Dziennik wojny - dni dwieście osiemdziesiąty dziewiąty i dwieście dziewięćdziesiąty drugiego roku (654 i 655)

"Awdijówka"

 Jest dobrze, ale nie tragicznie.
Generał Aleksander Syrski, przez żołnierzy nazywany "Rzeźnikiem" i "Kierowcą GRUZ-200", co można interpretować dwojako, zarówno w kontekście strat Rosjan, jak i wojsk ukraińskich, oficjalnie powiedział, że wobec kontynuowania przez Rosję działań zaczepnych
- Wspólnie podjęliśmy niezbędne decyzje i podjęliśmy działania, aby zapewnić stabilność naszej obrony, ochronę życia naszych żołnierzy i racjonalne wykorzystanie amunicji.
Czytaj: 
wygaszamy działania aktywne tam, gdzie nie mają one sensu, skracamy front, wycofujemy się z obszarów, których utrzymanie jest zbyt kosztowne i zapadamy w sen zimowy.
No z tym snem, to nie do końca. Ale reszta się zgadza. 
W ślad za tym ukraińskie wojsko już wycofało się z zajętych w lecie terenów koło Rozdołówki na północ od Soledaru. 
I na razie tylko tam. Ale prawdopodobnie w ślad za tym pójdzie odwrót z Kleszczówki i Anrzejówki. Niestety nie udało się tu przełamać frontu, choć było blisko i na moment sytuacja zawisła na włosku zabrakło brygad, które mogłyby kontynuować natarcie. 
Rosjanie korzystając z tego, że Ukraińcy słabo chronią skrzydła, starają się wyjść im na tyły.



Na północnej flance Rosjanie ponownie zajęli pozycje koło Bogdanówki, na drodze do Jaru Czasów.




Pod Awdijówką Rosjanie doszli (według niektórych źródeł zajęli) do oczyszczalni wody na południe od koksowni (sama koksownia nie jest zajęta, płot stanowi na razie nieprzekraczalną barierę). Jednocześnie ukraiński kontratak wypchnął Rosjan z części lub całości rejonu przemysłowego. 


Trwają walki na skrzydłach, ale nie ma w tych działaniach żadnego spójnego wzoru. Moskiewska klasyka. 


Moskale mają tu ogromne rezerwy, ale poszczególne oddziały są wykorzystywane dosłownie do zera. 
Ten tutaj, prawdopodobnie z rejonu Stepowego mówi, że z siedemdziesięciu ludzi zostało czternastu, bo mają Putinowi zrobić prezent na inaugurację kolejnej kadencji, zamykając kocioł w Awdijówce. 


I to jest pewien kontekst, którego nie rozumie racjonalny Zachód (my też nie), ale doskonale rozumieją na wschodzie. Prestiż, "twarz" jest równie ważna, jak dywizje. Uderzenie w prestiż, choćby symboliczne, ma większą siłę rażenia, niż realne działania bojowe. 

Jak przeżyć na wojnie, instruuje jeden z bojców

Pod Robotynnem Rosjanie kontratakowali z rejonu Nowopokropówki, ale po wczorajszym sukcesie dziś zostali odrzuceni. Sytuacja jest jednak niestabilna. 

Jednocześnie Ukraińcy budują nowe linie obronne i to, co wypuszczają do mediów robi wrażenie. 



Wysiłek Rosjan na południu skupia się na zdławieniu ukraińskich przyczółków. W tym celu wciąż przerzucają siły z Zaporoża i Krymu. W ciągu tygodnia skład Grupy "Dniepr" wzrósł z sześćdziesięciu pięciu do siedemdziesięciu tysięcy. Sprzętowo ukompletowanie jest jednak na poziomie od dwudziestu do czterdziestu procent, więc znów są to poza ostrzałem artyleryjskim, głównie "ataki mięsne". 

To bilans wczorajszych szturmów na Krynki


Rosyjski bloger Osetin twierdzi, że sytuację pogarsza klasyczne w każdej armii, ale w rosyjskiej podniesione do potęgi n-tej upiększanie raportów.


Skutkiem jest kompletna dezorientacja na każdym szczeblu na temat sytuacji bieżącej. Góra nie wie, co się dzieje na dole, dół nie wie, jak sytuację widzi góra. 
Do tego skala demoralizacji w szeregach Moskwicinów (to na tym odcinku ma miejsce najwięcej hurtowych kapitulacji) powoduje formowania "oficerskich oddziałów szturmowych. W ten sposób dowódca Grupy "Dniepr" wrócił do tradycji Białej Armii z lat dwudziestych, kiedy tworzono całe pułki "oficerskie". Żeby było śmieszniej, to walczyły one właśnie nad Morzem Czarnym i Morzem Azowskim, zostały ewakuowane na Krym, skąd miały być ewakuowane między innymi na parowcu "Chersoń", ale do tego nie doszło.
Historia to jednak wredna małpa.

Tymczasem GUR, zwalając wdzięcznie na kontrwywiad rosyjski, ryje pod generałem Cieplińskim. Po rewelacjach na temat romansu jego żony z jego bratem, rozgrzebaniu dzieciństwa i ścieżek kariery, dobrano się do córki generała.


Anastazja Cieplińska ma bowiem konto na Onlyfansie. 


Na którym raczy publikę swoimi wdziękami (w sumie biorąc pod uwagę bezpruderyjny styl życia mamy, trudno się dziwić - Rosja ostoją konserwatywnych wartości)


Ale zaraz. Onlyfans zablokował konta Rosjankom i Rosjanom. Więc jak? 


Nastia podała się po prostu za obywatelkę Izraela, co było łatwe, bo Ciepliński rzeczywiście po linii męskiej i żeńskiej ma pochodzenie żydowskie. 
Są jednak niuanse.

Igal Lewin, izraelski bloger i oficer rezerwy powiązany ze służbami Izraela, zwrócił uwagę, że dokument ma źle wypełnione pola. 
- Tak się nie pisze 
- napisał Lewin na Telegramie. 
Czyli "Gienieralskaja doczka" nie dość, że nie przyznaje się do rosyjskiego obywatelstwa, żeby nie tracić zarobku za świecenie cyckami i zadkiem, to jeszcze sfałszowała izraelski dowód osobisty i w dodatku nieudolnie. 

No to kolejna draka, najprawdopodobniej będąca robotą ukraińskich (albo rosyjskich) służb.
Jest sobie taki z-bloger i jednocześnie rosyjski lotnik o ksywce Fighterbomber. Tenże Myśliwiecbombowiec na swoim kanale na Telegramie opublikował informację, że w Woroneżu siedmioma strzałami pozbawiono życia doświadczonego pilota śmigłowca, uczestniczącego w napaści na Ukrainę, a także instruktora w akademii lotniczej o ksywce "Bies". Miał zasłonić sobą trójkę dzieci. Ranny miał umrzeć w szpitalu.




Kiedy władze zaprzeczyły, ze takie zdarzenie nie miało miejsca, Fighterbomber zaczął się rzucać. Przekazywał coraz więcej informacji o osobie "Biesa" ze szczegółami z jego życia prywatnego, które mieli mu przekazywać bliscy ofiary. Informował też, że władze wywierają na rodzinę "Biesa" presję, żeby zatuszować sprawę.

Dziś wieczorem opublikował sprostowanie. Żadnego "Biesa" nigdy nie było.


Podająca się za siostrę "Biesa" kobieta w obecności pracowników rosyjskich służb przyznała, że całą historię wymyśliła. 
Wierzycie? 
He, he, he. Pomidor. 

Dobra. Co jest prawdą? 
Przypomnę, że jak na Krymie postrzelony został Oleg Carew, to mimo maksymalnego ściemniania, nie udało się tego całkowicie ukryć. Jedynie dostosowano narrację, żeby zatrzeć ślady udziału rosyjskich służb w operacji. 
Tymczasem tu nic takiego nie ma. Nie ma świadków, nie ma człowieka, nie ma nic. 
Ktoś Fighterbomberowi podsunął temat do rozdmuchania. Jak sam opisuje, przyjaciel podał mu info od znajomej, będącej rzekomo siostrą "Biesa". Już przyjaciel mógł być wkręcony, nie musiał wiedzieć, że uczestniczy w mistyfikacji. Ktoś pisał do Fighterbombera, podając kolejne szczegóły. Na tyle spójne i uzupełniające się, że tworzyły obraz żywego człowieka, nie budząc wątpliwości u człowieka, który przecież sam zajmuje się dezinformacją, więc umie rozpoznać manipulację. 
I na końcu BAM! Ktoś pęknął balonik. 

Po co? 
Ano po to, żeby skompromitować człowieka jako źródło. 
Ale po co? 
I tu obie strony mają korzyści. Fighterbomber wiele razy krytykował rosyjskie władze i puszczał do sieci informacje, które władze wojskowe chciały ukryć, na przykład o stratach w rosyjskim lotnictwie, czy o skutecznych uderzeniach ukraińskich dronów w rosyjską infastrukturę lotniczą. 
Jednocześnie Fihterbomber uczestniczył w systemie rosyjskiej propagandy wojennej i jako taki od dawna był celem dla Ukraińców. Skompromitowanie z-blogerów jest Ukraińcom na rękę. 

Jak jesteśmy przy kompromitacji. 
Nie ulega wątpliwości, że ukraińskiemu wojsku brakuje ludzi i nie kryją tego od lata, choć kolportowane tu i ówdzie plotki o braniu w trepy szesnastolatków nie odpowiadają prawdzie. Ale mówi się o zwiększeniu mobilizacji, krytykuje się "Batalion Monte Carlo", czyli ośmiuset najbogatszych w wieku mobilizacyjnym, którzy zwiali za granicę (ośmiuset, a łącznie kilkanaście tysięcy, a nie milion, jak w Rosji), gani się Kijów jako główną przechowalnię dekowników.

"Babcia" uprawiająca kulig na ulicach Kijowa okazała się młodym facetem, ukrywającym się przed wojskiem. 

Na Zakarpaciu miejscowi czynownicy postanowili wziąć przykład z Rosji i zarządzili...


najazd na termy "Kosyno" koło Mukaczewa przy samej granicy z Węgrami. Grożąc bronią wojskowi i policjanci wygonili ludzi z saun basenów i wręczali wezwania do wojska. Kierownikowi obiektu, kiedy zażądał dokumentów, uprawniających mundurowych do takich działań, zagrożono użyciem siły. 
To nie pierwsza taka akcja władz regionu Użhorodu. Piątego grudnia podobny nalot przeprowadzono na siłownie. 
Władze wyjaśniają, że szukają mężczyzn w wieku mobilizacyjnym, którzy uchylają się od służby wojskowej, ale jakoś stan zdrowia nie przeszkadza im iść na siłkę, czy na pływalnię. 

Oczywiście, pieprzą, jak potłuczeni. Moje dziesięć procent uszczerbku na zdrowiu w służbie Najjaśniejszej uniemożliwia mi bieganie (niestabilne kolana po rekonstrukcji). Mało tego, mogę nadal wykonywać obowiązki w pierwszej linii (ale już w pościg pójdę, a nie pobiegnę). Jednak nie mam problemu z pływaniem, czy nawet ze sztukami walki. Muszę tylko uważać. Gdybym jednak dziś stanął na komisji poborowej, dostałbym kategorię "niezdolny", bo dochodzi wada wzroku. 
Poza tym, jak dobrze wiemy, głupie metody mogą skompromitować najlepszą nawet ideę. 
W Użhorodzie do policji i prokuratury trafia coraz więcej skarg, więc chyba niedługo ktoś "popłynie". 

A swoją drogą, jestem za powiązaniem praw obywatelskich odtupaniem swojego. Chcesz praw? Daj coś od siebie. 

Prezydent Zełeński udał się do Argemtyny na inaugurację Javiera Mileya. Nowy prezydent Argentyny jest znany z antykomunizmu, do czego zalicza on wrogość wobec putinowskiej Rosji. Podczas wizyty Zełeński spotkał się także z prezydentami Paragwaju, Urugwaju i Ekwadoru, których zaprosił do odwiedzenia Ukrainy. 
To może być kolejny po froncie afrykańskim (gdzie aktywnie działa GUR) kierunek dyplomatycznej ofensywy Ukrainy. Latynoameryka jest tradycyjnie przeciw USA, na które patrzą, jak my na Niemcy, zatem jest generalnie prorosyjska. Wyrwanie z tego składu paru państw na rzecz Ukrainy, byłoby dużym sukcesem w obszarze soft power.

Nie bez znaczenia w tych działaniach jest wygranie przez Ukrainę "bitwy o Morze Czarne" (czego się nie docenia, a jest kluczowe). Zmuszenie Rosji do wycofania floty do Noworosyjska i skuteczne rozbicie blokady ukraińskich portów doprowadziło do tego, że morska droga stała się znów głównym kanałem eksportu zbóż i płodów rolnych. 

Granatowy - morze, szary - rzeki, zielony - kolej, pomarańczowy - samochody

Daleko do poziomu sprzed napaści, ale znacznie lepiej, niż pół roku temu. Przy okazji widać, jak szczątkowy w tym zakresie jest transport drogowy. 

W Kijowie postawiono pomnik Aleksandra Maciejewskiego, ukraińskiego snajpera zabitego przez Rosjan już po wzięciu do niewoli. I nie, nie zginął za hasło "Sława Ukranie". Powiedział to, bo wiedział, że i tak zginie. Zabili go, bo sprawiał im problemy i prawdopodobnie wielu z nich zabił. 


To jest ten pomnik. Trochę creepy

Ale do tego nie mam słów. Pod pomnik przywieziono matkę Maciewskiego. I nie wiem, kto ma bardziej poryty beret. Twórca tego dziwnego pomnika, ktoś, kto wpadł na pomysł pokazania figury matce zabitego, czy rejestrujący to dziennikarz. Co trzeba mieć zamiast mózgu i sumienia? 



Tymczasem w Jebanarium...
Jeden z ostatnich żyjących i nieoskarżonych "bohaterów" Donbabwe Artem Żoga poprosił Putina (a raczej jego klona), by ten kandydował na prezydenta Federacji Rosyjskiej. Według Żogi najlepszym pomnikiem dla jego poległego na Ukrainie syna byłby "powrót do Rosji starych rosyjskich ziem od Odessy po Charków".

A Charków się szykuje i buduje schrony

Putin (a raczej jego klon) łaskawie się zgodził, czym wszystkich zaskoczył...
Żartuję.


Tymczasem internet przypomina opinię Girkina-Striełkowa, że Żoga jest ściemniaczem i bajerantem, noszącym ordery za udział w operacjach, w których nie uczestniczył. 

Sam Striełkow-Girkin, któremu sąd przedłużył znów areszt, powiedział w wywiadzie, że dla niego nie ma już miejsca na świecie i że spodziewa się "ułaskawienia takiego, jakie dostał Prigożyn". Czyli nie spodziewa się wyjść z więzienia, a jeśli nawet, to na krótko.



Lud jednak nie zawodzi i zawodzi petycję do księcia moskiewskiego (niegdyś cara) o...


zwalczenie obcych agentów w mediach społecznościowych. 

Nasyceniu Rosji wrogą agenturą opowiadał Sołowiowowi także kolejny z-blagier niejaki Koc (Kots). 


A "obcy agenci" nie próżnują. W rosyjskim internecie znalazła się ciekawa reklama.


"W "maszynce do mięsa" wojny tracimy technikę i ludzi. To strasznie, ale nie wszystkich naszych bojców mogą zabrać z pola walki. Wielu zostaje tam i przyroda bierze swoje. To nieuniknione. 
Ale to może dać wam pocieszenie. Jesteśmy wolontariuszami projektu "Cząsteczka". Znajdziemy zwierzę, które zeżarło waszego ukochanego i przywieziemy je wam. Wykonamy wszelkie konieczne testy, w tym test DNA. 
Możecie się zaopiekować zwierzęciem, w którym jest cząstka waszego ukochanego. Zjednoczycie się ze swoim ukochanym, który stał się cząstką tej żywej istoty. Zwierzę da wam radość w życiu, a potem jego mogiłka będzie też pomnikiem żołnierza. 
Nie pozwólcie SWO (specjalnej operacji wojskowej) pozbawić was pocieszenia. 
Zwróćcie się do wolontariuszy projektu "Cząsteczka". Podarujcie sobie pocieszenie. 
Pracujemy przy wsparciu ROSTW i Ministerstwa Obrony FR"
Na dziś dotarłem do końca internetów. Nie wiem, czyje to telefony, ale podejrzewam, że kogoś wysoko. Może nawet samego Putina. 

I pamiętajcie. Mikołaj trafi do każdego.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)