powyższe mapy od kanału Kartina Masłom

Problem w tym, że ataki na kierunku Krzemienna-Swatowe, choć dały Rosjanom pewne rezultaty, to nie są one znaczące operacyjnie. Jednocześnie na północ od Soledaru SZU przełamały linię rosyjskich umocnień i idą z północy na miasto. Jednocześnie od zachodu idzie uderzenie na Krasną Górę, co razem grozi oskrzydleniem moskiewskich sił między Berchówką a Soledarem.
Przy okazji, drogi na wschód (tak, NA WSCHÓD) od Soledaru Moskale zaminowali już kilka tygodni temu, co oznacza, że liczą się z utratą miasta. 

Do pierwszej ulicy Soledaru (Daczna) siły ukraińskie mają około kilometra. W dodatku to najwyższy punkt w mieście, więc dający sporą przewagę. Mapa od Artura Micka

Utrata przez Rosjan Bachmutu i Soledaru będzie wodą na młyn Prigożyna, który właśnie po to wycofał swoich ludzi z frontu na Ukrainie i otwarcie zbuntował się przeciw Szojgu i Gierasimowowi, żeby nie uczestniczyć w ich klęsce. Teraz będzie mógł mówić: 

- Patrzcie, ja i moi chłopcy zdobyliśmy te dwie twierdze, a teraz lebiegi i zdrajcy je tracą!

W ramach tłumienia prigożynowskiej propagandy i uprzedzania nieuniknionego w rosyjskiej narracji zaczęło się bagatelizowanie Bachmutu jako nieistotnego operacyjnie. Po miesiącach udowadniania wszystkim, że to odcinek kluczowy, nagle stracił on znaczenie. 

A na dokładkę dziś właśnie Moskale zaczęli aktywne działania na całej prawie długości frontu. Poprzedzili to opowieściami o fiasku ukraińskiej ofensywy. I to w sytuacji, w której na całym odcinku południowym zaangażowane jest od dwóch trzecich do trzech czwartych sił rosyjskich i nie więcej, niż jedna trzecia sił ukraińskich. To tak, jakby masakrowany na ringu bokser rzucił wszystkie swoje siły do jednej akcji, w celu znokautowania tłukącego go spokojnie przeciwnika. Takie Ardeny, tylko w większej skali.
Smaczku dodaje fakt, że głównym czynnikiem opóźniającym działania ukraińskie są pola minowe rozłożone tak gęsto, że trudno przez nie przejść. Tyle, że ta trudność występuje w obie strony. Zamiast więc czekać aż Ukraińcy kosztem poważnych strat przejdą przez pola minowe i dobić wykrwawionych na liniach umocnień, Rosjanie chcą sami pokonać tę samą drogę, ale w drugą stronę. Przy okazji pokażą, gdzie w polach minowych są przejścia lub te pola sami rozminują, otwierając drogę siłom ukraińskim. 
Geniusze!

A przecież w ciągu ostatnich kilku dni Ukraińcy zrobili Moskalom nieprzeciętną rzeźnię choćby tylko w Makijówce koło Awdijówki. 

Najpierw dron wykrył rosyjski magazyn amunicji strzeleckiej na terenie nieukończonej budowy osiedla mieszkaniowego. Wieczorem artyleria zlikwidowała go. 

Rosjanie zrobili aferę, że ostrzelany został szpital, ale Ukraińcy szybko pokazali, że nic z tych rzeczy. 

Wieczorem następnego dnia ukraińska jednostka specjalna odwiedziła rosyjski magazyn paliw w tejże Makijówce...

Zamieniając go w pochodnię.

Po czym na rosyjskie obiekty wojskowe w rejonie wsi spadały przez kilka dni kolejne ukraińskie pociski. W efekcie n-ta próba szturmu na Awdijówkę skończyła się jak zawsze masakrą Rosjan.

GUR stawia sprawę jasno: Nadszedł czas odpłaty

W Berdjańsku w zapasowym punkcie dowodzenia, zorganizowanym w hotelu, w wyniku ostrzału artyleryjskiego zginął wysoki oficer 58 Armii generał Oleg Cokow. 


W Krasnodarze z kolei podczas porannej przebieżki zastrzelony został kapitan okrętu podwodnego "Kranodar" Stanisław Rżycki, który uczestniczył w rakietowym ostrzale Ukrainy.



Uliczny monitoring uchwycił sylwetkę sprawcy, który wygląda jak... rosyjski spadochroniarz.



Ale są też historie tragiczne. We wspominanym Berdjańsku dwaj ukraińscy nastolatkowie uczestniczyli w sabotażu kolejowym. Złapani, torturowani i bici byli przez kilka dni przetrzymywani, po czym ich wypuszczono, ale sprawa karna przeciw nim toczyła się dalej. 
Chłopcy zdobyli skądś broń i zaczęli zabijać Rosjan. Bojców i policjantów. Otoczonych zastrzelił snajper.


Ciała Tigrana Ogannisjana i Mikity Changanowa nie zostały wydane rodzinom. Nie wiadomo, gdzie zostali pochowani.  


Tymczasem Prigożyn...
Prigożyn stracił twarz w środowisku więziennym. Do tej pory uważano go za swojego i dobroczyńcę. W trakcie Marszu na Moskwę w więzieniach wybuchły popierające go bunty. Teraz jest uważany za leszcza, który speniał. W efekcie nabór w więzieniach stanął, bo więźniowie do regularnej armii nie chcą.

W dniu Marszu, czyli 24 czerwca FSB weszła do posesji należących do Prigożyna, po czym w telewizji pokazano, jak żył "kucharz". 


Napis na młocie: "Na wypadek ważnych negocjacji"





Zdjęcia z paszportów i dokumentów, które znaleziono w domu Prigożyna


I co? 
I po kilku dniach grzecznie oddano mu pieniądze i złoto. Kiedy osobiście przyszedł do siedziby FSB w Petersburgu oddano mu także broń. Jego farma trolli działa dalej, choć pod innym szyldem, formalnie przejęta przez Ministerstwo Mordowania Kogo Się Da. Obóz na Białorusi, gdzie mieli się udać wagnerowcy, stoi pusty. 
Rzecznik Kremla Pieskow wygadał się, że pięć dni po Marszu na Moskwę Putin spotkał się z Prigożynem. 

Czy zatem była to inscenizacja? 
Nie. To słabość Putina, który nie może sobie pozwolić na konflikt z człowiekiem, kontrolującym jego osobiste dochody. 
Owszem, Szojgu i jego kamaryla próbują redukować rolę wagnerowców w Afryce. Na przyklad odwołując ich (pięciuset) z Republiki Środkowej Afryki. Na odchodne dostali oni podziękowania od miejscowego kacyka, który jest przyjacielem i Utkina "Wagnera" i Prigożyna, którzy zapewnili mu władzę (bo to oni i ich ludzie fizycznie gwarantowali dotąd, że nikt go nie obali, a nie Szojgu z Gierasimowem). Zagadka, ile potrwa zanim środkowoafrykański kacyk podpisze kontrakt z PKW Prigożyna z pominięciem państwa rosyjskiego? 


Trwa też tępienie generałów, którzy są podejrzewani o sprzyjanie lub współpracę z Prigożynem. Zniknął gdzieś "syryjski rzeźnik" Surowikin. Podobno przetrzymywany jest w "luksusowym" areszcie dla generalicji, gdzie go przesłuchują (i luksusowo torturują). Wbrew zapowiedziom nie został dopuszczony na urodziny żony. 


FSB prowadzi śledztwo także przeciw dowódcy spadochroniarzy generałowi Michałowi Cieplińskiemu (z pochodzenia Ukraińcowi z Donbasu z polskimi korzeniami, co na pewno mu nie pomaga), wsławionemu już tym, że postawił się Szojgu i sprzeciwił rzucaniu spadochroniarzy do szturmów. 
Krążyła jakiś czas plotka, że zastąpił Gierasimowa jako głównodowodzący na Ukrainie, ale ostatecznie została zedemntowana.


Z horyzontu zniknął też wiceminister obrony Rosji Junus-Bek Jewkurow.


Ktoś zabił także szefa Wojentorgu (oficjalnie zmarł nagle w pracy), czyli agencji zaopatrującej armię, z którą interesy robił Prigożyn. 

W Rosji zaczynają rozumieć, że Ukraina się wymyka "na zawsze". Kanał Zapiski Weterana pisze, że bez wzięcia Kijowa Ukraina tylko umocni swoją państwowość. Tyle, że to już nastąpiło. Wzięcie Kijowa niczego już nie zmieni.

Jak bardzo Rosja przestała się liczyć, pokazują działania Turcji. Na dniach wygasa "umowa zbożowa", na podstawie której ukraińskie zboże jest przez Morze Czarne transportowane do Afryki i na Bliski Wschód. Dla Ukrainy to źródło dochodu, dla świata sposób na stabilizację sytuacji w tych regionach. 
Rosja grozi, że nie zgodzi się na przedłużenie umowy, na co Turcja odpowiedziała, że to nie ma znaczenia, bo umowę zawrze z Ukrainą, a bezpieczeństwo transportów zapewni marynarka turecka.
Turcja zgodziła się też na wejście Szwecji do NATO.
A na dokładkę z wizyty w Ankarze prezydent Zełeński wrócił z internowanymi dowódcami Azowa, którzy na podstawie umowy o ich zwolnieniu z niewoli mieli do końca wojny przebywać w Turcji. Umowę złamano, a Pieskow mógł tylko się obruszyć i stwierdzić, że nie ma to większego znaczenia.

Znacznie bardziej oburzył się właściciel kanału "Logika Markowa", ale i tak nic więcej nie mógł.

W pięćsetny dzień inwazji prezydent Zełeński odwiedził Wężową Wyspę, od której się zaczęło.


Zaś w przededniu rocznicy Rzezi Wołyńskiej w Łucku wspólnie z polskim prezydentem Andrzejem Dudą oddał hołd pomordowanym.
Żeby zrozumieć, jak to jest dla niego politycznie trudne, trzeba zrozumieć, że na Ukrainie też opozycja gra wołyńską kartą. Środowiska związane z Poroszenką stawiają sprawę tak, że mówienie o zbrodniach UPA jest współpracą z Rosją (a część opozycji Zełeńskiego oskarża o zdradę i utorowanie drogi inwazji). Stając w Łucku koło Andrzeja Dudy Zełeński, który do wyborów startuje w przyszłym roku, wystawia się na bardzo mocne strzały ze strony konkurentów. 


Od działań politycznych (ważnych) znaczenie ważniejsze są oddolne działania społeczne, bo to one przekształcają świadomość. Dlatego trzeba docenić, że coraz więcej powstaje takich materiałów, jak ten.


A przy okazji, swoje urodziny obchodził generał Załużny. Z tej okazji fetowano go na całej Ukrainie, nagrywano piosenki itp. Załużny zajmuje w społecznej wyobraźni miejsce, jakie dotąd miał Bandera. To jest proces. On nie odbędzie się z dnia na dzień, ale już się rozpoczął. 
Bo żywi bohaterowie są fajniejsi od martwych.

"Z nami Bóg i ataman Załużny"





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)