Dziennik wojny - dzień trzysta sześćdziesiąty szósty drugiego roku oraz pierwszy, drugi, trzeci, czwarty i piąty trzeciego roku (731, 732, 733, 734, 735 i 736)

Mimo zgody Bundestagu, a wręcz domagania się, żeby przekazać Ukrainie pociski rakietowe dalekiego zasięgu Taurus, kanclerz Scholz nadal odmawia


 
Minęły dwa lata od rozpoczęcia "najdłuższej wojny nowoczesnej Europy". Wojny, która w istocie zmieniła wszystko, choć nie tak, jak chcieli jej scenarzyści... 


Oczywiście, najbardziej bezpośrednio stratna jest Ukraina, która traci zarówno ludzi, jak i terytorium. Jako państwo i naród (bo oczywiście nie wszystkie środowiska) jest ofiarą i długo jeszcze nią będzie. Po zakończeniu działań wojennych zacznie się rabunek, zwany dla niepoznaki odbudową. Z obu stron. 
Ale jednak to Ukraina wciąż jest wygrana, bo istnieje! Ma swój rząd, wybrany w legalnych wyborach, a nie narzucony z zewnątrz i może wciąż o sobie samej decydować. 

Zdecydowanie przegranym jest Rosja. Owszem, zyskała terytorium i parę milionów nowych obywateli, w tym dzieci i młodzieży. Wyzerowała też sporą liczbę najbardziej radykalnych przeciwników po stronie ukraińskiej. 
Jednak nie osiągnęła swoich kluczowych celów, a przede wszystkim celu głównego, jakim była zmiana architektury bezpieczeństwa światowego na układ wielobiegunowy i dogadywanie się mocarstw ponad głowami mniejszych krajów. Po dwóch latach Rosja ma do czynienia z powiększonym NATO, zapowiedzią możliwości interwencji militarnej państw UE na Ukrainie, utratę rynków zbytu gazu i ropy oraz znaczący spadek dochodów z tych surowców, a także z handlu bronią, a to właśnie te obszary są głównym źródłem rosyjskiego budżetu. Co gorsza, popada w coraz głębszą zależność od Chin, a jednocześnie ulega wewnętrznej dezintegracji, co widać choćby w Czeczenii, ale nie tylko.
Rosyjski przemysł niszczą nie tylko sankcje, ale coraz częściej uderzenia ukraińskich dronów. 

Celem Chujły było między innymi odsunięcie NATO od granic Rosji. W efekcie kretyńskiej decyzji o napaści na Ukrainę granica NATO-Rosja wydłużyła się ponad dwukrotnie. Geniusz strategii geopolitycznej. Na dniach parlament Węgier "klepnął" członkostwo Szwecji, co zakończyło obecną fazę procesu rozszerzania sojuszu


Student Nikita Żurawel, który miał spalić Koran w Wołgogradzie, został właśnie przez czeczeński sąd skazany na trzy i pół roku więzienia. "Przestępstwo" (jeśli już to wykroczenie według naszych standardów) nie zostało popełnione nawet na terenie Czeczenii. Mimo chłopak został uprowadzony do Groznego, gdzie pobił go Bandyta-Junior, czyli Adam Kadyrow. Zdarzenie zostało nagrane i przez dumnego Tik-tok Tatusia Don Bandytę opublikowane na Telegramie. Anemiczne protesty rzecznika praw obywatelskich Rosji i działaczy na rzecz praw człowieka szybko zostały uciszone. Młodocianego bandziorka głośno poparły najważniejsze osoby w Czeczenii.
Kadyrow robi w Rosji co chce i nikt mu nie podskoczy


Rosyjska armia i flota, a teraz także lotnictwo są już tak skompromitowane, że mało kto traktuje je poważnie. Przegrać bitwę morską z krajem bez floty to naprawdę mistrzostwo. Mimo pewnych sukcesów terytorialnych na lądzie (ale jednak niewielkich w stosunku do stanu z zimy i wiosny dwa lata temu), Rosja w wyniku rozszerzenia NATO wyleciała z Bałtyku, a w wyniku działań ukraińskiej Marynarki Wojennej z Morza Czarnego. 

"Cmentarz Floty FR". Czerwone - zniszczone. Szare - uszkodzone.

Co gorsza, mimo lokalnej przewagi lotniczej koło Awdijówki, Rosja nie jest w stanie kontrolować własnej przestrzeni powietrznej, a rosyjskie służby są tak nieudolne, że wywiad ukraiński robi w Jebanarium, co chce.  

Ostatnio ukraińskie drony i agenci wysadzają co się da. Już przestałem odnotowywać kolejne ciosy, bo wybucha coś kilka razy dziennie. Głównie rafinerie i instalacje przesyłowe węglowodorów. 
Ostatnio także kombinat metalurgiczny w Lipiecku. Jeden z trzech największych w Rosji. 



Na wspólnej konferencji prasowej szefowie ukraińskich służb przyznali, że wszystko to ich robota.


Po tej serii uderzeń Moskwa wprowadziła zakaz eksportu ropy, który - przypomnijmy jest jednym z najważniejszych źródeł dochodów rosyjskiego budżetu. 
Jak twierdzi Marek Meissner w Kremlinka Show, gospodarka Rosji potrzebuje cudotwórcy, nie ministra finansów.


Tymczasem szefowa rosyjskiego banku centralnego Elwira Nabulina miała już kilka razy prosić o zwolnienie ze stanowiska, jednak bezskutecznie. Argumenty za jej pozostaniem na funkcji są poważne i obejmują kwestie bezpieczeństwa rodziny.

Najgorsze jest wyniszczenie ludności. 
Oczywiście, w Rassiji ludiej mnogo. Ale niekoniecznie. Utrata bezpowrotnie osiemnastu tysięcy studentów oznacza w zasadzie lukę pokoleniową w warstwie inteligencji. Podobnie wypadnięcie blisko pół miliona (od trzystu do ponad czterystu tysięcy zabitych, a trzeba doliczyć trwale okaleczonych i niezdolnych do aktywności seksualnej) mężczyzn w wieku prokreacyjnym pogłębia i tak już tragiczną sytuację demograficzną Rosji oraz kryzys na rynku pracy, gdzie już brakuje ponad pięciu milionów ludzi. 
Do tego głęboka i pogłębiająca się deprawacja w każdym prawie aspekcie życia społecznego. Przestępcy hasają po wolności, którą uzyskali mordując Ukraińców, a policja wysyłana hurtowo na front, nie ma kim ich ścigać. Większym problemem dla Moskwy są ukraińscy partyzanci, niż właśni seryjni mordercy.


W tych warunkach służby ukraińskie mogą się jawić jako "anioły sprawiedliwości", eliminujące patologię z Rosji. Na dniach zlikwidowały Siergieja Konkiejewa, byłego wagnerowca, oskarżonego o zastrzelenie trzech poddających się ukraińskich żołnierzy i dźgnięcie nożem dwóch Polaków. 

Likwidatorzy dopadli bandziora w jego rodzinnym mieście... Krasnojarsku!

Tak, tam, gdzie znacznik!

Oczywiście, bez współpracy z rosyjskimi służbami nie byłoby to możliwe, ale już pisałem o tym, że GUR i część GRU być może współpracują. Po prostu to, co się dzieje w Rosji nie odpowiada także niektórym rosyjskim patriotom. 
I nie, nie mam złudzeń, że nie są takimi samymi nacjonalistami i imperialistami, jak pozostali (z wyjątkami). Ale póki mieszają w rosyjskim kotle, należy to wykorzystać. 

Jeden z tropów współpracy GUR i GRU. Denis Kapustin "White Rex", jeden z dowódców Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego (ten ubrany) z wziętym do niewoli bojcem, który przyjechał "denazyfikować" Ukrainę. RKO działa pod egidą GUR, ale jego dowództwo z Kapustinem włącznie ma powiązania z GRU

Wojna uruchomiła także procesy dezintegracyjne w Unii Europejskiej. Mimo buńczucznych oświadczeń o zjednoczeniu, Unia nigdy nie była tak politycznie podzielona i skłócona, a polityka Brukseli, rządów poszczególnych państw i odczucia społeczeństw nigdy dotąd tak się nie rozmijały. Efektem tego są tegoroczne masowe protesty. I nie, nie są one wymierzone w Ukrainę, choć rykoszetem Ukraina obrywa. 

Procesy te rozpoczęły się w czasie pandemii Covid-19, ale pogłębione zostały przez wojnę. Niemcy, już od dawna technologicznie zacofane i przeżarte rakiem pacyfizmu, dodatkowo rozchwiane przez błędną politykę migracyjną, wpadają w spiralę recesji. Francja jest zbyt słaba, żeby utrzymać swoje interesy w Afryce. Wszystkie kraje rozdzierane są trwającymi od dawna konfliktami wewnętrznymi, których podstawowym podłożem jest koncepcja integracji europejskiej. Większość zwykłych ludzi bowiem nie chce zunifikowanego super państwa i woli pozostać przy pierwotnej formule dość luźnej konfederacji. 
Ujawniane co i rusz informacje o udziale europejskich elit w tuczeniu Putina nie pomagają w opanowaniu sytuacji.

Skutkiem są między innymi protesty rolników, których ekonomiczny byt został realnie zagrożony przez preferencyjne warunki importu zbóż i produktów rolnych z Ukrainy. 
Rzecz w tym, na co zwracają uwagę także ukraińscy komentatorzy, że rolnictwo na Ukrainie nie jest objęte szeregiem restrykcyjnych przepisów, których muszą przestrzegać producenci w UE. W dodatku ze względu na wielkość obszarów uprawnych ukraińskie rolnictwo jest znacznie tańsze. Może też korzystać z tańszych (i zakazanych w UE) środków ochrony roślin itp. 
Skutek jest taki, że z Ukrainy do krajów UE płynie zboże tańsze, ale gorszej jakości. 
Tyle, że przeciętny odbiorca nie jest w stanie tego stwierdzić. 



W efekcie po kieszeni dostaje rolnik polski, niemiecki, francuski...

Oczywiście, rosyjskie zboże też wpływa na sytuację, ale jest go wielokrotnie mniej, choć faktycznie kraje Unii kupują go coraz więcej, a w znacznej części jest to zboże skradzione Ukrainie. W ten sposób Unia staje się paserem i wspólnikiem złodzieja. 

Między polską a ukraińską dyplomacją odbywa się kontredans. 
Polacy mówią o interesie polskich rolników.
Ukraińcy grożą embargiem na polskie produkty i wysyłają na granicę wycieczkę ministrów, choć rozmowy międzyrządowe są ustalone na 28 marca, a rozmowy na szczeblu ministerstw trwają cały czas.
Polski premier olał ten teatr i dziś ogłosił, że OK, będziemy rozmawiać o obustronnym zamknięciu granicy. 


I od razu okazało się, że rozmowy są konstruktywne i nie ma opcji, żeby zamykać obustronnie granicę

Jest to jedna z technik negocjacyjnych. Poprzez deklarację zmusza się rozmówcę do jasnego zajęcia stanowiska, co ogranicza mu pole manewru, bo trudno się z takiego wyraźnego stwierdzenia wycofać.

Ale te gierki dają czas i pole do działania rosyjskich służb i prowokacji.

Takich, jak ciągnik z sowiecką flagą i apelem do Putina...


Wysypanie w Kotomierzu koło Bydgoszczy z wagonów zboża, jadącego tranzytem do gdańskiego portu, czyli w żaden sposób nie mającego wpływu na polski rynek żywnościowy (argument o reeksporcie jest słaby, bo w takim razie należałoby całkowicie zablokować wszelki handel). 


Czy wysypanie śrub i gwoździ na drogę koło przejścia granicznego w Hrebennem...

I w tym szumie informacyjnym zupełnie umyka, że protesty są skierowane przeciw Brukseli i płynącym stamtąd chorym koncepcjom, cofającym Europę do poziomu Korei Północnej, a nie przeciw Ukrainie.


Najnowsza prowokacja to historia z rzekomego zatrzymania przez polską policję dziennikarza "Ukraińskiej Prawdy" Michała Tkacza. 



Miał on z kamerą pojechać na granicę polsko-białoruską, robić reportaż o handlu Polski i Rosji przez Białoruś. W trakcie miał zostać zatrzymany, przetrzymywany przez kilka godzin na posterunku, przeszukany, po czym zwolniony, ale z jego kart pamięci miała zniknąć część materiałów.
Są jednak niuanse. 

Po pierwsze, nigdzie nie pada, gdzie Tkacz został zatrzymany. Nie padają żadne nazwiska, a każdy funkcjonariusz w Polsce na żądanie osoby, wobec której podejmuje czynności, musi się przedstawić lub podać numer służbowy. Mowa w tekście o komendancie, a przecież tabliczka z nazwiskiem wisi przy drzwiach gabinetu i na tablicy ogłoszeń przy wejściu. Dziennikarz nie spojrzał? 

Nie ma nazwy miejscowości, ani określenia rejonu. Granica polsko-białoruska to ponad czterysta kilometrów. Wobec tego, że przejścia drogowe są zamknięte od dwóch lat, musi chodzić o jakąś linię kolejową. Wchodzi w grę sześć linii, przecinających granicę w Kuźnicy, koło Bobrownik, Siemianówce, Czeremsze i Terespolu. [Dzięki, Marcin, za poprawkę, bo człowiek zmęczony, to się myli].
Zatem, o którą linię chodzi? 

W artykule nie pada też nazwa służby, która zatrzymała Tkacza. Niby mowa o "służbach" (w domyśle: specjalnych), ale zdjęcie jest zrobione przed jakimś komisariatem. W dodatku tak, żeby nie dało się odczytać żadnych danych. 


No prawie żadnych, bo widać numer radiowozu D-943. Litera D oznacza województwo lubelskie. Zatem Terespol. 
Tylko, że budynki komisariatu i stojące po sąsiedzku, nijak nie pasują do zdjęcia. W dodatku, na co zwrócił uwagę Marcin, drzewa i trawa w tle zupełnie nie pasują nawet do tak ciepłej, jak obecnie, aury lutowej. 

Dalej. Ze zdjęcia powyżej wynika, że dziennikarza przetrzepano przed budynkiem, na masce samochodu. 
No nie ma takiej możliwości. Jeśli już byli przed jednostką Policji, to przeszukanie powinno być przeprowadzone w pomieszczeniach służbowych. Choćby po to, żeby delikwent nie mógł uciekać. 


Kolejne zdjęcie. 
Puste biurko, fragment szafy pancernej, żadnych umundurowanych ludzi, żadnych urządzeń na biurku (choćby monitora komputera!). Nic. 
W jednostkach na podłogach są najczęściej jakieś wykładziny, a nie terakota, ale może to być Pomieszczenie dla Osób Zatrzymanych, wtedy brak wykładziny nie razi. Nie zgadza się jednak cała reszta. 

Kolejne pytanie, czemu dziennikarza zatrzymała Policja, czy jakakolwiek inna służba, a nie Straż Graniczna, generalnie właśnie zabezpieczająca infrastrukturę graniczną.

Słowem, bezczelna ustawka. 
A smaczku dodaje fakt, że "Ukraińska Prawda" to medium generalnie mało wiarygodne, powiązane z Georgem Sorosem. 

Rosjanie i ich sojusznicy mieszają.

Rosyjskie próby utworzenia "drugiego frontu" i odwrócenia uwagi mocarstw od Ukrainy doprowadziły do zniszczenia Strefy Gazy, zablokowania głównych szlaków morskich przez Kanał Sueski oraz zakłócenia łączności inetrnetowej w wyniku terrorystycznych działań Houti.

Przecięte zostały cztery kable z tej wiązki. Nie zniszczyło to globalnej sieci, ale utrudniło korzystanie z niej. 

Destabilizacji ulega też Afryka, w której dochodzi do kolejnych zmian konfiguracji. Francja utraciła Niger na rzecz Rosji, ale Rosja utraciła Sudan na rzecz... Ukrainy. 

Chłopaki z GUR przesłuchują w Sudanie złapanych wagnerowców

Stany Zjednoczone przeżywają kryzys ekonomiczny i polityczny, odbijający się na ich zdolności do przewodzenia światu. Nie wątpię jednak, że z niego wyjdą znacznie szybciej, niż komukolwiek się zdaje. W końcu wojna to znakomite koło zamachowe dla gospodarki i rozumie to spora grupa kongresmenów republikańskich.

Chiny mimo tradycyjnego prężenia muskułów odpuściły na razie Tajwan i zabrały się za dekompozycję Rosji, skąd mogą tanim lub wręcz żadnym kosztem wyszarpnąć więcej (a wobec Rosji też mają pretensje terytorialne). 
Rosja ma zresztą świadomość zagrożenia i według "Financial Times'a" ćwiczyła użycie broni jądrowej przeciw celom na Dalekim Wschodzie, wzdłuż granicy z Chinami.

Japonia już prawie całkowicie odpuściła pozorowany powojenny pacyfizm i jawnie wraca na drogę mocarstwową. Oczywiście, pomoc Japonii dla Ukrainy to głównie środki humanitarne i fundusze na odbudowę. Ale jednocześnie Cesarstwo rozbudowuje armię i zdejmuje z niej powojenne ograniczenia. Japończycy nie są jeszcze mentalnie gotowi wysłać swoich żołnierzy do walki poza wyspami, ale to kwestia czasu i odpowiedniej propagandy. A tradycji militarystycznych nigdy Japończycy się naprawdę nie wyrzekli. 

Warto też zauważyć ożywienie Wielkiej Brytanii, która wraca do roli samodzielnego gracza geostrategicznego. Rośnie też znaczenie Turcji. 

W międzyczasie Polska i Ukraina przeszły od stanu euforii i ocieplania relacji do czegoś, co można nazwać "małżeństwem z rozsądku", gdzie współpracujemy, bo musimy, ale każdy dba o swoje interesy. 
I taki układ jest zdrowy, bo państwa to nie ludzie, a w polityce nie ma miłości, tylko interesy. 
Nawiązane podczas wojny relacje między ludźmi ciężko będzie popsuć, choć politycy się starają. 

Nastąpiła wyraźna zmiana w stosunku obu narodów względem siebie. Jest zdecydowanie mniej obojętnych, więcej życzliwych, a nawet wzajemne gniewy i irytacje mają w tle poczucie zawodu i odrzucenia (nie zawsze słuszne), niż wrogość jako taką. 
Oczywiście, żeruje na tym Moskwa, ale oni żerują na wszystkim. 

Podziękowania ukraińskiego Ministerstwa Obrony dla Polski. Podobne dostały wszystkie kraje, które cokolwiek przekazały Ukrainie

Wojskowa pomoc państw europejskich dla Ukrainy. Ale tylko według wartości finansowej, a nie bojowej

Ciekawe, czy Fiutin miał świadomość, ile puszek Pandory otworzy swoim rozkazem? 

Jak to się skończy? 
Tego nie wiem i nie wie nikt. Przed nami równie wielka niewiadoma, jak na początku obu wojen światowych. Na naszych oczach rozpada się porządek świata, ukształtowany po Pokoju Westfalskim w 1648 roku (tak, wtedy). Wojna trzydziestoletnia przesunęła bieguny geopolityczne z układu "bogate Południe - biedna Północ" na układ "rozwinięty Zachód - zacofany Wschód". Obecnie tworzy się zupełnie inna konfiguracja, w której epicentrum polityki światowej będzie poza Europą, na Pacyfiku, Europa zaś wyląduje na peryferiach...

Wracamy na ziemię i do dnia dzisiejszego.


Trwa ukraińskie polowanie na rosyjskie samoloty. W dziesięć dni z glebą zaznajomiło się dziewięć Suk (siedem Su-34 i dwa Su-35) oraz jeden samolot rozpoznania powietrznego typu AWACS, czyli A-50. Żeby było ciekawiej, to w ubiegłym roku rosyjski przemysł dostarczył armii całych sześć Su-34. Zatem Wojska Powietrzno-Kosmiczne są na minusie. A to dopiero koniec lutego...



Przypadek A-50 jest szczególnie interesujący, bo samolot ten w ogóle nie zbliżył się do linii frontu, a spruty został koło... Jejska!


Jakieś dwieście pięćdziesiąt kilometrów od pozycji ukraińskich.

A-50 wystrzeliwuje pułapki termiczne, próbując pozbyć się ukraińskiej rakiety

Pożar zestrzelonego wraku

Szczątki samolotu

Inny fragment wraku

Ukraińcy dość szybko przyznali, że to ich robota i ujawnili, że była to precyzyjnie zastawiona zasadzka. A-50 był obserwowany od jakiegoś czasu przez członków ruchu oporu w Mariupolu, gdzie lądował dla uzupełnienia paliwa. 



Ten sukces pozwolił wyeliminować z gry trzeci samolot tego typu. Pierwszy został poważnie uszkodzony na białoruskim lotnisku dokładnie rok temu (ale może po naprawie wrócił do służby). Drugi zestrzelono 14 stycznia bieżącego roku. Ten jest trzeci. 

Cyryl Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego twierdzi, że Rosja ma jeszcze sześć takich maszyn. Po trzy na dobę. Wyeliminowanie jednej uniemożliwia całodobowe monitorowanie. 

Na pytanie dziennikarki, kiedy kolej na następny wrogi samolot, Budanow odpowiedział:
- Szukamy samolotu, a nie daty.
Celnie. Choć nie da się ukryć, że drugą rocznicę inwazji uczczono z hukiem.

Całkowity bilans strat rosyjskiego lotnictwa też jest zacny. 


Swojego rocznicowego wywiadu udzielił też prezydent Zełeński (oprócz normalnej konferencji prasowej).


Miał on mieć miejsce w pobliżu linii frontu. Być może tak było. Nie mam podstaw, żeby zaprzeczać, choć to duże ryzyko. Zważywszy, że odgłos artylerii niesie dość daleko, "w pobliżu" może oznaczać nawet kilkadziesiąt kilometrów. 
Niewątpliwie trzeba przyznać, że kiedy prezydent Zełeński nie bawi się w politykę, tylko robi piar, nadal jest w tym mistrzem. 

Wypowiedzi prezydenta są dość ciekawe. Najważniejsze tezy są takie:

- z miliona obiecanych przez Unię Europejską pocisków na Ukrainę dotarło trzydzieści procent,
- cztery gotowe do użycia brygady nie wzięły udziału w letniej ofensywie, bo... nie dotarł z Zachodu sprzęt dla nich (lwowscy spadochroniarze z 80 Brygady dopiero teraz dostali obiecane Strykery),
- plany ofensywy znane były na Kremlu zanim się ona zaczęła - czyli co? Szpieg w ścisłym kierownictwie państwa? A jeśli tak, to co dalej? No nie mówię o aresztowaniu i procesie, ale jakaś choroba? Wypadek? Nic z tych rzeczy? 
Bądźmy poważni. Zanim się zaczęła ofensywa o tym kierunku jako najbardziej oczywistym pisałem nawet ja, a do specjalistów analityków nie mam startu. To było tak oczywiste, że trzeba było naprawdę dużej desperacji, żeby tam atakować. 
- od czerwca ubiegłego roku w walkach zginęło sto osiemdziesiąt tysięcy Moskali i trzydzieści jeden tysięcy Ukraińców - sześć do jednego? Mało prawdopodobne. Obstawiam stosunek strat jak cztery do jednego na korzyść Ukrainy. 

To na szybko sytuacja na froncie.
Najgorzej jest na odcinku dawnego ATO, czyli między Bachmutem a Marinką. Co prawda 3. Brygada "Azow" ogarnęła położenie na północ od Marinki koło Krasnogórówki. Jest też ukraińska kontra na południowym skrzydle koło Pobiedy, ale nadal ten odcinek to dziura. 

"Trójka" wyrzuciła bojców z rejonu na południe od linii kolejowej (niebieskie linie) za rzeczkę (linia czerwona)

A tak rosyjski sprzęt złomuje 79 Brygada pod Nowomichajłówką na południe od Marinki

Pod Awdijówką mimo ostrego ukraińskiego oporu, Moskale posuwają się do przodu. 


Wygląda to źle, ale w istocie Rosjanie wykorzystują tu płaski i niepocięty niczym teren, który daje im możliwość rozwinięcia ataku. W celu pokonania jak najszybciej otwartej przestrzeni stosują taktykę klasycznej szarży, ale na quadach i małymi samochodami terenowymi.


Te sprzyjające atakującym i artylerii obrońców warunki za chwilę się jednak skończą, bo zaczną się cieki wodne i wzgórza w układzie północ-południe, a to oznacza brak możliwości szturmowania, za to pełna moc możliwości (cytując Jacka Walkiewicza) trafi do ukraińskiej artylerii. 

Która już z Moskali robi sieczkę

Prawdopodobne ukraińskie linie obrony na odcinku Awdijówki, wykorzystujące ukształtowanie terenu

Nie lepiej jest pod Bachmutem. Rosjanie atakują na Iwanowskie od wschodu, kontrolując znajdujące się tu przewyższenie, co daje im wgląd w pozycje ukraińskie. 
Z Iwanowskiego zaś rzut beretem do Jaru Czasów...

Iwanowskie w żółtym prostokącie, w zielonym Jar Czasów. Pomiędzy nimi otwarta przestrzeń, która będzie wkrótce polem bitwy

Jar Czasów jest pod ostrzałem rosyjskiej artylerii. Cóż.. Niewykorzystane szanse się mszczą

Na pozostałych odcinkach bez większych zmian. 
Szojgu przyciśnięty przez jednego z Putinów, który powołał się na raport Cieplińskiego, ogłosił zdobycie Krynek nad Dnieprem, co ma się nijak do rzeczywistości. 

A konkretnie raport był od tego dżentelmena, generała Olega Własowa, dowódcy zmasakrowanej przez Ukraińców 810 Brygady Piechoty Morskiej. Zameldował i pojechał odebrać drugą Gwiazdę Bohatera Rosji. Po to dwóch bojców robiło sprint i zawieszało flagę. I po to, żeby nie wyjść na dupka, pchał potem ludzi do szturmów, które skończyły się praktycznym skończeniem jego brygady (sześćdziesięciu zgruzowanych na poligonie) 

Pod Robotynnem Ukraińcy wyparli Moskali na pozycje sprzed tygodnia. 
Pod Kupjańskiem i Krzemienną trwają walki. 

Sytuacja jest tak korzystna dla Rosji, że weterani "operacji specjalnej" składają kwiaty Nawalnemu. 
Nasz znajomy, powiązany z wagnerowcami propagandysta "Trzynasty" wpada zaś w czarną rozpacz.

"Mieliście rację Jewgieniju Wiktorowiczu! Nasz kraj opanowały sprzedawczyki"

"Przychodzi mi na myśl, żeby nabrać śmiałości i postąpić, jak "Murz" [r i z czytane osobno - germanizm oznaczający marsz]. Napiszę do wszystkich wszystko i "dobry wieczór". A tam prościej będzie. K*wa mać, po prostu nie mam sił z tym żyć"

O co chodzi z "Murzem"? 


Ano był taki proputinowski propagandysta Andriej Morozow, prowadzący kanał "Piszą do nas z Janiny". Walczył z Ukrainą od 2014 roku. Spod Awdijówki pisał o stratach i złym dowodzeniu. Pod naciskiem dowódcy jednej z brygad z Ługandy i rosyjskiego dowództwa napisał pożegnalny post i strzelił sobie w łeb. 




A wystarczyło siedzieć na d...




Komentarze

  1. Przede wszystkim "+" za kolejny bardzo ciekawy wpis.

    Co do wysypanego zboza - czy to nie byl Katomierz na polnoc od Bydgoszczy?
    Drobna korekta: Starogard Gdanski :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opierałem się na materiałach ukraińskich, a oni pomylili nazwę. Dzięki. Już poprawiłem :)

      Usuń
  2. W materiale o zatrzymaniu dziennikarza - na zdjęciu z radiowozami są zielone drzewa. W lutym ;-)
    A co do kolejowych przejść granicznych z Białorusią: są tylko trzy czynne (Kużnica Białostocka, Siemianówka, Terespol). Jedno jest trwale nieczynne (Czeremcha), jedno rozebrane (Zubki Białostockie). W Sławatyczach nigdy nie było kolei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tych liści nie zauważyłem. :)

      Usuń
    2. Poprawiłem listę przejść, ale zostawiam nawet te wyłączone, bo są w wykazie. To i tak wiele nie zmienia, bo lubelskie to wyłącznie Terespol. :-)
      Dzięki.

      Usuń
  3. Bezczelny sabotaz Scholza?

    https://www.tysol.pl/a118120-burza-po-wypowiedzi-scholza-kanclerz-ujawnil-ze-brytyjscy-i-francuscy-zolnierze-juz-pomagaja-na-ukrainie

    OdpowiedzUsuń
  4. Zeleński dobrze wypada w PR bo jest szołmenem. Podobnie ma się sprawa z Hołownią, który robi szoł w sejmie, ale marszałkiem jest beznadziejnym.
    Reagan był chlubnym wyjątkiem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)