Dziennik wojny - dwieście osiemdziesiąty, dwieście osiemdziesiąty pierwszy, dwieście osiemdziesiąty drugi i dwieście osiemdziesiąty trzeci dzień drugiego roku (645, 646, 647 i 648)


 
Służby ukraińskie wykonały błyskotliwe uderzenie w rosyjski system logistyczny i wysadziły pociągi wojskowe, niszcząc przy tym tory na Magistrali Bajkalsko-Amurskiej.



Akcję przeprowadzono w rejonie Tumelu Północnomujskiego w górach na północ od Jeziora Bajkał, około pięcset kilometrów od granicy chińskiej. . Tunel ten dubluje i omija normalny, wybudowany czterdzieści lat temu odcinek torów, który z racji ukształtowania terenu wymuszał spowolnienie pociągów do dwudziestu kilometrów na godzinę. 


W tym tunelu w nocy z 29 na 30 listopada (w Noc Listopadową - ciekawe, czy wykonawcy akcji zdawali sobie sprawę ze zbieżności dat?) jadący tunelem pociąg z cysternami nagle zwolnił z powodu odcięcia zasilania (trakcja elektryczna), a potem tunel zaczął wypełniać się dymem. Załoga zabezpieczyła lokomotywę i uciekła chwilę przed eksplozją. Wybuchła szesnasta cysterna na przedzie pociągu. Pożar podobno skręcił szyny w chiński zygzak podobnie, jak rok temu na kolejowej nitce Mostu Krymskiego. 
Już po opanowaniu pożaru stwierdzono, że podziurawione były także dwie inne cysterny, ale nie doszło do ich zapłonu i wybuchu. 

Dzień później wybuchły ładunki pod torami pod transportem wojskowym, wiozącym sprzęt z Chin, w tym czołgi. Istnieją dwie wersje wydarzeń. Ukraińcy twierdzą, że wybuch miał miejsce na Diabelskim Moście. Według rosyjskich źródeł, przed nim.


Niestety, nie ma żadnych nagrań z obu uderzeń. Trudno więc ocenić, kto mówi prawdę. W drugim ataku podobno zostało zniszczonych kilka czołgów, które spadły z platform kolejowych.

Paraliż tego odcinka toru trwał trzy dni. W niedzielę pociągi znów jechały tunelem. 

Czy zatem było warto? 

Oczywiście. 
Liczba torów, którymi można wjechać do Chin jest bardzo ograniczona, a liczba nitek, wiodących z Dalekiego Wschodu do Moskwy wynosi całe dwie. Zablokowanie tylko jednej powoduje konieczność koncentracji całego ruchu na drugiej. 



Na całym świecie istnieje porządek pierwszeństwa w ruchu kolejowym i zawsze najważniejsze są pociągi specjalne (rządowe), wojsko i poczta. W drugiej kolejności jadą pasażerskie (oczywiście według hierarchii: ekspresy, pospieszne, osobowe, lokalne). Na końcu są towarowe. 
Skupienie tego wszystkiego na jednym kierunku musiało spowodować zatory i choć pociągi osobowe nie zanotowały opóźnień, to stało się to kosztem towarowych. A to oznacza opóźnienie dostaw i konkretne straty finansowe, nie licząc kar, jakie przewoźnicy musieli płacić kontrahentom za opóźnienia. 
Do tego chaos, angażowanie ludzi do usuwania skutków uderzeń, sprawdzanie toru, czy nie ma następnych zasadzek i to na obu nitkach. To wszystko oznacza zaangażowanie ludzi, czas i koszty. 

Oznacza również, że Ukraińcy mogą sięgnąć nawet bardzo ważnych strategicznie dalekowschodnich szlaków komunikacyjnych, które wobec tego trzeba chronić. Do tego należy wydzielić odpowiednie siły i środki. Które nie pojadą na Ukrainę. 
Im bardziej Moskwa będzie musiała pilnować porządku w środku, tym mniej sił będzie miała do wykorzystania na Ukrainie. 

Na marginesie przytoczę ciekawą dyskusję między Markiem Meissnerem a Jarosławem Wolskim na temat odbudowy potencjału Rosji. 







Moja wiedza na ten temat każe mi przychylić się do opinii Marka Meissnera. 
Ale jest niuans...
Niuans jest taki, że zasadą zarządzania kryzysowego jest przygotowywanie się na najgorszy prawdopodobny scenariusz (w uproszczeniu; ryzyko=skala zagrożenia x prawdopodobieństwo jego wystąpienia).  I z tego względu wolę przyjąć stanowisko Jarosława Wolskiego i mile się zdziwić, niż iść za opinią Marka Meissnera i dać się nieprzyjemnie zaskoczyć. 

Wracając do Jebanarium i dziwnych przypadków chodzących po rosyjskiej ziemi. 
Żeby zostać w klimacie bawełnianym, to weekend był czasem pożarów na bazarach i centrach handlowych. 
Spłonął ogromy (trzy tysiące metrów kwadratowych) bazar w Rostowie.


Pożar wybuchł w markecie w Moskwie.


W Nabiereżnym Czełnym w Tatarstanie spłonęła giełda samochodowa.


Czy to robota Ukraińców? Niekoniecznie. Kończy się rok, zbliża się czas bilansów finansowych. W tych warunkach czasem lepiej coś spalić, niż trafić do kolonii karnej, a z niej na front.

Podobnie, jak w przypadku oficera, który na Kamczatce rozjechał jedenastu poborowych. 


Oficjalnie był to wypadek, ale ja nie widzę nawet próby zatrzymania pojazdu. Kierowca świadomie staranował ludzi. 
Po co? 
Może właśnie po to, żeby nie trafić na front? Przynajmniej nie teraz? 

Akcja żon poborowych "Droga do domu" mimo prób nacisków ze strony władz Rosji rozwija się. Skoro kobiety nie mogą manifestować, okleiły swoje samochody naklejkami 
"Oddajcie męża. Ja zwariowałam". 

 Oczywiście, władze już zabrały się za kobiety. W Uljanowsku są nachodzone przez funkcjonariuszy, którzy domagają się usunięcia naklejek. 

"Oj, oj, oj, nie należy chcieć powrotu męża" - pisze jedna z kobiet, która dostała wezwanie na policję

Skoro naklejki irytują władze, co powiedzą one na biały szal lub chustę? To ma być nowe oznaczenie uczestniczek ruchu. Znając gorliwość Moskali we wchodzeniu władzy w sempiternę, że aż przemalowywano ławki, żeby nie było zestawów niebiesko-żółtych, podejrzewam, że nawet welony ślubne w kolorze białym zostaną zakazane i zastąpione czymś innym. 
Na miejscu tej rosyjskiej rachitycznej opozycji (ruch "Droga do domu" obejmuje nie więcej, niż sto pięćdziesiąt tysięcy osób w całej Rosji) i ukraińskich służb wrzucałbym jako symbol oporu coraz to nowe kolory tak, żeby Moskale nie mieli żadnego wyboru i musieli chodzić nago, żeby nikomu się z niczym nie kojarzyło. 

Równolegle władze chcą uspokoić nastroje pozorując dialog społeczny. 
We Włodzimierzu gubernator Aleksander Awdiejew spotkał się z kobietami. Zrobiono z tego szoł (szoł, szoł i paszoł) w lokalnej telewizji. 


Tyle, że żadna z miejscowych uczestniczek ruchu "Droga do domu" o spotkaniu nie wiedziała. Klasyka w każdym komunistycznym kraju. 



Normalnie jaja. 
W państwie znanym z jaj na co dzień zabrakło jaj. 
Dosłownie. Na rosyjskim rynku pojawił się kryzys jajcarski. Nie ma jaj, a jak są to pierońsko drogie.

Kolejka po jaja

Sto dwadzieścia pięć rubli za jajo. To równowartość pięciu i pół złotego 

Żarty żartami, ale właśnie braki w zaopatrzeniu w podstawowe artykuły spożywcze i drożyzna w tym zakresie pokazują prawdziwą skalę kryzysu i nie ważne, co Elwira Nabulina, szefowa banku centralnego Jebanarium jeszcze zrobi, jest on faktem.

Oczywiście, wskaźniki poszły w górę, tylko że...
Wzrost liczby produkowanych pocisków zalicza się do zwiększenia produkcji przemysłowej, ale nijak nie przekłada się na poziom życia ludności. To, co wyprodukuje przemysł zbrojeniowy wlicza się do PKB, ale nie ma żadnego związku z zamożnością społeczeństwa. 
Starsi pamiętają epokę gierkowską, kiedy byliśmy według statystyk piątą potęgą przemysłową świata, a brakowało wszystkiego od cukru poprzez papier toaletowy do sznurka do snopowiązałek. 
I tak, jak u nas w telewizji debatowano o strategicznym problemie b raku sznurka, tak w Rosji debatuje się o strategicznym problemie braku jaj.


Wielu mówi, że Rosjanie to twardy naród i wszystko przetrzyma. Ja tylko przypomnę, że Rewolucja Lutowa wybuchła z powodu rzekomego braku chleba. Nawet taki przywykły do biedy naród ma swoją granicę odporności. 

Tymczasem pionierzy trzeciego wieku maszerują...

Pozostając w Jebanarium.
Po wielu przymiarkach Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej na tajnym posiedzeniu uznał LGBT za organizację przestępczą. Zupełnie mu nie przeszkadzało, że LGBT to nie organizacja. Nie przeszkadzało też, że geje powołali organizację o nazwie "LGBT", żeby jako strona wziąć udział w posiedzeniu. Ale nie wzięli. 
Od 10 stycznia LGBT będzie "organizacją ekstremistyczną". Za tęczową flagę będzie można trafić do łagru. Za spotkania w klubie gejowskim też. 
Zupełnie nie przeszkadza przy tym, że wielu prominentnych członków władz, w tym przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin to aktywni homoseksualiści (niektórzy gubernatorzy "nowych republik" to jego "'przyjaciele"). 

Tym razem nie wytrzymała córka kremlowskiego propagandysty Władymira Sołowiowa z drugiego małżeństwa, Jekaterina (rockmanka, feministka, reżyserka, przeciwniczka wojny na Ukrainie i opozycjonistka). Jej przyrodni brat Daniel jest gejem i modelem w Londynie. 


"Uwielbiam teatr absurdu, ale to już jest jakiś kiepski dowcip. Uznajemy nieistniejące nieszkodliwe organizacje za 'ekstremistyczne', a na Kremlu przyjmujemy Hamas. Nawet Orwellowi zrobiłoby się niedobrze"
napisała kobieta. 


Chociaż przepisy dotyczące LGBT zaczną obowiązywać 10 stycznia, naloty na kluby gejowskie zaczęły się na drugi dzień po ogłoszeniu wyroku sądu.


Zaś kanał telewizyjny Ajwa TV oberwał grzywną za "propagandę LGBT" w teledysku "It' so beautiful" Sergieja Łazariewa.

Trzeba mieć zdrowo popieprzone w głowie, żeby widzieć tu propagandę gejowską.

Paranoja w Jebanarium zakreśla coraz większe kręgi. Kolejne obwody i republiki zakazują u siebie dokonywania aborcji. Decyzje takie podjęły władze Krymu, Tatarstanu, Kurska, Czelabińska, Niżnego Nowogrodu i Lipiecka. 
W sumie ok, powiedziałby, jako zdeklarowany pro-life.
Są jednak niuanse. 

Zakaz dotyczy jedynie klinik prywatnych. W państwowych można dalej zażynać dzieci. 
To raz. 
Dwa, że w części tych regionów ludność muzułmańska dominuje i dobrze te decyzje widzieć w kontekście postępującej islamizacji Rosji. Jej przejawem jest choćby to, że po trwającej ponad rok szarpaninie władze Moskwy wydały zgodę na budowę trzech (TRZECH!) nowych meczetów na przedmieściu w Kotelnikach, które już jest enklawą muzułmańską. 

Rola kadyrowców na froncie spadła prawie do zera. Urzędnicy mają jeździć samochodami produkcji krajowej. Tymczasem czeczeńskie służby dostają nowy sprzęt, w tym Mercedesy.

Kończąc dygresję. Do Czeczenii przyjechał pierwszy transport uchodźców ze Strefy Gazy. 
Tak, wychowani do zabijania Żydów i niewiernych ludzie osiedlają się na Kaukazie. Ile czasu potrzeba do wybuchu przemocy w tym regionie? 

Trzeci aspekt jest taki, że to kolejne działanie mające przekształcić kobiety w inkubatory. Pomysłodawcom nie chodzi o życie ludzkie, tylko o produkcję bojców. Dokładnie w tym samym duchu, jak nazistowski projekt Lebesborn. 


W moskiewskiej telewizji pieprznięte baby zachwycają się, jak to fajnie być matką poległego bohatera. 

No ja rozumiem jakiś rodzaj dumy. Nasze polskie matki też ją odczuwały, choć synowie polegli, ale to była duma smutna, każda z nich wolałaby, żeby syn przeżył. Te puchną z dumy, że wychowały trupa.

A to wszystko w kontekście pikującego w dół przyrostu naturalnego.

Jakoś nikt na Kremlu nie skojarzył jeszcze, że wpływ na tę sytuację mogą mieć dwa czynniki:
- nieobecność mężczyzn w domach,
- gwałtowny wzrost śmiertelności, szczególnie mężczyzn, od 24 lutego 2022 roku. 

Na Kremlu nie kojarzą faktówy. Armia ma być powiększona do miliona trzystu bojców, a w szeregi należy pilnie wcielić kolejne sto siedemdziesiąt tysięcy "kontraktowych". Najlepiej, żeby to nie byli Rosjanie. Mogą być imigranci, którym dopiero co nadano obywatelstwo. 

- Nie rodzimy dzieci, które można zabić - mówi Maria Andrejewa, jedna z uczestniczek ruchu "Droga do domu"

Z Jebanarium przenosimy się nad Dniepr, gdzie cyrk robi się nie mniejszy. 
Okazało się, że na biurku prezydenta Zełeńskiego od lipca leży zaakceptowany już przez Werchowną  Radę dokument zmieniający zasady mobilizacji. Chodzi o obniżenie wieku mobilizowanych bez doświadczenia wojskowego z obecnych dwudziestu siedmiu lat do dwudziestu pięciu lat (to dlatego na ulicach w Polsce "pełno silnych byczków w wieku poborowym", zgodnie z ukraińskim prawem nie wchodzą w zakres mobilizacji). Ma to dać siłom zbrojnym dodatkowe około stu pięćdziesięciu tysięcy ludzi. Decyzję trzeba podjąć już, jeśli mają być gotowi na wiosnę. Ale decyzji nie ma.
Rosja w tym czasie tworzy nowy korpus. 

Portal "Politico"nazwał Jermaka "zielonym kardynałem", wskazując, ze jak za Ludwika XIII we Francji Richelieu, tak dziś on jest faktycznym władcą Ukrainy


Prezydent Zełeński ociąga się, żądając od Załużnego przedstawienia planu wojny, choć - jak wskazał w rozmowie były doradca szefa Kancelarii Prezydenta Andrzeja Jermaka, Aleksy Arestowicz - taki obowiązek spoczywa na rządzie i ministrze obrony. 


Sam Arestowicz jednak wpisuje się w narrację przywódców prezydenckiej partii "Sługa Ludu" w kwestii rozmów z Rosją w Stambule. W tym samym wywiadzie powiedział, że ze strony Rosji była to właściwie kapitulacja za cenę rezygnacji przez Ukrainę z NATO.


Oczywiście, jest to wierutna brednia. Rosja zaczęła tę wojnę po to między innymi, żeby Ukraina nie wstąpiła do NATO. Zgodzenie się na wycofanie Rosjan za cenę rezygnacji z NATO oznaczałoby wygraną Moskwy, a nie jej kapitulację, bo osiągnęłaby jeden z głównych swoich celów. 
Wtedy zresztą Arestowicz mówił zupełnie co innego.

Agencja "Rating" przeprowadziła badanie opinii w kontekście zbliżających się jednak wyborów (których prezydent Zełeński bardzo nie chce). Pokazują one, że choć lider partii "Sługa Ludu" wciąż dominuje, to jednak szybko traci poparcie. Jego głównym rywalem jest generał Załużny



Na kogo będziesz głosować. Lewa kolumna "wszycy", prawa "zdecydowani". Pierwsze dwa miejsca: Zełeński i Żałużny.


Ranking zaufania do polityków. Im bardziej niebiesko, tym większe zaufanie. Pomarańczowy to nieufność. Załużny wyraźnie góruje nad Zełeńskim

Jak zmieniało się zaufanie do Zełeńskiego w czasie. Widać, że rosyjska napaść podbiła mu ranking, ale obecnie szybko spada


Zaufanie do Załużnego w czasie. Stabilnie.


I wisienka na torcie. "Jakby w drugiej turze spotkali się Zełeński i Załużny, na kogo byś głosował?" Zełeński  - zielony, Żałużny - żółty. 





Żeby to jeszcze bardziej zagmatwać, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zatrzymała i nie dopuściła do wyjazdu za granicę byłego prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki. 


Poroszenko miał jechać do Londynu do syna i miał na to zgodę szefostwa Werchownej Rady. Ale zgodę cofnięto. Pretekstem jest, że rzekomo miał się on w trakcie podróży spotkać z Wiktorem Orbanem. 
Czy to źle? Dla Ukrainy być może dobrze byłoby, gdyby Poroszenko używając swoich znajomości wpłynął na Węgry, blokujące kolejne pieniądze z UE dla Ukrainy. 
Ale dla prezydenta Zełeńskiego byłby to cios wizerunkowy, na co nie może sobie pozwolić. Coś na Zachodzie załatwiłby ktoś inny, niż on.
I tak interes państwa przegrywa z prywatą. 


Na marginesie spraw ukraińskich. 
Pisałem kilka razy, że moim zdaniem kanał Kartina Masłom powiązany jest z GUR. Miał często ciekawe informacje, którymi nie dysponował nikt inny. Podawał pewne rzeczy kilka dni przed resztą. W dodatku stylistyka wypowiedzi, mimo dość prostego języka, była zbliżona do tego, co przekazywali Budanow i Jusow. 
Co ciekawe, kanał Kartina Masłom od 12 listopada milczy. 
Tymczasem 28 listopada media podały, że do szpitala trafiła po próbie otrucia żona szefa GUR Budanowa i że już jest po pierwszej fazie leczenia.
Jakoś dziwna koincydencja dat. Czy Kartina Masłom to Marianna Budanowa, czy też któryś z jego współpracowników (podtrutych w tym samym czasie)?

Front i okolice. 
Zmiany niewielkie. 
Ataki rosyjskie tam, gdzie dotąd, szczególnie pod Awdijówką. Próbują też szturmować Zaporożu koło Połohów z niewielkim sukcesem.

W sieci pojawił się film, na którym rosyjscy bojcy mordują poddających się ukraińskich żołnierzy. Sztab Generalny SZU poinformował, że pozycja została odbita, a sprawcy zlikwidowani

W weekend na chwilę Moskalom udało się opanować Marinkę i zatknąć flagę na jej zachodnim końcu. Akcję wykonała grupa rozpoznawcza. W sobotę Ukraińcy odbili zachodni skrawek wsi, więc nadal jej ruiny pozostają niezdobyte. 

Ukraińcy zaatakowali pod Dąbrową koło Krzemiennej. Macają też okolice Gorłówki. 

Rozwija się za to działanie sił specjalnych. 
Pod Czernihowem rosyjska grupa dywersyjna dostała się na ukraińskie pozycje, mordując przebywających tu żołnierzy. Podobno to nie jest pierwszy taki atak. Względny spokój na tym kierunku usypia czujność.


To oznacza jednak, że Moskale mogą szykować ponowny atak z kierunku północnego i sprawdzają szczelność ukraińskich pozycji. 

W Melitopolu z kolei partyzanci zniszczyli wraz z załogą rosyjski czołg, którego załoga zatrzymała się "na papierosa". Palenie, albo życie. Wybór należy do ciebie.

Kanały rosyjskie poinformowały, że w Symferopolu na Krymie dwie dziewczyny podeszły do bojców koło rosyjskiej jednostki i poczęstowały ich wódką i jedzeniem. Zatrutymi arszenikiem i strychniną. Jedenastu bojców umarło. 

Ukraińskie drony zniszczyły magazyn Szahidów koło Briańska.



Tymczasem szykuje się nowa wojna.
Komunistyczny dyktator Wenezueli zażądał od Gujany oddania regionu Essequibo, stanowiącego większą część tego kraju. O terytorium to spór ciągnie się od czasów kolonialnych. 


Żądania Wenezueli poparła Brazylia (również skomunizowana). Na pomoc Gujanie przypłynęła amerykańska flota. 
Czekamy na wynik referendum, w którym Wenezuelczycy mają się wypowiedzieć, czy chcą anektować większość terytorium sąsiada. 
Niestety, wynik jest raczej przewidywalny. 

Na Bliskim Wschodzie doszło do rozejmu i wymiany jeńców. Za to uaktywnili się terroryści Huoti, którzy po serii ataków pirackich na statki pasażerskie, ostrzelali dziś cywilne i wojskowe jednostki amerykańskie.


W Niemczech skandal goni skandal.
Kanclerz Scholz domaga się zmniejszenia pomocy finansowej dla Ukrainy o kwotę już przekazaną, a prasa odkryła, że władze landu Meklemburgia przy okazji budowania Nord Stream 2 przekazały Rosji tajne informacje, dotyczące obronności Niemiec. 


Wiarygodnego sojusznika mamy, no nie?

Niemiecka telewizja ZDF po zatrudnieniu "specjalistki od Rosji"... przestała podawać informacje o Rosji.

Manuela Schwesig była przedstawiana jako "rozumiejąca Rosję"

Natomiast Heike Raab ministerka z Nadrenii-Palatynatu, należąca do SPD próbowała uciszyć dziennikarkę telewizji SWR (należącej do koncernu ARD).


Z dobrych wiadomości.
W Stanach zaczęła się profesjonalna kampania na rzecz pomocy Ukrainie. Media przedstawiają, że dziewięćdziesiąt pięć procent pomocy dla Ukrainy zostaje w USA i trafia do konkretnych stanów. Nie ma przekazywania pieniędzy. Administracja USA kupuje w amerykańskich firmach towary, które idą potem na Ukrainę. 



Rosyjska Cerkiew Putinosławna wydała książeczkę z cytatami mądrych ludzi, w tym świętych, które uzasadniają wojnę. 


W większości to mądrości rosyjskich mnichów i teologów. 
Jak widać, Rosja to stan umysłu nie od wczoraj.




Komentarze

  1. Nie wiem czemu Meissnera traktuje się jako eksperta. On przecież ma na koncie kompromitującą książeczkę o tym jak przegrywamy wojnę z Rosją, którą "sprowokowaliśmy" i wraz z niemieckim sojusznikiem bronimy się na Odrze. Jest tam też wątek żołnierzy WOT, którzy gwałcą i rabują polskich cywilów, zamiast walczyć. Ponoć konsultantem w jej pisaniu był gejnerał Różański. Warto więc prześledzić, co ten koleś pisał w ostatnich latach oraz ile postawił nietrafionych prognoz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tej książce to nie wiedziałem. :) Dziś jutro dorzucę ciekawą opinię Mateusza Lecha z Kremlinki, która idzie całkowicie w poprzek tych opinii.

      Usuń
  2. Wielu obserwatorów podaje ten sam okres czyli 3-5 lat, ale osobiście nie wydaje mi się aby Rosja sama w tym okresie tyle wyprodukowała jeśli sankcje zostaną utrzymane. Tym niemniej mogą coś kupić lub uruchomić własną produkcję w innym państwie, więc też bym trzymał się tego przedziału czasowego.
    Z tego co słyszałem to zamówienia koreańskie już spływają do Polski, a cześć ma być nawet produkowana na miejscu. Z USA też już przybywają czołgi, więc jest szansa, że Polska będzie gotowa na czas. Oby.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)