Dziennik wojny - dzień dwieście dziewięćdziesiąty czwarty, dwieście dziewięćdziesiąty piąty, dwieście dziewięćdziesiąty szósty, dwieście dziewięćdziesiąty siódmy, dwieście dziewięćdziesiąty ósmy, dwieście dziewięćdziesiąty dziewiąty, trzysetny, trzysta pierwszy, trzysta drugi i trzysta trzeci trzeciego roku (1024, 1025, 1026, 1027, 1028, 1029, 1030, 1031, 1032)

 


Sytuacja w Gruzji idzie w stronę wojny domowej. 
Zgodnie z tym, co pisałem, w sobotę odbyły się wybory prezydenckie, a raczej plebiscyt, w wyniku którego prezydentem Gruzji został Micheil Kawelaszwili, lider narodowo-konserwatywnej partii "Siła Narodu", która wobec "Gruzińskiego Mazania" jest tym, czym było w PRL Stronnictwo Demokratyczne względem PZPR - czyli wydmuszką, mającą pozorować wielopartyjny system. Standard w warunkach moskiewskich. 


Kawelaszwili to niewyedukowany fizol, były piłkarz, powiązany z gruzińskim prawosławiem, które z Moskwą łączy dość toksyczna relacja. Na zasadzie, jak bije, to kocha - Moskwa blokuje gruzińskim braciom możliwość pracy z wiernymi w Abchazji i Osetii Południowej, choć formalnie uznaje zwierzchność Tbilisi nad nimi, Gruzini z kolei wyrażają swoją wdzięczność nie uznając odrębności Kościoła Prawosławnego Ukrainy od Moskwy. Czyli Tblisi spełnia życzenia Moskwy, a Moskwa pomiata Tbilisi. Klasyka.

Kawelaszwili został wybrany głosami dwustu dwudziestu czterech członków Kolegium Elektorskiego przy obecności dwustu dwudziestu pięciu (kolegium formalnie liczy trzystu). 

Gruziński parlament podczas głosowania. Widać, jak wielu posłów nie było

Jest tylko kilka niuansów. 
Podstawowy to tych brakujących siedemdziesięciu pięciu elektorów. W tej liczbie jest sześćdziesięciu jeden deputowanych opozycji, którzy bojkotują prace parlamentu oraz czternastu (na stu pięćdziesięciu) przedstawicieli samorządów oraz organów ustawodawczych republik autonomicznych (Adżarii i Abchazji - ale nie tych, co teraz weszły w konflikt z Rosją, tylko tych, co urzędują na wygnaniu od 2008 roku). Nie wiem dokładnie, kim jest tych czternastu, w każdym razie plebiscyt olali. Ale nie oni są tu ważni, tylko tych sześćdziesięciu jeden deputowanych. 

Przesiedleńcy z Abchazji demonstrują pod hasłem "Droga do domu wiedzie przez Unię Europejską"

Czemu? 
Bo dopóki nie zasiądą ławach poselskich, parlament nie może obradować! 
Zgodnie z Konstytucją Gruzji, żeby parlament mógł pracować, musi się zebrać stu deputowanych na ogólną liczbę stu pięćdziesięciu. "Gruzińskie Mazanie" ma osiemdziesięciu dziewięciu. Reszta. Właśnie tych sześćdziesięciu jeden nie pojawiło się na żadnym posiedzeniu parlamentu. Oznacza to, że parlament Gruzji nie pracuje i nie podjął legalnie ŻADNEJ decyzji. 

Szczegółowy plan protestów w niedzielę po plebiscycie prezydenckim

Rząd Gruzji jest nielegalny, bo powołany w niekonstytucyjnym składzie. 
Ustawy przyjęte przez ten parlament nie istnieją formalnie, bo zostały przyjęte w niekonstytucyjnym składzie. 
Wybory prezydenta są nieważne, bo przeprowadzone przez nieistniejący parlament. 

Oczywiście, tyranom i totalitarystom wszystkich krajów taki drobiazg, jak niekonstytucyjny skład parlamentu nie przeszkadza, bo oni stosują prawo tak, jak oni je rozumieją. 

Mamy zatem tępego fizola, wybranego przez dwustu dwudziestu pięciu klakierów Bździny Iwanaświni przeciw absolwentce uczelni francuskich i amerykańskich, byłej dyplomatce Francji i Gruzji, na którą w 2018 roku głosowało ponad sześćset tysięcy ludzi, a w drugiej turze ponad milion. 
I owszem, wielu, którzy wtedy ją poparli, dziś jest przeciw niej (startowała z ramienia Gruzińskiego Mazania), ale nadal ma ona mandat większej liczby ludzi, niż pacynka Bździny. 

Gruziński hymn w wykonaniu ofiar brutalności służb w trakcie rozpędzania protestów

Jak to się rozwinie? 
Pytanie, czy opozycji gruzińskiej i samej Zurabiszwili starczy determinacji i stanowczości. Bo wygra ten, kto będzie miał odwagę nie cofnąć się nawet wobec groźby otwartej konfrontacji. 
Na razie zdaniem obserwatorów skala manifestacji przekracza wszystko, co było dotąd. Nawet demonstracji, które obaliły Saakaszwilego. 

Tymczasem w Abchazji już leci z użyciem broni.
W czasie posiedzenia komisji, rozważającej kwestie prawnej regulacji wydobywania kryptowalut, poseł Adgiur Charazja pokłócił się z posłem Kanem Kwarczia. Charazja domagał się zakazu wydobywania kryptowalut, zaś Kwartczia mówił, że taki zakaz to populizm i narusza swobody obywatelskie. 
W pewnym momencie Charazja wyjął pistolet i zaczął strzelać do rywala, trafiając go w lewy bark. Drugi pocisk otarł się o skroń zaatakowanego. 

Adgiur Charazja

Trzeci zaś ugodził śmiertelnie posła Wahtanga Golandzię, który usiłował rozdzielić skłóconych. 


Po strzelaninie Charazja uciekł z miejsca zdarzenia, a policja po "zaledwie" czterech godzinach ogłosiła obławę za nim.

A w tle oczywiście Rosja. 
Z jednej strony, wydobywanie kryptowalut pochłania ogromną część importowanej z Rosji energii elektrycznej. Wspomniany już przeze mnie deputowany do Dumy Konstanty Zatulin twierdzi, że chodzi o nawet trzy czwarte tego, co Rosja Abchazji sprzedaje. 
Ale jest niuans. 
W styczniu bieżącego roku w Jebanarium uchwalono prawo, które przygotowuje Rosję na przejście na walutę cyfrową, co prawdopodobnie jest próbą ucieczki od słabnącego i coraz bardziej śmieciowego rubla. Ale w tym celu wprowadzono prawo, które radykalnie ogranicza indywidualne wydobycie bitcoinów pod pozorem... a jakże! Zabezpieczenia przed brakami w zaopatrzeniu w energię elektryczną! I w ten sposób dający Kremlowi całkowitą kontrolę nad tą gałęzią gospodarki. W październiku wprowadzono zakaz wydobywania kryptowalut we wszystkich republikach kaukaskich. 
Swobodne wydobycie krypto walut w Abchazji robiło wyłom w szczelnym systemie, a dodatkowo wobec planowanego przejścia na rozliczenia handlowe w krypto walutach, uniezależniało republikę od "pomocy" moskiewskiej. 
I to należało uciąć. 

Jakoś dziwnym przypadkiem na reprezentanta moskiewskich interesów w tej kwestii wybrano byłego... mera Suchumi (tam, gdzie stacjonuje część Floty Czarnomorskiej), który znany jest z tego, że jest nerwowy, ma broń i nie waha się jej użyć. W 2020 roku w czasie sprzeczki postrzelił we własnym domu gościa. Sprawy nie wszczęto, bo... gość nie złożył skargi!

Na razie Abchazję w kwestii zaopatrzenia w energię elektryczną wspiera... Gruzja. 
Prorosyjski rząd Gruzji nie ma bowiem nic przeciw temu, żeby Abchazja "wróciła" na łono Ojczyzny, czyli w granice Saakartwelo (jak po gruzińsku nazywa się Gruzja). Gdyby to się udało, nastroje społeczne można by odwrócić. 

Tymczasem pełniący obowiązki ministra spraw zagranicznych Abchazji Sergiej (nomen-omen) Szamba powiedział, że aby zabezpieczyć niepodległość republiki, być może trzeba będzie zrezygnować z niektórych atrybutów suwerenności. 


Dialektyka godna towarzysza Lenina.


W Syrii Julani (wysoki w środku) zamienił mundur na garnitur i zapewnia o swojej otwartości i traktowaniu wszystkich równo i sprawiedliwie oraz wzywa do skupienia się nad odbudową kraju. 

Przedstawiciele nowych władz rozmawiają z mniejszościami

Zaś policjanci z jednostki szybkiego reagowania remontują chrześcijańską świątynię koło Homs, uszkodzoną w wyniku napaści "sekciarzy"

Jakoś Druzowie z południowej Syrii Julaniemu nie wierzą. 
Naczelnicy kilku wiosek druzyjskich zwołali wiec, na którym podjęli decyzję o secesji z Syrii i przyłączeniu się do Izraela, gdzie żyje około pół miliona ich rodaków. 

Naczelnik wioski w okręgu Al-Suwajda w południowo-zachodniej Syrii mówi: 
Nie zgodzimy się na życie pod rządami rebeliantów, którzy są identyczni z ISIS, chcemy żyć pod rządami Izraela i stać się częścią Izraela.
Druzowie uznają się za potomków Jetro, wspomnianego w Starym Testamencie ojca Sefory i teścia Mojżesza, pomysłodawcę półanarchistycznego systemu sędziów, na którym opierało się życie społeczne starożytnych Żydów przez jakieś sto pięćdziesiąt lat. 

Jetro (ten siwy z brodą) w wyobrażeniu autorów "Księcia Egiptu"

Sama religia Druzów to misz-masz żydowsko-chrześcijańsko-islamski. Dla każdej opcji są heretykami. Ale tylko islamiści ich mordują (podobnie, jak Jazydów). 
Warto też pamiętać, że masakra Hezbollahu (przy pomocy służb Iranu) zaczęła się od zbombardowania boiska szkoły (zginęło dwanaścioro dzieci) w zamieszkałym właśnie przez Druzów miasteczku Madżl Szams na terenie Izraela (na południowym stoku góry Hermon, którą Izrael już zaanektował). 
Z perspektywy druzyjskiej rozprawa z Hezbollahem była odwetem za śmierć tych dzieciaków. Izrael stał się mścicielem krzywd Druzów. 


Jak zejdziemy ze wzniosłego "górnego C", to secesja Druzów - jeśli rzeczywiście dojdzie do aneksji tego obszaru przez Izrael - oznacza, że stolica Syrii znajduje się nie tylko w zasięgu izraelskiej artylerii, ale też jednostek zmechanizowanych i pancernych. 

Zanim potępicie Izrael za "dążenia imperialistyczne", posłuchajcie opinii z sąsiedniego Libanu. 

Nadim Dżemajel, libański deputowany do parlamentu z ramienia partii Kataeb (chrześcijanie) powiedział wprost:
Szczerze mówiąc, Libańczycy liczą na to, że Izrael wyzwoli nas spod broni Hezbollahu. Nic dziwnego. Hezbollah terroryzuje nas i zabija od ponad 20 lat. Więc tak, stawiamy na Izrael.
Dżemajel jest synem Baszira Dżemajela, lidera zbrojnego skrzydła partii Kataeb, czy Falangi, wybranego na urząd prezydenta Libanu (przez parlament, wybory zbojkotowali muzułmanie - sytuacja podobna, jak obecnie w Gruzji), który na dziewięć dni przed objęciem urzędu został zamordowany na rozkaz z Syrii, rządzonej wtedy przez ojca obalonego obecnie dyktora, Hafeza al-Assada. 

Baszir Dżemajel (to o niego chodzi w tytule znakomitego filmu "Walc z Baszirem") był zawsze zwolennikiem ścisłego sojuszu z Izraelem, więc trudno, żeby syn miał radykalnie inne zdanie. 

Ale libańscy Druzowie też opowiadają się za Izraelem!


No to jeszcze, żeby zamieszać w głowach lubiącym czarno-białe narracje pożytecznym idiotom wypowiedź byłego palestyńskiego terrorysty (czy dla tych głąbów "bojownika"):


Rzeczywistość nie jest czarno-biała. Szczególnie na Bliskim Wschodzie. 

A żeby jeszcze bardziej wam ją skomplikować, archiwalny materiał z okresu walki z Państwem Islamskim.


Zakonnice z Maaloula (na północ od Damaszku) dziękują Mustafie Badreddine, jednemu z liderów Hezbollahu za uwolnienie spod panowania ISIS, a ten obiecuje klasztorowi opiekę aż do zakończenia wojny. 

Wracając do Julaniego, czy jak go inaczej nazywają Ahmeda Al-Szara, to jak wspomniałem, prezentuje się on jako umiarkowany, który zrozumiał błędy młodości. 

Na pytanie dziennikarki, czemu w strukturach Państwa Islamskiego niszczył kościoły i szkoły, Julani odpowiada dosłownie "Byłem młody"...

Julani po raz kolejny wyklucza kontynuowanie konfliktu z Izraelem.



Jednocześnie jego ludzie robią łapanki na Alawitów.


I oczywiście, nie znamy kontekstu. To mogą być funkcjonariusze reżimu Assada, na których ich ofiary wywierają zemstę. 
Jednak nie robi to dobrej pracy Julianiemu. 

Alawici zaś protestują i domagają się sprawiedliwości.


W odpowiedzi na demonstracje "sekularystów" i mniejszości, burzą się przedstawiciele sunnickiej większości.


Syryjczycy dosłownie wyrzucają z dawnego assadowskiego więzienia przedstawiciela Organizacji Niezmiernie Zbędnej. Kobieta rzuca mu w twarz "Przyjechałeś teraz, kiedy już wszyscy zginęli!"

Sam Juliani ma granicę tolerancji, gdy chodzi o przestrzeganie rygorów religijnych. 

Dziewczyna mogła sobie zrobić z nim zdjęcie dopiero po zasłonięciu włosów

Ale umiarkowane stanowisko Julianiego już generuje propagandę radykałów przeciw niemu, oczywiście, sterowaną z Iranu. 

Tu dość umiarkowany apel, żeby Juliani nie porzucał prawdziwej wiary dla niewiernych, którzy bombardują Syrię

Faktycznie, Izrael niszczy wszelkie magazyny broni i amunicji w Syrii...


Tu już ostrzejszy wpis dżihadystów z Iraku

Teoria spiskowa o tym, że Juliani przyłączył się do Al Kaidy z powodu odtrącenia przez Alawitkę

A tu już wprost oskarżenie o bycie agentem Mossadu


A tu rekord świata. Irański materiał sugerujący, że Juliani jest potomkiem twórcy ideologii syjonizmu Teodora Herzla! Srogie piguły

Ale ta propaganda może trafić do jakiegoś nawiedzonego, który pragnąc wiecznego seksu z siedemdziesięcioma dwiema dziewicami podejmie próbę zabicia Julianiego. 

Szczególnie przy takich wypowiedziach egipskiego dziennikarza Osamy Saraya, który oświadczył, że to przez klan Assadów był niemożliwy pokój z Izraelem, bo poza władcami Syrii wszyscy sąsiedzi Izraela zaakceptowali koncepcję prezydenta Egiptu Anwara Sadata, żeby sporne kwestie z Izraelem rozwiązywać w drodze rozmów, a nie siły zbrojnej. 


Jakby na potwierdzenie Julani zarządził rozbrojenie wszystkich bojówek, "a szczególnie Palestyńczyków". Państwo ma odzyskać monopol na stosowanie siły. 

Były dowódca jednostki assadowskich sił specjalnych wzywa mieszkańców regionu Homs do uzbrojenia się i przygotowania na ataki terrorystów. Podkreśla przy tym, że siły rządowe (nowego rządu) zachowują się w porządku i starają się tłumić akty agresji, ale nie kontrolują wszystkich grup

Tymczasem sytuacja międzynarodowa wokół Syrii się także zaczyna zagęszczać. 

Rzadkie zdjęcie ukraińskiego specjalsa, udającego, że go nie ma w Syrii

Turcja zapowiedziała, że albo syryjskie bojówki Kurdów się rozwiążą, albo zostaną rozwiązane zbrojnie i zaczęła gromadzić siły przy granicy z Syrią. 
Juliani, który deklarował, że Kurdowie są częścią syryjskiego narodu będzie musiał podjąć decyzję, czy bronić współobywateli (którzy przy pierwszej okazji wbiją mu nóż w plecy, Kurdowie do końca wspierali Assada), czy pozwolić Turcji operować na terenie Syrii, co podważy jego pozycję polityczną. 
Akcję Turcji próbowali powstrzymać Amerykanie, ale Erdogan wie, że drugiej okazji nie będzie. 

Celem tureckiej operacji ma być miasto Kobani, stanowiące główną bazę syryjskich Kurdów

Siły tureckie przy granicy

Tymczasem Rosjanie z jednej strony opuszczają bazy w Syrii i wycofują się w rejon Tartus i Humajmim. Okręty faktycznie wypłynęły z portu Tartus, ale na Morze Śródziemne płyną kolejne. Akwen ten opuścił tylko "Admirał Gorszkow", który niedawno palił się w pobliżu Cypru, więc może wymagać napraw w porcie macierzystym.


Chyba ktoś w Moskwie się ogarnął i Rosjanie będą próbowali jednak odbić Syrię.
Szczególnie, że Assad uciekając zabrał ze sobą dwie tony euro i dolarów, którymi mógł sobie po prostu kupić odpowiadającą mu decyzję. 
Rosja też nie może sobie pozwolić na utratę Syrii, bo wtedy traci także Afrykę, a jak już pisałem, tamtejsze bogactwa naturalne to ogromne źródło dochodów dla moskiewskiej kleptokracji.
I kwestia zachowania twarzy. Wycofanie się z Syrii kosztowałoby Rosję zbyt dużo. 

Wszystko razem popycha Moskwę do interwencji w Syrii. Ale to może oznaczać wejście w otwarty konflikt z Izraelem i Turcją.
Nie, to nie uruchomi Artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego, bo nie będzie to bezpośredni atak na Turcję. Jednak starcie Rosji z jednym z państw natowskich jest coraz bliżej. I będzie to ciekawe...

Jak chcecie więcej o Syrii, to zapraszam do Huberta, który jest od niej specjalistą. 

Na wszelki wypadek izraelskie lotnictwo posłało w kosmos magazyn rakiet w Tartus. 

Walnęło tak, że doszło do małego trzęsienia ziemi

Moskwa wciąż straszy bronią nuklearną. Tymczasem jej konwencjonalne rakiety wybuchają równie widowiskowo

Oczywiście, Moskwa ma "Plan B" na wypadek, gdyby w Syrii jednak się nie udało. 

Jest nim port w Tobruku. Tyle, że Libia jest krajem łatwym dla Amerykanów do destabilizacji, więc wkrótce i ta opcja może okazać się niedostępna


Pozostając w klimatach kaukasko-islamskich. 

Dawno nie zaglądaliśmy do naszego Tik-tok Pączusia Kaukazu. Tymczasem on nie śpi. 

Nie śpi i buduje swoją pozycję. 

Pamiętacie Nikitę Żurawela. Studenta, który w Stalingradzie, dla niepoznaki zwanym Wołgogradem spalił rosyjskie tłumaczenie Koranu - tłumaczenie nie ma w islamie statusu świętej księgi. 
Został za to uprowadzony, uwięziony w Groznym w Czeczenii, pobity przez Tik-tok Pączuszka Juniora (tatuś filmował, po czym z dumą wrzucił film na Telegram). Za to (czyli "chuligaństwo i obrazę uczuć osób wierzących) Żurawel został skazany na trzy lata i sześć miesięcy więzienia. 


Teraz chłopak dostał kolejne trzynaście i pół roku odsiadki za rzekomą zdradę. Wiosną 2023 roku miał on rzekomo przekazać ukraińskiemu wywiadowi nagranie przedstawiające pociąg z wojskowym sprzętem. Koran też miał rzekomo spalić na polecenie SBU. 

Obrońcy praw człowieka w Rosji? 
Nabrali wody w usta. 

Ale to pikuś (Pan Pikuś). 
Pamiętacie aferę z napaścią na firmę Wildberries, kiedy uzbrojone typy od Kadyrowa próbowały uniemożliwić fuzję wspomnianej firmy ze znacznie mniejszą o nazwie Russ? 
Fuzja była zatwierdzona podpisem Putina (bo jak wiadomo, w gospodarce rynkowej władza administracyjna wydaje zgody na takie transakcje - widocznie Wildberries ma status firmy strategicznej dla Rosji), a mimo to Tik-tok Książę Kaukazu próbował pod samym Kremlem ją zbrojnie uniemożliwić. 
Zastanawialiśmy się wtedy, czy Kadyrow poniesie jakieś konsekwencje? 

Poniósł. 
Dostał za swoje. 
Konkretnie dostał order. 
"Za Służbę Ojczyźnie"!
Od jednego z Putinów.


To mówicie, że kto rządzi w Rosji? 

To jeszcze dodajcie, że prywatna armia Kadyrowa przez minione prawie trzy lata wzrosła blisko trzykrotnie. 


Według grupy "Projekt", która swego czasu wypuściła film o tym, jak Kadyrow doszedł do władzy, do istniejących przed 24 lutego 2022 roku pięciu jednostek policyjnych (OMON, pułk policji i SOBR) oraz dwóch RoSSgwardii dołączyło dwanaście kolejnych, z czego osiem ściśle wojskowych, podległych Ministerstwu Państwowego Bandytyzmu, dla niepoznaki nazywanym Ministerstwem Obrony i cztery w strukturach Waffen-SS... RoSSgwardii. 
W listopadzie Kadyrow ogłosił utworzenie kolejnej jednostki gwardyjskiej. 
Analitycy "Projektu" oceniają, że Tik-tok Książę Kaukazu ma pod komendą nawet... siedemdziesiąt tysięcy wyszkolonych, wyposażonych i - co ważniejsze - w znacznym stopniu ostrzelanych - ludzi. Jak na liczącą niecałe półtora miliona ludzi republikę to całkiem sporo. Pod bronią może być nawet co dwudziesty obywatel Czeczenii.
To za mało, żeby postawić się Rosji (jeszcze), ale dość, żeby podbić Kaukaz. 
Kiedy Rosja będzie zbyt słaba, żeby reagować...

Ukraińcy dwukrotnie zaatakowali koszary Achmatów w Groznym dronami. 



Kadyrow rytualnie się oburzył i pogroził.


I nikt nie powie, że wódz Czeczenii nie jest lojalny względem Moskwy. 
A nie jest. 

Wracamy nad Morze Czarne, gdzie mamy epicką katastrofę ekologiczną. 


Plaże we wschodniej części Morza Czarnego pokryły się mazutem, czyli pochodną ropy naftowej

Mazut pochodzi z tankowców "Wołgoneft-212" i "Wołgonieft-239", które pięć dni temu miały się zderzyć w czasie sztormu. Pierwszy z nich przełamał się i zatonął. 




Drugi stracił sterowność i osiadł na mieliźnie, choć też do zatonięcia dużo nie brakowało.

Dwa dni później na Morzu Azowskim awaria unieruchomiła kolejną jednostkę "Wołgonieft-103".

Początek wszystkich trzech zdarzeń miał miejsce w tym samym miejscu w Cieśninie Kerczeńskiej  (jednostki "Wołgonieft" transportują ropę i produkty ropopochodne na Krym).

Ukraińcy?

Być może. Ale niekoniecznie. Tankowce typu "Wołgonieft" to jednostki rzeczne, nie przystosowane do pływania po morzu, szczególnie w warunkach sztormowych. W dodatku, jak się okazało, 212 miał wadę konstrukcyjną w spawie burty, która powodowała, że lekkie uderzenie rozpruwało go, jak "Titanica". 


Oczywiście, Ukraińcy mogli pomóc, ale wcale nie musieli. Stare i źle serwisowane jednostki zaczęły się rozpadać, jak pociągi, samoloty, domy i wszystko w Rosji. 

Na szybko, bo warte to jest szerszego opisu - może w czasie świątecznym dam radę - warto wspomnieć o ukraińskich uderzeniach w ludzi, stojących za rosyjskim potencjałem uderzeniowym. 

Najpierw w Moskwie ktoś odpalił Michaiła Szackiego. 
Nic Wam na pewno to nazwisko nie mówi. 
Koleś był zastępcą szefa biura projektowego kombinatu "Mars", który zajmuje się (kombinat, nie Szacki) produkcją rakiet dla rosyjskiej armii. A sam Szacki modernizował rakiety Ch-59 i robił z nich Ch-69. 


Kilka dni później "na koncert Kobzona" posłany został generał Igor Kiryłłow, szef "obrony" chemicznej, radiologicznej i biologicznej oskarżany o użycie chemicznych środków bojowych (między innymi pod Mariupolem i Sewerodonieckiem) przeciw żołnierzom ukraińskim. 

To ten misiek po naszej prawej (po lewej jest Szojgu)

Materiał wybuchowy umieszczony był w hulajnodze elektrycznej, a detonator korzystał z baterii hulajnogi jako źródła zasilania. Wybuch - odpalony zdalnie - nastąpił, gdy generał wraz z asystentem wychodzili z budynku



Szybko "złapano" rzekomego sprawcę. 
I nie zgadniecie, co się okazało! 
Że to obywatel Uzbekistanu, który robotę wykonał na zlecenie Ukrainy (SBU faktycznie przyznała się do zamachu). 


Takich ataków było ostatnio więcej, ale nie mam już miejsca na ich opisywanie. W najbliższym czasie się postaram. 

Uaktywniły się ukraińskie grupy dywersyjne, które na odcinku zaporoskim wykonały szereg akcji przeciw linom kolejowym i magazynom rosyjskim. 

Klasyczne wysadzenie torów z pociągiem wojskowym na nich

Ma to związek z doniesieniami rozpoznania, że Moskale gromadzą siły, żeby uderzyć na tym kierunku (co się właśnie zaczęło, ale o tym dalej).

Ukraińcy uderzyli dronami w magazyn paliw w Orle...


I w rafinerię w Nowoszachtyńsku...



Moskale odpowiedzieli dość anemicznym, choć nieprzyjemnym atakiem dronów i rakiet na Kijów.



W odpowiedzi artyleria ukraińska przetrzepała rejon zakwaterowania bojców w Rylsku w Obwodzie Kurskim.



A także bazę Moskali w Piotrówce w Obwodzie Donieckim.


Dziś z kolei celem ataku były zakłady zbrojeniowe w Kazaniu, a także jedyny w mieście "elitarny" wieżowiec, zamieszkany przez przedstawicieli lokalnych władz cywilnych i wojskowych. 

Drony przyleciały rano...



Oficjalnie 
Część dronów zboczyła z powodu zakłóceń pochodzących z systemów walki radio-elektronicznej,
ale to bullshit. W wieżowiec uderzyły przynajmniej dwa drony z dwóch stron. Wieżowiec i mieszkający w konkretnych mieszkaniach ludzie byli celem.


Drugie uderzenie przyszło wieczorem. 


A w Jebanarium dziś w nocy doszło znów do serii dziwnych podpaleń...


Przechodzimy na front i zaczynamy od... Chersonia!

Moskale mieli opanować i umocnić się na terenie ogródków działkowych przy południowym przyczółku Mostu Antonowskiego. Według władz Chersonia w nocy z czwartku na piątek kilka grup rozpoznawczo-dywersyjnych przeszło po moście na północny brzeg i próbowało atakować miasto.
Czy to przygotowanie do szturmu na Chersoń, czy działania pozorowane, mające odwrócić uwagę od kierunku na Dnipro? Czas pokaże


Pod Wielką Nowosiłką Moskale odzyskali pozycje na północ od miasta i rozbili ukraińską obronę od południa. 

Operacyjne okrążenie miasta jest kwestią czasu

Kocioł pod Uspenówką został zlikwidowany.


Na zachód od Uspenówki Moskale chodzą od południa do pozycji ukraińskich koło Kurachowego i zaczynają je obchodzić od zachodu. 


Jeśli osiągnąć Konstantynopol i Ulakły, dalsza obrona Kurachowego straci sens.


W samym Kurachowem trzyma się ostatnia ukraińska pozycja w elektrowni wodnej (Bohdan Myrosznikow twierdzi, że i ona już padła). Generalnie Ukraińcy nie obsadzali miasta mocno, obronę skupiając na trzech kluczowych budynkach. 
Moskale próbują obejść stawy w Starych Ternach i wyjść na Daczne. Zdaniem Myrosznikowa cały rejon jest już stracony. 

Moskale zniszczyli most na Wołczy między Konstantynopolem a Andrzejówką



Tym samym zerwali połączenie logistyczne między obiema miejscowościami, kluczowymi dla dalszej ukraińskiej obrony. 


Na południe od Słowianki natarcie przyhamowało, za to rozkręca się koło Pokrowska, który jest konsekwentnie obchodzony od południa. Całkowite obejście miasta utrudniają rzeczki, zalewy i rozlewiska, a także linia wzgórz. Moskale jednak raczej nie będą się skupiali na Pokrowsku. Oni chcą dojść do granicy Obwodu Donieckiego, żeby móc ogłosić zwycięstwo. 
Temu samemu będzie służył ewentualny atak na Chersoń i dalej na Odesę - opanowaniu terytorium "Noworosji", żeby móc z twarzą wyjść z wojny. 

Według Financial Times dowódca odcinka donieckiego Aleksander Łucenko wyleciał ze stołka, a na stanowisko wrócił Aleksander Tarnawski, wywalony przez Syrskiego zaraz na początku urzędowania w roli naczelnego dowódcy. 
Jeśli to prawda, to byłby trzeci z ekipy Załużnego, który powróciłby do działania w linii. 

Tarnawski sprawił Moskwicinom lanie pod Chersoniem i odbił miasto, a potem zmasakrował ich pod Węglodarem. Odwołanie go było głupotą, za którą zapłacili żołnierze swoim zdrowiem i życiem

Cóż... Pozbycie się Załużnego i mianowanie Syrskiego było największym błędem prezydenta Zełeńskiego w tej wojnie. Nie niszczy się dobrze pracującego zespołu. 

Pozostałe odcinki bez znaczących zmian. 


Pod Kurskiem Moskale wspierani przez Koreańczyków z Północy podjęli próbę przecięcia ukraińskiego terytorium w rejonie Machnówki na południe od Sudży tak, żeby doszedłszy do granicy Ukraińskiej odciąć zgrupowanie SZU od własnych sił. 

Atak się nie powiódł, bo jak już pisałem, rejon ten został od razu porządnie umocniony. Za to hurtowo zmasakrowani zostali Koreańczycy. 

Tutaj widać zniszczenie dwóch koreańskich grup za pomocą amunicji kasetowej

Twarze poległych Koreańczyków Moskale palą, żeby nie było śladu ich udziału w wojnie.


Podobno polegli Koreańczycy (i Moskale) sfilmowani przez drony od "Madziara"

"To samo, tylko kąt patrzenia inny"

Na koniec dobra informacja. 
Tak, jak przewidywałem, amerykańskie propozycje dogadania się z Moskalami zostały przez Kreml odrzucone (o tym szerzej w następnym wpisie). Sztab prezydenta-elekta oficjalnie poinformował, że nowy POTUS będzie nadal wspierał Ukrainę, a kraje NATO mają zwiększyć nakłady na obronę do pięciu procent budżetu. 





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dziennik wojny - dni osiemdziesiąty pierwszy, osiemdziesiąty drugi, osiemdziesiąty trzeci, osiemdziesiąty czwarty, osiemdziesiąty piąty, osiemdziesiąty szósty, osiemdziesiąty siódmy, osiemdziesiąty ósmy i osiemdziesiąty dziewiąty trzeciego roku (811, 812, 813, 814, 815, 816, 817, 818 i 819)

Dziennik wojny - dzień sto dziewięćdziesiąty trzeci, sto dziewięćdziesiąty czwarty, sto dziewięćdziesiąty piąty, sto dziewięćdziesiąty szósty, sto dziewięćdziesiąty siódmy, sto dziewięćdziesiąty ósmy, sto dziewięćdziesiąty dziewiąty, dwusetny, dwusetny pierwszy, dwusetny drugi, dwusetny trzeci, dwusetny czwarty, dwusetny piąty, dwusetny szósty, dwusetny siódmy, dwusetny ósmy, dwusetny dziewiąty, dwieście dziesiąty, dwieście jedenasty, dwieście dwunasty, dwieście trzynasty, dwieście czternasty, dwieście piętnasty, dwieście szesnasty, dwieście siedemnasty, dwieście osiemnasty, dwieście dziewiętnasty, dwieście dwudziesty (922, 923, 924, 925, 926, 927, 928, 929, 930, 931, 931, 932, 933, 934, 935, 936, 937, 938, 939, 940, 941, 942, 943, 944, 945, 946, 947, 948, 949, 950)

Dziennik wojny - dzień sto siedemdziesiąty dziewiąty i sto osiemdziesiąty trzeciego roku (909 i 910)