Dziennik wojny - dzień trzysta pięćdziesiąty pierwszy i trzysta pięćdziesiąty drugi

 


Ukraińska szkoła. Lekcja matematyki. 
- Jewhen - pyta nauczycielka. - Powiedz mi, przez co redukuje się osiem? 
- Przez osiem, cztery i dwa.
- Nadia, przez co zredukujesz dwadzieścia?
- Przez dwadzieścia, dziesięć, pięć, cztery i dwa.
- Waleryj, przez co redukujesz sto pięćdziesiąt pięć? 
- Najczęściej przez siedemdziesiąt dwa.

Wybaczcie ten matematyczno-wojenny, suchar, ale nie mogłem się powstrzymać. Rzecz w tym, że pod Węglodarem ukraińska 72 Brygada właśnie skutecznie po raz  czwarty redukuje rosyjską 155 Brygadę Piechoty Morskiej do stanu kompanii. 
Moskiewski propagandysta z telegramowego kanału "Starsze Eddy" łapie się za głowę i pyta, jak po roku wojny, z takim doświadczeniem bojowym, jakie ma 155 Brygada, można tak atakować. I nie jest jedynym doświadczonym rosyjskim wojskowym, który to pytanie zadaje. 
No właśnie. 

Zacznijmy od tego, że piechota morska nie powinna być używana do szturmów, tylko do działań mobilnych, ewentualnie obrony, bo takie jest zadanie wszelkiego desantu: uchwycić wyznaczony teren i utrzymać do nadejścia własnych sił głównych. Desant to lekka piechota, a nie oddziały szturmowe., wyposażone i szkolone zupełnie inaczej. Choćby nasycenie bronią pancerną. W brygadzie piechoty morskiej jest kompania czołgów, a w szturmowej batalion. Dwa-trzy razy więcej. Przynajmniej etatowo, czyli w założeniach, bo realia to wiadomo. 
Dalej, 155 Brygada Piechoty Morskiej Floty Pacyfiku była elitarna. Rok temu. Od tamtego czasu zostali złomotani pod Kijowem (być może przez tę samą 72 Brygadę SZU, która ich leje teraz, bo działali na tym samym kierunku), "Zasłynęła" między innymi w Buczy i w Irpieniu. Po "operacyjnym przegrupowaniu", jak rosyjska propaganda nazywa kompromitującą ucieczkę z północy Ukrainy, dostawała regularne baty jeszcze dwa razy tak, że łącznie trzykrotnie ją odtwarzano z mobików. 
Teraz jest likwidowana po raz czwarty.
I tu jest klucz do tego, o czym pisze kanał "Starsze Eddy": w 155 Brygadzie nie ma już weteranów spod Kijowa. Nie ma komu powiedzieć szczawiom, co robić, a szczególnie czego nie robić. 
Na dokładkę większość doświadczonych kontraktowych zginęła, jest skutecznie niezdolna do służby wojskowej lub odeszła do cywila i uciekła za granicę. 
W efekcie nie ma doświadczonych instruktorów do szkolenia mobików. Wspominałem o tym, że rosyjskie uzupełnienia szkolono na Białorusi. Instruktorami byli teoretycy wojny od Bulbenfuehrera. Kogo mogli wyszkolić? 
A dla chłopaków i dziewczyn z 72 Brygady SZU możliwość rewanżu za Buczę i Irpień to dodatkowa motywacja do walki. 

Na pojedynczych filmach tego nie widać, ale na 
zbiorówce widoczne jest pięknie. Pamiętacie, jak 
Moskale "atakowali" rok temu? Drogą i bez osłony skrzydeł.
No to dalej tak atakują. Co się może nie udać?

Przy okazji w tych starciach pod Węglodarem zrobiono ponoć pokaz dla gości zagranicznych zastosowania przekazanych przez Francję haubic Cesar. No to pokaz udał się całkowicie. 

Na froncie generalnie uspokojenie. Dynamika rosyjskiego natarcia się wyczerpała, zaczęły się ukraińskie kontrataki. Z ciekawostek, Ukraińcy zniszczyli dwa BMPT "Terminator". BMPT oznacza Bojowy Wóz WSPARCIA CZOŁGÓW. Z tego jasno wynika, że jest to maszyna do użycia jako część zespołu czołgów lub czołgów i BWPów. Do tego z opisu wynika, że powinien być używany głównie w walkach miejskich. 

Moskale są tacy przewidywalni. Pokazali w telewizji 
Terminatora pod Krzemienną.

Na niemal drugi dzień Ukraińcy go zniszczyli
pierwszym strzałem z drona. 

I kolejny Terminator spalony w szczerym polu

Dlatego Ukraińcy dopadli dwie pojedyncze maszyny: jedną w lesie, a drugą w szczerym polu. 
I to kolejny przyczynek (podobnie, jak niewłaściwe użycie piechoty morskiej) do przyczyn rosyjskiej klęski na Ukrainie: 
używają wszystkiego niezgodnie z przeznaczeniem i dziwią się, że nie ma oczekiwanych wyników. 
Do przykręcania śrub pewnie używają młotka, a noża do wbijania gwoździ. 

Po skardze zmobilizowanych z Tuwy, że ich Ługandony 
biją i ostrzeliwują oraz nazywają mięsem armatnim, 
Szojgu (sam Tuwiniec) kazał ich wycofać z linii. 
Szczęścia spróbowali także bojcy z Tatarstanu. 
Ale oni nie mają swojego ministra. 

Oczywiście, nadal istnieje zagrożenie poważnym rosyjskim uderzeniem. Pojawiają się doniesienia o koncentracji koło Mariupola i na wysokości Sumy-Charków - czyli w rejonie wskazanym przez pułkownika Korowaja, jako podstawa wyjściowa do ofensywy z północy. 
Jednostki z Mariupola teoretycznie można przerzucić w okolice Wasilówki nad Dniepr. 
Teoretycznie. 
Dlaczego ześrodkowanie jest w Mariupolu? Bo to jedyny rejon południa Ukrainy poza zasięgiem ukraińskich rakiet (jeszcze). Ale przerzut na front nad Dniepr nie jest taki prosty. Eszelony będą musiały przejechać przez teren działania partyzantki, a następnie rozpakowywać się pod ogniem ukraińskiej artylerii. Do tego cała linia kolejowa od granicy Krymu począwszy jest w zasięgu rażenia Ukraińców.
A swoją drogą, ciekawe, że nie ma mowy o koncentracji na Krymie. To dużo mówi o stanie Mostu Krymskiego. 
Słowem: nie ma warunków do skutecznego rozwinięcia sił rosyjskich na froncie południowym. Po prostu, każda próba zakończy się rzeźnią (co nie znaczy, że Moskale nie będą próbować). 

Przy okazji, analiza pułkownika Korowaja ma jeszcze jeden słaby punkt. Według niej całość sił ukraińskich jest zgrupowana w Donbasie. 
To jest nieprawda. W Donbasie jest tylko nieduża ich część. Całość odwodu centralnego znajduje się nad środkowym Dnieprem, poza zasięgiem rosyjskiej artylerii i lotnictwa. Tam, gdzie pan pułkownik zakłada środek ciężkości rosyjskiej ofensywy. Czyli Rosjanie musieliby najpierw zniszczyć główne siły ukraińskie, żeby cokolwiek z tego wyszło.

"Nocne wilki", czyli putinowski gang motocyklowy sformował...
pluton. Całych dwudziestu ludzi gotowych ryzykować życiem
w imię Wielkiej Rosji. Przywódca gangu o ksywce "Chirurg" stwierdził,
że bardziej przyda się na tyłach (dosłownie). 
Czyli motocyklowa wersja: kozak w necie, dupa w świecie. 

A czym Moskale rzekomo dysponują? 
Na terenie Ukrainy obecnie trzysta pięćdziesiąt tysięcy bojców plus sto pięćdziesiąt w gotowości na terytorium Rosji. 
Z czego nie zostanie użyte sto procent, bo to oznaczałoby opuszczenie stanowisk w newralgicznych rejonach, jak Mariupol, czy Krym chociażby. Na to Rosja nie może sobie pozwolić. 
Załóżmy, że z tych pół miliona bojców realnie użyją trzystu tysięcy. 
Do tego rzekomo tysiąc osiemset czołgów. Dwa razy mniej, niż rok temu, przy porównywalnej liczebności ludzi. A zatem to, o czym już pisałem: albo będzie mocne nienasycenie bronią pancerną w jednostkach rosyjskich, albo co druga-trzecia nie będzie miała wsparcia czołgów. 
Niby dla Rosjan nic nowego, ale nie mamy roku 1943, tylko 2023, kiedy w Rosji jest zapaść demograficzna. 
Niektórzy analitycy wątpią, czy Rosja ma taką liczbę sprawnych czołgów, ale załóżmy, że mają. 
Prawie cztery tysiące pojazdów opancerzonych, w tym bewupy i transportery opancerzone. Jeden na stu bojców, czyli jeden na kompanię. 
To nawet nie jest śmieszne. 
Dalej - czterysta samolotów. No i co? I tak nie mają jak działać nad terytorium Ukrainy. Lotnictwo rosyjskie wobec nasycenia sił ukraińskich bronią przeciwlotniczą nie odważa się zbliżać do granicy jej zasięgu. 
Trzysta śmigłowców. Jeden na kompanię. Zważywszy, że z reguły latają parami, wychodzi trzy-cztery na batalion: para dyżurna, ratunkowy i rezerwowy. W razie zestrzelenia, paraliż. 
Dwa tysiące siedemset systemów artyleryjskich. Jedno działo na kompanię, cztery na batalion. Mniej więcej tak. 
Osiemset dziesięć wyrzutni rakietowych pocisków niekierowanych typu GRAD i SMIERSZ. Osiemset dziesięć. Jedna na batalion.

Podsumowując, każdy batalion średnio wspierany będzie przez trzy czołgi (no ujdzie), pięć-sześć bewupów i transporterów opancerzonych (dramat), jeden samolot (na półtora batalionu, ewentualnie para na trzy bataliony), cztery śmigłowce, cztery działa (niecałe), jedną wyrzutnię rakiet niekierowanych. 
No po prostu potęga. I to wszystko na front długości dwóch tysięcy kilometrów. Nawet ograniczając się do zasadniczych pasów natarcia mamy sto kilometrów do obsadzenia na południu i jakieś trzysta-czterysta na północy. Liczmy nawet wąsko, że razem trzysta kilometrów. Dziesięć kompanii na sto kilometrów. Dwa-trzy bataliony na trzydzieści-pięćdziesiąt kilometrów. A dawne sowieckie regulaminy mówiły o pasie natarcia pięćset-tysiąc metrów na batalion. Teraz wyłączcie z tego przynajmniej połowę na drugi rzut. Już nie mówię o trzecim rzucie. 
I to wszystko bez zakładania, że cokolwiek zostaje nam w rezerwie. 

Tymczasem Ukraińcy jednego dnia rozbijają trzydzieści rosyjskich czołgów i pojazdów opancerzonych, nie tracąc ani jednego swojego żołnierza, bo wszystko zdalnie: artylerią i polami minowymi. 

Oczywiście, można założyć, że zasadniczy pas natarcia będzie węższy, ale czym to się kończy, widać było wiosną ubiegłego roku, kiedy właśnie atakujące wąskimi pasami rosyjskie jednostki zostały bez trudu zablokowane. A teraz potencjał ogniowy Ukraińców jest znacznie większy. 

A Ukraińcy też nie śpią. Do nowych-starych brygad Gwardii Uderzeniowej dołączyło już siedemnaście tysięcy ochotników. Obronę terytorialną mobilizuje Charków. 

W tym kontekście ciekawy materiał Grzegorza Bobrka o stratach ludzkich na wojnie na przestrzeni historii. Z jego wyliczeń wynika, że punktem krytycznym każdej armii, także rosyjskiej, jest piętnaście procent poległych, zmarłych i trwale kontuzjowanych. Teraz pytanie, od jakiej liczby należy liczyć te piętnaście procent? Jeśli od tego, co Rosja miała na początku (wszystkiego koło miliona), to ten poziom już został osiągnięty. Jeśli od tego, co Rosja może realnie zmobilizować? No i tu jesteśmy w kropce, bo nie wiemy, czy przykładowo dodatkowe półtora miliona zmobilizowanych jest w zasięgu możliwości Rosji? Na razie możemy mówić orientacyjnie o dwóch milionach kontraktowych i zmobilizowanych od początku inwazji. 
To wyznaczałoby poziom strat, jakie może ponieść Rosja na poziomie trzystu tysięcy. 



Poziom ukraiński jest chyba porównywalny, szczególnie, że Ukraińcy mają znacznie wyższą motywację. 
Ale entuzjazm pierwszych miesięcy obrony już wyparował. Problemem zaczyna być depresja. 

Żołnierze ukraińscy na froncie trzymają jednak fason

Podsumowując minione dwa dni, Ukraińcom udało się zatrzymać rosyjskie natarcie na prawie wszystkich kierunkach, a miejscami kontratakowali i odzyskali trochę terenu. Jedynie na północy koło Dworycznego Moskalom udało się dość do rzeki Oskoł, ale to i tak był najwęższy pas zajęty przez Ukraińców na wschodnim brzegu. 

Rosjanie odpalili kolejną salwę rakietową na ukraińską infrastrukturę krytyczną. Z siedemdziesięciu jeden rakiet typu "cruise" ukraińska OPL zestrzeliła sześćdziesiąt jeden. Te dziesięć, które się przedarły wystarczyło, żeby czasowo uszkodzić czterdzieści procent ukraińskiego systemu energetycznego. 



Na koniec ciekawostka. Sztuczna inteligencja opracowała hipotetyczny wygląd Putina w jego obecnym wieku, gdyby nie stosował botoksu. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - doba dwudziesta czwarta, dwudziesta piąta, dwudziesta szósta, dwudziesta siódma, dwudziesta ósma, dwudziesta dziewiąta i trzydziesta trzeciego roku (754, 755, 756, 757, 758, 759, 760)

Dziennik wojny - dni czterdziesty szósty, czterdziesty siódmy, czterdziesty ósmy, czterdziesty dziewiąty, pięćdziesiąty, pięćdziesiąty pierwszy i pięćdziesiąty drugi, pięćdziesiąty trzeci, pięćdziesiąty czwarty, pięćdziesiąty piąty, pięćdziesiąty szósty, pięćdziesiąty siódmy, pięćdziesiąty ósmy, pięćdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (776, 777, 778, 779, 780, 781, 782, 783, 784, 785, 786, 787, 788, 789))

Dziennik wojny - doba trzysta dwudziesta i trzysta dwudziesta pierwsza (685 i 686)